[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pętla transformacyjna zamroziła wszelkie rozmowy na czas trwania przejścia przezkurczące się i wykrzywiające przestrzenie.Polyon zignorował wizualne tricki transformacjiprzestrzeni i myślał pełen wściekłości.Kiedy powróciła normalna przestrzeń, sięgnął ze swegofotela po statuetkę przedstawiającą Nancię jako młodą kobietę.Uważnie obserwując twarzForistera, upuścił figurkę na pokład i zmiażdżył ją obcasem na kawałki.- Oto, co zostało z twojej" Nancii, stary człowieku - powiedział.- Czy zamierzaszpozwolić, aby twoja miłość do kobiety, która nigdy nie istniała, zabiła nas wszystkich?Twarz Foristera była przepełniona bólem, ale przemówił jak zawsze zrównoważonymgłosem:- Moje uczucia do Nancii nie mają nic wspólnego z tą sprawą.Natomiast ty popełniaszpodstawowy błąd, sądząc, że prędzej wypuszczę cię z tą twoją władzą nad całym światem, niżbędę chciał umrzeć tutaj, w Osobliwości.Mówił powoli i potrwało chwilę, zanim znaczenie słów dotarło do Polyona.W tymmomencie jednak pętla transformacyjna zawładnęła pomieszczeniem i zamaskowała wszystkieruchy.Kiedy znów przechodzili przez normalną przestrzeń, Fassa del Parma stała pomiędzyForisterea i Darnellem, tak jakby sądziła, że może osłonić mięśniowca przed bezpośrednimrozpylającym działaniem szpikulca.- On ma rację - powiedziała.- Przedtem nie miałam czasu, aby o tym pomyśleć.Jesteśpotworem.Polyon zaśmiał się, ale bez humoru.- Kochana Fasso, dla takich prawych dusz, jak Forister czy generał Questar-Benn, mywszyscy jesteśmy potworami.Powinienem był pamiętać, jak się do nich wcześniejprzyczepiłaś, pomagając im schwytać mnie.Czy sądziłaś, że to cię uratuje? Wykorzystają cię iporzucą tak, jak zrobił to twój ojciec.Fassa zbladła i skamieniała.- Nie wszyscy mamy takie wąskie pojęcie o świecie - odezwał się Forister.- Ale, Fassa,nie możesz.Darnella swędziły palce.Polyon skinął głową.Powoli, zbyt wolno, Darnell uniósłszpikulec.Dało to Foristerowi ułamek sekundy, aby schwycić Fassę za ramiona i odwrócić jąod niebezpieczeństwa.Kiedy Forister się poruszył, kabina wydawała się przechylać, a światłaprzygasły.Przyciąganie spadło do połowy normy, a pózniej znikło - i gdy Fassa obróciła się wpowietrzu, reakcja na to odepchnięcia odrzuciła Foristera w przeciwnym kierunku.Zawartośćigieł w szpikulcu rozpyliła się wszerz, ale jedna ich linia ze skrajnej części łuku wbiła się wrękaw Foristera i zakrwawiła nadgarstek.Krew odpłynęła na środek kabiny jaskrawymikropelkami, a pętla transformacyjna zamieniała je w krwawe morza.Polyon obserwował bańkękrwi wielkości stawu, która nieodwołalnie dryfowała w jego kierunku, zatrzymała się przy nimi przywarła, kurcząc się do czerwonej plamy wielkości guzika, do jego koszuli.Fassa podpłynęła z powrotem, aby podtrzymać wiotczejące ciało Foristera, i krzyknęła:- Dlaczego to zrobiłeś?! Chciałam cię uratować!- Chciałaś, aby on mnie zabił - odetchnął ciężko Forister.Paravenon prowadził walkę zjego oddechem.- Beze mnie nie ma sposobu, by dostać się do kodu Nancii.Wszyscy jesteśmyw pułapce.To i tak lepsze niż wypuszczenie go.Przebaczcie mi.- Zmierć lepsza od utraty honoru - Polyon zaakcentował cynicznie swe słowa,pozwalając tej pasującej do siebie parze usłyszeć, co on sądzi o takich bohaterskich sloganach.- A śmierć przyjdzie tu niedługo.Zobaczcie, jak zawodzą systemy statku.Jak sądzicie, cowysiądzie następne? Tlen? Ciśnienie w kabinie?W przypadku braku bezpośrednich rozkazów przyciąganie oraz oświetlenie na statkupowinno być kontrolowane przez automatyczne funkcje nerwowe Nancii.Forister jęknął,kiedy dotarł do niego sens tej ostatniej porażki.- Ona i tak umiera.Z twoją pomocą czy bez niej - Polyon wyraził ten fakt dobitnie.- Aty jeszcze żyjesz.Okłamałem cię.Szpikulec został ustawiony na dawkę paraliżującą.Teraz dajnam kod wejściowy, zanim Nancia przestanie oddychać i pogrzebie nas wszystkich.Forister pokręcił głową wolnymi, bolesnymi ruchami.- Fassa, kochanie, chodz tutaj! - rozkazał Polyon.- Nie, zostanę z nim.- Chyba nie mówisz tego poważnie - powiedział uprzejmie Polyon.- Wiesz, że zabardzo się mnie obawiasz.Pamiętasz te rozpadające się budynki, które postawiłaś na Shemali?Zastąpiłaś je nowymi za darmo.Pamiętasz? I nie musiałem nawet uciekać się do żadnej z tychinteresujących rzeczy, o których rozmawialiśmy.Jeśli jednak zagroziłem obdarciem ciężywcem ze skóry za zdradę w fabryce, to tylko pomyśl przez chwilę, co ci zrobię teraz zanieposłuszeństwo wobec mnie.Pętla transformacyjna okazała się pomocna.Przerwy, które wywołała, dały Fassie czasna przemyślenie swojej odważnej postawy.- Idz, Fasso - ponaglał ją Forister, kiedy znów można było normalnie mówić.- Niemożesz mi teraz pomóc, a ja nic chcę, aby stała ci się krzywda z mojego powodu.- Dziękuję za informację - rzekł Polyon z dworskim ukłonem.- Może spróbuję tegonastępnym razem? Myślę jednak, że zaczniemy od starszego i cenniejszego przyjaciela.Darnell, przyprowadz tu to dziwadło - nie, sam to zrobię.Ty wyceluj szpikulec w Fassę nawypadek, gdyby miała niemądre pomysły.Przytrzymując się fotela pilota, Polyon odwrócił się i wymierzył kopniaka w MicayęQuestar-Benn.Spadek grawitacji na statku uwolnił ją od ciężaru protez, które przytrzymywałyją na dole, ale ramię i noga zwisały luzno bez jej kontroli.Była tyle warta, co kaleka -przedstawiała odrażający widok.- Chciałbym, aby Forister dobrze się temu przyjrzał - powiedział grzecznie Polyon.-Zamknij protezy! - to do komputera; sygnał do hiperchipów spowodował złączenia sięsztucznego ramienia i nogi Micayi.- Dotknij Mic tylko palcem - groził Forister, z trudnością zwalczając wpływparavenonu.- Nie będę musiał - rzekł Polyon ze wspaniałym uśmiechem.- Mogę zrobić to wszystkostąd [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Pętla transformacyjna zamroziła wszelkie rozmowy na czas trwania przejścia przezkurczące się i wykrzywiające przestrzenie.Polyon zignorował wizualne tricki transformacjiprzestrzeni i myślał pełen wściekłości.Kiedy powróciła normalna przestrzeń, sięgnął ze swegofotela po statuetkę przedstawiającą Nancię jako młodą kobietę.Uważnie obserwując twarzForistera, upuścił figurkę na pokład i zmiażdżył ją obcasem na kawałki.- Oto, co zostało z twojej" Nancii, stary człowieku - powiedział.- Czy zamierzaszpozwolić, aby twoja miłość do kobiety, która nigdy nie istniała, zabiła nas wszystkich?Twarz Foristera była przepełniona bólem, ale przemówił jak zawsze zrównoważonymgłosem:- Moje uczucia do Nancii nie mają nic wspólnego z tą sprawą.Natomiast ty popełniaszpodstawowy błąd, sądząc, że prędzej wypuszczę cię z tą twoją władzą nad całym światem, niżbędę chciał umrzeć tutaj, w Osobliwości.Mówił powoli i potrwało chwilę, zanim znaczenie słów dotarło do Polyona.W tymmomencie jednak pętla transformacyjna zawładnęła pomieszczeniem i zamaskowała wszystkieruchy.Kiedy znów przechodzili przez normalną przestrzeń, Fassa del Parma stała pomiędzyForisterea i Darnellem, tak jakby sądziła, że może osłonić mięśniowca przed bezpośrednimrozpylającym działaniem szpikulca.- On ma rację - powiedziała.- Przedtem nie miałam czasu, aby o tym pomyśleć.Jesteśpotworem.Polyon zaśmiał się, ale bez humoru.- Kochana Fasso, dla takich prawych dusz, jak Forister czy generał Questar-Benn, mywszyscy jesteśmy potworami.Powinienem był pamiętać, jak się do nich wcześniejprzyczepiłaś, pomagając im schwytać mnie.Czy sądziłaś, że to cię uratuje? Wykorzystają cię iporzucą tak, jak zrobił to twój ojciec.Fassa zbladła i skamieniała.- Nie wszyscy mamy takie wąskie pojęcie o świecie - odezwał się Forister.- Ale, Fassa,nie możesz.Darnella swędziły palce.Polyon skinął głową.Powoli, zbyt wolno, Darnell uniósłszpikulec.Dało to Foristerowi ułamek sekundy, aby schwycić Fassę za ramiona i odwrócić jąod niebezpieczeństwa.Kiedy Forister się poruszył, kabina wydawała się przechylać, a światłaprzygasły.Przyciąganie spadło do połowy normy, a pózniej znikło - i gdy Fassa obróciła się wpowietrzu, reakcja na to odepchnięcia odrzuciła Foristera w przeciwnym kierunku.Zawartośćigieł w szpikulcu rozpyliła się wszerz, ale jedna ich linia ze skrajnej części łuku wbiła się wrękaw Foristera i zakrwawiła nadgarstek.Krew odpłynęła na środek kabiny jaskrawymikropelkami, a pętla transformacyjna zamieniała je w krwawe morza.Polyon obserwował bańkękrwi wielkości stawu, która nieodwołalnie dryfowała w jego kierunku, zatrzymała się przy nimi przywarła, kurcząc się do czerwonej plamy wielkości guzika, do jego koszuli.Fassa podpłynęła z powrotem, aby podtrzymać wiotczejące ciało Foristera, i krzyknęła:- Dlaczego to zrobiłeś?! Chciałam cię uratować!- Chciałaś, aby on mnie zabił - odetchnął ciężko Forister.Paravenon prowadził walkę zjego oddechem.- Beze mnie nie ma sposobu, by dostać się do kodu Nancii.Wszyscy jesteśmyw pułapce.To i tak lepsze niż wypuszczenie go.Przebaczcie mi.- Zmierć lepsza od utraty honoru - Polyon zaakcentował cynicznie swe słowa,pozwalając tej pasującej do siebie parze usłyszeć, co on sądzi o takich bohaterskich sloganach.- A śmierć przyjdzie tu niedługo.Zobaczcie, jak zawodzą systemy statku.Jak sądzicie, cowysiądzie następne? Tlen? Ciśnienie w kabinie?W przypadku braku bezpośrednich rozkazów przyciąganie oraz oświetlenie na statkupowinno być kontrolowane przez automatyczne funkcje nerwowe Nancii.Forister jęknął,kiedy dotarł do niego sens tej ostatniej porażki.- Ona i tak umiera.Z twoją pomocą czy bez niej - Polyon wyraził ten fakt dobitnie.- Aty jeszcze żyjesz.Okłamałem cię.Szpikulec został ustawiony na dawkę paraliżującą.Teraz dajnam kod wejściowy, zanim Nancia przestanie oddychać i pogrzebie nas wszystkich.Forister pokręcił głową wolnymi, bolesnymi ruchami.- Fassa, kochanie, chodz tutaj! - rozkazał Polyon.- Nie, zostanę z nim.- Chyba nie mówisz tego poważnie - powiedział uprzejmie Polyon.- Wiesz, że zabardzo się mnie obawiasz.Pamiętasz te rozpadające się budynki, które postawiłaś na Shemali?Zastąpiłaś je nowymi za darmo.Pamiętasz? I nie musiałem nawet uciekać się do żadnej z tychinteresujących rzeczy, o których rozmawialiśmy.Jeśli jednak zagroziłem obdarciem ciężywcem ze skóry za zdradę w fabryce, to tylko pomyśl przez chwilę, co ci zrobię teraz zanieposłuszeństwo wobec mnie.Pętla transformacyjna okazała się pomocna.Przerwy, które wywołała, dały Fassie czasna przemyślenie swojej odważnej postawy.- Idz, Fasso - ponaglał ją Forister, kiedy znów można było normalnie mówić.- Niemożesz mi teraz pomóc, a ja nic chcę, aby stała ci się krzywda z mojego powodu.- Dziękuję za informację - rzekł Polyon z dworskim ukłonem.- Może spróbuję tegonastępnym razem? Myślę jednak, że zaczniemy od starszego i cenniejszego przyjaciela.Darnell, przyprowadz tu to dziwadło - nie, sam to zrobię.Ty wyceluj szpikulec w Fassę nawypadek, gdyby miała niemądre pomysły.Przytrzymując się fotela pilota, Polyon odwrócił się i wymierzył kopniaka w MicayęQuestar-Benn.Spadek grawitacji na statku uwolnił ją od ciężaru protez, które przytrzymywałyją na dole, ale ramię i noga zwisały luzno bez jej kontroli.Była tyle warta, co kaleka -przedstawiała odrażający widok.- Chciałbym, aby Forister dobrze się temu przyjrzał - powiedział grzecznie Polyon.-Zamknij protezy! - to do komputera; sygnał do hiperchipów spowodował złączenia sięsztucznego ramienia i nogi Micayi.- Dotknij Mic tylko palcem - groził Forister, z trudnością zwalczając wpływparavenonu.- Nie będę musiał - rzekł Polyon ze wspaniałym uśmiechem.- Mogę zrobić to wszystkostąd [ Pobierz całość w formacie PDF ]