[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczywiście nie widziała powodów do paniki.Mógł na przykład zadzwonićjego wspólnik Rolf, pokazać jakiś nowo kupiony samochód albo motor izaproponować wspólną przejażdżkę.A może wpadł do sąsiadów, żeby pomóc przyuszkodzonym zlewie? Jeśli chciał, potrafił być złotą rączką.Kiedy jednak nie wrócił do dwudziestej, lekkie zdenerwowanie zaczęłozmieniać się w autentyczny strach.Zadzwoniła do Rolfa.Wspólnik sam czekał na telefon od Jacka w sprawie jutrzejszej dostawy.Obeszła sąsiadów, zajrzała nawetdo pubu, do którego niekiedy się wypuszczał.Ani widu, ani słychu.A może poczuł się zle i zadzwonił na pogotowie? Jeżeli jednak wystarczyłomu sił, żeby zatelefonować, to znalazłby je także na zostawienie kilku słów.Chybaże zaraz po telefonie stracił przytomność&Mieli wbite numery alarmowe na stałe do telefonu.Po paru minutach uzyskałapewność  nikt z tego domu nie dzwonił na pogotowie, po straż, na policję.Policja!Ponownie wybrała numer i łamiącym się głosem zaczęła mówić o zaginięciumęża.Powiedzmy otwarcie  zlekceważono ją.Nie podnosi się alarmu, kiedy dorosły mężczyzna wychodzi z domu bez słowa,nawet jeśli oddala się w ogrodowych łachach, bez dokumentów, kluczy i pieniędzy.Rutynowo zapytali o charakter interesów męża oraz o to, czy miał jakichś wrogów.Podała adres sklepu i hurtowni, których był udziałowcem, a na pytanie o wrogówodparła przecząco. Jesteśmy normalnymi, ciężko pracującymi ludzmi  rzekła. Zajmiemy się sprawą  zapewnili.Przez całą noc nie zmrużyła oka.Podrywała się przy każdym przejezdziesamochodu, z każdym krzykiem nocnego ptaka.Ale nic.Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak niewiele wiedziała o swoim mężu.Pewnego dnia pózną jesienią 1987 roku wszedł do jej sklepu w Toronto i chciałkupić aparat fotograficzny.Bardzo ucieszył się, że ekspedientka jest Polką, jegoangielski w tym czasie pozostawiał bardzo wiele do życzenia.Miło pogawędziliprzez kwadrans, póki właściciel nie pogonił jej do roboty.Następnego dnia wpadłpo teleobiektyw i znów przegadali pół godziny.Trzecia wizyta okazała siępozbawiona handlowego celu, Jarek zajrzał jedynie, żeby zaprosić ją na kolację.Romans rozwinął się bardzo szybko.Zlub wzięli na Boże Narodzenie, chrzcinyBrygidy odbyły się po ośmiu miesiącach.Jeszcze przed ślubem zmienił imię inazwisko  z Jarosława Dudy na Jacka Budleya.Indagowany twierdził, że polskiekorzenie mogą stać się przeszkodą w asymilacji z kanadyjskim społeczeństwem. %7łonie podał inną wersję.Był działaczem podziemnej Solidarności i z powodówpolitycznych musiał uciekać z kraju.Dlaczego jednak nie utrzymywał kontaktów zinnymi towarzyszami walki, których w Kandzie mieszkało mnóstwo? I czemu niechciał wracać do kraju, gdzie w 1989 roku załamał się system komunistyczny, awładzę objęła Solidarność z premierem Mazowieckiem, a pózniej także zprezydentem Wałęsą na czele? Kiedyś wrócimy, ale jeszcze nie teraz  obiecywał.Nie pytała o więcej.Kochała go bardzo, poza tym imponował jej wiedzą,czułością, podejściem do córeczki.Na razie oddalali się coraz bardziej od ojczyzny.Najpierw przenieśli się doCalgary, skąd blisko było do Edmonton, gdzie mieszkała siostra Basi  Kaśka  apotem do Vancouver.Dalej znajdował się już tylko ocean.Wstał kolejny dzień, a Jack się nie odezwał.Nawet gdyby go uprowadzono,porywacze powinni dać jej jakiś sygnał, zażądać okupu.A tu nic.Próbowałaśledztwa na własną rękę i odszukała dzieciaka z sąsiedztwa, który całe niedzielnepopołudnie szalał na deskorolce.Nick przypomniał sobie wóz czyścicieli dywanów, który widział przed ichdomem.Już sam fakt, że jakaś firma odwiedzała klientów w niedzielę, jawił się jako conajmniejdziwny.Nie tracąc czasu, obdzwoniła wszystkie przedsiębiorstwa oferujące usługi wtym zakresie.%7ładna nie wysyłała samochodu w ich strony.Więcej, żadna nieposiadała wozu, który przypominałby ten opisany przez chłopaka.Ponownie zadzwoniła na policję.Tym razem wykazali więcej zainteresowania.Przyjechało dwóch detektywów.Obejrzeli dokładnie dom i ogród, wzięlidokumenty męża i jego komputer. Ale minął kolejny dzień i nie było żadnej wiadomości.I wtedy przypomniałasobie rozmowę sprzed trzech miesięcy.Któregoś wieczora Jack zabrał ją na spacernad morze i w trakcie przechadzki wypowiedział dziwne zdanie: Gdyby mi się coś stało, zadzwoń pod ten numer do Polski  i podał serięcyfr [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl