[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Podobno byłaśwtedy w szpitalu.- Odkąd się pobraliśmy, Tommy nigdy niczego nie prał -odparłaMaggie.- W życiu nie włożył żadnej rzeczy do pralki.Wątpię, czypotrafiłby ją włączyć.Drew starał się nie zapominać, że Maggie próbuje mu pomóc.- Może więc nie miał plam na ubraniu.Może był ostrożny.Wdzisiejszych czasach ludzie unikają kontaktu z krwią.Maggie skinęła głową, jakby już o tym myślała.- Pierwsza kula przeszyła pierś, rozrywając arterię.Potwierdziłto koroner.Taka rana musi silnie krwawić, prawda?Mówiła z takim przejęciem, że musiał przynajmniej jejwysłuchać.Z jego aż nadto bogatego doświadczenia wynikało, żekażda z tych ran mocno by krwawiła.A tym bardziej obie, zadaneniemal równocześnie.Zapewne masz rację  przyznał.123RS -A więc.Chodz, coś ci pokażę - powiedziała z lekkimpodnieceniem w głosie, który dotąd był chłodny i opanowany.Podeszła do drzwi, odwracając się po chwili, by sprawdzić, czy Drewza nią idzie.Starała się mu pomóc bardziej niż ktokolwiek.Zwlókł sięniechętnie z łóżka.Za każdym razem szło mu to nieco łatwiej, aleproces rekonwalescencji był boleśnie powolny.Szedł korytarzem i zastanawiał się, co Maggie chce mu pokazać.Chyba nie zakrwawioną odzież, którą ukrywała od dwóch lat.Dotarłszy do kuchni, zobaczył rozłożone na stole wycinki.Maggie wspominała przecież, że czytała je ponownie.Wzięła do rękidwie fotokopie i podała mu je.Drew spojrzał na nią, mrużąc oczy przed jaskrawym światłemjarzeniówki.Maggie przyglądała mu się podekscytowana.Naprawdęwierzyła, że znalazła coś, co mu pomoże i mimo swych wątpliwości iwrodzonego sceptycyzmu, Drew poczuł skurcz w sercu.Opuścił wzrok, by ukryć wzruszenie i spojrzał na fotokopie.Były na nich dwa zdjęcia z gazety.Jedno przedstawiało zwłoki,przykryte jakimś niewielkim kocem czy płótnem, drugie - miejscezbrodni z wyrysowanym na ziemi kredą konturem ciała ofiary.Tędrugą fotografię wykonano zapewne rano, już za dnia, podczas gdypierwsza była ciemna i niewyrazna.Drew nie czytał, oczywiście, w prasie o zabójstwie w "Dyliżansie".Dowiedział się o nim dopiero wtedy, gdy zgarnęła gopolicja.Cannon podał im podobno opis jego ciężarówki i część124RS numeru rejestracyjnego.Drew nie pamiętał, żeby w sądziepokazywano jakiekolwiek zdjęcia.Przyglądał się im przez kilka minut, rzucając nawet okiem nazamieszczony obok tekst i próbując odgadnąć, na co Maggie zwróciłauwagę.W końcu podniósł wzrok.Maggie nadal bacznie goobserwowała.- No i co? - zapytał.- Gdzie jest krew?O tym przecież rozmawiali w sypialni.Na ubraniu Tommy'egonie było żadnych plam.Drew spojrzał ponownie na zdjęcia i nagle goolśniło.Przy ciele ofiary nie było widać kałuży krwi.Płótno niezakrywało ziemi wokół zwłok na tyle, by ją zasłaniać.A na fotografiiz wyrysowanym kredą konturem nie było praktycznie żadnych śladówkrwi.Nie podnosząc wzroku Drew podszedł z fotokopią pod lampę.Asfalt, na którym wyrysowano kredą kontury zwłok, byłniejednolitego koloru, ale nie dostrzegł na nim wielkiej ciemnejplamy, która musiałaby tam pozostać wskutek ran zadanych ofierze.Musiałaby być widoczna nawet gdyby ktoś przesuwał ciało,próbując reanimować Charliego Brundridge'a.Kiedy ma się wielkądziurę w piersi, rozerwaną arterię i ranę od kuli w głowie, człowiekkrwawi jak diabli.- On nie zginął w tym zajezdzie - wyszeptał Drew, pojmującnagle wszystko.- A niech to szlag! Zabili go gdzie indziej i przywiezlitam jego zwłoki.125RS ROZDZIAA DZIEWITYDrew znowu siedział przy kuchennym stole, tym razemsporządzając listy.Być może były one bezwartościowe, chciał jednakspisać wszystko, co należało sprawdzić, przeglądając ponownieinformacje na temat Charliego Brundridge'a.Zapoznawał się teraz znimi o wiele dokładniej niż za pierwszym razem.To, że Brundridge'a zabito w innym miejscu, a potem jego ciałoprzywieziono do zajazdu, mogło być bez znaczenia.Ale równiedobrze mógł to być klucz, którego poszukiwał, odkąd dowiedział się ośmierci Tommy'ego Cannona.Może znalazł właśnie sposób, bywyśledzić człowieka, który chciał go zniszczyć.Ktoś przywiózł zwłoki Brundridge'a do  Dyliżansu".Możezrobił to Tommy Cannon.Jeśli tak, Drew byłby znowu w ślepymzaułku.Wiedział jednak z doświadczenia, że jeden człowiek miałbytrudności z przeniesieniem zwłok.Widział na procesie, że Cannon niebył zbyt dobrze zbudowany.Szczupły i o wiele niższy niż Drew,potrzebowałby pomocy, żeby przenieść ciało Brundridge'a z miejscazbrodni na parking, gdzie znalazła je policja.Gdyby Drew trafił naślad człowieka albo ludzi, którzy mu pomagali.- Chyba wreszcie zasnęła - oznajmiła Maggie.Drew popatrzył na nią zaskoczony.Był tak pochłoniętymyślami, że nie zauważył, kiedy Maggie i Laurie zniknęły.Najwyrazniej opuściły go jakiś czas temu.Rzuciwszy okiem nasporządzaną przez siebie listę, stwierdził, że zajmuje już całą stronę126RS żółtego papieru, który dała mu Maggie, zanim poszła położyć córkęspać.- Spójrz na to - powiedział, podsuwając jej kartkę.Maggiewiedziała w końcu o tym okręgu o wiele więcej niż on.Mogła muudzielić potrzebnych informacji.Podeszła do stołu.Obserwował, jak przegląda uważnie listę.- Wiesz coś na temat tych osób? - zapytał, odczekawszy chwilę.- Wymieniano ich nazwiska w gazetach.O niektórych słyszałamwcześniej, o innych nie.- Zacznij od tych, których znasz.- Donald Raster.- Koroner.- I właściciel zakładu pogrzebowego.- Chcesz powiedzieć, że okręgowy koroner jest równocześniegrabarzem?Skinęła głową, wpatrując się nadal w kartkę, najwyrazniejnieświadoma znaczenia tej informacji.Koroner nie był nawetlekarzem, co zapewne w tych stronach nie należało do rzadkości.I zpewnością nie był specjalistą w dziedzinie medycyny sądowej.- Emmitt Grimes - kontynuowała Magie.- Kończył szkołę razemz Tommym.Dwa lata przede mną.- Grimes był jednym z zastępcówszeryfa, którzy przyjechali tamtej nocy na wezwanie do  Dyliżansu".- A ten drugi policjant? Thompson? Znasz go? Maggie pokręciłagłową.127RS - Chyba nie.Kiedy czytałam pierwszy raz te wycinki,rozpoznałam od razu nazwisko Emmitta.Próbowałam przypomniećsobie, kim jest ten drugi, ale.chyba o nim nie słyszałam.- Czy to znaczy, że nie jest stąd?- Mógł mieszkać w dzieciństwie poza granicami okręgu.Nienależałby wtedy do naszego rejonu.Ostatnio zbudowano w okolicynową szkołę, ale za moich czasów chodziliśmy wszyscy do liceum wokręgu Cooper.- Mów dalej - ponaglił ją.Maggie znowu spojrzała na listę.- Słyszałam o tej firmie - stwierdziła, wskazując palcem nakartkę.- Ale za Boga nie mogę sobie przypomnieć, gdzie i kiedy tobyło.Na liście figurowała tylko jedna firma.Zakłady UtylizacjiOdpadów w Edgemont [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl