[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miała mało rzeczy, ale za towokół panował idealny porządek i wszystko lśniło czystością.- Dobra kawa.92RSBrittany podniosła wzrok i zaczerwieniła się.Nie zauważyłanawet, kiedy Collier, wyręczając ją, napełnił filiżanki.- Przepraszam.- Za co?- Za.- zawiesiła głos.Boże, niech on przestanie tak na niąpatrzyć, jakby każde spojrzenie było najczulszą pieszczotą.Sięgnęła po filiżankę, starając się unikać wzroku Colliera.Czuła,że dzieje się z nią coś niedobrego.Musiała chyba postradać rozum,inaczej nie potrafiła wytłumaczyć sobie własnych reakcji,gwałtownych, bezsensownych, płynących z pożądania.Zachowuję sięjak ostatnia wywłoka, która dawno nie miała mężczyzny, pomyślała zniesmakiem.- Brittany.Drgnęła na dzwięk jego głosu i ostrożnie podniosła wzrok.- Zmieniłaś zdanie?- O czym mówisz?- Chciałbym wiedzieć, czy wniesiesz sprawę przeciwko temułajdakowi.- Nie.- A gdybym spróbował cię przekonać, żebyś jednak nierezygnowała?Brittany pokręciła głową.- Pomyśl, że on może tak samo potraktować inną dziewczynę.W oczach Brittany odmalowało się przerażenie.- Boże, miejmy nadzieję, że tak się nie stanie.93RS- Zawsze istnieje takie prawdopodobieństwo.Britanny zwilżyła wargi.Czy tylko jej się wydawało, czyrzeczywiście z gardła Colliera dobył się cichy i przeciągły jęk?- Wiem - przyznała niechętnie.Collier za bardzo pochłaniał jej uwagę.Kiedy na niego patrzyła,nie potrafiła myśleć o niczym innym.Holt odsunął się na dalszy plan,jakby to, co zrobił, przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.Gdyby tylko Collier nie rzucał jej takich gorących spojrzeń.- Po prostu uważam, że powinien odpowiadać przed sądem.- Proszę.- Dobrze, już nić nie powiem.Brittany uśmiechnęła się mimowoli.- To miło z twojej strony.Collier parsknął śmiechem i nawet ten śmiech, rzecz zdawałobysię najzwyczajniejsza w świecie, wystarczył, by na nowo obudziło sięw niej pożądanie.- Jeszcze kawy? - zapytała nagle, zbyt szybko, zbyt natarczywie.Nie powinna go zatrzymywać, a jednak chciała, żeby został i wolałanie zastanawiać się, z jakiego powodu.W każdym razie zachowywałasię jak osoba niespełna rozumu i nic nie mogła na to poradzić.- Skoro wypiłem jedną, druga na pewno mi nie zaszkodzi.Tym razem była szybsza od niego, sięgnęła pierwsza po dzbaneki napełniła filiżanki.Przez chwilę oboje milczeli zakłopotani.- Oderwałem cię od nauki - odezwał się wreszcie Collier,zerkając na stertę książek w rogu kanapy.94RS- Dla mnie każdy pretekst jest dobry, żeby oderwać się od nauki.- Brittany zamilkła na moment, po czym dodała: - Bzdury opowiadam,tak naprawdę kocham studia, chociaż kosztują mnie mnóstwowysiłku.- Wiem.Nadal pamiętam, jak zakuwałem na prawie.Właściwiecały czas się uczę.Jeśli chcesz być dobrym prawnikiem, musisz bezprzerwy siedzieć w książkach.- Tak jest w wielu zawodach.Jeśli chcesz być dobry, musisz sięnieustannie dokształcać.- Kim chcesz zostać?- Pytasz, kim chcę być, kiedy dorosnę? Collier znowu sięzaśmiał.- Mam trzydzieści lat i jeszcze nie skończyłam studiów.Niewydaje ci się to dziwne?- Ani trochę.Mnóstwo ludzi zaczyna w tym wieku albo pózniej.- To prawda, ale czasami głupio się czuję.- Nie powinnaś.Po prostu rób to, co zaplanowałaś, nieprzejmując się opiniami innych.Brittany nie mogła uwierzyć, że siedzą sobie przy kawie irozmawiają jak para dobrych znajomych, których wiele łączy i którymnie brakuje tematów do konwersacji.Niebezpieczna sytuacja.A jednak korciło ją, żeby zasypać go pytaniami i dowiedzieć sięo nim czegoś więcej.Powstrzymała się jednak.Nie z delikatnościwobec Colliera, nie z obawy, że może naruszyć jego prywatność.95RSPowodował nią lęk o samą siebie, troska o własne dobro.Gdyby coś onim wiedziała, chciałaby wiedzieć jeszcze więcej.Po co? Ichznajomość nie miała przecież żadnej przyszłości.Czuła to, wiedziała,a intuicja i trzezwy osąd nigdy dotąd jej nie zawiodły.Collier milczał, jakby i on myślał o tym samym.Spoglądał tylkona Brittany tym swoim gorącym, trudnym do zniesienia wzrokiem.Nagle coś się stało, coś, co przypominało wyładowanieelektryczne i Collier poderwał się z fotela [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Miała mało rzeczy, ale za towokół panował idealny porządek i wszystko lśniło czystością.- Dobra kawa.92RSBrittany podniosła wzrok i zaczerwieniła się.Nie zauważyłanawet, kiedy Collier, wyręczając ją, napełnił filiżanki.- Przepraszam.- Za co?- Za.- zawiesiła głos.Boże, niech on przestanie tak na niąpatrzyć, jakby każde spojrzenie było najczulszą pieszczotą.Sięgnęła po filiżankę, starając się unikać wzroku Colliera.Czuła,że dzieje się z nią coś niedobrego.Musiała chyba postradać rozum,inaczej nie potrafiła wytłumaczyć sobie własnych reakcji,gwałtownych, bezsensownych, płynących z pożądania.Zachowuję sięjak ostatnia wywłoka, która dawno nie miała mężczyzny, pomyślała zniesmakiem.- Brittany.Drgnęła na dzwięk jego głosu i ostrożnie podniosła wzrok.- Zmieniłaś zdanie?- O czym mówisz?- Chciałbym wiedzieć, czy wniesiesz sprawę przeciwko temułajdakowi.- Nie.- A gdybym spróbował cię przekonać, żebyś jednak nierezygnowała?Brittany pokręciła głową.- Pomyśl, że on może tak samo potraktować inną dziewczynę.W oczach Brittany odmalowało się przerażenie.- Boże, miejmy nadzieję, że tak się nie stanie.93RS- Zawsze istnieje takie prawdopodobieństwo.Britanny zwilżyła wargi.Czy tylko jej się wydawało, czyrzeczywiście z gardła Colliera dobył się cichy i przeciągły jęk?- Wiem - przyznała niechętnie.Collier za bardzo pochłaniał jej uwagę.Kiedy na niego patrzyła,nie potrafiła myśleć o niczym innym.Holt odsunął się na dalszy plan,jakby to, co zrobił, przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.Gdyby tylko Collier nie rzucał jej takich gorących spojrzeń.- Po prostu uważam, że powinien odpowiadać przed sądem.- Proszę.- Dobrze, już nić nie powiem.Brittany uśmiechnęła się mimowoli.- To miło z twojej strony.Collier parsknął śmiechem i nawet ten śmiech, rzecz zdawałobysię najzwyczajniejsza w świecie, wystarczył, by na nowo obudziło sięw niej pożądanie.- Jeszcze kawy? - zapytała nagle, zbyt szybko, zbyt natarczywie.Nie powinna go zatrzymywać, a jednak chciała, żeby został i wolałanie zastanawiać się, z jakiego powodu.W każdym razie zachowywałasię jak osoba niespełna rozumu i nic nie mogła na to poradzić.- Skoro wypiłem jedną, druga na pewno mi nie zaszkodzi.Tym razem była szybsza od niego, sięgnęła pierwsza po dzbaneki napełniła filiżanki.Przez chwilę oboje milczeli zakłopotani.- Oderwałem cię od nauki - odezwał się wreszcie Collier,zerkając na stertę książek w rogu kanapy.94RS- Dla mnie każdy pretekst jest dobry, żeby oderwać się od nauki.- Brittany zamilkła na moment, po czym dodała: - Bzdury opowiadam,tak naprawdę kocham studia, chociaż kosztują mnie mnóstwowysiłku.- Wiem.Nadal pamiętam, jak zakuwałem na prawie.Właściwiecały czas się uczę.Jeśli chcesz być dobrym prawnikiem, musisz bezprzerwy siedzieć w książkach.- Tak jest w wielu zawodach.Jeśli chcesz być dobry, musisz sięnieustannie dokształcać.- Kim chcesz zostać?- Pytasz, kim chcę być, kiedy dorosnę? Collier znowu sięzaśmiał.- Mam trzydzieści lat i jeszcze nie skończyłam studiów.Niewydaje ci się to dziwne?- Ani trochę.Mnóstwo ludzi zaczyna w tym wieku albo pózniej.- To prawda, ale czasami głupio się czuję.- Nie powinnaś.Po prostu rób to, co zaplanowałaś, nieprzejmując się opiniami innych.Brittany nie mogła uwierzyć, że siedzą sobie przy kawie irozmawiają jak para dobrych znajomych, których wiele łączy i którymnie brakuje tematów do konwersacji.Niebezpieczna sytuacja.A jednak korciło ją, żeby zasypać go pytaniami i dowiedzieć sięo nim czegoś więcej.Powstrzymała się jednak.Nie z delikatnościwobec Colliera, nie z obawy, że może naruszyć jego prywatność.95RSPowodował nią lęk o samą siebie, troska o własne dobro.Gdyby coś onim wiedziała, chciałaby wiedzieć jeszcze więcej.Po co? Ichznajomość nie miała przecież żadnej przyszłości.Czuła to, wiedziała,a intuicja i trzezwy osąd nigdy dotąd jej nie zawiodły.Collier milczał, jakby i on myślał o tym samym.Spoglądał tylkona Brittany tym swoim gorącym, trudnym do zniesienia wzrokiem.Nagle coś się stało, coś, co przypominało wyładowanieelektryczne i Collier poderwał się z fotela [ Pobierz całość w formacie PDF ]