[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Idępo ciebie, więc nie utrudniaj!- Brawo Winter, niezła próba! - zadrwił Vaughan.- Niestety nie uda cisię uciec.Jego głos odbijał się ponurym echem od ścian tunelu.Wąski korytarzutrudniał mu poruszanie.Na skórze czuł mrowienie Mocy, jakbypowietrze zgęstniało i próbowało go spowolnić. Winter dostała kolejny zastrzyk adrenaliny.Drżącymi rękami założyłaz powrotem amulet na szyję.Jej Moc wytwarzała ochronną barierę, alebyło to zbyt wyczerpujące, pozbawiało ją sił.Oddychała ciężko ihisterycznie, bała się, że zaraz straci przytomność.Proszę cię, Win.Przyspieszyła, łapiąc się nici, która łączyła ją z Rhysem, i otworzyłaprzed nim swoje zmysły.Idę! - zawołała.Sekretny tunel zaczął wznosić się stromo do góry, aż do samegokońca, gdzie czekały metalowe drzwi.Czuć było zapach mokrej ziemi ideszczu.Słyszała za sobą kroki Vaughana, zbliżały się coraz bardziej.Oparła się o mur, pozwalając sobie na kilka sekund odpoczynku.Musiała złapać oddech.Bolały ją mięśnie, była wyczerpana.Smródpleśni drapał w gardło, zaciskając jej żołądek.Jeszcze tylko kawałek, ostatni wysiłek.***Rhys przeszukiwał wnętrze młyna, ale szybko zdał sobie sprawę, żenie zdąży odnalezć tunelu, do którego Vaughan zawlókł Winter.Samochód.Musiał się skoncentrować.Wrócił na dach i wytężył wzrok, żeby dojrzeć cokolwiek podwelonem deszczu i nocnych ciemności.Korony drzew, szarpane wiatrem,wyglądały jak wzburzone morze.Myśl.Jeśli Vaughan chciał uciec samochodem, podziemny korytarz musiałkończyć się w pobliżu jakiejś drogi.Pokładając ostatnią nadzieję w swojej intuicji, zeskoczył na ziemię iruszył biegiem.*** Winter desperacko szarpała się z drzwiami, które pozostawałyzamknięte.Vaughan zbliżył się do niej bez pośpiechu.- Nie bądz żałosna - powiedział z lodowatym uśmiechem.Dziewczyna po raz ostami uderzyła pięścią o gładki metal i zprzerażeniem odwróciła się do swego prześladowcy.Przywarła plecamido zimnej powierzchni drzwi.- To zrozumiałe, że się teraz boisz, Winter - przyznał, coraz bardziejsię do niej zbliżając.- Zapewniam cię jednak, że nie masz czego.Zatrzymał się o piędz od jej twarzy.Oparty jednym ramieniem ościanę tunelu zaczął bawić się kosmykiem jej włosów.Wpatrywał się wnią oczami pełnymi żądzy i fałszu.- Przysięgam, że nie mam najmniejszego zamiaru cię zabijać.Niewierzysz?Winter pokręciła głową.- Co mam zrobić, żeby cię przekonać?Okręcał jej włosy wokół swojego palca.Powoli opuścił dłoń, gładzącjej szyję, potem ramię i bok.W końcu wziął jej rękę w swoją i uniósł jąsobie do ust.Winter stała jak sparaliżowana.Vaughan z delikatnościąkota przytulił policzek do żył na jej nadgarstku.- Pragnę twojej krwi i twojej Mocy, Winter Blackwood Starr-oświadczył z nienaturalnym podnieceniem.- Pragnę twojego życia, a nietwojej śmierci.Winter spróbowała wyrwać rękę, aleją przytrzymał.Odsunął się odniej i wystudiowanym ruchem zapukał dwa razy w metalowąpowierzchnię drzwi, nie przestając się uśmiechać.- Otwórz, Haroldzie - rozkazał wampirowi, który przez cały czasczekał po drugiej stronie wejścia do tunelu.Winter usłyszała dzwięk otwieranego zamka i siły ją opuściły.Upadłaby, gdyby nie mocny uścisk Vaughana.Rhys skoczył na plecy Harolda dokładnie w momencie, gdy drzwizaczęły się uchylać.Wymierzył mu szybki i precyzyjny cios w kark.- Przeklęty gówniarz! - ryknął Vaughan. Winter zrozumiała, że musi się usunąć, w przeciwnym razie wampirwykorzysta ją jako zakładniczkę.Wyszarpnęła się z rąk profesora, tymrazem zaskoczenie działało na jej korzyść.Dwóch mężczyzn rzuciło się na siebie, spięli się w walce.Winterzaczęła krzyczeć.Vaughan zaatakował ze wściekłością, Rhys schylił się, unikając ciosu.Okręcił się wokół własnej osi i wyrósł na nowo przed swoimprzeciwnikiem.Vaughan wystartował po raz drugi, tym razem Rhyspozostał nieruchomy, czekając na starcie.Siła i szybkość, z jaką walczyli nie pozwalała dostrzec pojedynczychruchów.To był gwałtowny i brutalny pojedynek.Winter poczuła, jak wzrasta poziom Mocy.Napięcie w powietrzutrzeszczało jak przeciążone linie energetyczne.Miała wrażenie, że w ciasnym tunelu rozpętała się burza.EnergiaRhysa pulsowała z młodzieńczą siłą, Vaughan operował swoją Mocą zmaestrią podbudowaną kilkusetletnim doświadczeniem.Pchnął wkierunku chłopaka gorący ładunek siły.Rhys musiał się wycofać,Vaughan odskoczył poza jego zasięg.Usłyszeli warkot zbliżających się pojazdów.To mogło oznaczać tylkojedno - zbliżało się wsparcie.Profesor nie miał wątpliwości, że tym razembędzie to cały oddział Familii.Rzucił ostatnie, tęskne spojrzenie w stronę Winter, po czym pobiegłdo swojego auta.Rhys obserwował nieruchomo jego ucieczkę, upewniając się, żeWinter nic już nie zagrozi.***- Roberts, przyspiesz!Griffith Chiplin nie musiał powtarzać dwa razy.Danny wcisnął gaz,auto skoczyło do przodu, rozbryzgując błoto na wszystkie strony.Przednimi rozbrzmiewała syrena policyjna zamontowana na dachu samochoduEvansa, który jechał pierwszy przez otaczający ich las. Nagle oślepiły ich reflektory samochodu nadjeżdżającego zprzeciwka.Danny działał instynktownie.Zahamował, jednocześnie ostroskręcając kierownicę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl