[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miałam do czynienia z socjopatami, psychopatami, seryjnymi mordercami,szaleńcami wszelkiego rodzaju, ale to była moja pierwsza wielokrotna osobowość.Chimera pociągnął za sztywny krawat, rozerwał go, rozpiął kołnierzy, pokręcił głową iuśmiechnął się. Teraz jest o wiele lepiej, nie sądzisz?Mój głos doszedł zdyszany. Zawsze dobrze, gdy jest wygodnie.Zrobił krok bliżej mnie a ja cofnęłam się, wpadając na Zeke.Chimera podszedł bardzoblisko, prawie dotykając i wąchając tuż ponad skórą mojej twarz.Tak blisko jego mocprzeszła przeze mnie jak tysiące gryzących mrówek na mojej skórze.-Pachniesz strachem, Anita.Nie sądzę, że maleńka zmiana oczu cię przeraziła.Oblizałam usta, patrząc na te wymieszane oczy z odległości cali. To nie oczy mniemartwią.-Więc co  zapytał, wciąż unosząc się nade mną.Oblizałam znów usta i nie wiedziałam co powiedzieć.Albo raczej, nie mogłamwymyśleć bezpiecznej rzeczy do powiedzenia.Pomyślałam o kilku przemądrzałych uwagach,ale powinieneś rozbawić szaleńców, gdy jesteś na ich łasce; taka jest zasada.Oczywiście,miałam też zasadę, by nigdy nie zostawiać siebie na łasce sadystycznego seryjnego mordercycierpiącego na zaburzenia osobowości, polegające na jej rozszczepieniu.Miałam nadzieję, żewszyscy przeżyjemy, aby żałować tego, że złamałam tą zasadę.Naprawdę obłąkani ludzie sąnajczęściej nieprzewidywalni i trudni do negocjacji.-Czekam na odpowiedz, - powiedział śpiewającym głosem. Po prostu nie mogłam wymyśleć dobrego kłamstwa, więc spróbowałam łagodnejprawdy. Fakt, że rozmawiałam z Orlando Kingiem, a teraz nie rozmawiam, ale wciąż tosamo ciało do mnie mówi.Roześmiał się i cofnął w tył.Po tym zesztywniał, jakby słuchał rzeczy, których ja niemogłam usłyszeć.Czy nadchodził ratunek, tak szybko? To nie to.Spojrzał w dół na mnie,robiąc ten nieprzyjemny uśmiech I przebiegł ręką w dół swojego własnego ciała. Zrobięlepszy użytek z tego ciała niż Orlando robi.Oki-doki, sprawy nie ulegały polepszeniu.Spojrzałam na Zeke i spróbowałampowiedzieć mu oczami, że powinien powiedzieć mi, że Chimera był tak szalony.Chimera chwycił moje nadgarstki, przyciągnął mnie bliżej.Byłam tak zajęta próbującnawiązać kontakt wzrokowy z Zeke, że nie zauważyłam jak to się zieje. Zawsze byłemwewnątrz Orlando.Byłem tą jego częścią, która pozwalała mu zabijać inne ludzkie istoty i nieczuć nic poza nienawiścią.Rzadko zabijał zmiennokształtnego w jego zwierzęcej postaci.Tobyło bezpieczniejsze w ludzkiej formie, i Orlando bardzo wierzył w bezpieczeństwo,przynajmniej swoje. Przyciągnął mnie do jego ciała używając moich nadgarstków jakrączek.Nie robił mi krzywy, ale siła jego chwytu była jak obietnica, grozba.Mógł zmiażdżyćmoje nadgarstki i oboje to wiedzieliśmy.-King miał reputacje, kogoś kto wywiązuje się z zadania.-To zadanie było zabijaniem innych ludzi, zarówno kobiet jak I mężczyzn.Poczymodcinał ich głowy, palił ich ciała, upewniał się że oni nie powrócą.Byłem tą jego częścią,którą cieszyła ta praca, i kiedy stał się tym czego nienawidził najbardziej w świecie,ochroniłem go przed samym sobą.-Jak?  zapytałam miękko.-Robiąc rzeczy, na które on był zbyt słaby, by sam je zrobić, ale wciąż pragnął by byłyzrobione.-Jak co?  zapytałam.Ratunek nadchodził; to była tylko kwestia przetrwania dopókipomoc nie nadejdzie.Taki był orginalny plan, i fakt że Chimera był Orlando Kingiem i byłbardziej szalony niż możliwe naprawdę nie zmieniała planu.Sprawić by nadal mówił.Wszyscy mężczyzni uwielbiają mówić o sobie, nawet ci którzy są całkowitymi draniami.Bycie obłąkanym nie zmieniało tego, albo przynajmniej nigdy wcześniej.To było jak jakbysprawa wielokrotnej osobowości przerażała mnie.Jeżeli traktowałabym Chimerę jak każdegoinnego zabójczego maniaka, wszystko byłoby w porządku.Przynajmniej tak sobiepowtarzałam.Mój puls pozostał zbyt szybki, moja klatka piersiowa zesztywniała, lęk pozostałwysoko; nie sądzę, że wierzyłam sobie.-Chcesz wiedzieć jak pomogłem Orlando?Przytaknęłam, - Jasne.-Naprawdę chcesz wiedzieć co zrobiłem dla niego?Przytaknęłam ponownie, ale zaczynała mi się przestawać podobać sposób w jakiopisywał rzeczy.Uśmiechnął się, i sam ten uśmiech obiecywał bolesne, nieprzyjemne rzeczy. Wieszco mówią.Gadka jest tania.Pozwól bym pokazał ci Anita, pozwól bym pokazał ci cozrobiłem. Z tym sięgnął za siebie po klamkę, obrócił ją i wepchnął mnie o pokoju za nim.Rozdział 65Pokój był ciemny, całkowicie ciemny, jakbyś został oślepiony, wrzucony w nicość,jak w jaskinię.Chimera puścił moje ramię.To było jak zostać odciętą, zagubioną wciemności.Potknęłam się w ciemności.Sięgnęłam na ślepo, by utrzymać równowagę idotknęłam czegoś.Chwyciłam to, próbując przytrzymać się czegoś, czegokolwiek.Wtedyciało poddało się pod moją ręką i zdałam sobie sprawę, że to był człowiek i znajdował się nie tam, gdzie powinien być.To było zbyt wysoko jak na czyjąś łydkę.Odskoczyłam i cośjeszcze musnęło moje plecy.Wypuściłam cichy jęk, odrzuciłam ręce, potykając się wciemności i uderzyłam w coś jeszcze co zakołysało się przy uderzeniu.Zdałam sobie, żecokolwiek to było, zwisało z sufitu.Odsunęłam się od tego i pobiegłam stawić czołanastępnej niespodziance.Twardy odgłos ciała o ciało pozwolił mi wiedzieć, że to ciało.Krzyksprawił, że wiedziałam, że wciąż żyło [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl