[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I w dodatku to nie ty będziesz gotować.Bezceremonialność Saldy tak wyraznie zbiła dziewczynę z tropu, że K vin ujął ją zarękę i podprowadził do schodów wiodących na płytę skalną, gdzie ustawiono stół. Debero, będziesz tu bardzo szczęśliwa ze swoją przyjaciółką Morath  powiedziałłagodnie.Twarz dziewczynki natychmiast złagodniała i pojaśniała z radości, a do oczunapłynęły łzy.Bezbronny zachwyt, malujący się w jej oczach, tak wzruszył PrzywódcęWeyru, że potknął się, idąc za nią po schodach. Ona jest dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką  odpowiedz brzmiała bardziej jakmodlitwa lub zwykłe stwierdzenie faktu. Chodz, siadaj ze mną  zawołała Zulaya.Odsunęła krzesła i zaprosiła gestemK vina na dalsze miejsce.Nie siedzieli, jak zwykle, pośrodku biesiadników, lecz szybkawymiana spojrzeń z Salda i Tashvim sprawiła, że lordowska para Warowni zajęła miejscaobok, jakby nigdy nic. Posłuchaj tej melodii.Jaka piękna&  dodała, przechylając głowę.Po pierwszych taktach muzyki, raznej, choć nie bojowej, w ogromnej jaskini zamilkływszystkie rozmowy. A co za słowa&  oczy zasłuchanej Saldy rozszerzyły się ze zdziwienia izachwytu.Gdy jej mąż chciał coś powiedzieć, uciszyła go w pół słowa.K vin również słuchał, uradowany.Sheledon, który uparł się, aby część nowych utworów wykonać po raz pierwszypodczas Naznaczenia w Telgarze, był bardzo zadowolony, że ucichły rozmowy i wszyscy sięzasłuchali.Teraz nadszedł czas, by uderzyć w wielki dzwon.Gdy tylko skończyli kodę pieśni,którą Jemmy nazwał  Smocza miłość , położył na stojaku nuty  Ballady o Powinnościach iwskazał je swej żonie, sopranistce, która miała śpiewać partię chłopięcego dyszkantu.Nieznalezli jeszcze chłopca z odpowiednim sopranowym głosem, ale Sydra potrafiła rozjaśnićton na tyle, by osiągnąć potrzebny efekt.Na sygnał Sheledona Bethany odegrała na flecieczarujący wstęp, a Sydra wstała i rozpoczęła swoją partię.Nie mieli dość wyszkolonych głosów, by rzeczywiście zauroczyć publiczność Balladą.Sheledon słyszał w myślach, jak zabrzmiałaby w wykonaniu pełnego chóru, lecz doskonałaakustyka jaskini bardzo im pomogła.Utwór rzeczywiście chwytał za serce.W głosie Sydrydzwięczała młodość i autentyczne zauroczenie& Z kolei Gollagee odśpiewał cudownym tenorem partię smoczego jezdzca, Sheledonowi też niezle udała się partia barytonu, a potemnastąpił finał, w wykonaniu altu Bethany, kontrapunktowanego chórem śpiewaków z Weyru.Na ułamek sekundy zapanowała kompletna cisza, tak miła sercu każdego wykonawcy,a potem wszyscy zerwali się na nogi i zaczęli bić brawo, krzyczeć i tupać z zachwytu.Nawetsmoki, porwane zapałem jezdzców, przyłączyły się do ogólnego entuzjazmu.Sydra kłaniałasię bez przerwy i zachęcała pozostałych, by wstawali i przyjmowali owacje.Nawet Bethanywstała, a po jej policzku stoczyło się kilka łez, wywołanych wspaniałym, zgodnym odbiorempieśni.Bisowali Balladę pięć razy, a pod koniec wszyscy umieli jej już refren na pamięć iprzyłączali się do śpiewaków.Gdy Sheledon niechętnie odmówił szóstego bisu, zaczętowywoływać  Smoczą miłość , pieśń jakby stworzoną na ten wieczór.Fantastyczny debiut, pomyślał Sheledon, obserwując roześmianą twarz Sydry.Jemmyprzeszedł sam siebie, a Clisser będzie w siódmym niebie.Może rektor ma rację i trzeba sięzabrać za przekształcenie szkolnictwa? Uczniowie rzeczywiście nie powinni tracić czasu nazdobywanie bezużytecznej wiedzy, lecz od razu poznawać Prawdziwy Sens %7łycia. ROZDZIAA IVWEYR TELGAR I UNIWERSYTETWładczyni Weyru Zulaya zauważyła, że Debera jest coraz bardziej zdenerwowana. Wracaj do Morath, kochanie.Jesteś wyczerpana i musisz się wyspać. Dziękuję, pani& Tu w Weyrze, nie używamy tytułów  pouczyła ją Zulaya. Zmykaj.Masz mojepozwolenie, jeśli to na nie tak grzecznie czekasz.Debera wyszeptała podziękowanie i wstała, pragnąc wymknąć się z saliniepostrzeżenie.Wydawała się sobie okropnie niezgrabna i nieobyta towarzysko, choćwszyscy, nawet Lord i Pani Warowni, byli dla niej tak niesłychanie dobrzy i mili.Myślała, żebędzie trzeba im się długo tłumaczyć z niezwykłego zachowania, tymczasem oni natychmiaststanęli po jej stronie.Naprawdę czuła, że jakby jej prawdziwe życie zaczęło się w chwili, gdynapotkała spojrzenie Morath.I tak było rzeczywiście, uznała, wędrując wzdłuż groty ze spuszczoną głową, by nienapotkać niczyjego wzroku.Ale wszyscy mijani ludzie tylko uśmiechali się do niej i bylibardzo uprzejmi.Nie zauważyła wcale wszeteczności, która zdaniem jej ojca przenikała całyWeyr.Ojciec naopowiadał jej dużo różnych rzeczy.A o innych nawet nie wspomniał.Naprzykład o tym, że do domu przyszło oficjalne zawiadomienie o wynikach Poszukiwania,opatrzone jej nazwiskiem i zawierające datę Wylęgu, żeby wiedziała, kiedy ma się stawić.Nie, ten list musiała znalezć sama, wciśnięty na półkę w kredensie, gdzieprzechowywano papier do ponownego użytku.Nikt w gospodarstwie Balan, a już szczególnieojciec i macocha, nie wyrzuciłby całej karty papieru, zapisanego tylko po jednej stronie, awięc zdatnego do ponownego użytku.Ach, jakże ona nienawidziła tego zwrotu! Ponownyużytek, przetwarzanie, przerabianie.Ta mania opanowała każdy aspekt życia na farmie.Aprzecież nie byli ubodzy w sensie materialnym.Niektórym gospodarzom wiodło się o wielegorzej.Jednak od śmierci matki wszystkich trapiło większe nieszczęście: ubóstwo duchowe.Znalazła list przypadkiem, szukając czegoś innego.Nie mieli kalendarza, ale byłooczywiste, że dokument leży już od dłuższego czasu, może nawet od tygodni, bo byłpoplamiony i musiał być wielokrotnie rozkładany i składany.Zgodziła się na małżeństwo zGanmarem, bo miała dość życia na ojcowskiej farmie.Wiedziała, że czeka ją praca, możejeszcze cięższa niż w domu, przy budowie nowej siedziby, którą trzeba będzie wykuć w skałach nad kopalnią, ale nowy dom przynajmniej stanie się jej własnością  i Ganmara  ibędzie mogła go urządzić po swojemu.Nie wierzyła bynajmniej w szalone, nierealneobietnice Ganmara i Borysa.Potrzebowali tylko silnej kobiety, zdolnej do ciężkiej pracy.Poprzedniego dnia jednak widziała na niebie wiele smoków, przeważnie z pasażerami.Gospodarstwo Balan leżało niedaleko od Weyru Telgar, nawet jeśli chciało się podróżowaćkonno.Więc gdy tylko przeczytała wiadomość, miała już gotowy plan i nie wahała się anichwili.Wybrano j ą podczas Poszukiwania.Ma prawo tam jechać.%7łycie w Weyrze na pewnonie jest gorsze niż harówka na farmie.A gdyby została jezdzczynią&Wsadziła list do kieszeni na biodrze i zatrzasnęła drzwiczki kredensu.Była sama wkuchni, zalanej słonecznym blaskiem.Jasne światło umocniło powzięte postanowienie.Nawetnie wróciła do pokoju, który dzieliła z trzema przyrodnimi siostrami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl