[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podszedł bliżej i po chwili zatrwożona poczuła, że twardą rączką tej okropnej drewnianej łopatkiposzturchuje jej wilgotną, tajemną norkę, wystawioną tak nieubłaganie na pokaz przez szerokorozsunięte nogi.Chciała udać, że to się w ogóle nie dzieje, a ona nic nie czuje, zdawała sobie jednak sprawę, iżzdradza ją ten przekorny soczek i dzięki niemu królewicz wie doskonale o dręczącej ją żądzy.- Wiele cię nauczyłem i jestem z ciebie bardzo zadowolony - powiedział.- Teraz już znasz smaknowego cierpienia, nowych ofiar ponoszonych dla twego pana i władcy.Mógłbym ugasić to palącepragnienie między twymi udami, ale wolę, abyś poznała lepiej jego sens i pojęła, iż tylko twójksiążę potrafi przynieść ci ulgę, jakiej pragniesz.Z jej gardła wydarł się jęk, chociaż próbowała go stłumić, przyciskając usta do ramienia.Bała się,że lada chwila zacznie wykonywać biodrami te błagalne i upokarzające ruchy, wymykające się spodjej kontroli.Królewicz zdmuchnął świece.W komnacie zaległa ciemność.Pod stopami poczuła, jak materac ugiął się pod ciężarem jego ciała.Oparła głowę na ramieniu i zwisła bezwładnie, zdając się na wytrzymałość aksamitnych wstążek, które przytrzymywały ją w tej pozycji.Napływało błogie odprężenie.Nadal jednak dawała o sobieznać ta słodka udręka.a ona nie mogła nic zrobić, nie potrafiła jej złagodzić.Modliła się w duchu, aby zanikło wreszcie to nabrzmienie między udami, podobnie jak zanikał jużpulsujący żar w pośladkach.A potem, zapadając w sen, zaczęła spokojnie, niemal tęsknie,rozmyślać o tłumach gapiów wzdłuż drogi wiodącej do zamku księcia.ZAMEK I WIELKA SALAKiedy zostawiali karczmę za sobą, Różyczka była zarumieniona i z trudem łapała oddech.Niemiały na to wpływu tłumy gromadzące się w miasteczku ani ludzie, których widziała na drodzewijącej się bezkresnie między polami pszenicy.Królewicz wysłał już przodem kurierów, a kiedy Różyczka przystroiła sobie włosy białymikwiatuszkami, powiedział jej, że jeśli się pośpieszą, dotrą do zamku wczesnym przedpołudniem.- Moje królestwo - oświadczył z dumą - zaczyna się tuż za tymi górami.Nie potrafiła określić dokładnie uczucia, jakie ogarnęło ją w tym momencie.Królewicz odgadł zapewne jej osobliwy nastrój, bo zanim dosiadł konia, pocałował ją mocno wusta, następnie powiedział tak cicho, że mogli go usłyszeć wyłącznie ludzie stojący tuż przy nim:- Kiedy znajdziesz się w moim królestwie, będziesz należeć do mnie w większym stopniu niżkiedykolwiek.Będziesz moja pod każdym względem, a wtedy przyjdzie ci łatwiej nie tylkozapomnieć o wszystkim, co działo się przedtem, ale także poświęcić całe swoje życie jedynie mnie.A teraz zostawili już miasteczko z karczmą.Różyczka stąpała szybko po nagrzanym od słońcabruku, królewicz jechał za nią na wspaniałym rumaku.Upał narastał, ale ludzi na drodze, a wśród nich farmerów, nie ubywało.Wszyscy pokazywali jąsobie palcami, gapili się nieprzerwanie, stawali nawet na palcach, aby dojrzeć ją lepiej.Różyczka szła z wysoko uniesioną głową, jak przykazał królewicz.Oczy miała na wpółprzymknięte.Na nagim ciele czuła łagodny powiew rześkiego wiatru.Nie mogła przestać myśleć ozamku księcia.Co chwila jakiś okrzyk z tłumu przypominał jej nagle i brutalnie, że jest naga, a w pewnymmomencie, może nawet dwukrotnie, czyjaś ręka dotknęła jej uda znienacka, zanim jadący za niąkrólewicz ze świstem przeciął pejczem powietrze.Wreszcie wjechali w mroczną zalesioną przełęcz.Tu tylko sporadycznie witały ich niewielkiegrupki gapiów, którzy czaili się za grubymi dębami.Nisko nad ziemią kłębiły się pasma mgły, aRóżyczka poczuła, że ogarniają senność.Odniosła wrażenie, jakby jej piersi stały się cięższe imiękkie, a własna nagość wydała jej się czymś naturalnym.Nagle serce zabiło jej mocniej, kiedy przed nimi wyłoniła się rozległa zielona dolina, zalanablaskiem słońca.%7łołnierze jadący z tyłu wydali głośny okrzyk, a Różyczka uświadomiła sobie, że książę naprawdęjest już w domu.Za zielonym zboczem ujrzała nad wielkim urwiskiem górującym nad dolinązamek księcia.Był znacznie większy niż zamek jej rodziców, a tworzył go gąszcz ciemnych wieżyczek.Gigantyczna budowla zdawała się wchłaniać w siebie cały świat, a jej bramy rozwierały się przedzwodzonym mostem niczym żarłoczna paszcza.W stronę drogi, która wiodła teraz w dół, aby za chwilę piąć się znowu pod górę, biegli już zewsządpoddani księcia; początkowo zdawali się małymi punkcikami w oddali, ale z każdą chwilą rośli woczach.Na moście zwodzonym zatętniły kopyta koni; jezdzcy gnali ku nim z huczną fanfarą, dzierżyliwysoko powiewające na wietrze proporce.Tu czuło się cieplejsze powietrze, jakby to miejsce było osłonięte przed morską bryzą, znikł teżposępny mrok, typowy dla mijanych niedawno miasteczek i lasów.Ludzie, których widziała terazRóżyczka, mieli na sobie odzienie w jasnych kolorach.Zbliżali się już do zamku i Różyczka dostrzegała coraz mniej ludzi niższego stanu, którzyokazywali jej przez całą drogę tak gorący podziw.Zamiast nich dojrzała liczną grupę strojnieubranych dostojników dworskich, mężczyzn i kobiet. Musiała wydać bezwiednie cichy okrzyk i pochylić z lękiem głowę, bo natychmiast u jej bokuznalazł się królewicz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl