X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy przyznałem się do winy, jeden z nich poszedł na skargę do szefa wydziału.To był mój ostatni rok w tym college u.Och, oczywiście są wyjątki.Dzieciaki,dla których warto się trudzić.Ale jest ich tak bardzo niewiele.Nie chodzi o to, że reszta jestgłupia.To nawet nie jest apatia.Oni po prostu są inni.Stworzył ich inny czas.Pamiętasz, jakdomagaliśmy się wykładów, które miałyby znaczenie? Ta nowa odmiana też tego pragnie, aledla nich to oznacza podstawy księgowości i wstęp do reklamy.- Wes-tchnął Nic dziwnego, że czuję się nieprzystosowany.Naprawdę się czuj? Sandy.Jestem dobrym nauczycielem i ekscytującym wykładowc^ ale wciąż wędruję od jednegouniwersytetu do drugieg0- Ni8dzie nie dostałem stałego etatu i nigdy jużA t  P Jestem błyskotliwym anachronizmem.Studenci go nie dostanę-.1 H  na mme z zrozumiema albo parskają zalęknionym śmiechem, a dziekani uważająmnie za świra i anarchistę �%yzor^wrroa godności ich porośniętych bluszczem budynków.BożeSandv mówię dzieciakom, zęby kładły sobie spaghetti we włosy, a ofle mnie PytaJ^ Jak mozeim t0 pomóc w znalezieniu pracy!.,  , jr - wjedziałem, że jest aż tak zle - przyznał Sandy.%7łabcio wykrzywił lwm w &ymasie-71 9 zle? P�wiem ci jak bardzo jest zle.wracająkorpo - rac-, Tj^mjechnął sięteatralnie, odwrócił i spojrzał na morze.Byli sami na końcu mola i kiedy %7łabcio umilkł, Sandy słyszał szum uderzających � palefak Powietrze przesycała woń morskiej soli a na północy widać było łuk spowitych we mglegór.%7łabcio trzymał �ce głęboko w kieszeniach.K rwa i- P0WieQ,ział głośno do wiatru i odwrócił się z zasępioną mim\- - Niechciałem, żeby to tak wypadło.Zjedzmy dziś razem kolację, dobra? Obiecuję, że nie będę gadałzbyt wiele.Puścimy sobie płyty The Naz�ul { będziemy wspominać Timothy ego Leary eg� aja ci powiem, co dokładnie zrobiłeś zle w każdej ze swoich książek.Wliczając w to dedykacje,z których żadna swoJa-droSą> nie była przeznaczona dla mnie.Niech ci się nie zdaje, że tegonie zauważyłem, mój drogi Sanderze.Oto co mnie spotkało p0 wszystkim> co dla ciebiezrobiłem.Uśmiechnął się - - Będzie też Sam.- Sam?.*.Samantha - wyjaśnił Zabcio.- Znana też pod uroczym tytułem numeru czwartego.Polubisz ją.Ona cię nie polubi, ale ciebie nikt nie lubi więc Jakie t0 ma znaczenie? I co ty nato?7 hec;a bym do ciebie wpadł, %7łabcio - odparł Sandy.i e ^rócić do hotelu i sprawdzić, czy nie dostałemwiadomości od Edana Morse a.Chciałbym się dziś z nim spotkać, jeśli to tylkomożliwe. - Sam wcale nie wygląda jak Andy Devine - zapewnił %7łabcio.- Nawet nie nosi butówprodukowanych przez Buster Brown Shoes.- Przykro mi - odparł z uśmiechem Sandy.- Ale wpadnę do was przed wyjazdem zmiasta.Masz moje słowo.- Tylko zawiadom mnie z wyprzedzeniem, żebym mógł pożyczyć smoking ipomalować twarz na zielono - zażądał %7łabcio.- Chcielibyśmy, żebyś czuł się u nas jak w domu.Parsknął śmiechem, klepnął Sandy ego w plecy.Potem obaj ruszyli ku wyjściu z mola,mijając karuzelę i budki z lodami.%7łabcio Cohen zaczął opowiadać o historii wesołychmiasteczek.Sandy słuchał go z uśmiechem.DwanaścieNiektórzy rodzą się do słodkiej rozkoszy! Inni rodzą się do wiecznej nocy!Gdy Sandy wrócił po południu do hotelu, zastał recepcjonistę, maleńkiego, pulchnegohomunkulusa w szarym, rozpinanym swetrze i pantoflach, pogrążonego w lekturze powieściporno.- Są dla mnie jakieś wiadomości? - zapytał Sandy, opierając się o kontuar.Mężczyzna popatrzył na niego podejrzliwie, wyraznie poirytowany tym, że muprzeszkodzono- Wiadomości?- Aha.No wie pan, takie małe, różowe karteczki z napisanymi na nich słowami.Odludzi, którzy chcieli się ze mną skontaktować, kiedy mnie nie było.Recepcjonista odchrząknął.- Nie ma wiadomości - odparł i wrócił do swej pornografii.Sandy poszedł do pokoju,który znajdował się w tylnej części budynku, za pokrytym kożuchem rzęsy basenem.Czuł siępoirytowany i niespokojny.Edan Morse powinien się odezwać.Dałby głowę, że to zrobi.Wgruncie rzeczy niewykluczone, że to właśnie zrobił.W relacji, którą zdał %7łabciowi, pominąłjeden szczegół: tekst wypisany mazakiem na odwrocie fioletowej wizytówki  Hoga , którązostawił w Malibu. Chyba widziałem kotecka.Nie rozumiał, jak Morse mógłby sobiepozwolić na zignorowanie czegoś takiego.Nie zignorował tego.Sandy dotarł do pokoju - drzwi były otwarte i czekali już na niego.Było ich dwoje.Kobieta siedząca na pomarańczowym, winylowym krześle wstała iodwróciła się, gdy tylko Sandy wszedł do środka.Uśmiechnęła się, kiedy na nią spojrzał, iprzekonał się, że trudno mu oderwać od niej wzrok.Była bardzo atrakcyjna: wysoka, o skórzebarwy kawy z mlekiem i czarnych jak noc włosach, opadających kaskadą aż do krzyża.Tagęsta grzywa sprawiała, że kobieta wydawała się drobniejsza niż w rzeczywistości.Ciało miała gibkie i muskularne.Biała, trykotowa koszulka zawiązana między wysoko ustawionymipiersiami odsłaniała płaski i twardy brzuch.Wyblakłe dżinsy ciasno opinały uda i łydki.Zamiast paska nosiła czerwoną szarfę, a na głowie opaskę tego samego koloru.Oczy miałaczarne, głęboko osadzone i wielkie, a kości policzkowe wydatne i ostro zarysowane.Ustasprawiały wrażenie należących do kogoś, kto często się uśmiecha.Była najpiękniejszą kobietą,jaką Sandy widział od lat, pomijając kino i okładki czasopism.Mógłby z łatwością gapić się nanią przez bardzo długi czas, gdyby nie druga przebywająca w pokoju osoba, która z nawiązkąwystarczała, by odciągnąć uwagę nawet od kogoś tak atrakcyjnego.Mężczyzna leżał na łóżku Sandy ego.Nogi w wojskowych buciorach wyglancowanychna wysoki połysk kończyły się dobrą stopę za krawędzią łóżka.Był to z całą pewnościąnajwiększy facet, jakiego Sandy w życiu widział, wliczając w to kino i czasopisma.A takżemecze koszykówki.Miał co najmniej siedem stóp i dwa albo trzy cale wysokości, a do tegoszerokość jego ramion dorównywała wzrostowi.Miał bary jak komiksowy superbohater iwielkie brzuszysko, które uwydatniało się pod obcisłym, zielonym podkoszulkiem - wyglądałona zrobione z cegły.Był też nieprzyjemnie poparzony słońcem, miał ogoloną głowę, a wprawym uchu nosił złoty kolczyk.Sprawiał wrażenie bękarciej krzyżówki King Konga z MisterCleanem.Sandy przystanął w drzwiach, gapiąc się na gości.- %7ładne z was nie wygląda na pokojówkę - stwierdził [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl