[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdzie gonie znalazłam.Spojrzałam na nazwę ulicy: Via dei Vespri.Pod wpływem pierwszego impulsu od razu poszłam do Tancrediego.Nie miałampowodu, by przemilczeć ten incydent.Poza tym szukałam wyjaśnienia tej zagadki.Jednak niebyło to takie proste, żeby spotkać się z nim w ciągu dnia.Na pierwszym piętrze domu międzygabinetem Calogera a buduarem Rozalii znajdował się ogromny gabinet padrone.Na biurkuTancrediego leżało mnóstwo segregatorów.Ludzie wchodzili i wychodzili.Najczęściejodwiedzał go zarządca, czasem Chichi, a oprócz nich osoby odpowiedzialne za różne firmy idzierżawcy.Rozalia była jedyną osobą, która mogła wejść do gabinetu niezapowiedziana.Gdyprzyszłam do domu, od razu pobiegłam do teściowej i powiedziałam, że natychmiast muszę sięzobaczyć z Tancredim. Nie przed obiadem oznajmiła zdecydowanie Rozalia, co rzadko jej się zdarzało. Ale to ważne próbowałam ją przekonać. Są u niego ludzie, którzy podróżowali wiele godzin, by zasięgnąć u niego porady.Porozmawiaj z nim podczas sjesty zaproponowała.Zlekceważyłam jej radę. Chcę go tylko zapytać, kiedy znajdzie dla mnie kilka minut powiedziałam i weszłamdo jego gabinetu.Atmosfera była poważna i chłodna.Tancredi rozmawiał ze starym i z młodymmężczyzną.Obydwaj mieli na sobie czarne garnitury, które specjalnie założyli na spotkanie zpadrone. Nie ma trzeciego odroczenia.Wiedzieliście o tym wcześniej stwierdził stanowczoTancredi.Starszy mężczyzna chciał coś odpowiedzieć, ale im przeszkodziłam.Wszyscy odwrócilisię i spojrzeli na mnie.Zaraz za mną weszła Rozalia. Przepraszam odezwałam się po angielsku, zapewne z powodu zdenerwowania.Możemy zamienić dwa słowa?Widziałam, że Tancredi chciał mi odmówić, ale nie mógł sobie pozwolić, żeby strofowaćżonę przy gościach.Wstał, wykonał gest wyrażający ubolewanie, spojrzał na mnie i powiedział: Naturalnie. Tancredi chciał iść do pokoju swojej matki. Nie tam.Lepiej u nas oznajmiłam i dostrzegłam przerażony wzrok Rozalii.W oczach męża zauważyłam złość.Musiał szybko podjąć decyzję, po czym zwrócił siędo gości. Dlaczego nie zjecie z nami? zapytał niechętnie.Obydwaj mężczyzni wstali i podziękowali za zaproszenie.Bez upewnienia się, że za nimposzłam, Tancredi podążył do lawendowego skrzydła domu.Czułam na sobie ciekawski wzrokRozalii i żałowałam, że nie poczekałam do sjesty.Weszliśmy do pokoju. Przykro mi, jeśli ci. zaczęłam. O co chodzi? przerwał mi. Znasz starszą kobietę z Via dei Vespri?Wydawało się, że nie wie, o czym mówię. Ona mieszka po prawej stronie ulicy, mniej więcej pośrodku.Zaczepiła mnie, gdytamtędy szłam. Kiedy? Przed chwilą.Potrząsnął głową. Co chciała? Trudno powiedzieć. zawahałam się.Gdy miałam powtórzyć jej słowa, wydały mi się zbyt teatralne.Miałam wrażenie, jakbypoinformowała mnie o jakiejś przepowiedni.Jednak nie chciałam, żeby Tancredi pomyślał, żewywołałam go z ważnego spotkania z powodu błahostki. Ona mówiła o chorobie w waszym domu odezwałam się po chwili. Chorobie? Kto jest chory? Tego nie powiedziała.Zjawiła się tak nagle, a potem mówiła o chorobie, grzechupierworodnym i zniknęła.Nie dostrzegłam poruszenia na twarzy mojego męża, ale czułam, że wie, o czym mówię. Grzechu pierworodnym? zapytał i przeszedł parę kroków. Powiedziała, że każdy boi się mówić o chorobie. Ludzie są przesądni. Tak właśnie pomyślałam.Ale o co lub o kogo mogło jej chodzić? Co jej odpowiedziałaś? zapytał. Nic.Nie miałam nawet możliwości. odpowiedziałam zgodnie z prawdą. To dobrze.Nie zwracaj uwagi na ludzkie urojenia stwierdził i stanął pod światło tak,że widziałam jedynie zarys jego sylwetki. Bardzo się przestraszyłam.Ona była taka zdecydowana, ale to