[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ocaliłam życie mojego kompana.Gdyby to powiedziała inna dziewczyna, Andrew miałby poważne wątpliwości, czymówi prawdę.Nigdy jeszcze nie spotkał kobiety tak wysokiej, aby mogła mu spojrzeć prostow oczy.To wytrącało go z równowagi, ale jednocześnie wyjaśniało, jak mogła uratować odutonięcia dorosłego mężczyznę.Elspeth ledwo sięgała mu do ramienia, nawet na najwyższych obcasach.W jejtowarzystwie czuł się silny, Pragnął się nią zaopiekować.Tak właśnie powinien myślećmężczyzna o swej żonie.Czasami, pózno w nocy, gdy na próżno przewracał się z boku nabok, oczami wyobrazni widział swą Elspeth.Wydawało mu się, że czuje subtelny zapach jejskóry.Odłóż te papiery, Andrew - mówiła do niego.- Jest już pózno.Ogrzałam łóżko.Emilie Crosse z pewnością była zupełnie inną kobietą.Zastanawiał się przez chwilę,jaki mężczyzna może być jej towarzyszem.Podchodząc do drzwi latarni, Emilie z trudem panowała nad nerwowympodnieceniem.To nie mogło się udać.Chyba zwariowała sądząc, że zdoła długo prowadzić tęgrę.Za chwilę bohater rewolucji spotka mężczyznę przekonanego, że żyje w dwudziestymwieku.Zerknęła przez ramię na Andrew McVie'a.Nic dziwnego, że mierzył ją podejrzliwymwzrokiem.I tak dobrze, że nie zaciągnął jej do najbliższego przedstawiciela prawa.Choć napewno tak się stanie, gdy tylko Zane się odezwie.McVie zorientuje się, że coś tu jest nie tak.Emilie miała nadzieję, że zdoła zwalić ekscentryczność byłego męża na karb wypadku, alewątpiła, czy Andrew da się długo zwodzić.Może Zane będzie spał - modliła się w duchu.Może jest nieprzytomny? Potrzebowaławięcej czasu, aby wyjaśnić sytuację.Niewątpliwie McVie będzie również potrzebował trochęczasu, aby ją zrozumieć.Co stanie się pózniej - nie miała pojęcia.Zane nerwowo przechadzał się po pokoju, niecierpliwie czekając na powrót Emilie.Cholernie bolało go ramię, prawie nic nie widział na prawe oko i na dokładkę był taki głodny,że gotów był gryzć kamienie.Ku swemu zdziwieniu, nigdzie nie mógł znalezć telefonu.Co więcej, w całympomieszczeniu nie było widać kabli ani gniazdek elektrycznych, normalnych oznak ludzkiejobecności.Pokój sprawiał wrażenie świeżo wyremontowanego.Wnętrze było proste,wiejskie, ale bardzo schludne.Zane przypomniał sobie, że Emilie wspomniała o renowacjilatarni morskiej.Pewnie jeszcze nie założyli instalacji. Zerknął na zegarek.Nieszczęsny przyrząd oberwał w wypadku równie mocno jak on.Szkoda, że nie kupiłem zegarka dla nurków - pomyślał.Wiedziałby przynajmniej, czy maszansę zdążyć na samolot.Od chwili, gdy dowiedział się o wypadku, zachodził w głowę, co mogło się zdarzyć.Pamiętał tylko obraz błyskawicznie zbliżającej się ziemi i nagłą ciemność.Gdy przekonał się,że Emilie nic się nie stało, poczuł taką ulgę, że skłonny był znowu uwierzyć w Boga.Nie zgo-dziła się wprawdzie pojechać z nim na Tahiti, ale to było jeszcze przed wypadkiem.Nigdy nierozumiała, czemu tak lubi ryzykować.Teraz, gdy sama zasmakowała przygody, może będzieskłonna zmienić decyzję.Zane przekonał się już bardzo dawno, że najmocniej doświadcza się życia patrzącśmierci prosto w oczy.Gwałtowny wzrost poziomu adrenaliny.pewność, że wytężasz wszystkie siły.podniecenie, z jakim podejmujesz wyzwanie i zwyciężasz.Ostatniej nocy z Emilie przeżył podobne uczucie zagrożenia i odrodzenia.Nie wierzyłw szczęśliwe zakończenia, ale mimo to zastanawiał się, czy nie powinien byt dłużej walczyćo ocalenie ich małżeństwa.Sara Jane zwykła mówić.Zatrzymał się.- No tak - powiedział głośno.Od ponad godziny próbował zrozumieć, co się zmieniło.Teraz już wiedział: przestał słyszeć głos babki.Nie pamiętał, kiedy dokładnie to się stało, ale w którymś momencie poprzedniej nocyprzestał czuć, że Sara Jane usilnie stara się coś mu powiedzieć.W rzeczywistości Zane dobrze wiedział, że babka umilkła w chwili, gdy wziął Emiliew ramiona.Nie chciał zagłębiać się w takie rozważania.To, co wczoraj przeżyli, miało dla obojgaduże znaczenie.Nie miał zamiaru temu przeczyć.Emilie poruszyła coś w jego duszy,obudziła pragnienia, o których dawno zapomniał.To jednak jeszcze nie znaczy, że zbliżyło ich coś więcej niż seks.Zane nie znosiłromantycznego bełkotu, który już raz doprowadził do rozpadu ich małżeństwa.Zgrzyt klamki przerwał mu te rozmyślania.Może jednak Emilie zgodzi się na wspólnywyjazd.- Chyba śpi - powiedziała kobieta do Andrew, gdy wchodzili do latami.-Powinniśmy. - Do diabła, czemu tak długo cię nie było? - spytał Zane, gdy Emilie i Andrew weszlido pokoju.- Jeśli mamy zdążyć na samolot, musimy.Biedny Andrew stanął w miejscu jak wryty.Patrzył na Zane'a tak, jakbynieoczekiwanie wpadł na głodnego niedzwiedzia, co więcej - ubranego w kolorowy kocowinięty wokół bioder.Emilie wyobraziła sobie, co może myśleć McVie i z trudemopanowała nerwowy chichot.- Oto Andrew McVie - powiedziała, zmuszając się do uśmiechu.Miała nadzieję, żeZane dostrzeże jej błagalne spojrzenie.- To w jego domu znalezliśmy schronienie.- Prawdziwy klasztor, prawda? - odrzekł Rutledge, rozglądając się wokół.- Nie usłyszałem, jak się pan nazywa - powiedział Andrew, wysuwając się do przodu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl