[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miesiąc pózniej poślizgnęła się na krawędzibasenu i niebezpiecznie uderzyła w głowę.Zaledwie dwa tygodnie po tym wydarzeniu straciła równowagę, schodzącze schodów, stoczyła się na półpiętro i upadła na szufelkę Marii.Carlos uznał, że z niewiadomych powodów kobieta nie potrafi o siebie należycie zadbać.Nie jest osobą beztroską,tylko nieuważną, i najwyrazniej wcale się nie uczy na błędach.- Dobre imię naszej miejscowości znacznie ucierpi, jeśli tak sławnej kobiecie przytrafi się coś niedobrego -zakończył ponuro Manuel.- Musimy ją chronić przed nią samą.Tak więc Carlos zaczął dyskretnie, lecz z uwagą, obserwować swą pracodawczynię.Rankami, gdy pływała wbasenie, wymyślał sobie zajęcia na tyle blisko niej, aby stale widzieć, co się dzieje.Regularnie przeprowadzałpotajemne przeglądy techniczne skutera, żeby wszystkie jego mechanizmy funkcjonowały bez zarzutu.W wioskachpołożonych wzdłuż grzbietu wzgórza zorganizował siatkę obserwatorów kontrolujących poczynania kobiety za każdymrazem, gdy wychodziła na popołudniową przechadzkę.Jego troska się opłaciła.To właśnie on zauważył, że tuż przed tym, jak znad morza nadciągnął porywisty wiatr,kobieta wyszła na spacer.Znalazł ją w rumowisku skalnym, z dłonią przygniecioną pięćdziesięciokilogramowymgłazem, i zaniósł nieprzytomną do wioski.Lekarze w Lizbonie zgodnie stwierdzili, że gdyby nie Carlos, Anna Rolfe zpewnością straciłaby swoją słynną lewą dłoń.Rehabilitacja okazała się długotrwała i nieprzyjemna - dla wszystkich.Przez kilka tygodni lewa dłoń skrzypaczkibyła unieruchomiona w ciężkim opatrunku z włókna szklanego.Ponieważ w tym czasie nie mogła prowadzić skutera,Carlos musiał pełnić obowiązki kierowcy.Każdego ranka wsiadali do jej białego land-rovera, by udać się do wsi.Podczas tych wypraw kobieta nie odzywała się ani słowem, patrzyła przez okno, zabandażowaną dłoń trzymając nakolanach.Któregoś razu Carlos postanowił rozchmurzyć pasażerkę i włączył Mozarta.Wyciągnęła płytę i cisnęła wprzydrożne drzewa.Carlos już nigdy nie popełnił tego samego błędu i nie próbował pocieszać jej muzyką.Opatrunki stopniowo stawały się coraz mniejsze, aż wreszcie w ogóle przestały być konieczne.Silna opuchliznazniknęła, a dłoń przybrała normalny kształt.Pozostały tylko blizny.Kobieta robiła, co mogła, aby je ukryć.Nosiłabluzki z długimi rękami, o mankietach wykończonych frędzlami.Podczas zakupów we wsi chowała dłoń pod prawąręką.Jej fatalny nastrój jeszcze bardziej się pogłębił, gdy spróbowała ponownie zagrać na skrzypcach.Każdegopopołudnia przez kolejnych pięć dni chodziła na piętro do pokoju ćwiczeń, by zagrać coś podstawowego: gamęmolową w dwóch oktawach, arpeggio.Ale i to przerastało możliwości jej pokiereszowanej dłoni.Wkrótce po pierwszejpróbie rozlegał się wrzask bólu, a potem krzyki po niemiecku.Piątego dnia Carlos przyglądał się z winnicy, jak uniosłanad głowę swoje bezcenne skrzypce Guarneri w zamiarze roztrzaskania ich o podłogę.Zamiast tego jednak opuściła jei przytuliła do piersi, łkając.Tamtego wieczoru, w kawiarni, Carlos opowiedział Manuelowi o scenie, której byłświadkiem.Manuel sięgnął po słuchawkę i poprosił telefonistkę o podanie mu numeru firmy European ArtisticManagement w Londynie.Dwa dni pózniej we wsi zjawiła się niezbyt liczna delegacja - Angielka Fiona, Amerykanin Gregory oraz ponuryNiemiec, Herr Lang.Każdego ranka Gregory zmuszał rekonwalescentkę do kilkugodzinnego, wyczerpującegotreningu, który miał pomóc w odzyskaniu siły i sprawności dłoni.Popołudniami Herr Lang stał nad nią w pokojućwiczeń i od nowa uczył grać na skrzypcach.W ten sposób powoli odzyskiwała utracone umiejętności, chociaż nawetogrodnik Carlos nie wątpił, że nie była już takim samym muzykiem jak przed wypadkiem.W pazdzierniku delegacja mogła już odjechać.Kobieta ponownie została sama.Jej dni biegły w takim samymprzewidywalnym rytmie jak dawniej, chociaż teraz uważniej prowadziła czerwony skuter i nigdy nie wyszła na spacerpo wzgórzu bez wcześniejszego sprawdzenia prognozy pogody.Potem, w dzień Wszystkich Zwiętych, znikła.Carlos zwrócił uwagę, że kiedy odjeżdżała land-roverem w stronęLizbony, miała przy sobie tylko torebkę z czarnej skóry.Nie wzięła skrzypiec.Następnego dnia poszedł do kawiarni ipowiedział Manuelowi o tym, co widział.Manuel pokazał mu wzmiankę w International Herald Tribune.Ogrodniknie znał angielskiego, toteż Manuel przetłumaczył tekst.- Zmierć ojca to potworna tragedia - skomentował Carlos.- Ale morderstwo.To coś znacznie gorszego.- Fakt - przyznał Manuel i złożył gazetę.- Powinieneś jednak usłyszeć, co się stało z matką tej biednej kobiety.Carlos właśnie pracował w winnicy, przygotowując drzewka do nadejścia zimy, kiedy powróciła z Zurychu.Zatrzymała się na podjezdzie, aby rozpuścić włosy na wietrze wiejącym od morza, a potem znikła w willi.Chwilępózniej Carlos ujrzał, jak szybko przechodzi obok okna pokoju na pierwszym piętrze.Nie zapaliła światła.Zawszećwiczyła po ciemku.Gdy zaczęła grać, mężczyzna opuścił głowę i powrócił do pracy, rytmicznie tnąc gałązki sekatorem, zgodnie zrytmem uderzeń fal na plaży.Skrzypaczka wybrała jeden z często wykonywanych utworów: mistyczną, porywającąsonatę, zapewne zainspirowaną przez samego diabła.Od czasu wypadku nie potrafiła jednak należycie zagrać tegodzieła.Carlos przygotował się na nieuchronny wybuch.Po pięciu minutach jego sekator zamilkł, a on sam podniósłwzrok ku willi.Muzyka była tak kunsztowna, jakby w domu grali dwaj skrzypkowie, a nie jeden.Powiało wieczornym chłodem.Delikatna morska mgiełka powoli skradała się po zboczu.Carlos podpalił stoszielska i przykucnął w pobliżu płomieni.Nadchodziła pora trudnych taktów utworu, zdradzieckiej sekwencji corazniższych nut.Z uśmiechem pomyślał, że to diabelski fragment.Ponownie przygotował się na najgorsze, tego wieczorujednak wybuchała tylko muzyka, opadając w gwałtownym tempie ku cichej konkluzji pierwszej części.Na kilka sekund zapadła cisza, a potem zabrzmiała druga część.Carlos spojrzał na wzgórze.Willę oświetlałypomarańczowe promienie zachodzącego słońca.Maria krzątała się na dworze, zamiatając taras.Ogrodnik zdjąłkapelusz i uniósł go w powietrze.Zamarł w oczekiwaniu, aż Maria dojrzy jego znak: krzyki lub inne hałasy niewchodziły w grę, gdy ich chlebodawczyni ćwiczyła.Po chwili Maria odwróciła głowę i znieruchomiała z miotłą wręku.Carlos wymownie rozłożył ręce: Jak myślisz, Maria, czy tym razem wszystko pójdzie dobrze?.Kobieta splotładłonie i podniosła wzrok ku niebu: Dzięki Ci, Boże.Racja, pomyślał Carlos, przypatrując się, jak dym z jego ogniska tańczy na wietrze.Dzięki Ci, Boże.Dzisiajmamy dobry wieczór.Pogoda nam sprzyja, winnica jest gotowa na nadejście chłodów, a Nasza Panienka ze Wzgórzaznowu gra swoją sonatę.Cztery godziny pózniej Anna Rolfe opuściła skrzypce i ułożyła je w futerale.Natychmiast ogarnął ją osobliwynastrój - połączenie wyczerpania i niepokoju, które odczuwała po zakończeniu każdej sesji ćwiczeń.Poszła do sypialnii położyła się na chłodnej kołdrze, szeroko rozkładając ręce i nasłuchując własnego oddechu oraz szumu wieczornegowiatru, szemrzącego pod okapem.Opadło ją nie tylko zmęczenie i niejasny lęk, ale także coś, czego nie czuła odbardzo dawna.Podejrzewała, że to satysfakcja [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Miesiąc pózniej poślizgnęła się na krawędzibasenu i niebezpiecznie uderzyła w głowę.Zaledwie dwa tygodnie po tym wydarzeniu straciła równowagę, schodzącze schodów, stoczyła się na półpiętro i upadła na szufelkę Marii.Carlos uznał, że z niewiadomych powodów kobieta nie potrafi o siebie należycie zadbać.Nie jest osobą beztroską,tylko nieuważną, i najwyrazniej wcale się nie uczy na błędach.- Dobre imię naszej miejscowości znacznie ucierpi, jeśli tak sławnej kobiecie przytrafi się coś niedobrego -zakończył ponuro Manuel.- Musimy ją chronić przed nią samą.Tak więc Carlos zaczął dyskretnie, lecz z uwagą, obserwować swą pracodawczynię.Rankami, gdy pływała wbasenie, wymyślał sobie zajęcia na tyle blisko niej, aby stale widzieć, co się dzieje.Regularnie przeprowadzałpotajemne przeglądy techniczne skutera, żeby wszystkie jego mechanizmy funkcjonowały bez zarzutu.W wioskachpołożonych wzdłuż grzbietu wzgórza zorganizował siatkę obserwatorów kontrolujących poczynania kobiety za każdymrazem, gdy wychodziła na popołudniową przechadzkę.Jego troska się opłaciła.To właśnie on zauważył, że tuż przed tym, jak znad morza nadciągnął porywisty wiatr,kobieta wyszła na spacer.Znalazł ją w rumowisku skalnym, z dłonią przygniecioną pięćdziesięciokilogramowymgłazem, i zaniósł nieprzytomną do wioski.Lekarze w Lizbonie zgodnie stwierdzili, że gdyby nie Carlos, Anna Rolfe zpewnością straciłaby swoją słynną lewą dłoń.Rehabilitacja okazała się długotrwała i nieprzyjemna - dla wszystkich.Przez kilka tygodni lewa dłoń skrzypaczkibyła unieruchomiona w ciężkim opatrunku z włókna szklanego.Ponieważ w tym czasie nie mogła prowadzić skutera,Carlos musiał pełnić obowiązki kierowcy.Każdego ranka wsiadali do jej białego land-rovera, by udać się do wsi.Podczas tych wypraw kobieta nie odzywała się ani słowem, patrzyła przez okno, zabandażowaną dłoń trzymając nakolanach.Któregoś razu Carlos postanowił rozchmurzyć pasażerkę i włączył Mozarta.Wyciągnęła płytę i cisnęła wprzydrożne drzewa.Carlos już nigdy nie popełnił tego samego błędu i nie próbował pocieszać jej muzyką.Opatrunki stopniowo stawały się coraz mniejsze, aż wreszcie w ogóle przestały być konieczne.Silna opuchliznazniknęła, a dłoń przybrała normalny kształt.Pozostały tylko blizny.Kobieta robiła, co mogła, aby je ukryć.Nosiłabluzki z długimi rękami, o mankietach wykończonych frędzlami.Podczas zakupów we wsi chowała dłoń pod prawąręką.Jej fatalny nastrój jeszcze bardziej się pogłębił, gdy spróbowała ponownie zagrać na skrzypcach.Każdegopopołudnia przez kolejnych pięć dni chodziła na piętro do pokoju ćwiczeń, by zagrać coś podstawowego: gamęmolową w dwóch oktawach, arpeggio.Ale i to przerastało możliwości jej pokiereszowanej dłoni.Wkrótce po pierwszejpróbie rozlegał się wrzask bólu, a potem krzyki po niemiecku.Piątego dnia Carlos przyglądał się z winnicy, jak uniosłanad głowę swoje bezcenne skrzypce Guarneri w zamiarze roztrzaskania ich o podłogę.Zamiast tego jednak opuściła jei przytuliła do piersi, łkając.Tamtego wieczoru, w kawiarni, Carlos opowiedział Manuelowi o scenie, której byłświadkiem.Manuel sięgnął po słuchawkę i poprosił telefonistkę o podanie mu numeru firmy European ArtisticManagement w Londynie.Dwa dni pózniej we wsi zjawiła się niezbyt liczna delegacja - Angielka Fiona, Amerykanin Gregory oraz ponuryNiemiec, Herr Lang.Każdego ranka Gregory zmuszał rekonwalescentkę do kilkugodzinnego, wyczerpującegotreningu, który miał pomóc w odzyskaniu siły i sprawności dłoni.Popołudniami Herr Lang stał nad nią w pokojućwiczeń i od nowa uczył grać na skrzypcach.W ten sposób powoli odzyskiwała utracone umiejętności, chociaż nawetogrodnik Carlos nie wątpił, że nie była już takim samym muzykiem jak przed wypadkiem.W pazdzierniku delegacja mogła już odjechać.Kobieta ponownie została sama.Jej dni biegły w takim samymprzewidywalnym rytmie jak dawniej, chociaż teraz uważniej prowadziła czerwony skuter i nigdy nie wyszła na spacerpo wzgórzu bez wcześniejszego sprawdzenia prognozy pogody.Potem, w dzień Wszystkich Zwiętych, znikła.Carlos zwrócił uwagę, że kiedy odjeżdżała land-roverem w stronęLizbony, miała przy sobie tylko torebkę z czarnej skóry.Nie wzięła skrzypiec.Następnego dnia poszedł do kawiarni ipowiedział Manuelowi o tym, co widział.Manuel pokazał mu wzmiankę w International Herald Tribune.Ogrodniknie znał angielskiego, toteż Manuel przetłumaczył tekst.- Zmierć ojca to potworna tragedia - skomentował Carlos.- Ale morderstwo.To coś znacznie gorszego.- Fakt - przyznał Manuel i złożył gazetę.- Powinieneś jednak usłyszeć, co się stało z matką tej biednej kobiety.Carlos właśnie pracował w winnicy, przygotowując drzewka do nadejścia zimy, kiedy powróciła z Zurychu.Zatrzymała się na podjezdzie, aby rozpuścić włosy na wietrze wiejącym od morza, a potem znikła w willi.Chwilępózniej Carlos ujrzał, jak szybko przechodzi obok okna pokoju na pierwszym piętrze.Nie zapaliła światła.Zawszećwiczyła po ciemku.Gdy zaczęła grać, mężczyzna opuścił głowę i powrócił do pracy, rytmicznie tnąc gałązki sekatorem, zgodnie zrytmem uderzeń fal na plaży.Skrzypaczka wybrała jeden z często wykonywanych utworów: mistyczną, porywającąsonatę, zapewne zainspirowaną przez samego diabła.Od czasu wypadku nie potrafiła jednak należycie zagrać tegodzieła.Carlos przygotował się na nieuchronny wybuch.Po pięciu minutach jego sekator zamilkł, a on sam podniósłwzrok ku willi.Muzyka była tak kunsztowna, jakby w domu grali dwaj skrzypkowie, a nie jeden.Powiało wieczornym chłodem.Delikatna morska mgiełka powoli skradała się po zboczu.Carlos podpalił stoszielska i przykucnął w pobliżu płomieni.Nadchodziła pora trudnych taktów utworu, zdradzieckiej sekwencji corazniższych nut.Z uśmiechem pomyślał, że to diabelski fragment.Ponownie przygotował się na najgorsze, tego wieczorujednak wybuchała tylko muzyka, opadając w gwałtownym tempie ku cichej konkluzji pierwszej części.Na kilka sekund zapadła cisza, a potem zabrzmiała druga część.Carlos spojrzał na wzgórze.Willę oświetlałypomarańczowe promienie zachodzącego słońca.Maria krzątała się na dworze, zamiatając taras.Ogrodnik zdjąłkapelusz i uniósł go w powietrze.Zamarł w oczekiwaniu, aż Maria dojrzy jego znak: krzyki lub inne hałasy niewchodziły w grę, gdy ich chlebodawczyni ćwiczyła.Po chwili Maria odwróciła głowę i znieruchomiała z miotłą wręku.Carlos wymownie rozłożył ręce: Jak myślisz, Maria, czy tym razem wszystko pójdzie dobrze?.Kobieta splotładłonie i podniosła wzrok ku niebu: Dzięki Ci, Boże.Racja, pomyślał Carlos, przypatrując się, jak dym z jego ogniska tańczy na wietrze.Dzięki Ci, Boże.Dzisiajmamy dobry wieczór.Pogoda nam sprzyja, winnica jest gotowa na nadejście chłodów, a Nasza Panienka ze Wzgórzaznowu gra swoją sonatę.Cztery godziny pózniej Anna Rolfe opuściła skrzypce i ułożyła je w futerale.Natychmiast ogarnął ją osobliwynastrój - połączenie wyczerpania i niepokoju, które odczuwała po zakończeniu każdej sesji ćwiczeń.Poszła do sypialnii położyła się na chłodnej kołdrze, szeroko rozkładając ręce i nasłuchując własnego oddechu oraz szumu wieczornegowiatru, szemrzącego pod okapem.Opadło ją nie tylko zmęczenie i niejasny lęk, ale także coś, czego nie czuła odbardzo dawna.Podejrzewała, że to satysfakcja [ Pobierz całość w formacie PDF ]