[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Herakles ledwiezdążył podnieść maczugę i opuścić ją ciężko na środkową głowę.W jednej chwili iona opadła, kamień wysunął się z zesztywniałej ręki i druga para nóg zwisła naziemię.195Zostawało jeszcze trzecie ciało - bezbronne.Herakles sam odrzucił na bokmaczugę i zwarł się z nim piersią o pierś.Gerion dwakroć przewyższałprzeciwnika wzrostem, jednak ciążyły mu niemało dwa trupy, od których nie sposóbsię było uwolnić; chwila jeszcze, a i on wyzionął ducha w żelaznym oplocieramion Heraklesa.Czyn był dokonany, zostawało jeszcze uprowadzenie stada.Czarny pastuch nieczynił wstrętów; w rękach czerwonego pastucha Herakles znalazł piszczałkę,której znajome dzwięki snadnie zwabiły trzodę na brzeg Oceanu.Kiedy wieczornągodziną Helios przepływał złotym czółnem-czarą koło brzegów szkarłatnej wyspy,Herakles ze stadem wyczekiwał już na brzegu.- I cóż, czy znowu podwiezć cię mam, synu Zeusowy? Tym razem sprawa byłabydla mnie niepomyślną wielce: musiałbym zawrócić czółno, a co powiedzą bogowie,jeżeli słońce nie wzejdzie w porę? Ha, zresztą niech mię wyręczy twoja opiekunkaPallada.Zgońże trzodę i siadaj sam.Podwiózł go do dwu słupów, a stamtąd zaczęła się uciążliwa droga powrotna.Raz po raz byk jakiś odbijał się od stada, często próbowali uprowadzić jakąś sztukę nieuczciwi ludzie.Italia zachowała wspomnienie tego błądzenia, a ołtarzHeraklesa na Wołowym Rynku w Rzymie aż w najpózniejsze czasy opowiadał o nimnarodom.Tak więc i na zachodzie droga wszechświatowego pokojotwórcy znaczonabyła czynami zgubnymi dla złych ludzi.Zobowiązania dopełnił, stado byłonietknięte, kiedy po powrocie do Myken oddał je pasterzom Eurysteusza.- Oto powracam z państwa baśni - oznajmił wesoło żonie wstępując w swojeprzytulne, tiryńskie domostwo.- A ja wychodzę na twe spotkanie z baśnią - odpowiedziała żona i pokazała muzawiniętą w pieluszki jasnowłosą dzieweczkę - pierwszą po trzech synach.- O tak, to jest szczęście! - zawołał radośnie ojciec - i to imię zostałodziewczynce na zawsze: Makaria.30.Piekło i rajSzczęście jednak okazało się niezbyt długotrwałe: złowieszczy gość znowupojawił się w Tirynsie z jeszcze jednym poleceniem od króla mykeńskiego.Tymrazem na jego twarzy nie było zwykłego, szyderczego uśmiechu.Na jego widokHerakles porwał się z ławy.- Jak to - krzyknął wielkim głosem - czyliż jest jeszcze na ziemi miejsce nietknięte znojem i chwałą moich czynów ?196- Na ziemi nie ma - ponuro odpowiedział Kopreus - ale jest pod ziemią i nadziemią.Tym razem król Eurysteusz nakazał ci dostawić sobie Cerbera, psa-strażnika czeluści piekielnej.To mówiąc wyszedł nie czekając na dalsze pytania.Wszyscy poczuli, jak strach mrozem idzie im po kościach.Spuścić się żywcem wsiedzibę umarłych! Czyż jest śmiertelny, który ważyłby się na podobneszaleństwo?- Jednego takiego znałem - przemówił Herakles.- A ja drugiego - cicho i chmurnie dorzucił Jolaos.- Kogóż masz na myśli ?- Orfeusza, towarzysza mojego z wyprawy argonauckiej.Miał on żonę Eurydykę.W dzień wesela ukąsił ją wąż i musiała przedwcześnie podążyć śladem Hermesa,przewodnika dusz, do królestwa podziemnego.Orfeusz nie mógł przeboleć jejstraty, z cudowną kitarą w ręku pośpieszył za nią.Swoją niebiańską grązaczarował Cerbera, zaczarował wszystkie duchy piekielne, zaczarował nawetwładców podziemnego świata, Hadesa i Persefonę; pozwolili mu przeto wyprowadzićz powrotem małżonkę, ale pod tym warunkiem, że nie obejrzy się na nią, dopókinie staną na powierzchni ziemi.Płonący miłosną tęsknotą obrócił się - i tymrazem utracił ukochaną na wieki.Na pociechę śmiertelnym, mając w pamięci to, cowidział w królestwie podziemnym, ustanowił swoje misteria orfickie, którychtreścią jest miłość dająca zjednoczenie.Przedkładał i mnie, abym przyłączył siędo grona wtajemniczonych, ale ja, buńczuczny pierwszą młodością moją, nieskłoniłem się ku jego radzie.Dzisiaj już nie pora.Kiedy byłem w Tracji, mówilimi ludzie, że Orfeusz zginął w tajemniczy sposób na górze Pangajon rozszarpanyprzez bachantki.Zamyślił się na chwilę i ciągnął dalej:- Prawda, mogę przystąpić do tajnie eleuzyńskich i uczynię to.Zaraz jutrowyruszam do Aten.Liczę w tej sprawie na pomoc Tezeusza, towarzysza naszejwyprawy przeciw Amazonkom.- I ja bym ci doradził tę drogę - wtrącił się Jolaos - wszelako Tezeusza wAtenach już nie zastaniesz.Podczas twej nieobecności zaprzyjaznił się zPejritoosem tesalijskim, synem owego Iksiona, który w obłędnej pysze poważył sięporwać Herę od olimpijskiej biesiady.Opętany tym samym ojcowskim szaleństwem,Pejritoos zamarzył o uprowadzeniu Persefony z królestwa podziemi.Namówiłprzyjaciela swego Tezeusza, aby go wspomagał w tym świętokradzkim zamierzeniu.Spuścili się do piekieł i dotąd nie powrócili jeszcze.- Gdybym wiedział o tym wcześniej, nie czekałbym na rozkaz Eurysteusza.Tezeusz jest moim przyjacielem i nie mogę go opuścić w potrzebie.A zatem jutrodo Aten, a potem dalej.Dejanira przepłakała calutką noc, rano jednak stanęła przed mężem zrozpogodzonym obliczem.197 Nie uspokoiła się w sercu, o nie! ale nie chciała łzami i jękiem czynićjeszcze cięższą i tak ciężkiej drogi bohatera; przeczuwała jednak, że niezobaczy go więcej na ziemi.Pożegnali się.198W Eleusis przyjęto Heraklesa z honorami.Dopuszczony do misteriów, dziarskopod tarczą błogosławieństwa bożego ruszył na swoją wyprawę.Miał on zamiarzstąpić do piekieł w Tajnaron, na najbardziej na południe wysuniętym przylądkuPeloponezu.Dowlókł się do niego po całodniowej ciężkiej przeprawie, a żewieczór już zapadł, legł na spoczynek, odkładając zejście do następnego rana [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl