[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widziałam tylko nagłówek na pierwszej stronie.Magdalena domyślała się, że jedynym powodem takwczesnej rozmowy są przesłuchiwani mężczyzniSaxberga.- Przeczytaj i oddzwoń pózniej - rzekł Bertilssonprzez zaciśnięte zęby.- Są tam dość interesująceinformacje.Zanim Magdalena zdążyła odpowiedzieć, odłożyłsłuchawkę.Usiadła ciężko na krześle.Telefon z zaskoczenia zredakcji centralnej, zanim zdążyła przejrzećkonkurencyjną gazetę i zobaczyć, co zostałozaplanowane na dzisiejszy dzień, zawsze wytrącał jątrochę z równowagi.Nawet nie zdjęła jeszcze kaskurowerowego.Wzięła ze sobą Lanstidningen do pokojusocjalnego, nalała wody do plastikowej butelki i usiadłaprzy kuchennym stoliku.Według anonimowego zródłapolicja przesłuchała poprzedniego dnia dwóchznajomych denatki, mężczyzn lat sześćdziesiąt jeden itrzydzieści cztery.Obaj mężczyzni zostali wprawdziezwolnieni, ale według zródła wciąż pozostawały znakizapytania do wyjaśnienia Jej własny tekst wypadał wtym porównaniu, oględnie mówiąc, nieprzekony-wająco.Lepiej było mieć to za sobą.Magdalena wróciła dobiurka i wybrała bezpośredni numer do Bertilssona.Jegogłos brzmiał już trochę mniej zasadniczo.- Interesujące informacje - powiedziała Magdalena.-Wprawdzie obu wypuścili, ale oczywiście to sprawdzę.- Dobrze - odrzekł Bertilsson.- Na razieprzegrywamy, ale mam nadzieję, że zdobędziesz do jutracoś własnego.Zwykle masz dobre zródła w policji.Zwykle?- Oczywiście - odpowiedziała Magdalena.- Wyglądana to, że pracują nad kilkoma różnymi tropami.- Liczę na ciebie.Daj znać, kiedy będziesz znałanowiny dnia.Podczas dorocznej konferencji weekendowej Varm-landsbladet w hotelu Lansmansgarden w Sunnęna początku wiosny Magdalena próbowała zrozumieć,jaki naprawdę jest Bertilsson za tym lakonicznym tonem,którego tak często używał w rozmowach telefonicznych iodkryła, że jest z gruntu życzliwym człowiekiem.Jednakna co dzień łatwo było o tym zapomnieć.Dystans dokolegów w Karlstad wydawał się często nieskończony,nie tylko w aspekcie geograficznym.Magdalena otworzyła okno.Potem wydobyładzienną teczkę z organizera i znalazła dwie kartki.Jednadotyczyła zespołu rockabilly, który miał zagrać wweekend w Domu Kultury, druga była zaproszeniem naotwarcie biblioteki tego samego dnia.Odłożyła kartki i wypiła parę łyków wody, którazdążyła już się zrobić letnia, dzwoniąc przez ten czas doChristera Berglunda.- Jak leci? - zapytała.- Dajecie radę w tym upale?- Ledwo, ledwo - odparł Christer.- Teraz niezaszkodziłoby trochę deszczu.- Nie, naprawdę nie.Nieprzyjemnie jest lepić się odpotu całymi dniami.Magdalena wyjęła długopis z kubka na biurku,słysząc, jak Christer wstrzymuje oddech, przygotowującsię na pytania.- Czytałeś w Lanstidningen o tych mężczyznach,których przesłuchiwaliście? Czy to dwa różne ślady, czysię ze sobą łączą?- Dwa różne.Odpowiedz nadeszła szybko.- Czy możesz powiedzieć o nich coś więcej prócztego, że są znajomymi ofiary?- Niestety nie.Gdyby tak mogła wypić filiżankę kawy.Magdalenazamknęła na moment oczy, zastanawiając się, kto takchętnie opowiedział wszystko Saxbergowi.Wiedziałaprzynajmniej tyle, że na pewno nie Christer.- Na czym opieracie swoje podejrzenia? Zeznaniaświadków? Badania techniczne?- Tego też nie mogę skomentować.Ale mogępotwierdzić, że pracujemy nad kilkoma różnymi śladami.- Okej - powiedziała Magdalena, nie mogącpowstrzymać westchnienia.- Czy ci dwaj są nadalpodejrzani?- Nie jest całkiem jasne, co robili w niedzielęwieczorem, tyle mogę powiedzieć.Zadzwoń jeszcze razpo południu, może będę miał dla ciebie trochę więcej.Wciąż przegrywamy.To była jedyna myśl, jakakrążyła jej po głowie, kiedy skończyła rozmowę.Kiedy Christer odłożył słuchawkę, oparł się okrzesło i zamknął na chwilę oczy, żeby się pozbierać.Potem ostrożnie wyjął jeszcze jeden kolorowy wydruk zplastikowej koszulki.Nie widział powodu, bypokazywać go innym.Ręka drżała mu lekko, kiedy patrzył na twarz.Wcalenie wyglądała tak jak w snach, jakie miał po pożarze.To,co kiedyś było twarzą Mirjam, przypominało różowąmasę.Usta sczerniały, brakowało jednego ucha.Włosy,których tak lubił dotykać, spaliły się całkowicie, a kośćnosowa ostro wystawała.Jak ona musiała cierpieć.Jak strasznie cierpieć.Skóra na tułowiu i rękach była czarna, w błysku aparatuprześwitywało spod niej ciało.Czy Zandra naprawdęoglądała matkę w takim stanie?Jaki potwór był zdolny do czegoś takiego?Kjell'Ove jechał na północ.Minął stadion żużlowyTallhult, nie wiedząc, dokąd zmierza.Byle dalej.Dalejod koszmaru.W jednym z ogrodów w Geijersholmdwoje dzieci skakało na trampolinie, radośnie machającrękami.Cecilia unikała go przez cały ranek.Kiedy wchodziłdo jakiegoś pomieszczenia, ona z niego wychodziła.Ciche dni, pomyślał.Wiedział, że to on powinienpróbować to rozwiązać, nadskakiwać jej i schlebiać, aletego nie zrobił.Zamiast tego wyszedł.I nie mów Cecilii, że się wygadałam.Będziewściekła.Kjell-Ove zahamował i skręcił w drogę naGustavsfors.Po przejechaniu paru kilometrów zatrzymałsię na miejscu postojowym i wyłączył silnik.Obielokalne gazety leżały obok na siedzeniu pasażera.Miałwrażenie, że złośliwie się na niego gapią.Kjell-Ove wziął w końcu gazety i wysiadł, starającsię oddychać.Koło parkingu stał drewniany stół zumocowanymi na stałe ławkami.Nie patrząc nawet nagładką jak lustro taflę jeziora, usiadł przy stole i rozłożył Lanstidningen.Szybko przebiegł oczami tekst o dwóchmężczyznach, którzy zostali przesłuchani.Kim mógł być ten sześćdziesięciojednolatek?Mirjam nie miała chyba nikogo na boku? Ta myślwydawała się niedorzeczna.Ale mimo wszystko to niebyło całkiem wykluczone.Kjell-Ove próbował stłumić zazdrość.Chyba miałnajmniejsze prawo do takiego uczucia, szczególnie teraz.A jeśli zrobił to ten drugi? Czy to znaczy, że był wdomu Mirjam zaledwie na parę godzin przed jej zabójcą?Kjell-Ove poczuł zawrót głowy, jakby poruszył sięstół i ławka, na której siedział.Próbując skierować myślina inny tor, dalej przeglądał gazetę, prześlizgując sięniewidzącym wzrokiem po stronach.Choć powinien być na to przygotowany, zaskoczyłgo widok nekrologu Mirjam na stronie z ogłoszeniami.Pogłaskał palcem wskazującym jej imię, jak gdyby tengest mógł mu pomóc w zrozumieniu tekstu.Literypulsowały na białym tle, wznosiły się i opadały.Gołąbprzelatujący przez wieniec.Zandra i Mathias.Elvira.Pozostali krewni i przyjaciele.Pogrzeb odbędzie się wczwartek 19 sierpnia o godzinie 14 w kościele wHagfors.Po ceremonii pogrzebowej zapraszano na stypęw domu parafialnym.Bywa, że czas na chwilę stanieI zdarzy się niespodziewaneZwiat zmienia się nieubłaganieNic już nie będzie takie samo.Nie, nic już nie będzie takie samo.Nic.Christer wrócił gwałtownie do rzeczywistości, kiedyna korytarzu zaczęła pracować drukarka, i uświadomiłsobie, że zbyt długo siedzi nad zdjęciem martwego ciałaMirjam.Włożył wydruk z powrotem do koszulki, wstał iotworzył drzwi.Z pokoju Folkego dochodziło głośne stukanie wklawiaturę.Christer lekko zapukał we framugę drzwi.- Jak ci idzie? - zapytał.Mimo opuszczonych żaluzji i szeroko otwartegookna upał był przygniatający.Na lamówce podkoszulkaFolkego widać było wilgotny półksiężyc.- Dalej nic - odparł Folke, nie odrywając palców odklawiatury [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Widziałam tylko nagłówek na pierwszej stronie.Magdalena domyślała się, że jedynym powodem takwczesnej rozmowy są przesłuchiwani mężczyzniSaxberga.- Przeczytaj i oddzwoń pózniej - rzekł Bertilssonprzez zaciśnięte zęby.- Są tam dość interesująceinformacje.Zanim Magdalena zdążyła odpowiedzieć, odłożyłsłuchawkę.Usiadła ciężko na krześle.Telefon z zaskoczenia zredakcji centralnej, zanim zdążyła przejrzećkonkurencyjną gazetę i zobaczyć, co zostałozaplanowane na dzisiejszy dzień, zawsze wytrącał jątrochę z równowagi.Nawet nie zdjęła jeszcze kaskurowerowego.Wzięła ze sobą Lanstidningen do pokojusocjalnego, nalała wody do plastikowej butelki i usiadłaprzy kuchennym stoliku.Według anonimowego zródłapolicja przesłuchała poprzedniego dnia dwóchznajomych denatki, mężczyzn lat sześćdziesiąt jeden itrzydzieści cztery.Obaj mężczyzni zostali wprawdziezwolnieni, ale według zródła wciąż pozostawały znakizapytania do wyjaśnienia Jej własny tekst wypadał wtym porównaniu, oględnie mówiąc, nieprzekony-wająco.Lepiej było mieć to za sobą.Magdalena wróciła dobiurka i wybrała bezpośredni numer do Bertilssona.Jegogłos brzmiał już trochę mniej zasadniczo.- Interesujące informacje - powiedziała Magdalena.-Wprawdzie obu wypuścili, ale oczywiście to sprawdzę.- Dobrze - odrzekł Bertilsson.- Na razieprzegrywamy, ale mam nadzieję, że zdobędziesz do jutracoś własnego.Zwykle masz dobre zródła w policji.Zwykle?- Oczywiście - odpowiedziała Magdalena.- Wyglądana to, że pracują nad kilkoma różnymi tropami.- Liczę na ciebie.Daj znać, kiedy będziesz znałanowiny dnia.Podczas dorocznej konferencji weekendowej Varm-landsbladet w hotelu Lansmansgarden w Sunnęna początku wiosny Magdalena próbowała zrozumieć,jaki naprawdę jest Bertilsson za tym lakonicznym tonem,którego tak często używał w rozmowach telefonicznych iodkryła, że jest z gruntu życzliwym człowiekiem.Jednakna co dzień łatwo było o tym zapomnieć.Dystans dokolegów w Karlstad wydawał się często nieskończony,nie tylko w aspekcie geograficznym.Magdalena otworzyła okno.Potem wydobyładzienną teczkę z organizera i znalazła dwie kartki.Jednadotyczyła zespołu rockabilly, który miał zagrać wweekend w Domu Kultury, druga była zaproszeniem naotwarcie biblioteki tego samego dnia.Odłożyła kartki i wypiła parę łyków wody, którazdążyła już się zrobić letnia, dzwoniąc przez ten czas doChristera Berglunda.- Jak leci? - zapytała.- Dajecie radę w tym upale?- Ledwo, ledwo - odparł Christer.- Teraz niezaszkodziłoby trochę deszczu.- Nie, naprawdę nie.Nieprzyjemnie jest lepić się odpotu całymi dniami.Magdalena wyjęła długopis z kubka na biurku,słysząc, jak Christer wstrzymuje oddech, przygotowującsię na pytania.- Czytałeś w Lanstidningen o tych mężczyznach,których przesłuchiwaliście? Czy to dwa różne ślady, czysię ze sobą łączą?- Dwa różne.Odpowiedz nadeszła szybko.- Czy możesz powiedzieć o nich coś więcej prócztego, że są znajomymi ofiary?- Niestety nie.Gdyby tak mogła wypić filiżankę kawy.Magdalenazamknęła na moment oczy, zastanawiając się, kto takchętnie opowiedział wszystko Saxbergowi.Wiedziałaprzynajmniej tyle, że na pewno nie Christer.- Na czym opieracie swoje podejrzenia? Zeznaniaświadków? Badania techniczne?- Tego też nie mogę skomentować.Ale mogępotwierdzić, że pracujemy nad kilkoma różnymi śladami.- Okej - powiedziała Magdalena, nie mogącpowstrzymać westchnienia.- Czy ci dwaj są nadalpodejrzani?- Nie jest całkiem jasne, co robili w niedzielęwieczorem, tyle mogę powiedzieć.Zadzwoń jeszcze razpo południu, może będę miał dla ciebie trochę więcej.Wciąż przegrywamy.To była jedyna myśl, jakakrążyła jej po głowie, kiedy skończyła rozmowę.Kiedy Christer odłożył słuchawkę, oparł się okrzesło i zamknął na chwilę oczy, żeby się pozbierać.Potem ostrożnie wyjął jeszcze jeden kolorowy wydruk zplastikowej koszulki.Nie widział powodu, bypokazywać go innym.Ręka drżała mu lekko, kiedy patrzył na twarz.Wcalenie wyglądała tak jak w snach, jakie miał po pożarze.To,co kiedyś było twarzą Mirjam, przypominało różowąmasę.Usta sczerniały, brakowało jednego ucha.Włosy,których tak lubił dotykać, spaliły się całkowicie, a kośćnosowa ostro wystawała.Jak ona musiała cierpieć.Jak strasznie cierpieć.Skóra na tułowiu i rękach była czarna, w błysku aparatuprześwitywało spod niej ciało.Czy Zandra naprawdęoglądała matkę w takim stanie?Jaki potwór był zdolny do czegoś takiego?Kjell'Ove jechał na północ.Minął stadion żużlowyTallhult, nie wiedząc, dokąd zmierza.Byle dalej.Dalejod koszmaru.W jednym z ogrodów w Geijersholmdwoje dzieci skakało na trampolinie, radośnie machającrękami.Cecilia unikała go przez cały ranek.Kiedy wchodziłdo jakiegoś pomieszczenia, ona z niego wychodziła.Ciche dni, pomyślał.Wiedział, że to on powinienpróbować to rozwiązać, nadskakiwać jej i schlebiać, aletego nie zrobił.Zamiast tego wyszedł.I nie mów Cecilii, że się wygadałam.Będziewściekła.Kjell-Ove zahamował i skręcił w drogę naGustavsfors.Po przejechaniu paru kilometrów zatrzymałsię na miejscu postojowym i wyłączył silnik.Obielokalne gazety leżały obok na siedzeniu pasażera.Miałwrażenie, że złośliwie się na niego gapią.Kjell-Ove wziął w końcu gazety i wysiadł, starającsię oddychać.Koło parkingu stał drewniany stół zumocowanymi na stałe ławkami.Nie patrząc nawet nagładką jak lustro taflę jeziora, usiadł przy stole i rozłożył Lanstidningen.Szybko przebiegł oczami tekst o dwóchmężczyznach, którzy zostali przesłuchani.Kim mógł być ten sześćdziesięciojednolatek?Mirjam nie miała chyba nikogo na boku? Ta myślwydawała się niedorzeczna.Ale mimo wszystko to niebyło całkiem wykluczone.Kjell-Ove próbował stłumić zazdrość.Chyba miałnajmniejsze prawo do takiego uczucia, szczególnie teraz.A jeśli zrobił to ten drugi? Czy to znaczy, że był wdomu Mirjam zaledwie na parę godzin przed jej zabójcą?Kjell-Ove poczuł zawrót głowy, jakby poruszył sięstół i ławka, na której siedział.Próbując skierować myślina inny tor, dalej przeglądał gazetę, prześlizgując sięniewidzącym wzrokiem po stronach.Choć powinien być na to przygotowany, zaskoczyłgo widok nekrologu Mirjam na stronie z ogłoszeniami.Pogłaskał palcem wskazującym jej imię, jak gdyby tengest mógł mu pomóc w zrozumieniu tekstu.Literypulsowały na białym tle, wznosiły się i opadały.Gołąbprzelatujący przez wieniec.Zandra i Mathias.Elvira.Pozostali krewni i przyjaciele.Pogrzeb odbędzie się wczwartek 19 sierpnia o godzinie 14 w kościele wHagfors.Po ceremonii pogrzebowej zapraszano na stypęw domu parafialnym.Bywa, że czas na chwilę stanieI zdarzy się niespodziewaneZwiat zmienia się nieubłaganieNic już nie będzie takie samo.Nie, nic już nie będzie takie samo.Nic.Christer wrócił gwałtownie do rzeczywistości, kiedyna korytarzu zaczęła pracować drukarka, i uświadomiłsobie, że zbyt długo siedzi nad zdjęciem martwego ciałaMirjam.Włożył wydruk z powrotem do koszulki, wstał iotworzył drzwi.Z pokoju Folkego dochodziło głośne stukanie wklawiaturę.Christer lekko zapukał we framugę drzwi.- Jak ci idzie? - zapytał.Mimo opuszczonych żaluzji i szeroko otwartegookna upał był przygniatający.Na lamówce podkoszulkaFolkego widać było wilgotny półksiężyc.- Dalej nic - odparł Folke, nie odrywając palców odklawiatury [ Pobierz całość w formacie PDF ]