[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Grant zawahał się,- Słuchaj, to osobista wiadomość.Do \ony.Devlin pokiwał głową.- Rozumiem.Skompresuj ją i podrzuć mi przez telefon.Wyślę ją do kumpla na Ziemi razem z listązakupów.Wystrzeli ją tam, gdzie trzeba.- Dzięki, Red.Jestem twoim dłu\nikiem.Devlin odparł ze śmiechem:- Hej, pewnego dnia zostaniesz wielką szychą, stary.Mu-szę stać po twojej stronie, co nie?Grant uło\ył krótką wiadomość dla Marjorie.Zapewnił, \e nic mu nie jest, tylko biurokratyczneprzeszkody uniemo\liwiają normalną łączność.- Jestem pewien, \e niedługo to wyprostujemy - powie-dział, myśląc o statkach z dziennikarzami.-Ale.- zawahał się, oblizał usta, potem podjął decyzję.- Ale zostanę tutaj, na Jowiszu, w stacji,przez długi czas.Mar-jorie, chciałbym mieć cię przy sobie.Potrzebuję cię.Przyjedziesz do mnie?Wiem, \e to oznacza rezygnację z pracy w Siłach Po-Wninwvrh ale twoie dwa lata Słu\by Publicznej prawie dobiegły końca.Przyjedz, proszę.Kocham cię, Marjorie.Strasznie za tobątęsknię.Przyjedz, będziemy razem pracować, razem \yć.Ja mu-szę zostać tutaj, i muszę być ztobą.Nie miał odwagi przejrzeć nagrania.Skompresował je i wy-słał do Devlina.Red przeka\e je Marjorie, pomyślał.Mo\e zajmie to parę dni, ale Marjorie dostanie mojąwiadomość.Wstał od pulpitu i powoli wyszedł po rampie na korytarz.Wtedy zobaczymy, pomyślał.Czy przyjedzie do mnie? Był pewny, \e tak.Choć dzielił ich czas iodległość, nadal ją kochał.Czy ona kocha mnie? Czy kocha mnie na tyle, \eby tu przylecieć?Tak, odparł bezgłośnie.Myślę, \e tak.Nawet jeśli nie, ja tu zostanę.Muszę.Szedł głównym korytarzem stacji.Ludzie witali go uśmie-chami i słowami, nawet klepali poplecach.Grant uśmiechał się, odpowiadał, machał ręką.Wreszcie trafił do salki obserwacyjnej.Cicho zamknął za sobą drzwi.Wewnątrz panowałyciemności, tylko maleńkie lampki w podłodze wskazywały lokalizację kanapy i mięk-kich foteli.Długie okna były zasunięte.Grant po omacku pod-szedł do podświetlonego przełącznika i podniósłosłony.Zło\yły się gładko, bez szmeru.Słyszał tylko szum silnika.Do salki wlało się światłowielkiego globu Jowisza.Oddech uwiązł mu w gardle, gdy zobaczył barwne chmury przysłaniają-ce olbrzyma.Pod nimi \yją stworzenia, pomyślał.A w oceanie \yją istoty rozumne.Był tego pewien.Wiedział te\, \e gotów jest poświęcić resztę \ycia próbom udowodnienia swoichracji.Tyle do zrobienia.Tyle do poznania, do odkrycia.Widok zmieniał się, gdy stacja powoli sięobracała.Grant patrzył, jak krzywizna rozjarzonej planety ustępuje czerni bez-kresnego kosmosu.Po chwili jego oczy przywykły do mroku i wtedy ujrzał gwiazdy, odpowiadające mu nieruchomymspoj-rzeniem.- Panie - powiedział, wspominając staro\ytny psalm - mi-łuję dom, w którym mieszkasz, i miejsce,gdzie przebywa Two-ja chwała.Uśmiechnął się.Niech próbują nas izolować.Niech próbują nas uciszać.Wiedza potę\niejsza jestod ignorancji, ciekawość silniejsza od strachu.Grant roześmiał się na całe gardło.Odwrócił się od okna i wyszedł z salki obserwacyjnej,zmierzając ku nowym zada-niom i nowym obowiązkom, gotów wykonywać dzieło Bo\e.Następny tom nosi tytuł  Urwiskoniałe ksiai1% [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl