[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I wiem, że gdyby pan Lavery dowiedział się o tym, byłby na mnie po prostuwściekły. Jest coś jeszcze, czego nie powinna była pani zrobić sprostowałem. Nie powinnapani dopuścić do tego, żebym mógł stwierdzić, że z tego pistoletu wystrzelono wszystkienaboje.Od tego momentu nie miała pani już żadnych asów w ręku.W przypływie złości tupnęła nogą.Właśnie czegoś takiego brakowało jeszcze tejscenie.Teraz prezentowała się wręcz perfekcyjnie. Ty podły oszuście! wysyczała. Nie waż się mnie dotknąć! Nie waż się zbliżyć domnie nawet o krok! Nie zostanę z tobą w tym domu ani chwili dłużej.Jak śmiesz takznieważać kobietę, która.Głos załamał się jej dramatycznie i z pochyloną głową i przekrzywionym kapeluszemrzuciła się ku drzwiom.Mijając mnie, wyciągnęła w bok sztywno wyprostowaną rękę, jakgdyby chciała mnie odepchnąć, tyle że dzieliła nas zbyt duża odległość, a poza tym ja nawetsię nie poruszyłem.Gwałtownym szarpnięciem otworzyła na całą szerokość drzwi, wyskoczyła nazewnątrz i pobiegła ścieżką do wyjścia na ulicę.Drzwi powoli się przymykały, lecz ich skrzypienie nie zagłuszyło stukotu jejspiesznych kroków.Przeciągnąłem paznokciem po zębach, po czym, machinalnie opukując knykciempoliczek, zacząłem nasłuchiwać.Lecz znikąd nie dobiegło mnie nic, w co warto byłoby sięwsłuchać.Zastanawiałem się: automatyczny, sześciostrzałowy, i sześć razy z niego strzelono.Głośno powiedziałem sam do siebie: Coś się w tej scenie zupełnie nie zgadza.Dom wydawał mi się teraz nienaturalnie zastygły w absolutnej martwocie.Przeszedłem parę kroków morelowym chodniczkiem, a następnie pod łukiem dotarłemdo szczytu schodów, gdzie zatrzymałem się na długą chwilę, z nadzieją że jednak wyłowię ztej ciszy jakiś dzwięk.Po czym wzruszyłem ramionami i starając się cicho stawiać stopy na schodach,zszedłem na dół.ROZDZIAA 16ZNALAZAEM SI w korytarzu, gdzie mogłem wybierać wśród czworga drzwi.Dwoje nakażdym krańcu i dwoje pośrodku, jedne koło drugich.Za pierwszymi znajdowała się szafa napościel, drugie były zamknięte na klucz.Doszedłem więc do końca korytarza i za trzecimi zkolei drzwiami znalazłem sypialnię.Jej okna były jednak szczelnie zasłonięte żaluzjami i nicnie świadczyło o tym, żeby ktoś z niej korzystał.Wróciłem na drugi koniec.Tu także mieściła się sypialnia z szerokim łożem, zdywanikiem w kolorze mlecznej kawy, kanciastymi meblami z jasnego drewna i toaletką zprostokątnym lustrem, nad którym zamontowana była długa świetlówka.Na umieszczonym wrogu stoliku z lustrzanym blatem stała kryształowa figurka charta, a obok niej kryształowaszkatułka wypełniona papierosami.Na toaletce rozsypany był puder, na zawieszonym nad koszem na śmieci ręczniku ślad po ciemnej szmince, na łóżku dwie ułożone obok siebie poduszki, a na nich wgłębieniaodciśnięte przez dwie głowy.Spod jednej z poduszek wystawał rożek damskiej chusteczki donosa, w nogach łóżka leżały obok siebie dwie czarne piżamy, a w powietrzu można byłowyczuć zapach zbyt agresywnych perfum.Ciekaw byłem, co sobie o tym wszystkim pomyślała pani Fallbrook.Odwróciłem się i zobaczyłem swoje odbicie w wysokim lustrze przymocowanym dodrzwi szafy na ubrania.Same drzwi pomalowane były na biało i odznaczały się kryształowąklamką.Przekręciłem ją przez chusteczkę i zajrzałem do środka.Większość przestrzenipomiędzy ściankami z cedrowego drewna wypełniały męskie ubrania znajomo pachnącetweedową tkaniną.Ale nie tylko mężczyzna korzystał z tej szafy.Wisiał tam również elegancki czarno-biały damski kostium, bez wątpienia uszyty na miarę, a pod nim stały damskie pantofle, wwiększości czarne lub czarno-białe.Na umieszczonej pod sufitem półce spoczywał damskikapelusz typu panamą, opasany czarno-białą wstążeczką.Były tam jeszcze inne kobiecestroje, ale nie przyglądałem się im zbyt dokładnie.Zamknąłem szafę i nie chowając chusteczki do kieszeni, nacisnąłem kolejną klamkę.Za drzwiami obok schowka na pościel mogłem się tylko domyślać łazienki, gdyż byłyzamknięte.Szarpnąłem je, ale zamek nie ustąpił.Pochyliłem się i dostrzegłem w środkuokrągłej, obracającej się klamki wąską szparkę.Zrozumiałem, że łazienkę można byłozamknąć albo od wewnątrz, wciskając guzik w środku gałki, albo od zewnątrz, za pomocąpłaskiego metalowego kluczyka bez ząbków, żeby w przypadku czyjegoś omdlenia, albogdyby dziecko zamknęło się w łazience i nie chciało wyjść, można było odblokować zamekprzy użyciu jakiegoś prostego narzędzia.Logika podpowiedziała mi, że taki kluczyk powinien leżeć na górnej półce schowka napościel, ale go tam nie było.Spróbowałem zastąpić go ostrzem mojego scyzoryka, okazało sięjednak za cienkie.Wróciłem więc do sypialni i na blacie toaletki znalazłem pilniczek dopaznokci.Pasował.Aazienka stanęła przede mną otworem.Na przymocowanym do ściany haku wisiała beżowa męska piżama.Na podłodzeleżała para zielonych pantofli.Na umywalce maszynka do golenia i nie zakręcona tubkakremu do golenia.Okno łazienki było zamknięte, toteż nie ulotnił się z niej jeszcze jakiśszczególny, intensywny zapach, który zdecydowanie wyróżniał się spośród innych zapachów.Na zielonych kafelkach posadzki zobaczyłem trzy błyszczące miedziane łuski.Puste.W grubej, matowej szybie okna, której powierzchnia naśladowała zmarznięty szron, widniałczysto wykrojony okrągły otworek.Z kolei na ścianie po lewej stronie i nieco powyżej oknawidniały dwa miejsca, z których odpadła farba, odsłaniając biały tynk.Wewnątrz tychbielejących odprysków tkwiły dwa niewielkie przedmioty, które nieodparcie przywodziły namyśl pociski małego kalibru.Kabina prysznica zasłonięta była szczelnie biało-zieloną kurtynką z impregnowanegojedwabiu, przymocowaną do błyszczących chromowanych kółek, które można było ściągać irozsuwać wzdłuż metalowego drążka.Zciągnąłem je więc na jedną stronę, przy czymchromowane kółka zazgrzytały dzwięcznie na grzbiecie drążka.Nie wiem czemu, ale miałemwrażenie, że usłyszałem nieprzyzwoicie wręcz głośny łoskot.Kiedy się pochylałem, coś mi strzeliło w karku.To był oczywiście on.Znalazłem go wostatnim pomieszczeniu, w którym mogłem się jeszcze spodziewać tego odkrycia.Leżałskulony w rogu, wprost pod dwoma błyszczącymi kurkami, a z chromowanego sitkaprysznica skapywały mu na piersi pojedyncze krople wody.Kolana były podciągnięte, lecz rozchylone [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.I wiem, że gdyby pan Lavery dowiedział się o tym, byłby na mnie po prostuwściekły. Jest coś jeszcze, czego nie powinna była pani zrobić sprostowałem. Nie powinnapani dopuścić do tego, żebym mógł stwierdzić, że z tego pistoletu wystrzelono wszystkienaboje.Od tego momentu nie miała pani już żadnych asów w ręku.W przypływie złości tupnęła nogą.Właśnie czegoś takiego brakowało jeszcze tejscenie.Teraz prezentowała się wręcz perfekcyjnie. Ty podły oszuście! wysyczała. Nie waż się mnie dotknąć! Nie waż się zbliżyć domnie nawet o krok! Nie zostanę z tobą w tym domu ani chwili dłużej.Jak śmiesz takznieważać kobietę, która.Głos załamał się jej dramatycznie i z pochyloną głową i przekrzywionym kapeluszemrzuciła się ku drzwiom.Mijając mnie, wyciągnęła w bok sztywno wyprostowaną rękę, jakgdyby chciała mnie odepchnąć, tyle że dzieliła nas zbyt duża odległość, a poza tym ja nawetsię nie poruszyłem.Gwałtownym szarpnięciem otworzyła na całą szerokość drzwi, wyskoczyła nazewnątrz i pobiegła ścieżką do wyjścia na ulicę.Drzwi powoli się przymykały, lecz ich skrzypienie nie zagłuszyło stukotu jejspiesznych kroków.Przeciągnąłem paznokciem po zębach, po czym, machinalnie opukując knykciempoliczek, zacząłem nasłuchiwać.Lecz znikąd nie dobiegło mnie nic, w co warto byłoby sięwsłuchać.Zastanawiałem się: automatyczny, sześciostrzałowy, i sześć razy z niego strzelono.Głośno powiedziałem sam do siebie: Coś się w tej scenie zupełnie nie zgadza.Dom wydawał mi się teraz nienaturalnie zastygły w absolutnej martwocie.Przeszedłem parę kroków morelowym chodniczkiem, a następnie pod łukiem dotarłemdo szczytu schodów, gdzie zatrzymałem się na długą chwilę, z nadzieją że jednak wyłowię ztej ciszy jakiś dzwięk.Po czym wzruszyłem ramionami i starając się cicho stawiać stopy na schodach,zszedłem na dół.ROZDZIAA 16ZNALAZAEM SI w korytarzu, gdzie mogłem wybierać wśród czworga drzwi.Dwoje nakażdym krańcu i dwoje pośrodku, jedne koło drugich.Za pierwszymi znajdowała się szafa napościel, drugie były zamknięte na klucz.Doszedłem więc do końca korytarza i za trzecimi zkolei drzwiami znalazłem sypialnię.Jej okna były jednak szczelnie zasłonięte żaluzjami i nicnie świadczyło o tym, żeby ktoś z niej korzystał.Wróciłem na drugi koniec.Tu także mieściła się sypialnia z szerokim łożem, zdywanikiem w kolorze mlecznej kawy, kanciastymi meblami z jasnego drewna i toaletką zprostokątnym lustrem, nad którym zamontowana była długa świetlówka.Na umieszczonym wrogu stoliku z lustrzanym blatem stała kryształowa figurka charta, a obok niej kryształowaszkatułka wypełniona papierosami.Na toaletce rozsypany był puder, na zawieszonym nad koszem na śmieci ręczniku ślad po ciemnej szmince, na łóżku dwie ułożone obok siebie poduszki, a na nich wgłębieniaodciśnięte przez dwie głowy.Spod jednej z poduszek wystawał rożek damskiej chusteczki donosa, w nogach łóżka leżały obok siebie dwie czarne piżamy, a w powietrzu można byłowyczuć zapach zbyt agresywnych perfum.Ciekaw byłem, co sobie o tym wszystkim pomyślała pani Fallbrook.Odwróciłem się i zobaczyłem swoje odbicie w wysokim lustrze przymocowanym dodrzwi szafy na ubrania.Same drzwi pomalowane były na biało i odznaczały się kryształowąklamką.Przekręciłem ją przez chusteczkę i zajrzałem do środka.Większość przestrzenipomiędzy ściankami z cedrowego drewna wypełniały męskie ubrania znajomo pachnącetweedową tkaniną.Ale nie tylko mężczyzna korzystał z tej szafy.Wisiał tam również elegancki czarno-biały damski kostium, bez wątpienia uszyty na miarę, a pod nim stały damskie pantofle, wwiększości czarne lub czarno-białe.Na umieszczonej pod sufitem półce spoczywał damskikapelusz typu panamą, opasany czarno-białą wstążeczką.Były tam jeszcze inne kobiecestroje, ale nie przyglądałem się im zbyt dokładnie.Zamknąłem szafę i nie chowając chusteczki do kieszeni, nacisnąłem kolejną klamkę.Za drzwiami obok schowka na pościel mogłem się tylko domyślać łazienki, gdyż byłyzamknięte.Szarpnąłem je, ale zamek nie ustąpił.Pochyliłem się i dostrzegłem w środkuokrągłej, obracającej się klamki wąską szparkę.Zrozumiałem, że łazienkę można byłozamknąć albo od wewnątrz, wciskając guzik w środku gałki, albo od zewnątrz, za pomocąpłaskiego metalowego kluczyka bez ząbków, żeby w przypadku czyjegoś omdlenia, albogdyby dziecko zamknęło się w łazience i nie chciało wyjść, można było odblokować zamekprzy użyciu jakiegoś prostego narzędzia.Logika podpowiedziała mi, że taki kluczyk powinien leżeć na górnej półce schowka napościel, ale go tam nie było.Spróbowałem zastąpić go ostrzem mojego scyzoryka, okazało sięjednak za cienkie.Wróciłem więc do sypialni i na blacie toaletki znalazłem pilniczek dopaznokci.Pasował.Aazienka stanęła przede mną otworem.Na przymocowanym do ściany haku wisiała beżowa męska piżama.Na podłodzeleżała para zielonych pantofli.Na umywalce maszynka do golenia i nie zakręcona tubkakremu do golenia.Okno łazienki było zamknięte, toteż nie ulotnił się z niej jeszcze jakiśszczególny, intensywny zapach, który zdecydowanie wyróżniał się spośród innych zapachów.Na zielonych kafelkach posadzki zobaczyłem trzy błyszczące miedziane łuski.Puste.W grubej, matowej szybie okna, której powierzchnia naśladowała zmarznięty szron, widniałczysto wykrojony okrągły otworek.Z kolei na ścianie po lewej stronie i nieco powyżej oknawidniały dwa miejsca, z których odpadła farba, odsłaniając biały tynk.Wewnątrz tychbielejących odprysków tkwiły dwa niewielkie przedmioty, które nieodparcie przywodziły namyśl pociski małego kalibru.Kabina prysznica zasłonięta była szczelnie biało-zieloną kurtynką z impregnowanegojedwabiu, przymocowaną do błyszczących chromowanych kółek, które można było ściągać irozsuwać wzdłuż metalowego drążka.Zciągnąłem je więc na jedną stronę, przy czymchromowane kółka zazgrzytały dzwięcznie na grzbiecie drążka.Nie wiem czemu, ale miałemwrażenie, że usłyszałem nieprzyzwoicie wręcz głośny łoskot.Kiedy się pochylałem, coś mi strzeliło w karku.To był oczywiście on.Znalazłem go wostatnim pomieszczeniu, w którym mogłem się jeszcze spodziewać tego odkrycia.Leżałskulony w rogu, wprost pod dwoma błyszczącymi kurkami, a z chromowanego sitkaprysznica skapywały mu na piersi pojedyncze krople wody.Kolana były podciągnięte, lecz rozchylone [ Pobierz całość w formacie PDF ]