[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-W jakiś sposób.- Chłopcze! - warknął jego ojciec.- Wystarczy.Pchnął Lukę przed siebie, zasłaniając go przed moimwzrokiem, i odeszli.Luka zostanie zamknięty w pałacowych lochach.Zadrżałam.To byłośredniowieczne.I okrutne.W końcu Luka odwrócił się do mnie plecami, a ja z trudem opanowałam strach i potworny smutek.- %7łegnaj, Luka. ROZDZIAL DWUDZIESTY TRZECISiedziałam nad rzeką, wiedząc, że muszę działać, ale kompletnie mnie zmroziło.Zamknęłam oczy iskupiłam się na domu - zaczęłam powtarzać to w kółko, jak mantrę.Ale wciąż byłam świadomaczystego powietrza Nissilum i słyszałam szelest liści na wietrze.Spróbowałam jeszcze raz, ale myśl otym, że nie mogę panikować, przeszkadzała w skupieniu.Być w domu, zobaczyć mamę, bezpieczną.Tylko tego pragnęłam.Ale jakoś nic się nie działo.Sfrustrowana napięłam całe ciało.Kiedypoczułam, jak zimne ręce dotykają moich, otworzyłam gwałtownie oczy.- Wassa?- Cii, śmiertelna dziewczyno - powiedziała.- Mogę ci pomóc wrócić do domu.Nie ma potrzebywykorzystywać tych telekinetycznych głupot.- Zmarszczyła nos.-To takie niepewne.Im bardziej sięstarasz, tym gorzej działa. - Nie potrzebuję twojej pomocy - zaprotestowałam gwałtownie, dodając grzeczniej: - Dziękuję.- Nawypadek gdyby miała na mnie zesłać jakiś czar.Skrzywiła się.- Nie utrudniaj, dziecko.Z niechęcią uświadomiłam sobie, że muszę ją mieć po swojej stronie.- Innym razem - powiedziałam szybko.- Będzie inna okazja.- Wątpię - wymruczała Wassa, odgarniając czarną grzywkę z oczu.Jej twarz była tak blada, że miałaniemal niebieski odcień.A w świetle dnia wyglądała starzej, pojawiały się zmarszczki, którychwcześniej nie było.- Zejdzmy z tego ponurego światła - powiedziała, ciągnąc mnie za sobą.Traciłam energię.I to nie tylko z powodu wydarzeń ostatnich godzin, ale i z powodu obecnościwampirzycy.Luka mnie przed nią ostrzegał.Walczyłam, by się jej nie poddać.- Muszę iść - rzuciłam ogólnikowo.- Muszę coś zrobić.- Ale ja chcę przeprosić - odezwała się słodko.- Jeśli zostaniesz troszkę dłużej, to na pewno nic się niestanie.Chodz, zabiorę cię do domu i wymyślimy, jak pokrzyżować szyki tym aroganckim wilkom.-Skrzywiła się.- Najlepiej szybko.yle znoszę słońce.Spojrzałam na snop światła padający spomiędzy liści.W głowie miałam watę. - Są trochę przemądrzałe.- powiedziałam.- Zabrały go gdzieś.Zamkną go za karę.Wassa przekrzywiła głowę.- Kogo, skarbie? Kogo zabrali?- Nikogo.Nic.Muszę iść.Wampirzyca podeszła do mnie szybko.Dotknęła mnie delikatnie wymanikiurowaną ręką.- Na balu nie najlepiej zaczęłyśmy znajomość - uśmiechnęła się.- Przepraszam.Trudno pohamowaćpewne wrodzone potrzeby.- Przyjrzała mi się, a wyraz jej twarzy był niemal miły.- To byłonieodpowiednie.Chwila słabości.Mam nadzieję, że rozumiesz.Spojrzałam na nią.- Słabość jest ludzka.Rozumiem słabość.Nie rozumiem zła.Oczy Wassy rozszerzyły się niewinnie.- Och, nie jestem zła.Nie pozwolono by mi mieszkać w tym upiornym świecie, gdybym była zła.-Opuściła ramiona i nagle zaczęła nade mną górować.- I chciałabym ci pomóc.- Nie możesz pomóc - pokręciłam głową.- To trzeba rozwiązać bez użycia sztuczek.i rozlewu krwi.- Och - rzuciła z udawanym i przesadzonym zawodem.-Nudy.Słońce zaszło za drzewa i uświadomiłam sobie, jak bezbronna jestem sam na sam z wampirem. - Słodka dziewczyna - odezwała się Wassa.- Kiedyś też byłam niewinna.Nieskalana.- Spojrzała zesmutkiem na wodę.- Ale nie da się cofnąć czasu.Trzeba jakoś sobie radzić.- Przysunęła się domnie o krok, a ja natychmiast się cofnęłam.- Pomyśl tylko - patrzyła mi głęboko w oczy -jeśli,potencjalnie oczywiście, zmieniłabym cię, to wszystkie twoje problemy by się skończyły.Mogłabyśtu zostać.być jedną z nas.To prawda.Mogłabym tu być.Wszystko byłoby dobrze.Należałabym tutaj.To by zajęło tylko chwilę.- Wasso - powiedziałam, pokusa była tak ogromna, że aż zadrżałam, ale zmusiłam się do logicznegomyślenia -ja mam dom.- Ach, dom - podchwyciła tęsknie.- Dom jest przecież tam, gdzie czujesz, że jest, prawda? - O tak,była niezła.- I zostawić tego biednego zakochanego chłopca, by usychał z tęsknoty.by umarł?Naprawdę mogłabyś z tym żyć?- Będę musiała - zdawało mi się, że podeszła bliżej.- Nie chcę być jedną z was.- Ale do czego chcesz wracać? Do zdrady? Do samotności?Prawda w tych słowach bolała, ale wiedziałam, że wampirzyca próbuje uśpić moją czujność tymśpiewnym współczującym głosem.Musiałam pohamować łzy.Nagle poczułam, że opuściły mniewszystkie siły, a moje myśli z każdą chwilą stawały się mętniejsze. - Tutaj możesz żyć wiecznie - głos dobiegał z oddali.-Pomyśl o tym.Miałam wrażenie, że w mojej głowie zbierają się chmury, które przysłaniają myśli.Próbowałam jerozwiać, próbowałam myśleć.Musiałam coś zrobić.Kogoś powstrzymać.- Raphael - przypomniałam sobie nagle.- To on mnie zdradził.Moja matka jest w niebezpieczeństwie.Muszę go powstrzymać.Poczułam przy uchu usta Wassy.- Na to już za pózno.Nic już nie możesz zrobić.Zostań tu, a Raphael wróci.w końcu.Wtedy ocknęłam się.- Wiesz, co zrobił?- Niezupełnie - odpowiedziała.- Ale nic mnie nie zaskoczy.Jest stuknięty.Oczywiście, anioły niewidzą w nim nic złego.Ale to psychopata.Zapamiętaj moje słowa.- Złapała mnie za nadgarstek.-Potrzebujesz mnie po swojej stronie.teraz, kiedy Luka jest nieosiągalny.Odgłos galopujących kopyt przestraszył nas obie, a mnie dodał otuchy.- Zostaw ją - odezwał się jezdziec, patrząc na Wassę groznie.- Puść ją.Wampirzyca odsunęła się ode mnie w chwili, gdy drzewa, niebo, wszystko zaczęło mi się zamazywaćprzed oczami.- Dzięki Bogu - powiedziałam, osuwając się na ziemię.* * * - Naprawdę jesteś zielona jak gęś - odezwała się Dalia, kręcąc głową na mój widok.- Ale ta kobietajest potężna.Nawet my, nieśmiertelni, musimy uważać.Podparłam się na łokciach i uświadomiłam sobie, że rzeka zniknęła, tak samo jak drzewa.Niebyłyśmy już nad Wodną Zcieżką.Byłyśmy z powrotem na Ziemi.Dalia przyprowadziła mnie z powrotem do domu.Wepchnęła mi w ręce tenisówki, robiąc minę.- Prawie o nich zapomniałaś [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl