[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A \e i Mitię wezwali, to te\ byłonormalne.I Kasia specjalnie się nie przejęła.Mitia oznajmił, \e jedzie na wyrąb lasu.I oświcie po\egnała go długim pocałunkiem, odprowadziła do furtki, dziwiąc się tylko, \e niesiada na konia ani nie bierze wozu.Ale szybko jej wytłumaczył, \e narzędzia są na miejscu, agmina potrzebuje tylko jego fachowych rąk.Odwrócił się i poszedł.W umówionym miejscuczekał na niego nieznany mę\czyzna na wozie.Ponuro zmierzył Mitię ciemnym okiem i kazałsiadać.Był mrukliwy, całą drogę milczał, a gdy w głębi lasu skręcili w bok, Mitia sięzorientował, \e nie zna ju\ tego miejsca.Rosło tu coraz więcej drzew, a gdy wjechali w samągąszcz boru, zrobiło się szaro, a nawet ciemno.Woznica spytał, czy kiedyś tutaj był, a onodparł, \e nie, i \e nie zna tego lasu.- To dobre, dobre - burknął przewodnik i trzasnął batem.Musieli ju\ ujechać kawał drogi, bo prześwitujące słońce wyszło wysoko na niebo, a kiedywóz stanął na jakiejś polance, zza drzew wyskoczył młody mę\czyzna z karabinem w ręku,nało\ył Miti na oczy opaskę i bez słowa odszedł.Furman świsnął batem i wóz potoczył siędalej.Mitia poczuł się zle.Był zaskoczony dziwnym traktowaniem.Nikt go nie uprzedził, co go tuspotka.Zastanawiał się, kim był ten chłopak z bronią.I dlaczego zawiązał mu oczy.I czy napewno go biorą do jakiegoś zadania, czy mo\e po to, by zabić.Bo mo\e426odkryli jego działania na rzecz śydów.I teraz dostanie kulę w łeb.Ale dlaczego mielibyzawozić go a\ tak daleko, by zabić, zastanawiał się, skoro mogli go łupnąć na skraju lasu albow domu.Coś mu tu nie pasowało.Nie, takie rozumowanie nie trzyma się kupy, myślał.Ju\chciał spytać woznicę, dokąd jadą, ale gdy otworzył tylko usta, rozmyślił się.Tamten milczałjak kamień.I wyraznie nie miał ochoty na gadanie.Ale dlaczego chłopak miał karabin? -dręczyło go pytanie.A\ wreszcie zrozumiał.Stał na warcie, by jacyś obcy nie kręcili się polesie, klepnął się w czoło, a\ furman podejrzliwie spod oka na niego spojrzał.Przez jakiś czastrwali w milczeniu.Mitia miał rozgorączkowaną głowę i ciągle się bił z myślami.A tącholerną opaskę na oczy nało\yli chyba po to, by nie znał drogi, w końcu domyślił się.Aledlaczego? Wójt zdradził mu tyle rzeczy, a ci zasłaniają mu oczy?! Dziwne.Jakby prawdatylko w oczach była.Nie, nie, coś tu się innego kręci, zmagał się z wątpliwościami.Rosłyznaki zapytania.A\ fura stanęła.Usłyszał jakieś głosy.Ktoś dał rozkaz, by mu zdjąć opaskę izobaczył przed sobą kilku zarośniętych mę\czyzn z bronią w ręku.427PODZIEMNE PACSTWONo, pryjichał - wyciągnął do niego dłoń najgrubszy z nich, tęgi i kudłaty.I zarechotał: -Dobre wyhljadaje.- Kazał mu zejść z wozu i widać było, \e jest świetnie zorientowany, z kimma do czynienia.Huknął kułakiem Mitię w kark, tak samo jak wójt, i powiedział, \e hołowa,Hawryło Kobylec, wystawił mu jak najlepszą opinię.I \e nadaje się do tajnej słu\by.Mitiazbaraniał.Pomyślał, \e wójt ma potę\ne znajomości i wielkie wpływy.Ale on nie rozumie,czego od niego chcą.I co to wszystko znaczy.A tamten opowiadał, \e jak dobrze pójdzie,szybko awansuje w Ukraińskiej Powstańczej Armii.Jakby go znał od dawna.Mitia słuchałbez słowa, postanawiając, \e im mniej będzie mówił, tym mądrzej postąpi.Bo z gadulstwatylko same złe rzeczy wychodzą.Powinien za to jak najwięcej słuchać i patrzyć.Nigdy niewiadomo, co mo\e się zdarzyć.Wszystko tu jest dla niego nowe, obce, tajemnicze.WójtaKobylca przejrzał na wylot.Wójt go wystawił.I oni go tu sprawdzą.Tylko dlaczego? Idlaczego jego? Musi się za tym kryć coś groznego.Czuł to.Skoro go nie zabili od razu, toznaczy, \e na razie udało mu się.Musi teraz bardzo uwa\ać.Stał się bardzo ostro\ny inieufny.Rozglądał się, by nie wzbudzić podejrzeń.I od razu się zorientował, \e jego te\obserwują.I to nie jeden czy dwu mę\czyzn.Ale więcej.Z kilku miejsc.Czuł się, jakby byłna celowniku.Najbardziej zaskoczyło go to, \e on, Mitia, nadaje się do jakiejś tajnej słu\by i przyjechał tu,by w Ukraińskiej Powstańczej Armii słu\yć.Miał, wedle tego, co się zorientował u wójta,wykonać wa\ne zadanie i wrócić do domu.A tu się okazuje, \e czeka go dłu\sza robota.Nadodatek tajna słu\ba.Jaka tajna słu\ba? Co on ma wspólnego z tajną słu\bą.Wszystkoniejasne, pokręco-428ne i zagmatwane.Nie wiadomo, w co wierzyć, a w co nie.I ledwie tu stanął, a ju\ mówią muo awansach.O jakich awansach? I z jakiej okazji.I wtedy przypomniał sobie, co wójt muopowiadał o no\u wbitym w plecy Szwabom i o wojnie z Ruskimi.A więc oni tutaj sięprzygotowują, pomyślał.Z dala od hałasów, bez świadków, w centrum lasu.W wielkiejtajemnicy.I mnie dopuścili do tej tajemnicy? Ale dlaczego mnie? Dręczyło go to pytanie.Zerkał na prawo i na lewo.I zdą\ył się zorientować, \e panuje tu jakaś organizacja, nieznanymu porządek, jakaś hierarchia.Na razie to tylko wyczuwał.Ale coraz bardziej się upewniał.Wokół płynęły jakieś polecenia, rozkazy,.meldunki.Niektórzy młodzi chłopcy w mundurach,których nie znał i w czapkach, których te\ nie znał, biegali dokądś, potem wracali.Większośćjednak była bez mundurów i te\ musiała wykonywać jakieś wa\ne zadania.Młodzi chłopcy imę\czyzni przemieszczali się z miejsca na miejsce.Oczywiście, nie wiedział nickonkretnego, ale czuł, \e znajduje się w bardzo wa\nym, wręcz newralgicznym miejscu, wjądrze jakichś istotnych decyzji.I zaczęło mu wyglądać na to, \e tu naprawdę dzieją sięcałkiem realnie i wielkie rzeczy.Ju\ na sam rzut oka było to widać.A co dopiero mówić,gdyby wejrzał pod spód tego wszystkiego, gdzieś głębiej.To by dopiero zobaczył.Pomyślał,\e wójt jest bardzo mocno związany z tymi mę\czyznami.I, co najwa\niejsze, nie oszukiwałgo.Tu się rzeczywiście rodzi nieznany mu świat.Widział coraz więcej wokół siebieuzbrojonych po zęby, dziko wyglądających mę\czyzn.Byli ci, którzy wydawali polecenia, ici, którzy je wykonywali [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.A \e i Mitię wezwali, to te\ byłonormalne.I Kasia specjalnie się nie przejęła.Mitia oznajmił, \e jedzie na wyrąb lasu.I oświcie po\egnała go długim pocałunkiem, odprowadziła do furtki, dziwiąc się tylko, \e niesiada na konia ani nie bierze wozu.Ale szybko jej wytłumaczył, \e narzędzia są na miejscu, agmina potrzebuje tylko jego fachowych rąk.Odwrócił się i poszedł.W umówionym miejscuczekał na niego nieznany mę\czyzna na wozie.Ponuro zmierzył Mitię ciemnym okiem i kazałsiadać.Był mrukliwy, całą drogę milczał, a gdy w głębi lasu skręcili w bok, Mitia sięzorientował, \e nie zna ju\ tego miejsca.Rosło tu coraz więcej drzew, a gdy wjechali w samągąszcz boru, zrobiło się szaro, a nawet ciemno.Woznica spytał, czy kiedyś tutaj był, a onodparł, \e nie, i \e nie zna tego lasu.- To dobre, dobre - burknął przewodnik i trzasnął batem.Musieli ju\ ujechać kawał drogi, bo prześwitujące słońce wyszło wysoko na niebo, a kiedywóz stanął na jakiejś polance, zza drzew wyskoczył młody mę\czyzna z karabinem w ręku,nało\ył Miti na oczy opaskę i bez słowa odszedł.Furman świsnął batem i wóz potoczył siędalej.Mitia poczuł się zle.Był zaskoczony dziwnym traktowaniem.Nikt go nie uprzedził, co go tuspotka.Zastanawiał się, kim był ten chłopak z bronią.I dlaczego zawiązał mu oczy.I czy napewno go biorą do jakiegoś zadania, czy mo\e po to, by zabić.Bo mo\e426odkryli jego działania na rzecz śydów.I teraz dostanie kulę w łeb.Ale dlaczego mielibyzawozić go a\ tak daleko, by zabić, zastanawiał się, skoro mogli go łupnąć na skraju lasu albow domu.Coś mu tu nie pasowało.Nie, takie rozumowanie nie trzyma się kupy, myślał.Ju\chciał spytać woznicę, dokąd jadą, ale gdy otworzył tylko usta, rozmyślił się.Tamten milczałjak kamień.I wyraznie nie miał ochoty na gadanie.Ale dlaczego chłopak miał karabin? -dręczyło go pytanie.A\ wreszcie zrozumiał.Stał na warcie, by jacyś obcy nie kręcili się polesie, klepnął się w czoło, a\ furman podejrzliwie spod oka na niego spojrzał.Przez jakiś czastrwali w milczeniu.Mitia miał rozgorączkowaną głowę i ciągle się bił z myślami.A tącholerną opaskę na oczy nało\yli chyba po to, by nie znał drogi, w końcu domyślił się.Aledlaczego? Wójt zdradził mu tyle rzeczy, a ci zasłaniają mu oczy?! Dziwne.Jakby prawdatylko w oczach była.Nie, nie, coś tu się innego kręci, zmagał się z wątpliwościami.Rosłyznaki zapytania.A\ fura stanęła.Usłyszał jakieś głosy.Ktoś dał rozkaz, by mu zdjąć opaskę izobaczył przed sobą kilku zarośniętych mę\czyzn z bronią w ręku.427PODZIEMNE PACSTWONo, pryjichał - wyciągnął do niego dłoń najgrubszy z nich, tęgi i kudłaty.I zarechotał: -Dobre wyhljadaje.- Kazał mu zejść z wozu i widać było, \e jest świetnie zorientowany, z kimma do czynienia.Huknął kułakiem Mitię w kark, tak samo jak wójt, i powiedział, \e hołowa,Hawryło Kobylec, wystawił mu jak najlepszą opinię.I \e nadaje się do tajnej słu\by.Mitiazbaraniał.Pomyślał, \e wójt ma potę\ne znajomości i wielkie wpływy.Ale on nie rozumie,czego od niego chcą.I co to wszystko znaczy.A tamten opowiadał, \e jak dobrze pójdzie,szybko awansuje w Ukraińskiej Powstańczej Armii.Jakby go znał od dawna.Mitia słuchałbez słowa, postanawiając, \e im mniej będzie mówił, tym mądrzej postąpi.Bo z gadulstwatylko same złe rzeczy wychodzą.Powinien za to jak najwięcej słuchać i patrzyć.Nigdy niewiadomo, co mo\e się zdarzyć.Wszystko tu jest dla niego nowe, obce, tajemnicze.WójtaKobylca przejrzał na wylot.Wójt go wystawił.I oni go tu sprawdzą.Tylko dlaczego? Idlaczego jego? Musi się za tym kryć coś groznego.Czuł to.Skoro go nie zabili od razu, toznaczy, \e na razie udało mu się.Musi teraz bardzo uwa\ać.Stał się bardzo ostro\ny inieufny.Rozglądał się, by nie wzbudzić podejrzeń.I od razu się zorientował, \e jego te\obserwują.I to nie jeden czy dwu mę\czyzn.Ale więcej.Z kilku miejsc.Czuł się, jakby byłna celowniku.Najbardziej zaskoczyło go to, \e on, Mitia, nadaje się do jakiejś tajnej słu\by i przyjechał tu,by w Ukraińskiej Powstańczej Armii słu\yć.Miał, wedle tego, co się zorientował u wójta,wykonać wa\ne zadanie i wrócić do domu.A tu się okazuje, \e czeka go dłu\sza robota.Nadodatek tajna słu\ba.Jaka tajna słu\ba? Co on ma wspólnego z tajną słu\bą.Wszystkoniejasne, pokręco-428ne i zagmatwane.Nie wiadomo, w co wierzyć, a w co nie.I ledwie tu stanął, a ju\ mówią muo awansach.O jakich awansach? I z jakiej okazji.I wtedy przypomniał sobie, co wójt muopowiadał o no\u wbitym w plecy Szwabom i o wojnie z Ruskimi.A więc oni tutaj sięprzygotowują, pomyślał.Z dala od hałasów, bez świadków, w centrum lasu.W wielkiejtajemnicy.I mnie dopuścili do tej tajemnicy? Ale dlaczego mnie? Dręczyło go to pytanie.Zerkał na prawo i na lewo.I zdą\ył się zorientować, \e panuje tu jakaś organizacja, nieznanymu porządek, jakaś hierarchia.Na razie to tylko wyczuwał.Ale coraz bardziej się upewniał.Wokół płynęły jakieś polecenia, rozkazy,.meldunki.Niektórzy młodzi chłopcy w mundurach,których nie znał i w czapkach, których te\ nie znał, biegali dokądś, potem wracali.Większośćjednak była bez mundurów i te\ musiała wykonywać jakieś wa\ne zadania.Młodzi chłopcy imę\czyzni przemieszczali się z miejsca na miejsce.Oczywiście, nie wiedział nickonkretnego, ale czuł, \e znajduje się w bardzo wa\nym, wręcz newralgicznym miejscu, wjądrze jakichś istotnych decyzji.I zaczęło mu wyglądać na to, \e tu naprawdę dzieją sięcałkiem realnie i wielkie rzeczy.Ju\ na sam rzut oka było to widać.A co dopiero mówić,gdyby wejrzał pod spód tego wszystkiego, gdzieś głębiej.To by dopiero zobaczył.Pomyślał,\e wójt jest bardzo mocno związany z tymi mę\czyznami.I, co najwa\niejsze, nie oszukiwałgo.Tu się rzeczywiście rodzi nieznany mu świat.Widział coraz więcej wokół siebieuzbrojonych po zęby, dziko wyglądających mę\czyzn.Byli ci, którzy wydawali polecenia, ici, którzy je wykonywali [ Pobierz całość w formacie PDF ]