[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wżadnym nie podano nic na temat eksplozji w badanym rejonie.Herbert dowiedziałsię też, że co najmniej jedna jednostka znajdowała się wówczas w pobliżu miejscawybuchu.Nazywała się Hosanna", a jej właścicielem był pan Arvids March.Winformacji wspomniano coś o sprawie sądowej, ale Herbert nie zdołał dotrzeć dożadnych szczegółów.Statek płynął pod flagą tasmańską i był zarejestrowany wsześciu portach.Herbert przeszukał sieciowe spisy abonentów telefonicznych naTasmanii, ale nie znalazł w nich Arvidsa Marcha.Nie zaskoczyło go to.Statki zjednego kraju rejestrowano w innym ze względu na wysokość podatków i opłat.PanMarch mógł pochodzić z dowolnego miejsca na ziemi.Mogło to być też nieprawdziwenazwisko, skrywające nielegalne przedsięwzięcie.Herbert wpisał w wyszukiwarkęimię i nazwisko, ale nie było żadnych trafień.Poszukał według wzorca A.March"i znalazł ponad tysiąc odniesień, poczynając od hasła kocham marzec", kończącna nazwie hip-hopowej grupy Idy marcowe".Wysłał więc e-maila do Centrum,prosząc o jakiekolwiek informacje o tym człowieku, jednak szybki przegląd niedał rezultatów.Najwyrazniej nie chodziło o osobę publiczną bądz szukającąrozgłosu.Tu Herbert zrobił sobie przerwę na zastanowienie się.Oto spędził kilka godzinna poszukiwaniach i prawie niczego się nie dowiedział.To było wyjątkowodenerwujące.Co gorsza, mogło okazać się niebezpieczne.Herbert doskonalewiedział, czym grozi kompletny brak informacji.To właśnie w takichokolicznościach nastąpił zamach bombowy na ambasadę w Bejrucie.Wrócił do komputera.Bandycki statek wciąż gdzieś tam był, a on chciał goodnalezć.ROZDZIAA 20Cairns, Australia, Piątek, 19.58To była chyba największa na świecie prywatna kolekcja skamielin.Jervis Darlingod prawie czterdziestu lat wykazywał ogromne zainteresowanie, wręcz podziw dlaprehistorycznych zwierząt.Kiedy jako dwudziestolatek przeczytał artykuł oaustralijskim Muzeum Narodowym w czasopiśmie Australian Insider", nie zdawałsobie w pełni sprawy, jak ogromne było niegdyś królestwo dinozaurów na Ziemi.Każda nowa generacja stanowiła coraz doskonalszą wersję poprzedniej.Drapieżnikipodzieliły się na specjalistów od polowań grupowych oraz samotnych łowców.Roślinożercy żyli w stadach przypominających rodziny, w których wykształciliskomplikowane formy opieki nad młodymi.Przetrwały ponad sto milionów lat.Toponad sto razy dłużej niż czas, który minął od pojawienia się człowieka i jegoprzodków, i sto razy dłużej, niż człowiek będzie stąpał po ziemi.Jeżeli nie zmieni swojego postępowania.Najpierw w kolekcji Darlinga pojawiły się najmniejsze i najstarsze morskietrylobity, potem lądowe allozaury, jeszcze pózniej latające pteranodony.Wprzeciwieństwie do wielu muzeów Darling nie zadowalał się plastykowymi odlewami,kupował wyłącznie oryginały.Wystawiał jew dwóch ogromnych pomieszczeniach w swojej posiadłości, wraz z malowidłamiprzedstawiającymi zwierzęta i ich świat.Australijskie media nadały muprzezwisko Salty, od krokodyla z północnego zachodu.Odbierał to jako zniewagę,ale nie dlatego że przeszkadzało mu porównanie z drapieżnikiem.Chodziło o to,że ze względu na swą potęgę wolałby zostać tyranozaurem lub gorgozaurem, a niemizernych rozmiarów współczesnym przedstawicielem gadziej rodziny.Zwiatło księżyca wpadające przez dużą, przeszkloną kopułę oraz punktowereflektory oświetlały szkielety, malowidła i gabloty z eksponatami.Darling,ubrany w dżinsy i flanelową koszulę, stał pośrodku przypominającej katedrębudowli.Król mediów mierzył sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu i byłłysy.Nie miał zwyczaju kończyć każdego dnia przeglądem swojej kolekcji, jednakdziś właśnie to uczynił.Przemknęło mu przez myśl, że czasami stworzenia giną zprzyczyn, na które nie mają żadnego wpływu.Tak jak na przykład dinozaury.Wyginęły stopniowo po uderzeniu asteroidy o powierzchnię ziemi.Zderzeniewyrzuciło do atmosfery nieprzeliczalne ilości pyłu, który na wiele latprzesłonił światło słoneczne i spowodował katastrofę ekologiczną o globalnymzasięgu.Można ją uznać za prehistoryczny odpowiednik nuklearnej zimy.Ze zródełgeologicznych wiadomo, że podobne zderzenia i zagłada gatunków następowały wdość regularnych odstępach czasu.W niektórych miejscach na Ziemi już dawno powinno się dokonać takich czystek,pomyślał Darling.To była koncepcja, której Darwin nie byłby w stanie sobiewyobrazić.Połączenie selekcji naturalnej z masową zagładą.W korytarzu rozległy się kroki.Po chwili Andrew pojawił się w drzwiachłączących resztę posiadłości ze skrzydłem, w którym Darling trzymał swąkolekcję.- Panie Darling, widzę na ścieżce kapitana Kannadaya - poinformowałsekretarz.- Jest już całkiem blisko.- Proszę go zaprowadzić do kuchni - wydał polecenie.- Tak jest, sir - potwierdził Andrew.W jego głosie nie było nawet cienia wahania.Gdyby Darling kazał mu zaprowadzićKannadaya do prywatnego obserwatorium, garażu albo do toalety obok salonugościnnego, bez słowa wykonałby polecenie.Andrew Juta Graham był potomkiemtych, którzy żyli na tej planecie w epoce lodowcowej, a zarazem jedynymczłowiekiem, którego Darling darzył absolutnym zaufaniem.Darling ruszył za sekretarzem do wielkiego holu.Znajdowali się w skrzydlewschodnim, w którym mieściły się pomieszczenia ogólnodostępne -muzeum, jadalnia, sala balowa, projekcyjna i gimnastyczna oraz baseny, kryty ipod gołym niebem.Przez jadalnię przeszedł do kuchni, gdzie poprosił kucharkę ipomocnika, aby udali się na kilka minut do swoich kwater.Oboje natychmiastwyszli.Darling podszedł do jednej z trzech lodówek i wyjął dużą butelkęgazowanej wody mineralnej.Pochylił się nad kontuarem do krojenia mięsa iwyjrzał przez okno.Pił wodę, przyglądając się górzystej okolicy.Nagle przyszłomu do głowy pytanie, czy dinozaury pijały wodę zródlaną.A jeśli tak, to czydostrzegały różnicę między zwykłą i naturalnie gazowaną.Uznał, że na pewno dostrzegały.Ale nie miało to dla nich żadnego znaczenia.Ichumysł był ograniczony i reagował tylko na bezpośrednie bodzce.W tym sensiedinozaury przypominały terrorystów, z którymi Darling obecnie prowadziłinteresy.Nieskomplikowane procesy myślowe nie pozwalały im na głębszą analizęinformacji.Działa pod wpływem impulsu, a nie refleksji [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Wżadnym nie podano nic na temat eksplozji w badanym rejonie.Herbert dowiedziałsię też, że co najmniej jedna jednostka znajdowała się wówczas w pobliżu miejscawybuchu.Nazywała się Hosanna", a jej właścicielem był pan Arvids March.Winformacji wspomniano coś o sprawie sądowej, ale Herbert nie zdołał dotrzeć dożadnych szczegółów.Statek płynął pod flagą tasmańską i był zarejestrowany wsześciu portach.Herbert przeszukał sieciowe spisy abonentów telefonicznych naTasmanii, ale nie znalazł w nich Arvidsa Marcha.Nie zaskoczyło go to.Statki zjednego kraju rejestrowano w innym ze względu na wysokość podatków i opłat.PanMarch mógł pochodzić z dowolnego miejsca na ziemi.Mogło to być też nieprawdziwenazwisko, skrywające nielegalne przedsięwzięcie.Herbert wpisał w wyszukiwarkęimię i nazwisko, ale nie było żadnych trafień.Poszukał według wzorca A.March"i znalazł ponad tysiąc odniesień, poczynając od hasła kocham marzec", kończącna nazwie hip-hopowej grupy Idy marcowe".Wysłał więc e-maila do Centrum,prosząc o jakiekolwiek informacje o tym człowieku, jednak szybki przegląd niedał rezultatów.Najwyrazniej nie chodziło o osobę publiczną bądz szukającąrozgłosu.Tu Herbert zrobił sobie przerwę na zastanowienie się.Oto spędził kilka godzinna poszukiwaniach i prawie niczego się nie dowiedział.To było wyjątkowodenerwujące.Co gorsza, mogło okazać się niebezpieczne.Herbert doskonalewiedział, czym grozi kompletny brak informacji.To właśnie w takichokolicznościach nastąpił zamach bombowy na ambasadę w Bejrucie.Wrócił do komputera.Bandycki statek wciąż gdzieś tam był, a on chciał goodnalezć.ROZDZIAA 20Cairns, Australia, Piątek, 19.58To była chyba największa na świecie prywatna kolekcja skamielin.Jervis Darlingod prawie czterdziestu lat wykazywał ogromne zainteresowanie, wręcz podziw dlaprehistorycznych zwierząt.Kiedy jako dwudziestolatek przeczytał artykuł oaustralijskim Muzeum Narodowym w czasopiśmie Australian Insider", nie zdawałsobie w pełni sprawy, jak ogromne było niegdyś królestwo dinozaurów na Ziemi.Każda nowa generacja stanowiła coraz doskonalszą wersję poprzedniej.Drapieżnikipodzieliły się na specjalistów od polowań grupowych oraz samotnych łowców.Roślinożercy żyli w stadach przypominających rodziny, w których wykształciliskomplikowane formy opieki nad młodymi.Przetrwały ponad sto milionów lat.Toponad sto razy dłużej niż czas, który minął od pojawienia się człowieka i jegoprzodków, i sto razy dłużej, niż człowiek będzie stąpał po ziemi.Jeżeli nie zmieni swojego postępowania.Najpierw w kolekcji Darlinga pojawiły się najmniejsze i najstarsze morskietrylobity, potem lądowe allozaury, jeszcze pózniej latające pteranodony.Wprzeciwieństwie do wielu muzeów Darling nie zadowalał się plastykowymi odlewami,kupował wyłącznie oryginały.Wystawiał jew dwóch ogromnych pomieszczeniach w swojej posiadłości, wraz z malowidłamiprzedstawiającymi zwierzęta i ich świat.Australijskie media nadały muprzezwisko Salty, od krokodyla z północnego zachodu.Odbierał to jako zniewagę,ale nie dlatego że przeszkadzało mu porównanie z drapieżnikiem.Chodziło o to,że ze względu na swą potęgę wolałby zostać tyranozaurem lub gorgozaurem, a niemizernych rozmiarów współczesnym przedstawicielem gadziej rodziny.Zwiatło księżyca wpadające przez dużą, przeszkloną kopułę oraz punktowereflektory oświetlały szkielety, malowidła i gabloty z eksponatami.Darling,ubrany w dżinsy i flanelową koszulę, stał pośrodku przypominającej katedrębudowli.Król mediów mierzył sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu i byłłysy.Nie miał zwyczaju kończyć każdego dnia przeglądem swojej kolekcji, jednakdziś właśnie to uczynił.Przemknęło mu przez myśl, że czasami stworzenia giną zprzyczyn, na które nie mają żadnego wpływu.Tak jak na przykład dinozaury.Wyginęły stopniowo po uderzeniu asteroidy o powierzchnię ziemi.Zderzeniewyrzuciło do atmosfery nieprzeliczalne ilości pyłu, który na wiele latprzesłonił światło słoneczne i spowodował katastrofę ekologiczną o globalnymzasięgu.Można ją uznać za prehistoryczny odpowiednik nuklearnej zimy.Ze zródełgeologicznych wiadomo, że podobne zderzenia i zagłada gatunków następowały wdość regularnych odstępach czasu.W niektórych miejscach na Ziemi już dawno powinno się dokonać takich czystek,pomyślał Darling.To była koncepcja, której Darwin nie byłby w stanie sobiewyobrazić.Połączenie selekcji naturalnej z masową zagładą.W korytarzu rozległy się kroki.Po chwili Andrew pojawił się w drzwiachłączących resztę posiadłości ze skrzydłem, w którym Darling trzymał swąkolekcję.- Panie Darling, widzę na ścieżce kapitana Kannadaya - poinformowałsekretarz.- Jest już całkiem blisko.- Proszę go zaprowadzić do kuchni - wydał polecenie.- Tak jest, sir - potwierdził Andrew.W jego głosie nie było nawet cienia wahania.Gdyby Darling kazał mu zaprowadzićKannadaya do prywatnego obserwatorium, garażu albo do toalety obok salonugościnnego, bez słowa wykonałby polecenie.Andrew Juta Graham był potomkiemtych, którzy żyli na tej planecie w epoce lodowcowej, a zarazem jedynymczłowiekiem, którego Darling darzył absolutnym zaufaniem.Darling ruszył za sekretarzem do wielkiego holu.Znajdowali się w skrzydlewschodnim, w którym mieściły się pomieszczenia ogólnodostępne -muzeum, jadalnia, sala balowa, projekcyjna i gimnastyczna oraz baseny, kryty ipod gołym niebem.Przez jadalnię przeszedł do kuchni, gdzie poprosił kucharkę ipomocnika, aby udali się na kilka minut do swoich kwater.Oboje natychmiastwyszli.Darling podszedł do jednej z trzech lodówek i wyjął dużą butelkęgazowanej wody mineralnej.Pochylił się nad kontuarem do krojenia mięsa iwyjrzał przez okno.Pił wodę, przyglądając się górzystej okolicy.Nagle przyszłomu do głowy pytanie, czy dinozaury pijały wodę zródlaną.A jeśli tak, to czydostrzegały różnicę między zwykłą i naturalnie gazowaną.Uznał, że na pewno dostrzegały.Ale nie miało to dla nich żadnego znaczenia.Ichumysł był ograniczony i reagował tylko na bezpośrednie bodzce.W tym sensiedinozaury przypominały terrorystów, z którymi Darling obecnie prowadziłinteresy.Nieskomplikowane procesy myślowe nie pozwalały im na głębszą analizęinformacji.Działa pod wpływem impulsu, a nie refleksji [ Pobierz całość w formacie PDF ]