[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podziw Madeja rośnie o następnych kilka stopni, gdy jegorozklekotane auto przejeżdża obok odpicowanego w połączenie antyku z chłopskim siołem i pruskim murem domku.Drewniane drzwi wejściowe upiększają tralki, kolumienki oraz tak,to nie jest fatamorgana dwa gipsowe lwy.Cudo.Teraz Madej musi zaczekać.Jak długo? Nie wiadomo.Jeśli Jebut jest w domu, to kiedyśprzecież wyjdzie.Jeśli wyszedł, to kiedyś wróci.Madej nie może przecież do niego zapukać ipoprosić o wpuszczenie do środka.Albo spytać lokaja, kiedy szanownego pana można sięspodziewać.Musi dopaść gnoja na zewnątrz.Więc mości się w powycieranym fotelu swojejcorolli i czeka.Może Jebut wyszedł tylko na pięć minut, jedynie do spożywczaka po browar.Amoże zniknął na dwie godziny, bo dygnął sobie do kina.Może też objawić się dopiero popołudniu, bo ma na przykład dziś dużo roboty na mieście.Albo dowlecze się w nocy, bodopadnie go kaprycho, by zabalować.Lub też dopiero jutro rano, gdyż umówił się na randkę. Kurwa, mam tylko nadzieję, że nie wyjechał w podróż dookoła świata dobrotliwierechocze do siebie Madej.Jest w dobrym humorze.I umie czekać.Czekanie stanowiło kiedyś, gdy był jeszcze kryminalnym , dwie trzecie jego policyjnej roboty.To były fajne czasy.Miło do nich wrócić.Zaopatrzył się więc w kubeł kurzych skrzydełek w pikantnej panierce, worek frytek z poczwórnąsolą i trzy największe kubki coli.Siedzi w aucie ustawionym dla niepoznaki tyłem do posesjiJebuta, obserwuje jego bramę w bocznym lusterku, wtraja zimne żarcie, popija ciepławą colą isika w pusty kubek.Jest okej.Może tak trwać i całą noc.Radio rzęzi mu wiadomościami naprzemian z mocno już wysłuchaną kasetą Maanamu (jedyną, jaką Madej posiada).Na uliczcepanuje spokój, czasem ktoś wyprowadzi na spacer jamnika, czasem przemknie dziadek zwnusiem na rowerku.I tyle.Najpierw robi się szarawo, potem okna domów zapalają się błyskami telewizorów, a ulicznelatarnie zaczynają robić nastrój.Potem noc ciemnieje, na niebo wypływa księżyc w pełni, uliczkakompletnie pustoszeje.Noc.I wtedy w lusterku Madeja rozpycha się nagle czarny mercedes ML.To Jebut.Ruch kluczykiem w stacyjce.Wsteczny.Gaz.Z głośników w aucie leci akurat BoskieBuenos.Z piskiem łysych opon corolla w ostatniej chwili zastawia tamtemu wjazd.Merolgwałtownie hamuje, energicznie otwierają się drzwi kierowcy i wyskakuje z nich łysy, postawnygrubas o wrednym pysku. Jak, kurwa, jezdzisz, ciulu! drze się, zaciskając pięści. Jak się, kurwa, odzywasz do pana policjanta, złamasie! razno odpowiada mu Madej,który też wygramolił się już ze swej toyotki.A potem, po swojemu, z zamachu, wali Jebuta wgębę.Wielkim cielskiem tamtego zarzuca na opalizującą, metaliczną, nawoskowaną iwyglansowaną karoserię jego samochodu.Madej łapie go za kark, przygina i kopie kolanem wbrzuch, a potem podcina i przygniata swoim ciężarem.Sapiąc, kaszląc i brocząc krwią zrozbitego nocha, Jebut obala się na asfalt.Jego oczy aż wyłażą z orbit, tak jest zaskoczony.Tymczasem Madej wprawnym ruchem zapina mu na grubych nadgarstkach kajdanki, podrywa dogóry i wali jego głową o maskę ML-a.Dociskając cały bok twarzy Jebuta do klapy silnika, Madejdwoma szybkimi kopnięciami rozstawia mu szeroko nogi. Co& co jest, kurwa? próbuje dopytywać się pojmany. A co ma być? Komenda Stołeczna się kłania odpowiada pogodnie.Jego grube paluchy przeszukują w tym czasie rozkraczonego gangstera.Pistolet (glock,standardowa siedemnastka), zapasowy magazynek, portfel, klucze, paczka prezerwatyw,zapalniczka i papierosy kolejno lądują na dachu terenówki. Ale o co chodzi? wciąż docieka Jebut.Kanciaste łapska obszukują go tymczasem dalej.Dresowa bluza, pachy, nogawki, krocze.Wtym ostatnim miejscu Madej akurat nie spodziewa się niczego znalezć, nie zamierza jednakdraniowi popuszczać żaden bandzior nie lubi, gdy inny facet liczy mu jajka.Tym bardziejwięc, z delikatnością ślusarskiego imadła, ugniata mu przyrodzenie. Masz przesrane, jesteś trupem warczy najwyrazniej odzyskujący rezon Jebut.Załatwię cię na cacy, piesku. Ja mam przesrane? już zdecydowanie mniej przyjacielsko odzywa się Madej. Tociekawe, co powiesz o sobie? Porwania, okaleczenia, przetrzymywanie ze szczególnymudręczeniem, zbiorowe gwałty z pobiciem& No i najgorsze.Udział w zorganizowanej grupieprzestępczej o charakterze zbrojnym.To ty jesteś trupem, bo zgnijesz w więzieniu, misiaczku.Jebut nie odpowiada.Mruga oczami w oszołomieniu.Czyżby naprawdę wpadł? Na towygląda.Ale& gdzie jest wsparcie grupy szturmowej policji? Gdzie faceci z długą bronią i wkominiarkach? Dlaczego na uliczkę nie wjeżdżają radiowozy na sygnale, a nad głową nie krążyhelikopter? Bandyty z takimi zarzutami jak jego nie zatrzymuje samotny Brudny Harry. Ej, kolego, to nie jest prawilna akcja odzywa się głosem stłumionym przez dociskającąmu policzek maskę. Założę się, że nie masz na mnie nakazu aresztowania, bo inaczejprzyjechałbyś tu z plutonem kominiarzy& Nakaz? Sędzia wystawi, jak już cię wrzucę pod schody, pierdzielcu.Ważne, że mamdowody blefuje Madej. Poczekaj, wyluzuj, wez głębszy oddech chytrze uśmiecha się (na ile pozwala mumaska jego wypasionego wozu) Jebut. Jestem wprawdzie czysty, ale po co truć sędziemudupę? Mało ma roboty? Spróbujmy się dogadać.Coś mi się zdaje, że obaj jesteśmy rozsądnymifacetami&Bingo.Tak przynajmniej myśli sobie Jebut.Bo nacisk na jego głowę ustępuje, szarpnięcie zakark stawia go z powrotem w wygodnej, wyprostowanej pozycji. Rozkuj, będzie wygodniej gadać.Usłużne dłonie Madeja spełniają i to życzenie.Z dachu mercedesa zniknęła jednak broń,dokumenty i papierosy.Jebut odwraca się twarzą do napastnika, mierzy go wzrokiem.Madej wie, że tamten go w tejchwili ocenia, rozkminia, czy ma do czynienia z grubą rybą, czy leszczem. No to nawijaj odzywa się w końcu Jebut. Jaka jest twoja cena. Niewygórowana. A tak bardziej w liczbach? Trudno będzie przeliczyć. A, rozumiem szczerzy zęby gangster.A potem ogląda się na zjechaną niczymtrzeciorzęd corollę, która tarasuje mu bramę i mówi: Widzę, że gustujesz w Japońcach.Chceszwymienić tego swojego maślako-szrota na lexusa nówkę sztukę? Nie, dzięki.Pasuje mi to autko.Ludzie mówią, że świetnie odzwierciedla mojąosobowość i charakter. Taa.To może skończmy ten teleturniej i powiedz konkretnie, o co się rozchodzi. O ksywkę. Chcesz, żebym wymyślił dla ciebie pseudonim? Nie, swój znam.Twój zresztą też, Jebut.Nie wiem natomiast, jak wołają na twojegowodza.Wiesz, tego z gangu Obcinaczy Uszu.Twarz bandyty tężeje.Uśmiech znika z niej jak kłębek kurzu w powiewie cyklonu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Podziw Madeja rośnie o następnych kilka stopni, gdy jegorozklekotane auto przejeżdża obok odpicowanego w połączenie antyku z chłopskim siołem i pruskim murem domku.Drewniane drzwi wejściowe upiększają tralki, kolumienki oraz tak,to nie jest fatamorgana dwa gipsowe lwy.Cudo.Teraz Madej musi zaczekać.Jak długo? Nie wiadomo.Jeśli Jebut jest w domu, to kiedyśprzecież wyjdzie.Jeśli wyszedł, to kiedyś wróci.Madej nie może przecież do niego zapukać ipoprosić o wpuszczenie do środka.Albo spytać lokaja, kiedy szanownego pana można sięspodziewać.Musi dopaść gnoja na zewnątrz.Więc mości się w powycieranym fotelu swojejcorolli i czeka.Może Jebut wyszedł tylko na pięć minut, jedynie do spożywczaka po browar.Amoże zniknął na dwie godziny, bo dygnął sobie do kina.Może też objawić się dopiero popołudniu, bo ma na przykład dziś dużo roboty na mieście.Albo dowlecze się w nocy, bodopadnie go kaprycho, by zabalować.Lub też dopiero jutro rano, gdyż umówił się na randkę. Kurwa, mam tylko nadzieję, że nie wyjechał w podróż dookoła świata dobrotliwierechocze do siebie Madej.Jest w dobrym humorze.I umie czekać.Czekanie stanowiło kiedyś, gdy był jeszcze kryminalnym , dwie trzecie jego policyjnej roboty.To były fajne czasy.Miło do nich wrócić.Zaopatrzył się więc w kubeł kurzych skrzydełek w pikantnej panierce, worek frytek z poczwórnąsolą i trzy największe kubki coli.Siedzi w aucie ustawionym dla niepoznaki tyłem do posesjiJebuta, obserwuje jego bramę w bocznym lusterku, wtraja zimne żarcie, popija ciepławą colą isika w pusty kubek.Jest okej.Może tak trwać i całą noc.Radio rzęzi mu wiadomościami naprzemian z mocno już wysłuchaną kasetą Maanamu (jedyną, jaką Madej posiada).Na uliczcepanuje spokój, czasem ktoś wyprowadzi na spacer jamnika, czasem przemknie dziadek zwnusiem na rowerku.I tyle.Najpierw robi się szarawo, potem okna domów zapalają się błyskami telewizorów, a ulicznelatarnie zaczynają robić nastrój.Potem noc ciemnieje, na niebo wypływa księżyc w pełni, uliczkakompletnie pustoszeje.Noc.I wtedy w lusterku Madeja rozpycha się nagle czarny mercedes ML.To Jebut.Ruch kluczykiem w stacyjce.Wsteczny.Gaz.Z głośników w aucie leci akurat BoskieBuenos.Z piskiem łysych opon corolla w ostatniej chwili zastawia tamtemu wjazd.Merolgwałtownie hamuje, energicznie otwierają się drzwi kierowcy i wyskakuje z nich łysy, postawnygrubas o wrednym pysku. Jak, kurwa, jezdzisz, ciulu! drze się, zaciskając pięści. Jak się, kurwa, odzywasz do pana policjanta, złamasie! razno odpowiada mu Madej,który też wygramolił się już ze swej toyotki.A potem, po swojemu, z zamachu, wali Jebuta wgębę.Wielkim cielskiem tamtego zarzuca na opalizującą, metaliczną, nawoskowaną iwyglansowaną karoserię jego samochodu.Madej łapie go za kark, przygina i kopie kolanem wbrzuch, a potem podcina i przygniata swoim ciężarem.Sapiąc, kaszląc i brocząc krwią zrozbitego nocha, Jebut obala się na asfalt.Jego oczy aż wyłażą z orbit, tak jest zaskoczony.Tymczasem Madej wprawnym ruchem zapina mu na grubych nadgarstkach kajdanki, podrywa dogóry i wali jego głową o maskę ML-a.Dociskając cały bok twarzy Jebuta do klapy silnika, Madejdwoma szybkimi kopnięciami rozstawia mu szeroko nogi. Co& co jest, kurwa? próbuje dopytywać się pojmany. A co ma być? Komenda Stołeczna się kłania odpowiada pogodnie.Jego grube paluchy przeszukują w tym czasie rozkraczonego gangstera.Pistolet (glock,standardowa siedemnastka), zapasowy magazynek, portfel, klucze, paczka prezerwatyw,zapalniczka i papierosy kolejno lądują na dachu terenówki. Ale o co chodzi? wciąż docieka Jebut.Kanciaste łapska obszukują go tymczasem dalej.Dresowa bluza, pachy, nogawki, krocze.Wtym ostatnim miejscu Madej akurat nie spodziewa się niczego znalezć, nie zamierza jednakdraniowi popuszczać żaden bandzior nie lubi, gdy inny facet liczy mu jajka.Tym bardziejwięc, z delikatnością ślusarskiego imadła, ugniata mu przyrodzenie. Masz przesrane, jesteś trupem warczy najwyrazniej odzyskujący rezon Jebut.Załatwię cię na cacy, piesku. Ja mam przesrane? już zdecydowanie mniej przyjacielsko odzywa się Madej. Tociekawe, co powiesz o sobie? Porwania, okaleczenia, przetrzymywanie ze szczególnymudręczeniem, zbiorowe gwałty z pobiciem& No i najgorsze.Udział w zorganizowanej grupieprzestępczej o charakterze zbrojnym.To ty jesteś trupem, bo zgnijesz w więzieniu, misiaczku.Jebut nie odpowiada.Mruga oczami w oszołomieniu.Czyżby naprawdę wpadł? Na towygląda.Ale& gdzie jest wsparcie grupy szturmowej policji? Gdzie faceci z długą bronią i wkominiarkach? Dlaczego na uliczkę nie wjeżdżają radiowozy na sygnale, a nad głową nie krążyhelikopter? Bandyty z takimi zarzutami jak jego nie zatrzymuje samotny Brudny Harry. Ej, kolego, to nie jest prawilna akcja odzywa się głosem stłumionym przez dociskającąmu policzek maskę. Założę się, że nie masz na mnie nakazu aresztowania, bo inaczejprzyjechałbyś tu z plutonem kominiarzy& Nakaz? Sędzia wystawi, jak już cię wrzucę pod schody, pierdzielcu.Ważne, że mamdowody blefuje Madej. Poczekaj, wyluzuj, wez głębszy oddech chytrze uśmiecha się (na ile pozwala mumaska jego wypasionego wozu) Jebut. Jestem wprawdzie czysty, ale po co truć sędziemudupę? Mało ma roboty? Spróbujmy się dogadać.Coś mi się zdaje, że obaj jesteśmy rozsądnymifacetami&Bingo.Tak przynajmniej myśli sobie Jebut.Bo nacisk na jego głowę ustępuje, szarpnięcie zakark stawia go z powrotem w wygodnej, wyprostowanej pozycji. Rozkuj, będzie wygodniej gadać.Usłużne dłonie Madeja spełniają i to życzenie.Z dachu mercedesa zniknęła jednak broń,dokumenty i papierosy.Jebut odwraca się twarzą do napastnika, mierzy go wzrokiem.Madej wie, że tamten go w tejchwili ocenia, rozkminia, czy ma do czynienia z grubą rybą, czy leszczem. No to nawijaj odzywa się w końcu Jebut. Jaka jest twoja cena. Niewygórowana. A tak bardziej w liczbach? Trudno będzie przeliczyć. A, rozumiem szczerzy zęby gangster.A potem ogląda się na zjechaną niczymtrzeciorzęd corollę, która tarasuje mu bramę i mówi: Widzę, że gustujesz w Japońcach.Chceszwymienić tego swojego maślako-szrota na lexusa nówkę sztukę? Nie, dzięki.Pasuje mi to autko.Ludzie mówią, że świetnie odzwierciedla mojąosobowość i charakter. Taa.To może skończmy ten teleturniej i powiedz konkretnie, o co się rozchodzi. O ksywkę. Chcesz, żebym wymyślił dla ciebie pseudonim? Nie, swój znam.Twój zresztą też, Jebut.Nie wiem natomiast, jak wołają na twojegowodza.Wiesz, tego z gangu Obcinaczy Uszu.Twarz bandyty tężeje.Uśmiech znika z niej jak kłębek kurzu w powiewie cyklonu [ Pobierz całość w formacie PDF ]