[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Lotnictwemwojsk lądowych?Pułkownik już dłużej nie wytrzymał i odpowiedział lodowa-tym, pogardliwym tonem:130 Może byś, Mac, pomyślał trochę, zanim otworzysz gębę?Mac zaczerwienił się i spojrzał na Hanrahana.Pułkownik nieugiął się. Dobra burknął porucznik po dłuższym milczeniu słucham. Powiedz mi, o co w tym lotnictwie wojsk lądowych chodzi. Do armii wchodzą teraz małe samoloty i helikoptery.Będzie się to wszystko szybko rozwijać, bo lotnictwo idzie nacoraz większe bombowce i armia sama będzie się musiała zająćmniejszymi maszynami. A co to ma wspólnego ze mną? dalej nie rozumiałMacMillan. To dobre miejsce, żeby się przechować -- odrzekł Han-rahan. Bardzo niewielu lotników ma jakieś pojęcie o armii.Nieprzeceniałbym też tego orderu.Nic można być grubą rybą wmałym stawie. Chyba czujesz, że nie wierzę w nic z lego, co Ui usłysza-łem? skomentował porucznik. Jeszcze nie skończyłem uciął mu pułkownik. Załatwiłemci miejsce w Riley. Szkoła lotnictwa? Co tam mam robić? Przejdziesz kurs, po którym będziesz pilotem łącznikowym odpowiedział pułkownik. Chyba żartujesz zareagował Mac.Oni się lam tylko wożąna jeepach. Niektórzy pewnie tak odrzekł Hanrahan ale reszta totacy sami żołnierze jak ty.Dostają też dodatek za wylatane godzinytak jak my za skoki.Nie masz więc chyba nic do stracenia. A więc przez najbliższe dziesięć czy piętnaście lat mamlatać tymi samolocikami, tak jakbym jezdził jeepem, do któregoktoś dokręcił śmigło? Ale będziesz już wtedy kapitanem, a przy odrobinieszczęścia może nawet majorem --- pułkownik skierował wzrok naMacMillana. Osiemdziesiąta Druga jest skończona.Mac.Albowejdziesz w lotnictwo wojsk lądowych, albo do końca życiabędziesz gadającą głową na spotkaniach z rekrutami i weteranami.Możesz mi wierzyć.131Zanim w końcu porucznik wyraził zgodę, wpatrywał sięjeszcze w Hanrahana przez pełną minutę. Lotnictwo wojsk lądowych? zapytał pułkownik.MacMillan skinął głową. Szlag by to trafił wybuchnął porucznik. Poczekaj,niech się tylko Roxy o tym dowie. Tyle samo startów, co lądowań, Mac.2Sandhofen, Niemcy16.02.1946Generał major Peterson K.Waterford wprowadził zwyczaj gosz-czenia nowo przybyłych oficerów w swym gabinecie, miesz-czącym się w Kwaterze Głównej Dowództwa Amerykańskiej%7łandarmerii Wojskowej w Niemczech.Plotka głosiła, że za-projektował ją sam Albert Speer, dążąc do zapewnienia słucha-czom SS lepszych warunków do nauki niż te, jakie oferowanokadetom akademii marynarki, lotnictwa i armii lądowej.Gabinet zajmowany obecnie przez generała był najbardziejimponujący w całej jego karierze.Na ścianie za biurkiem wisiałyskrzyżowane ze sobą czerwona flaga generała majora z dwiemagwiazdami i żółty sztandar kawalerii, do którego dodano przekłutebłyskawicą duże C (symbol żandarmerii wojskowej).Samobiurko miało zaś dwanaście stóp długości, sześć szerokości i stałoprawie dziesięć jardów od wejścia.Waterford ustawiał oficerów przed tym gigantem, wygłaszałtrzydziestominutową mowę, podawał rękę na powitanie w sztabie irozsyłał nowo przybyłych do poszczególnych pułków, batalionów,kompanii, plutonów.Zastępca adiutanta, porucznik Davis, gromadził w przedsionkukancelarii od dwudziestu do trzydziestu takich delikwentówtygodniowo, częstował ich herbatą i pouczał, jak zachować się podrugiej strome drzwi, na których widniał grawerowany w mosią-dzu napis: Generał mojor Peterson K.Waterford.Dowódca%7łandarmerii.132Porucznik za każdym razem wyjaśniał, że ceremonia ma nacelu wprowadzenie przysłanych z USA posiłków do zespołu orazuzmysłowienie obecnym zaszczytu pełnienia służby właśnie w żan-darmerii i pod kierownictwem generała.Grupy przybywały tak często, że Davis przestał już zwracaćuwagę na to, kogo instruował; porucznik MacMillan wpadł mu woko tylko ze względu na swój wygląd.Wszyscy oczekujący naspotkanie mieli na mundurach wielobarwne baretki, oznaczającenadane im medale, odznaczenia, tak jak życzył tego sobieWaterford w specjalnym rozkazie wręczanym każdemu przylatu-jącemu do Niemiec oficerowi.Nie miał ich tylko Mac, choć najego piersi połyskiwały trzy odznaczenia, które się do tegokwalifikowały.Tuż poniżej kołnierza munduru nosi! on MistrzaPola Walki, pod nim skrzydła spadochroniarza z pięciomagwiazdkami, a na samym dole gapę pilota.Generał nie zająknął się ani słowem na temat zlekceważeniajego rozkazu, ale gdy uścisnął już ręce wszystkich obecnych izaczęli oni opuszczać gabinet, dodał tubalnym głosem. Panie poruczniku MacMillan, mógłby pan zostać jeszczechwilkę po wyjściu panów oficerów?Davis był święcie przekonany, że już pierwsze kroki porucz-nika w kwaterze sztabu żandarmerii zaprowadziły go na krawędzprzepaści.Waterford niezawodnie wpadnie w swój legendarny szałi zmiesza go za te baretki z błotem, rozumował adiutant.Na to też wyglądało. Poruczniku zaczął dowódca jestem nieco zdziwiony,że nie nosi pan baretek.MacMillan stanął na baczność i nie odezwał się ani słowem.Biedny przybłęda, pomyślał Davis. Gdybym miał wasze odznaczenia, poruczniku, to nosiłbymje z dumą na wypiętej piersi ciągnął dalej generał.Na twarzy MacMillana zarysowało się zdumienie. Tak jest, poruczniku.Znam wszystkie wasze ordery i dos-konale wiem, za co je przyznano.Uprzedzono mnie też, że wsytuacjach stresowych ma pan skłonności do nadużywania językaw stosunku do starszych stopniem oficerów. Sir? zapytał MacMillan.133 Co panu zwisa, pułkowniku zacytował Waterford.Niech pan każe grać do ataku.Porucznik wyglądał w tej chwili na zupełnie zdezorientowanego.Generał potrzymał go w tej kłopotliwej niepewności przez pełnąminutę, po której podszedł do niego, wyciągnął rękę i wyjaśnił. Bob Bellmon jest moim zięciem, Mac.Witam w sztabie. Dziękuję, sir odrzekł MacMillan. Dobrze się przypatrz temu oficerowi, Davis głośnooznajmił Waterford. Mało komu dają choćby Brązową Gwiazdębez posiekania na kawałki.MacMillan nie był nawet draśnięty.Gdyby nosił baretki, tak jak powinien, jedna z nich byłaby błękitnaz białymi gwiazdkami. Tak jest, sir odpowiedział adiutant. Nie mam pojęcia, co z tobą, do diabła, Mac zrobić kontynuował generał. Bobby prosił mnie, żeby się tobązaopiekować i, oczywiście, spełnię jego życzenie.Za nic w świecienie pozwolę, żeby facet z takim medalem latał na jakichś tamkulawych samolocikach. Sir odezwał się porucznik. Można coś zaproponować? Słucham odrzekł Waterford, kiwając ręką. Kompania zmotoryzowanej piechoty, sir? Bobby uprzedzał mnie, że będziesz o to prosić pokręciłgłową generał. Raczej nie. Tak jest, sir zgodził się MacMillan. Co robiłeś przedtem, Mac, zanim zacząłeś wyskakiwać zsamolotów? Byłem ordynansem. Ordynansem? U kogo?- U pułkownika Neala z 18.Dywizji Piechoty., Waterford zamyślił się. Dlaczego nie? Chyba niezły pomysł stwierdził po chwilimilczenia generał.- Sir? zapytał porucznik. Na razie wyjaśnił Waterford możesz być moimlatającym adiutantem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
. Lotnictwemwojsk lądowych?Pułkownik już dłużej nie wytrzymał i odpowiedział lodowa-tym, pogardliwym tonem:130 Może byś, Mac, pomyślał trochę, zanim otworzysz gębę?Mac zaczerwienił się i spojrzał na Hanrahana.Pułkownik nieugiął się. Dobra burknął porucznik po dłuższym milczeniu słucham. Powiedz mi, o co w tym lotnictwie wojsk lądowych chodzi. Do armii wchodzą teraz małe samoloty i helikoptery.Będzie się to wszystko szybko rozwijać, bo lotnictwo idzie nacoraz większe bombowce i armia sama będzie się musiała zająćmniejszymi maszynami. A co to ma wspólnego ze mną? dalej nie rozumiałMacMillan. To dobre miejsce, żeby się przechować -- odrzekł Han-rahan. Bardzo niewielu lotników ma jakieś pojęcie o armii.Nieprzeceniałbym też tego orderu.Nic można być grubą rybą wmałym stawie. Chyba czujesz, że nie wierzę w nic z lego, co Ui usłysza-łem? skomentował porucznik. Jeszcze nie skończyłem uciął mu pułkownik. Załatwiłemci miejsce w Riley. Szkoła lotnictwa? Co tam mam robić? Przejdziesz kurs, po którym będziesz pilotem łącznikowym odpowiedział pułkownik. Chyba żartujesz zareagował Mac.Oni się lam tylko wożąna jeepach. Niektórzy pewnie tak odrzekł Hanrahan ale reszta totacy sami żołnierze jak ty.Dostają też dodatek za wylatane godzinytak jak my za skoki.Nie masz więc chyba nic do stracenia. A więc przez najbliższe dziesięć czy piętnaście lat mamlatać tymi samolocikami, tak jakbym jezdził jeepem, do któregoktoś dokręcił śmigło? Ale będziesz już wtedy kapitanem, a przy odrobinieszczęścia może nawet majorem --- pułkownik skierował wzrok naMacMillana. Osiemdziesiąta Druga jest skończona.Mac.Albowejdziesz w lotnictwo wojsk lądowych, albo do końca życiabędziesz gadającą głową na spotkaniach z rekrutami i weteranami.Możesz mi wierzyć.131Zanim w końcu porucznik wyraził zgodę, wpatrywał sięjeszcze w Hanrahana przez pełną minutę. Lotnictwo wojsk lądowych? zapytał pułkownik.MacMillan skinął głową. Szlag by to trafił wybuchnął porucznik. Poczekaj,niech się tylko Roxy o tym dowie. Tyle samo startów, co lądowań, Mac.2Sandhofen, Niemcy16.02.1946Generał major Peterson K.Waterford wprowadził zwyczaj gosz-czenia nowo przybyłych oficerów w swym gabinecie, miesz-czącym się w Kwaterze Głównej Dowództwa Amerykańskiej%7łandarmerii Wojskowej w Niemczech.Plotka głosiła, że za-projektował ją sam Albert Speer, dążąc do zapewnienia słucha-czom SS lepszych warunków do nauki niż te, jakie oferowanokadetom akademii marynarki, lotnictwa i armii lądowej.Gabinet zajmowany obecnie przez generała był najbardziejimponujący w całej jego karierze.Na ścianie za biurkiem wisiałyskrzyżowane ze sobą czerwona flaga generała majora z dwiemagwiazdami i żółty sztandar kawalerii, do którego dodano przekłutebłyskawicą duże C (symbol żandarmerii wojskowej).Samobiurko miało zaś dwanaście stóp długości, sześć szerokości i stałoprawie dziesięć jardów od wejścia.Waterford ustawiał oficerów przed tym gigantem, wygłaszałtrzydziestominutową mowę, podawał rękę na powitanie w sztabie irozsyłał nowo przybyłych do poszczególnych pułków, batalionów,kompanii, plutonów.Zastępca adiutanta, porucznik Davis, gromadził w przedsionkukancelarii od dwudziestu do trzydziestu takich delikwentówtygodniowo, częstował ich herbatą i pouczał, jak zachować się podrugiej strome drzwi, na których widniał grawerowany w mosią-dzu napis: Generał mojor Peterson K.Waterford.Dowódca%7łandarmerii.132Porucznik za każdym razem wyjaśniał, że ceremonia ma nacelu wprowadzenie przysłanych z USA posiłków do zespołu orazuzmysłowienie obecnym zaszczytu pełnienia służby właśnie w żan-darmerii i pod kierownictwem generała.Grupy przybywały tak często, że Davis przestał już zwracaćuwagę na to, kogo instruował; porucznik MacMillan wpadł mu woko tylko ze względu na swój wygląd.Wszyscy oczekujący naspotkanie mieli na mundurach wielobarwne baretki, oznaczającenadane im medale, odznaczenia, tak jak życzył tego sobieWaterford w specjalnym rozkazie wręczanym każdemu przylatu-jącemu do Niemiec oficerowi.Nie miał ich tylko Mac, choć najego piersi połyskiwały trzy odznaczenia, które się do tegokwalifikowały.Tuż poniżej kołnierza munduru nosi! on MistrzaPola Walki, pod nim skrzydła spadochroniarza z pięciomagwiazdkami, a na samym dole gapę pilota.Generał nie zająknął się ani słowem na temat zlekceważeniajego rozkazu, ale gdy uścisnął już ręce wszystkich obecnych izaczęli oni opuszczać gabinet, dodał tubalnym głosem. Panie poruczniku MacMillan, mógłby pan zostać jeszczechwilkę po wyjściu panów oficerów?Davis był święcie przekonany, że już pierwsze kroki porucz-nika w kwaterze sztabu żandarmerii zaprowadziły go na krawędzprzepaści.Waterford niezawodnie wpadnie w swój legendarny szałi zmiesza go za te baretki z błotem, rozumował adiutant.Na to też wyglądało. Poruczniku zaczął dowódca jestem nieco zdziwiony,że nie nosi pan baretek.MacMillan stanął na baczność i nie odezwał się ani słowem.Biedny przybłęda, pomyślał Davis. Gdybym miał wasze odznaczenia, poruczniku, to nosiłbymje z dumą na wypiętej piersi ciągnął dalej generał.Na twarzy MacMillana zarysowało się zdumienie. Tak jest, poruczniku.Znam wszystkie wasze ordery i dos-konale wiem, za co je przyznano.Uprzedzono mnie też, że wsytuacjach stresowych ma pan skłonności do nadużywania językaw stosunku do starszych stopniem oficerów. Sir? zapytał MacMillan.133 Co panu zwisa, pułkowniku zacytował Waterford.Niech pan każe grać do ataku.Porucznik wyglądał w tej chwili na zupełnie zdezorientowanego.Generał potrzymał go w tej kłopotliwej niepewności przez pełnąminutę, po której podszedł do niego, wyciągnął rękę i wyjaśnił. Bob Bellmon jest moim zięciem, Mac.Witam w sztabie. Dziękuję, sir odrzekł MacMillan. Dobrze się przypatrz temu oficerowi, Davis głośnooznajmił Waterford. Mało komu dają choćby Brązową Gwiazdębez posiekania na kawałki.MacMillan nie był nawet draśnięty.Gdyby nosił baretki, tak jak powinien, jedna z nich byłaby błękitnaz białymi gwiazdkami. Tak jest, sir odpowiedział adiutant. Nie mam pojęcia, co z tobą, do diabła, Mac zrobić kontynuował generał. Bobby prosił mnie, żeby się tobązaopiekować i, oczywiście, spełnię jego życzenie.Za nic w świecienie pozwolę, żeby facet z takim medalem latał na jakichś tamkulawych samolocikach. Sir odezwał się porucznik. Można coś zaproponować? Słucham odrzekł Waterford, kiwając ręką. Kompania zmotoryzowanej piechoty, sir? Bobby uprzedzał mnie, że będziesz o to prosić pokręciłgłową generał. Raczej nie. Tak jest, sir zgodził się MacMillan. Co robiłeś przedtem, Mac, zanim zacząłeś wyskakiwać zsamolotów? Byłem ordynansem. Ordynansem? U kogo?- U pułkownika Neala z 18.Dywizji Piechoty., Waterford zamyślił się. Dlaczego nie? Chyba niezły pomysł stwierdził po chwilimilczenia generał.- Sir? zapytał porucznik. Na razie wyjaśnił Waterford możesz być moimlatającym adiutantem [ Pobierz całość w formacie PDF ]