[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie należało w nie wierzyć, tylkosłuchać. Oto jak nauczyłem się tej historii zaczynano, przystępując do opowiadaniaprzypowieści, historycznego wydarzenia czy dawnej i znanej legendy. Oto jak brzmi tahistoria.W tych opowieściach święci osiągali świętość jeśli tak to można było nazwać nawszelkie możliwe sposoby, z których żaden nie wydał się Satti szczególnie świątobliwy.Nieistniały żadne reguły, jak posłuszeństwo, cnota i ubóstwo, nie słyszano o rozdawaniuziemskich bogactw i życia o żebraczym chlebie, czy też o pustelniach na szczytach gór.Nierzadko bohater i słynny maz był bogaty, wręcz rozrzutny; budował piękne umjazu, bymieć gdzie przechować swoje skarby, albo wyruszał z setkami towarzyszy na eberdynach osrebrnych uprzężach.Niektórzy bywali wojownikami, inni przywódcami, szewcami,sklepikarzami.Niektórzy święci z opowieści byli kochankami i historia dotyczyła ich miłości.Nie istniały żadne ograniczenia.Zawsze istniała jakaś alternatywa.Opowiadacze jeśli wogóle komentowali owe legendy mogli podkreślić, że to czy tamto było dobrze zrobione,ale nigdy nie mówili o jedynej słusznej drodze.A słowo dobry występowało tylko jakoprzymiotnik: dobre jedzenie, dobre zdrowie, dobry seks, dobra pogoda.Nigdy Dobro.Dobro iZło jako odrębne całości, walczące ze sobą siły nigdy.Ten system nie jest w ogóle religią, powiedziała Satti do notera, coraz bardziej zachwycona.Oczywiście ma także wymiar duchowy.Był to duchowy wymiar życia każdej istoty z osobna.Ale na Ace nigdy nie istniała religia jako instytucji wymuszającej wiarę i domagająca sięwładzy, religii jako społeczności.Aż do czasów obecnych.Zamieszkane tereny planety stanowiły jeden wielki kontynent, w którym Dowza leżałanajdalej na południowy zachód, a na wschodnim wybrzeżu znajdował się rozległy archipelag.Akanie, zrzeszeni na terenach nie rozdzielonych oceanami, stanowili jednorodny fizyczny typz nieznacznymi lokalnymi odmianami.Zauważyli to wszyscy Obserwatorzy, podkreślającybrak zróżnicowania etnicznego, społecznego i kulturalnego.A jednak nikt dotąd niezauważył, że Akanie nie znali cudzoziemców.Nie mieli ich na swojej planecie, dopóki niewylądowały na niej statki Ekumenu.Było to proste spostrzeżenie, choć niemal nieprzyswajalne dla terrańskiego umysłu.Społeczeństwo bez obcych.Bez zabójczego poczucia inności, bez nieodwracalnegorozdzwięku między plemionami, nienaruszalnych granic, etnicznych konfliktów, hołubionychprzez setki i tysiące lat. Lud oznaczał tu nie mój lud , ale ludzi, całą ludzkość. Barbarzyńca nie był obcokrajowcem o szokujących zwyczajach, ale osobą bezwykształcenia.Na Ace wszelkie współzawodnictwo odbywało się w łonie jednegospołeczeństwa.Wszystkie wojny były wojnami domowymi. Jeden w wielkich eposów, jaki usłyszała Satti, wspominał o długotrwałej i krwawej walce ożyzną dolinę, rozpoczętej kłótnią brata i siostry o prawo do dziedziczenia.W historii planetyznano walki o ekonomiczną dominację pomiędzy regionami i miastami-państwami, nierzadkokończące się zbrojnym konfliktem.Jednak wojnami zajmowali się zawodowi żołnierze napolach bitwy.Bardzo rzadko się zdarzało a wówczas historycy odnotowywali to wkronikach jako wielkie nieszczęście, czyn karygodny że żołnierze napadali na miasta lubwioski i wyrządzali krzywdę mieszkańcom.Akanie walczyli ze sobą z chciwości i żądzywładzy, ale nie z nienawiści i nigdy w imię religii.Walczyli zgodnie z regułami.Wszyscy jeuznawali.Byli jednym narodem.Mieli system filozoficzny i sposób życia obowiązujące nacałej planecie.Wszyscy śpiewali tę samą pieśń, choć różnymi głosami.Ta wspólnota, pomyślała Satti, bardzo często polegała na piśmie.Przed dowzańskąrewolucją kulturalną na planecie istniało kilka odrębnych języków i niezliczona ilośćdialektów, ale używano zawsze tych samych ideogramów, czytelnych dla wszystkich bezwyjątku.Niezdarne i archaiczne pismo obrazkowe było traktowane z szacunkiem,zachowywano je tak, jak na Ziemi zachowano chińskie ideogramy.Dzięki nim teksty pisanetysiące lat temu można było czytać bez tłumaczenia, choć wymowa słów zmieniła się nie dopoznania.Być może właśnie dlatego dowzańscy reformatorzy postanowili się pozbyć staregopisma: stanowiło nie tylko przeszkodę w drodze do postępu, ale także aktywną siłękonserwatywną.Dzięki niemu przeszłość ciągle żyła.W Dowza City Satti nie spotkała nikogo, kto by się otwarcie przyznał do znajomościstarego pisma.Jej pierwsze pytania na ten temat spotkały się z taką dezaprobatą i gwałtownąniechęcią, że szybko nauczyła się nie przyznawać, iż sama potrafi odczytywać ideogramy.Urzędnicy nigdy jej o to nie spytali.Stare pismo zostało zakazane wiele lat temu; nikomu nieprzyszło do głowy, że Satti może je znać.Nie wierzyła, że jako jedyna osoba na planecieposiada tę umiejętność.Ta myśl budziła jej przerażenie.To tak jakby przechowywała wpamięci całą historię ludzkości ludzkości innej planety.Gdyby zapomniała choć jednosłowo, jeden ideogram, jeden znak diakrytyczny, wszystkie te istnienia, całe stulecia myśli iuczuć byłyby stracone na zawsze.Z ulgą przekonała się, że w Okzat-Ozkat wiele osób, nawet dzieci, nosi w sobie to cennedziedzictwo.Potrafili odczytać i napisać parę dziesiątków znaków, może kilkaset.Niektórzybyli całkowicie biegli w piśmie.W szkole dzieci uczyły się alfabetu i otrzymywaływykształcenie odpowiednie dla producentów-konsumentów; ideogramów uczyły się w domulub na nielegalnych lekcjach w salkach na zapleczach sklepów, warsztatów, magazynów.wiczyły kaligrafię na małych tabliczkach, które można było wytrzeć jednym ruchem.Rolęnauczycieli odgrywali robotnicy, gospodynie domowe, sklepikarze, zwykli ludzie.Ci nauczyciele dawnego języka i dawnych obyczajów, ludzie uczeni , nosili miano maz.Joz stanowił termin wskazujący na pełną sympatii równość; maz stosowano jako wyrazszacunku.Oznaczało zawód stanowiący coś pośredniego pomiędzy duchownym,nauczycielem, lekarzem i naukowcem.Wszyscy maz, których spotykała Satti, a w miarępobytu w Okzat-Ozkat poznała większość z nich, żyli w bardziej lub mniej uciążliwej biedzie.Zwykle zajmowali się handlem lub mieli dodatkowy zawód, zapewniający im dochód pozatym, co otrzymywali za aplikowanie lekarstw, porady dietetyczne i zdrowotne, odprawianiepewnych uroczystości, jak śluby lub pogrzeby, a także czytanie na wieczornych spotkaniach,zwanych opowiadaniami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Nie należało w nie wierzyć, tylkosłuchać. Oto jak nauczyłem się tej historii zaczynano, przystępując do opowiadaniaprzypowieści, historycznego wydarzenia czy dawnej i znanej legendy. Oto jak brzmi tahistoria.W tych opowieściach święci osiągali świętość jeśli tak to można było nazwać nawszelkie możliwe sposoby, z których żaden nie wydał się Satti szczególnie świątobliwy.Nieistniały żadne reguły, jak posłuszeństwo, cnota i ubóstwo, nie słyszano o rozdawaniuziemskich bogactw i życia o żebraczym chlebie, czy też o pustelniach na szczytach gór.Nierzadko bohater i słynny maz był bogaty, wręcz rozrzutny; budował piękne umjazu, bymieć gdzie przechować swoje skarby, albo wyruszał z setkami towarzyszy na eberdynach osrebrnych uprzężach.Niektórzy bywali wojownikami, inni przywódcami, szewcami,sklepikarzami.Niektórzy święci z opowieści byli kochankami i historia dotyczyła ich miłości.Nie istniały żadne ograniczenia.Zawsze istniała jakaś alternatywa.Opowiadacze jeśli wogóle komentowali owe legendy mogli podkreślić, że to czy tamto było dobrze zrobione,ale nigdy nie mówili o jedynej słusznej drodze.A słowo dobry występowało tylko jakoprzymiotnik: dobre jedzenie, dobre zdrowie, dobry seks, dobra pogoda.Nigdy Dobro.Dobro iZło jako odrębne całości, walczące ze sobą siły nigdy.Ten system nie jest w ogóle religią, powiedziała Satti do notera, coraz bardziej zachwycona.Oczywiście ma także wymiar duchowy.Był to duchowy wymiar życia każdej istoty z osobna.Ale na Ace nigdy nie istniała religia jako instytucji wymuszającej wiarę i domagająca sięwładzy, religii jako społeczności.Aż do czasów obecnych.Zamieszkane tereny planety stanowiły jeden wielki kontynent, w którym Dowza leżałanajdalej na południowy zachód, a na wschodnim wybrzeżu znajdował się rozległy archipelag.Akanie, zrzeszeni na terenach nie rozdzielonych oceanami, stanowili jednorodny fizyczny typz nieznacznymi lokalnymi odmianami.Zauważyli to wszyscy Obserwatorzy, podkreślającybrak zróżnicowania etnicznego, społecznego i kulturalnego.A jednak nikt dotąd niezauważył, że Akanie nie znali cudzoziemców.Nie mieli ich na swojej planecie, dopóki niewylądowały na niej statki Ekumenu.Było to proste spostrzeżenie, choć niemal nieprzyswajalne dla terrańskiego umysłu.Społeczeństwo bez obcych.Bez zabójczego poczucia inności, bez nieodwracalnegorozdzwięku między plemionami, nienaruszalnych granic, etnicznych konfliktów, hołubionychprzez setki i tysiące lat. Lud oznaczał tu nie mój lud , ale ludzi, całą ludzkość. Barbarzyńca nie był obcokrajowcem o szokujących zwyczajach, ale osobą bezwykształcenia.Na Ace wszelkie współzawodnictwo odbywało się w łonie jednegospołeczeństwa.Wszystkie wojny były wojnami domowymi. Jeden w wielkich eposów, jaki usłyszała Satti, wspominał o długotrwałej i krwawej walce ożyzną dolinę, rozpoczętej kłótnią brata i siostry o prawo do dziedziczenia.W historii planetyznano walki o ekonomiczną dominację pomiędzy regionami i miastami-państwami, nierzadkokończące się zbrojnym konfliktem.Jednak wojnami zajmowali się zawodowi żołnierze napolach bitwy.Bardzo rzadko się zdarzało a wówczas historycy odnotowywali to wkronikach jako wielkie nieszczęście, czyn karygodny że żołnierze napadali na miasta lubwioski i wyrządzali krzywdę mieszkańcom.Akanie walczyli ze sobą z chciwości i żądzywładzy, ale nie z nienawiści i nigdy w imię religii.Walczyli zgodnie z regułami.Wszyscy jeuznawali.Byli jednym narodem.Mieli system filozoficzny i sposób życia obowiązujące nacałej planecie.Wszyscy śpiewali tę samą pieśń, choć różnymi głosami.Ta wspólnota, pomyślała Satti, bardzo często polegała na piśmie.Przed dowzańskąrewolucją kulturalną na planecie istniało kilka odrębnych języków i niezliczona ilośćdialektów, ale używano zawsze tych samych ideogramów, czytelnych dla wszystkich bezwyjątku.Niezdarne i archaiczne pismo obrazkowe było traktowane z szacunkiem,zachowywano je tak, jak na Ziemi zachowano chińskie ideogramy.Dzięki nim teksty pisanetysiące lat temu można było czytać bez tłumaczenia, choć wymowa słów zmieniła się nie dopoznania.Być może właśnie dlatego dowzańscy reformatorzy postanowili się pozbyć staregopisma: stanowiło nie tylko przeszkodę w drodze do postępu, ale także aktywną siłękonserwatywną.Dzięki niemu przeszłość ciągle żyła.W Dowza City Satti nie spotkała nikogo, kto by się otwarcie przyznał do znajomościstarego pisma.Jej pierwsze pytania na ten temat spotkały się z taką dezaprobatą i gwałtownąniechęcią, że szybko nauczyła się nie przyznawać, iż sama potrafi odczytywać ideogramy.Urzędnicy nigdy jej o to nie spytali.Stare pismo zostało zakazane wiele lat temu; nikomu nieprzyszło do głowy, że Satti może je znać.Nie wierzyła, że jako jedyna osoba na planecieposiada tę umiejętność.Ta myśl budziła jej przerażenie.To tak jakby przechowywała wpamięci całą historię ludzkości ludzkości innej planety.Gdyby zapomniała choć jednosłowo, jeden ideogram, jeden znak diakrytyczny, wszystkie te istnienia, całe stulecia myśli iuczuć byłyby stracone na zawsze.Z ulgą przekonała się, że w Okzat-Ozkat wiele osób, nawet dzieci, nosi w sobie to cennedziedzictwo.Potrafili odczytać i napisać parę dziesiątków znaków, może kilkaset.Niektórzybyli całkowicie biegli w piśmie.W szkole dzieci uczyły się alfabetu i otrzymywaływykształcenie odpowiednie dla producentów-konsumentów; ideogramów uczyły się w domulub na nielegalnych lekcjach w salkach na zapleczach sklepów, warsztatów, magazynów.wiczyły kaligrafię na małych tabliczkach, które można było wytrzeć jednym ruchem.Rolęnauczycieli odgrywali robotnicy, gospodynie domowe, sklepikarze, zwykli ludzie.Ci nauczyciele dawnego języka i dawnych obyczajów, ludzie uczeni , nosili miano maz.Joz stanowił termin wskazujący na pełną sympatii równość; maz stosowano jako wyrazszacunku.Oznaczało zawód stanowiący coś pośredniego pomiędzy duchownym,nauczycielem, lekarzem i naukowcem.Wszyscy maz, których spotykała Satti, a w miarępobytu w Okzat-Ozkat poznała większość z nich, żyli w bardziej lub mniej uciążliwej biedzie.Zwykle zajmowali się handlem lub mieli dodatkowy zawód, zapewniający im dochód pozatym, co otrzymywali za aplikowanie lekarstw, porady dietetyczne i zdrowotne, odprawianiepewnych uroczystości, jak śluby lub pogrzeby, a także czytanie na wieczornych spotkaniach,zwanych opowiadaniami [ Pobierz całość w formacie PDF ]