[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Popatrzyła na Staszewskiego z uśmiechem.- Będzie jadł mi z ręki.- Jesteś genialna.- Genialny to był Einstein.A ja mam po prostu odpowiednie ciało i odpowiedniąwiedzę.Ty tylko siedz z boku i nagrywaj.Masz godzinę na przygotowanie dla mniepytań.* * *Ziemski wszedł do knajpy idealnie o czasie.Profesjonalista - nigdy się niespózniał.Przywitał się z kelnerami, którzy najwyrazniej go dobrze znali.Wymieniłjakieś żarciki z kelnerkami.Mariola machała gazetą Fakty i Fotografie.Przysiadł siębłyskawicznie.Był obsłużony szybciej niż ona - kelner zapytał tylko: To co zwykle?.Dostał piwo i wściekłego psa.Spytała:- Czy jest jakaś knajpa, w której pana nie znają?Odpowiedział:- Z całą pewnością jakaś jest.Wrocław to cholernie duże miasto i takie.bardziejrozrywkowe.- Uśmiechnął się, rozbierając ją wzrokiem.Wiedziała, że go ma.Wiedziała z całą absolutną kobiecą pewnością.Była dokładnie w jego typie.- Chciałabym porozmawiać o pańskiej książce Breslau.cośtam.- Pani od razu do meritum.- No bo pan patrzy wyłącznie na moje piersi.Roześmiał się i podniósł wzrok.- Inteligentna pani jest.- Z tego powodu, że widzę, gdzie się pan gapi?Zaczął się śmiać już całkiem szczerze.- No, jestem pod wrażeniem.Rozchyliła dekolt sukienki tak, żeby mógł zobaczyć prawie wszystko.- Niech pan patrzy.Teraz lepiej?- Widzę, że Fakty i Fotografie zatrudniają wyłącznie fachowców.Ale ponieważwidok jest piękny, to odpowiem pani na wszystkie pytania.- I o to mi chodziło.- Poprawiła sukienkę, żeby nie miał zbyt przesadnejperspektywy.- Skąd wziął się pomysł na tę powieść? Mówię ciągle o Breslau cośtam.- Proszę pani.Na każdym spotkaniu autorskim, kiedy mnie o to zapytają, mówię: Wrrrrrrrrrrr!.Nie wiem, skąd autor czerpie pomysły.Nie wiem, naprawdę.- No ale skąd inspiracja do tego właśnie tematu?Zamyślił się.- Na pewno z akt policyjnych.Kręciłem serial o policji przez parę lat.- Wiem, wiem.- Uuuuu.Naprawdę jest pani dobrze przygotowana.- Wrócił do tematu: - Z aktpani wiele nie wyczyta.Tam same pierdoły.- Też wiem.Czytałam kilka.- Naprawdę jestem pod wrażeniem.- Wypił wściekłego psa i zajął się piwem.Zapalił papierosa.- To był przypadek.Spotkałem Richarda Kugera, pewnegowojennego inwalidę bez ręki i bez nogi.%7łył sobie szczęśliwie w RFN, jak to się wtedymówiło, z panienką, która o niego dbała.Miał nawet auto, które można obsłużyć, niemając połowy kończyn.%7łył sobie.- Ale do rzeczy.- No właśnie.Nie mogliśmy się porozumieć, bo ja po niemiecku to może dziesięćsłów, a on po polsku ledwie ledwie.Ale jego kobieta była Polką.Zabrana na roboty,lecz nie chciała wracać do komunistycznego raju, więc przygarnęła inwalidę, bo miałwysoką rentę.Fajnie się im żyło, chyba się nawet pokochali.- A wracając do meritum? - przerwała mu Mariola.- No więc ona przetłumaczyła mi całą historię.Otóż Kuger i Grunwald.- Może Grunewald? - przerwała mu znowu.- Może - zgodził się.- Tak go nazwałem w powieści.Skąd pani wie?- No przecież piszę wywiad o pana książce.- No tak.- Zaciągnął się głęboko papierosem.- Opowiedział mi niesamowitąhistorię z przedwojennego Wrocławia, to znaczy z Breslau.Jacyś ludzie wybuchali,palili się albo popełniali samobójstwa.Za każdym razem otaczali się kwiatami.- I co?- Właściwie nic.Grunewald został zabity, nie wiem przez kogo, w 1945.A Kugerbył przesłuchiwany przez polską milicję.Nic do niego nie mieli, ale przesłuchiwali apropos właśnie tej sprawy, w której ludzie sami wybuchali.Mieli podobny problem.Kiedy już wszystko zeznał, wsadzili go do pociągu do Vaterlandu.Był zwykłympodoficerem policji kryminalnej.A my nie Ruscy, żeby im Katyń zrobić.Gwałty,zabójstwa, morderstwa, przekręty.Tylko tym się zajmował.Kripo nie było wpisane nalistę organizacji zbrodniczych, więc nie wysłali Kugera na wycieczkę do ZSRR.Zinnymi, jak oni to mówią: wypędzonymi pojechał sobie do Niemiec.- A ta dziwna sprawa?- Bardzo mnie to interesowało.Ponieważ kręciłem dla telewizji program o policji,pozwolili mi na wgląd do akt.Tam niewiele jest.Nie dowiedziałem się niczego pozaopisami zgonów.- A co pana zainspirowało do napisania tej powieści?Kelner, mimo że nie miał zamówienia, przyniósł Ziemskiemu zupę gulaszową ikolejnego wściekłego psa.Autor wypił psa natychmiast i zajął się zupą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Popatrzyła na Staszewskiego z uśmiechem.- Będzie jadł mi z ręki.- Jesteś genialna.- Genialny to był Einstein.A ja mam po prostu odpowiednie ciało i odpowiedniąwiedzę.Ty tylko siedz z boku i nagrywaj.Masz godzinę na przygotowanie dla mniepytań.* * *Ziemski wszedł do knajpy idealnie o czasie.Profesjonalista - nigdy się niespózniał.Przywitał się z kelnerami, którzy najwyrazniej go dobrze znali.Wymieniłjakieś żarciki z kelnerkami.Mariola machała gazetą Fakty i Fotografie.Przysiadł siębłyskawicznie.Był obsłużony szybciej niż ona - kelner zapytał tylko: To co zwykle?.Dostał piwo i wściekłego psa.Spytała:- Czy jest jakaś knajpa, w której pana nie znają?Odpowiedział:- Z całą pewnością jakaś jest.Wrocław to cholernie duże miasto i takie.bardziejrozrywkowe.- Uśmiechnął się, rozbierając ją wzrokiem.Wiedziała, że go ma.Wiedziała z całą absolutną kobiecą pewnością.Była dokładnie w jego typie.- Chciałabym porozmawiać o pańskiej książce Breslau.cośtam.- Pani od razu do meritum.- No bo pan patrzy wyłącznie na moje piersi.Roześmiał się i podniósł wzrok.- Inteligentna pani jest.- Z tego powodu, że widzę, gdzie się pan gapi?Zaczął się śmiać już całkiem szczerze.- No, jestem pod wrażeniem.Rozchyliła dekolt sukienki tak, żeby mógł zobaczyć prawie wszystko.- Niech pan patrzy.Teraz lepiej?- Widzę, że Fakty i Fotografie zatrudniają wyłącznie fachowców.Ale ponieważwidok jest piękny, to odpowiem pani na wszystkie pytania.- I o to mi chodziło.- Poprawiła sukienkę, żeby nie miał zbyt przesadnejperspektywy.- Skąd wziął się pomysł na tę powieść? Mówię ciągle o Breslau cośtam.- Proszę pani.Na każdym spotkaniu autorskim, kiedy mnie o to zapytają, mówię: Wrrrrrrrrrrr!.Nie wiem, skąd autor czerpie pomysły.Nie wiem, naprawdę.- No ale skąd inspiracja do tego właśnie tematu?Zamyślił się.- Na pewno z akt policyjnych.Kręciłem serial o policji przez parę lat.- Wiem, wiem.- Uuuuu.Naprawdę jest pani dobrze przygotowana.- Wrócił do tematu: - Z aktpani wiele nie wyczyta.Tam same pierdoły.- Też wiem.Czytałam kilka.- Naprawdę jestem pod wrażeniem.- Wypił wściekłego psa i zajął się piwem.Zapalił papierosa.- To był przypadek.Spotkałem Richarda Kugera, pewnegowojennego inwalidę bez ręki i bez nogi.%7łył sobie szczęśliwie w RFN, jak to się wtedymówiło, z panienką, która o niego dbała.Miał nawet auto, które można obsłużyć, niemając połowy kończyn.%7łył sobie.- Ale do rzeczy.- No właśnie.Nie mogliśmy się porozumieć, bo ja po niemiecku to może dziesięćsłów, a on po polsku ledwie ledwie.Ale jego kobieta była Polką.Zabrana na roboty,lecz nie chciała wracać do komunistycznego raju, więc przygarnęła inwalidę, bo miałwysoką rentę.Fajnie się im żyło, chyba się nawet pokochali.- A wracając do meritum? - przerwała mu Mariola.- No więc ona przetłumaczyła mi całą historię.Otóż Kuger i Grunwald.- Może Grunewald? - przerwała mu znowu.- Może - zgodził się.- Tak go nazwałem w powieści.Skąd pani wie?- No przecież piszę wywiad o pana książce.- No tak.- Zaciągnął się głęboko papierosem.- Opowiedział mi niesamowitąhistorię z przedwojennego Wrocławia, to znaczy z Breslau.Jacyś ludzie wybuchali,palili się albo popełniali samobójstwa.Za każdym razem otaczali się kwiatami.- I co?- Właściwie nic.Grunewald został zabity, nie wiem przez kogo, w 1945.A Kugerbył przesłuchiwany przez polską milicję.Nic do niego nie mieli, ale przesłuchiwali apropos właśnie tej sprawy, w której ludzie sami wybuchali.Mieli podobny problem.Kiedy już wszystko zeznał, wsadzili go do pociągu do Vaterlandu.Był zwykłympodoficerem policji kryminalnej.A my nie Ruscy, żeby im Katyń zrobić.Gwałty,zabójstwa, morderstwa, przekręty.Tylko tym się zajmował.Kripo nie było wpisane nalistę organizacji zbrodniczych, więc nie wysłali Kugera na wycieczkę do ZSRR.Zinnymi, jak oni to mówią: wypędzonymi pojechał sobie do Niemiec.- A ta dziwna sprawa?- Bardzo mnie to interesowało.Ponieważ kręciłem dla telewizji program o policji,pozwolili mi na wgląd do akt.Tam niewiele jest.Nie dowiedziałem się niczego pozaopisami zgonów.- A co pana zainspirowało do napisania tej powieści?Kelner, mimo że nie miał zamówienia, przyniósł Ziemskiemu zupę gulaszową ikolejnego wściekłego psa.Autor wypił psa natychmiast i zajął się zupą [ Pobierz całość w formacie PDF ]