brzmiało jak brednie.Dyskretnie spojrzał na zegarek. Dobrze, zajmę się tym zapewnił mnie. Zajmiesz? Co to oznacza? próbowałam się dowiedzieć. Zapytam ją, o co jej chodziło. Masz jakieś podejrzenia, kto to był? Zostawmy to. Ale co? zdziwiłam się. To niestosowne, by cię obciążać. Obciążać to za dużo powiedziane.Tylko to, w jaki sposób ona to powiedziała. Rozumiem. To ostatnie słowo nie miało na celu uspokojenia mnie, ale raczej służyłozakończeniu rozmowy. Porozmawiam z nią. Czyli wiesz, kto to był? Via dei Vespri? Zrobił krok w stronę drzwi. Tak mi się wydaje, że wiem. Tancredi, co ta kobieta od was chce? Dziękuję, że mnie od razu poinformowałaś. Porozmawiamy o tym pózniej? zapytałam z nadzieją w głosie. Jutro odpowiedział. A dlaczego nie dziś? Muszę jechać do Agrigento. Nic o tym nie mówiłeś powiedziałam rozczarowana. Tak.Próbowałam zatrzymać go przy drzwiach, ale poszedł dalej. Zaniepokoiło cię to, co powiedziałam? Nie oznajmił i wzruszył ramionami.Nie poszłam za nim.Byliśmy już na korytarzu, gdzie każdy mógł nas słyszeć.Po chwilizamknęły się za nim drzwi do biura.67 Włoski dość mocny napój alkoholowy z przefermentowanych wytłoków i pestekwinogron (przyp.tłum.). Rozdział osiemnastyTancredi nie nawiązał do naszej ostatniej rozmowy ani po swoim powrocie z Agrigento,ani pózniej.Znowu wyjechał, tym razem do Mesyny, na rozmowy z zarządem prowincji.Towarzyszyła mu Rozalia.Spędzili tam tydzień.Uspokoiło mnie, że nie przejął się tą sprawą.Prawdopodobnie był świadomy, że w okolicy było wielu ludzi, którzy uważają za ekscytująceprzypisywanie różnych historii bogatej rodzinie.Plotka ma różne oblicza.Najczęściej chodzi ozasianie ziarna niepokoju.Parę dni pózniej znowu znalazłam się na uliczce Via dei Vespri.Póznym popołudniem,niedługo po sjeście, w mieście ponownie budziło się życie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Nigdzie gonie znalazłam.Spojrzałam na nazwę ulicy: Via dei Vespri.Pod wpływem pierwszego impulsu od razu poszłam do Tancrediego.Nie miałampowodu, by przemilczeć ten incydent.Poza tym szukałam wyjaśnienia tej zagadki.Jednak niebyło to takie proste, żeby spotkać się z nim w ciągu dnia.Na pierwszym piętrze domu międzygabinetem Calogera a buduarem Rozalii znajdował się ogromny gabinet padrone.Na biurkuTancrediego leżało mnóstwo segregatorów.Ludzie wchodzili i wychodzili.Najczęściejodwiedzał go zarządca, czasem Chichi, a oprócz nich osoby odpowiedzialne za różne firmy idzierżawcy.Rozalia była jedyną osobą, która mogła wejść do gabinetu niezapowiedziana.Gdyprzyszłam do domu, od razu pobiegłam do teściowej i powiedziałam, że natychmiast muszę sięzobaczyć z Tancredim. Nie przed obiadem oznajmiła zdecydowanie Rozalia, co rzadko jej się zdarzało. Ale to ważne próbowałam ją przekonać. Są u niego ludzie, którzy podróżowali wiele godzin, by zasięgnąć u niego porady.Porozmawiaj z nim podczas sjesty zaproponowała.Zlekceważyłam jej radę. Chcę go tylko zapytać, kiedy znajdzie dla mnie kilka minut powiedziałam i weszłamdo jego gabinetu.Atmosfera była poważna i chłodna.Tancredi rozmawiał ze starym i z młodymmężczyzną.Obydwaj mieli na sobie czarne garnitury, które specjalnie założyli na spotkanie zpadrone. Nie ma trzeciego odroczenia.Wiedzieliście o tym wcześniej stwierdził stanowczoTancredi.Starszy mężczyzna chciał coś odpowiedzieć, ale im przeszkodziłam.Wszyscy odwrócilisię i spojrzeli na mnie.Zaraz za mną weszła Rozalia. Przepraszam odezwałam się po angielsku, zapewne z powodu zdenerwowania.Możemy zamienić dwa słowa?Widziałam, że Tancredi chciał mi odmówić, ale nie mógł sobie pozwolić, żeby strofowaćżonę przy gościach.Wstał, wykonał gest wyrażający ubolewanie, spojrzał na mnie i powiedział: Naturalnie. Tancredi chciał iść do pokoju swojej matki. Nie tam.Lepiej u nas oznajmiłam i dostrzegłam przerażony wzrok Rozalii.W oczach męża zauważyłam złość.Musiał szybko podjąć decyzję, po czym zwrócił siędo gości. Dlaczego nie zjecie z nami? zapytał niechętnie.Obydwaj mężczyzni wstali i podziękowali za zaproszenie.Bez upewnienia się, że za nimposzłam, Tancredi podążył do lawendowego skrzydła domu.Czułam na sobie ciekawski wzrokRozalii i żałowałam, że nie poczekałam do sjesty.Weszliśmy do pokoju. Przykro mi, jeśli ci. zaczęłam. O co chodzi? przerwał mi. Znasz starszą kobietę z Via dei Vespri?Wydawało się, że nie wie, o czym mówię. Ona mieszka po prawej stronie ulicy, mniej więcej pośrodku.Zaczepiła mnie, gdytamtędy szłam. Kiedy? Przed chwilą.Potrząsnął głową. Co chciała? Trudno powiedzieć. zawahałam się.Gdy miałam powtórzyć jej słowa, wydały mi się zbyt teatralne.Miałam wrażenie, jakbypoinformowała mnie o jakiejś przepowiedni.Jednak nie chciałam, żeby Tancredi pomyślał, żewywołałam go z ważnego spotkania z powodu błahostki. Ona mówiła o chorobie w waszym domu odezwałam się po chwili. Chorobie? Kto jest chory? Tego nie powiedziała.Zjawiła się tak nagle, a potem mówiła o chorobie, grzechupierworodnym i zniknęła.Nie dostrzegłam poruszenia na twarzy mojego męża, ale czułam, że wie, o czym mówię. Grzechu pierworodnym? zapytał i przeszedł parę kroków. Powiedziała, że każdy boi się mówić o chorobie. Ludzie są przesądni. Tak właśnie pomyślałam.Ale o co lub o kogo mogło jej chodzić? Co jej odpowiedziałaś? zapytał. Nic.Nie miałam nawet możliwości. odpowiedziałam zgodnie z prawdą. To dobrze.Nie zwracaj uwagi na ludzkie urojenia stwierdził i stanął pod światło tak,że widziałam jedynie zarys jego sylwetki. Bardzo się przestraszyłam.Ona była taka zdecydowana, ale to brzmiało jak brednie.Dyskretnie spojrzał na zegarek. Dobrze, zajmę się tym zapewnił mnie. Zajmiesz? Co to oznacza? próbowałam się dowiedzieć. Zapytam ją, o co jej chodziło. Masz jakieś podejrzenia, kto to był? Zostawmy to. Ale co? zdziwiłam się. To niestosowne, by cię obciążać. Obciążać to za dużo powiedziane.Tylko to, w jaki sposób ona to powiedziała. Rozumiem. To ostatnie słowo nie miało na celu uspokojenia mnie, ale raczej służyłozakończeniu rozmowy. Porozmawiam z nią. Czyli wiesz, kto to był? Via dei Vespri? Zrobił krok w stronę drzwi. Tak mi się wydaje, że wiem. Tancredi, co ta kobieta od was chce? Dziękuję, że mnie od razu poinformowałaś. Porozmawiamy o tym pózniej? zapytałam z nadzieją w głosie. Jutro odpowiedział. A dlaczego nie dziś? Muszę jechać do Agrigento. Nic o tym nie mówiłeś powiedziałam rozczarowana. Tak.Próbowałam zatrzymać go przy drzwiach, ale poszedł dalej. Zaniepokoiło cię to, co powiedziałam? Nie oznajmił i wzruszył ramionami.Nie poszłam za nim.Byliśmy już na korytarzu, gdzie każdy mógł nas słyszeć.Po chwilizamknęły się za nim drzwi do biura.67 Włoski dość mocny napój alkoholowy z przefermentowanych wytłoków i pestekwinogron (przyp.tłum.). Rozdział osiemnastyTancredi nie nawiązał do naszej ostatniej rozmowy ani po swoim powrocie z Agrigento,ani pózniej.Znowu wyjechał, tym razem do Mesyny, na rozmowy z zarządem prowincji.Towarzyszyła mu Rozalia.Spędzili tam tydzień.Uspokoiło mnie, że nie przejął się tą sprawą.Prawdopodobnie był świadomy, że w okolicy było wielu ludzi, którzy uważają za ekscytująceprzypisywanie różnych historii bogatej rodzinie.Plotka ma różne oblicza.Najczęściej chodzi ozasianie ziarna niepokoju.Parę dni pózniej znowu znalazłam się na uliczce Via dei Vespri.Póznym popołudniem,niedługo po sjeście, w mieście ponownie budziło się życie [ Pobierz całość w formacie PDF ]