[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W środy świeciło dla mnie słońce albo takmi się przynajmniej wydawało.Szczególnie jasno świeciło ono dla Wayne'a.Kiedy Oliver krzątał się po ogrodzie, a ja z Renesiedziałyśmy lub pieliłyśmy grządki, kiedy akurat przyszła nam na to ochota, on odkrywałnajdalsze zakątki mojej posiadłości niczym mały, nieśmiały leśny stworek.Czasem przyglądał misię tak, jakby zastanawiał się, czy można mi zaufać.Przyjaciel czy wróg? Dobra czy zła?Przeważnie jednak zupełnie mnie ignorował, a ja nie próbowałam tego zmienić.Potrzebowałczasu.Był bardzo cichym chłopcem, ale kiedy myślał, że nikt go nie słyszy, mruczał coś do siebiepod nosem.Rene zalewała go czasem swą macierzyńską czułością.Oliver wykazywał w tymwzględzie większą powściągliwość.Oboje często się śmiali.Byli na luzie.Z biegiem czasu Wayne nabrał trochę śmiałości także w stosunku do mnie.Pewnego razu,kiedy siedziałam na kocu, rzucił piłkę bardzo blisko mnie.Nie ruszyłam jej, tylko uśmiechnęłamsię do niego.Zmarszczył się z niezadowoleniem, więc lekko pchnęłam piłkę w jego stronę. Czasem karmię ptaki powiedziałam. Podchodzą wtedy bardzo blisko.Wiedzą, że ichnie zranię.Być może nie powinnam używać tego wyrazu.Doskonale go znał.Wyraz jego twarzy zmieniłsię momentalnie, jakby w jednej chwili postarzał się o kilkadziesiąt lat.Mój Boże, pomyślałam,tak mi przykro! Strasznie przykro! Zagryzłam wargi i odwróciłam głowę.Kiedy ponownie na niego spojrzałam, był przy mnie.Kucnął, trzymając w ręku piłkę, ipatrzył.Spróbowałam się uśmiechnąć i nadstawiłam ręce. Rzuć.Złapię.Chwilę się zastanowił, a potem z wahaniem pchnął piłkę w moim kierunku.Odrzuciłam ją zwielką ostrożnością.Powoli zaczynał mi ufać.Nie wiem, czy spotyka się z innymi dziećmi.Jest za mały, żeby chodzić do szkoły i na pewnonie chodzi do przedszkola.W środę rano przeszukałam moją biblioteczkę i znalazłam kilka książeczek Beatrix Potter,które miałam jeszcze z czasów dzieciństwa.W jednej z nich ojciec napisał dla mnie dedykację: Maeve w dniu jej szóstych urodzin od kochającego taty. Moje dzieciństwo było pełne ciepła.Nie wiedziałam, co to znaczy bać się ludzi.Tego popołudnia dałam tę książkę Wayne'owi.Rene powiedziała, że jestem głupia. Pomaże ją, a to przecież prezent od twojego taty. To nie ma znaczenia.Chcę, żeby ją miał.Obie patrzyłyśmy, jak poszedł pokazać książkę ojcu.A potem Oliver posadził go sobie nakolanach i przeczytał całą bajeczkę.Uznał, że można przyjąć tego rodzaju prezent.Stara,ukochana książka, która wiele dla mnie znaczyła.Rene inaczej patrzyła na te sprawy.Kiedy poszłyśmy do kuchni po lemoniadę, powiedziałami, że okropnie pokłóciła się z Oliverem o ubranka, które kupiłam Wayne'owi.Chciała jezatrzymać.Dlaczego nie? Ale nie, Maeve.Musiał je oddać.Czasami ma dziwne pomysły.Gdybyś była z OpiekiSpołecznej czy jakiejś instytucji charytatywnej, wziąłby je bez wahania.Zapytała mnie, co z nimi zrobiłam.Powiedziałam, że miałam zamiar oddać je do sklepu, alejeszcze tego nie zrobiłam. Może zatrzymam je do czasu, kiedy Oliver zapomni o całej sprawie, a potem dam je tobie?Zciągnęła usta w niewyraznym uśmiechu. Zwietny pomysł, kwiatuszku, ale chciałabym zostać w jednym kawałku. Nie nazywaj mnie kwiatuszkiem.Wołała tak na mnie, kiedy byłyśmy w więzieniu.Powiedziałam to zupełnie automatycznie,myśląc o tym, jaki naprawdę jest Oliver.Okay.Zrozumiałe.Pokłócili się.Cóż, zdarza się.Ale zostać w jednym kawałku ? Chyba Oliver cię nie bije? Czy kiedykolwiek powiedziałam coś takiego?Nalała Wayne'owi trochę lemoniady, a potem rozejrzała się po kuchni. Wiesz co? Chciałaby zrobić ciasto, pudding albo coś w tym rodzaju.Mamy jeszcze czas?Zwykle wychodzili przed piątą.Taka była niepisana umowa.Ustanowiona przez nich, nieprzeze mnie.Ale zawsze byłam z tego zadowolona.Doskonale wyczuwali sytuację. Tak, ale chyba nie chcesz.to znaczy, kto będzie to jadł?Oczywiście chciała zmienić temat. Cóż, na przykład Christopher odpowiedziała, świadomie wkraczając w temat, na który jaz kolei nigdy nie chciałam rozmawiać. Człowiek, o którym nic nie mówisz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.W środy świeciło dla mnie słońce albo takmi się przynajmniej wydawało.Szczególnie jasno świeciło ono dla Wayne'a.Kiedy Oliver krzątał się po ogrodzie, a ja z Renesiedziałyśmy lub pieliłyśmy grządki, kiedy akurat przyszła nam na to ochota, on odkrywałnajdalsze zakątki mojej posiadłości niczym mały, nieśmiały leśny stworek.Czasem przyglądał misię tak, jakby zastanawiał się, czy można mi zaufać.Przyjaciel czy wróg? Dobra czy zła?Przeważnie jednak zupełnie mnie ignorował, a ja nie próbowałam tego zmienić.Potrzebowałczasu.Był bardzo cichym chłopcem, ale kiedy myślał, że nikt go nie słyszy, mruczał coś do siebiepod nosem.Rene zalewała go czasem swą macierzyńską czułością.Oliver wykazywał w tymwzględzie większą powściągliwość.Oboje często się śmiali.Byli na luzie.Z biegiem czasu Wayne nabrał trochę śmiałości także w stosunku do mnie.Pewnego razu,kiedy siedziałam na kocu, rzucił piłkę bardzo blisko mnie.Nie ruszyłam jej, tylko uśmiechnęłamsię do niego.Zmarszczył się z niezadowoleniem, więc lekko pchnęłam piłkę w jego stronę. Czasem karmię ptaki powiedziałam. Podchodzą wtedy bardzo blisko.Wiedzą, że ichnie zranię.Być może nie powinnam używać tego wyrazu.Doskonale go znał.Wyraz jego twarzy zmieniłsię momentalnie, jakby w jednej chwili postarzał się o kilkadziesiąt lat.Mój Boże, pomyślałam,tak mi przykro! Strasznie przykro! Zagryzłam wargi i odwróciłam głowę.Kiedy ponownie na niego spojrzałam, był przy mnie.Kucnął, trzymając w ręku piłkę, ipatrzył.Spróbowałam się uśmiechnąć i nadstawiłam ręce. Rzuć.Złapię.Chwilę się zastanowił, a potem z wahaniem pchnął piłkę w moim kierunku.Odrzuciłam ją zwielką ostrożnością.Powoli zaczynał mi ufać.Nie wiem, czy spotyka się z innymi dziećmi.Jest za mały, żeby chodzić do szkoły i na pewnonie chodzi do przedszkola.W środę rano przeszukałam moją biblioteczkę i znalazłam kilka książeczek Beatrix Potter,które miałam jeszcze z czasów dzieciństwa.W jednej z nich ojciec napisał dla mnie dedykację: Maeve w dniu jej szóstych urodzin od kochającego taty. Moje dzieciństwo było pełne ciepła.Nie wiedziałam, co to znaczy bać się ludzi.Tego popołudnia dałam tę książkę Wayne'owi.Rene powiedziała, że jestem głupia. Pomaże ją, a to przecież prezent od twojego taty. To nie ma znaczenia.Chcę, żeby ją miał.Obie patrzyłyśmy, jak poszedł pokazać książkę ojcu.A potem Oliver posadził go sobie nakolanach i przeczytał całą bajeczkę.Uznał, że można przyjąć tego rodzaju prezent.Stara,ukochana książka, która wiele dla mnie znaczyła.Rene inaczej patrzyła na te sprawy.Kiedy poszłyśmy do kuchni po lemoniadę, powiedziałami, że okropnie pokłóciła się z Oliverem o ubranka, które kupiłam Wayne'owi.Chciała jezatrzymać.Dlaczego nie? Ale nie, Maeve.Musiał je oddać.Czasami ma dziwne pomysły.Gdybyś była z OpiekiSpołecznej czy jakiejś instytucji charytatywnej, wziąłby je bez wahania.Zapytała mnie, co z nimi zrobiłam.Powiedziałam, że miałam zamiar oddać je do sklepu, alejeszcze tego nie zrobiłam. Może zatrzymam je do czasu, kiedy Oliver zapomni o całej sprawie, a potem dam je tobie?Zciągnęła usta w niewyraznym uśmiechu. Zwietny pomysł, kwiatuszku, ale chciałabym zostać w jednym kawałku. Nie nazywaj mnie kwiatuszkiem.Wołała tak na mnie, kiedy byłyśmy w więzieniu.Powiedziałam to zupełnie automatycznie,myśląc o tym, jaki naprawdę jest Oliver.Okay.Zrozumiałe.Pokłócili się.Cóż, zdarza się.Ale zostać w jednym kawałku ? Chyba Oliver cię nie bije? Czy kiedykolwiek powiedziałam coś takiego?Nalała Wayne'owi trochę lemoniady, a potem rozejrzała się po kuchni. Wiesz co? Chciałaby zrobić ciasto, pudding albo coś w tym rodzaju.Mamy jeszcze czas?Zwykle wychodzili przed piątą.Taka była niepisana umowa.Ustanowiona przez nich, nieprzeze mnie.Ale zawsze byłam z tego zadowolona.Doskonale wyczuwali sytuację. Tak, ale chyba nie chcesz.to znaczy, kto będzie to jadł?Oczywiście chciała zmienić temat. Cóż, na przykład Christopher odpowiedziała, świadomie wkraczając w temat, na który jaz kolei nigdy nie chciałam rozmawiać. Człowiek, o którym nic nie mówisz [ Pobierz całość w formacie PDF ]