[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz jednak dreczylo go pytanie: czy w istocie wszystko skonczy sie tak prosto? Kiedy wykopia mu skrzynke spod stop i na jego szyi zacisnie sie petla, dlawiac tetniace w nim zycie, czy wszystko ogarnie ostateczny mrok? A moze naprawde, jak utrzymuja kaplani, ocknie sie w Sali Umarlych i dolaczy do dlugiego szeregu tych, ktorzy czekaja na osad Lims-Kragmy? Uznani za sprawiedliwych zostana przeniesieni stamtad do lepszego swiata, niegodnych zas odesle sie ponownie, by raz jeszcze podjeli nauke i dowiedzieli sie tego, co umknelo im w poprzednim zyciu.Powiadano lez, ze na pewnym etapie egzystencji ci, ktorzy zyli w harmonii ze swiatem, wiodac zycie czyste i nieskalane zlem, zostana wyjatkowo nagrodzeni i przeniesieni na wyzszy poziom istnienia.W koncu mlodzieniec dal sobie spokoj z tymi rozwazaniami, gdyz nie dalo sie ich ostatecznie w zaden sposob rozstrzygnac.Pomyslal, ze wszystkiego dowie sie wkrotce, jezeli istotnie skaza go na smierc.Tak czy owak, pomyslal tez, wzruszajac ramionami, przezycie moze byc interesujace, a nawet jesli nie.to i tak nie bedzie mialo to znaczenia.I z ta przewrotnie uspokajajaca mysla zamknal oczy.Mocne, obite zelazem drzwi w drugim krancu lochu otworzyly sie nagle z trzaskiem i okucia lupnely o sciane.Straznicy z obnazonymi mieczami wprowadzili do celi kolejnego wieznia.Dwaj ubezpieczali go z przodu i z tylu - kazdy trzymal drewniany drag przykuty lancuchem do jarzma, jakie wiezniowi zalozono na szyje.Konstrukcja ta nie pozwalala prowadzonemu dosiegnac zadnego z dozorcow.Wszyscy patrzyli, jak cala procesja wolno wchodzi do celi.Wiezien nie wygladal na takiego, ktorego trzeba traktowac ze szczegolnymi honorami.Byl to mlody czlowiek, nieco starszy od Roo i Erika, choc to akurat nie bylo takie oczywiste, poniewaz byl czlonkiem rasy nie znanej Ravensburczykom.Nalezal do tych zoltoskorych przybyszy z Kesh, ktorzy zamieszkuja kraine zwana Isalani.Paru z nich odwiedzilo swego czasu Ravensburg, wciaz jednak stanowili dla mieszkancow prowincji niemala atrakcje.Nieznajomy byl odziany w zwykla, dosc luzna szale, a na plecach mial zawieszone puste teraz plocienne biesagi.Byl bez obuwia i mial gola glowe, a gesta, czarna czupryna, krotko obcieta nad uszami, opadala az na plecy.Czarne, nieco skosne oczy Isalanczyka przygladaly sie wszystkiemu z obojetnym, jakby sennym wyrazem.Kiedy procesja dotarla do drzwi w dzielacej cele kracie, pierwszy ze straznikow kazal wiezniom cofnac sie pod przeciwlegla sciane, i otworzyl zamek dopiero wtedy, gdy polecenie zostalo wykonane.Dwaj pomocnicy, manewrujac ostroznie, wprowadzili wieznia za krate, po czym jeden ze straznikow z wprawa, jaka mozna nabyc tylko po dluzszej praktyce, odpial lancuchy, a pozostali wyciagneli dragi.Nastepnie wiezniowi zdjeto jarzmo i dwaj straznicy, dzialajac zdumiewajaco zgodnie, kopniakami wrzucili go do celi i zatrzasneli za nim drzwi.Wiezien potknal sie i niemal upadl, odzyskal jednak rownowage i stanal nieruchomo.Pozostali przygladali sie wszystkiemu z niemalym zainteresowaniem.-Po co to wszystko? - spytal jeden z "tubylcow".Mezczyzna wzruszyl ramionami.- Rozbroilem kilku straznikow, kiedy chcieli mnie aresztowac.Nie bardzo im sie to spodobalo.-Rozbroiles straznikow? - zdumial sie inny z wiezniow.- Jakzes tego dokonal?Mlody czlowiek usiadl na wolnej lawie.- No.odebralem im bron.Uwazasz, ze jest jakis inny sposob?Jeden z wiezniow spytal nowego o imie, ale rozmowa jakos sie nie kleila, poniewaz nieznajomy zamknal oczy, choc nadal siedzial prosto.Zaraz potem skrzyzowal przed soba nogi, tak ze stopa kazdej z nich opierala sie o udo drugiej, i polozyl otwarte ku gorze dlonie na kolanach.-Pozostali wiezniowie przygladali mu sie jeszcze przez kilka minut, polem kazdy wrocil do swojego glownego zajecia - to znaczy do jalowego oczekiwania na to, co przyniesie los.Po godzinie drzwi znow otworzyly sie z trzaskiem i do izby wkroczyl oddzial zolnierzy.Za nimi pojawil sie maz, ktorego Erik widzial wczesniej - byl to Lord James.Zaraz potem w celi zrobil sie szum, bo do pomieszczenia weszla nieznajoma kobieta, za ktora wkroczyli jeszcze dwaj zolnierze.Dama byla dosc wiekowa, a przynajmniej na taka wygladala wedlug Erika.Bez watpienia byla starsza od jego matki.Miala zaskakujaco biale wlosy i jasne brwi.W twarzy nieznajomej bylo cos milego, i Erik pomyslal, ze w mlodosci musiala byc piekna kobieta.Jej oczy lsnily niezwyklym blekitem, w polmroku celi prawic fioletem, i rzucaly dumne, choc nieuchwytnie smutne spojrzenia.Nieznajoma nosila sie z godnoscia, jak ktos przywykly do okazywanych mu wzgledow.Erik zastanawial sie, jaka moze byc przyczyna wizyty niecodziennego wszak w lochach goscia - czyzby zal i wspolczucie dla tych, ktorzy dzis maja zostac osadzeni? Kobieta zatrzymala sie przed kratami i w celi zapadla grobowa cisza.Nie wiedziec czemu, Erik poczul, ze powinien wstac i dotknac dlonia czola.Tak zwykle okazywalo sie szacunek szlachetnej damie.Roo postapil jak jego towarzysz, a po chwili wszyscy w celi stali.Nieznajoma nie zwracala uwagi na wszechobecny brud i smrod, tylko dotknela dlonia krat i przez dluga chwile wpatrywala sie w twarze wiezniow.W koncu spojrzala na Erika, ktory poczul nagly lek.Przypomnial sobie matke i Rosalyn.a mysl o tej ostatniej przypomniala mu rowniez Stefana.i poczul wstyd.Nie mogac juz patrzec nieznajomej w oczy, opuscil wzrok ku posadzce.Kobieta mierzyla wzrokiem kazdego z wiezniow, nie baczac na to, ze jej wytworna szata brudzi sie rdza z kraty.Erik podniosl wzrok i przekonal sie, ze jedynie nowy wiezien mogl wytrzymac spojrzenie nieznajomej, a nawet sie do niej usmiechnal.Dla pozostalych ciezar jej wzroku okazal sie nieznosny.i twardzi jak kamien wiezniowie jeden po drugim wybuchali placzem.W koncu kobieta nie wytrzymala i powiedziala tylko: - Dosc.Lord James kiwnal glowa i gestem nakazal dwu zolnierzom, by wyprowadzili nieznajoma z lochu.Potem zwrocil sie do wiezniow: - Wszyscy staniecie dzis przed sadem.Krolewska sprawiedliwosc jest szybka i sprawna.ci, ktorych sad uzna za winnych przypisywanych im zbrodni, wroca ponownie do tej celi i jutro zawisna na stryku.Dostana tez ostatni posilek oraz czas na pojednanie sie z bogami.Na tych, ktorzy zapragna wziac udzial w modlitwach, czekaja kaplani dwunastu obrzadkow, ci zas.co nie zechca rozmawiac z mnichami, moga spedzic reszte danego im czasu na rozpamietywaniu wlasnych grzechow.Jesli ktorys ma prawnika, ten bedzie mogl przemowic za nim do Ksiecia Nicholasa, jesli nie, bedzie musial bronic sie sam, albo zostanie skazany na podstawie dowodow.Od wyroku nie ma odwolania, postarajcie sie wiec mowic przekonujaco.Jedynym czlowiekiem, ktory moze odwolac wyrok Ksiecia, jest Krol.a ten ma teraz na glowic inne sprawy.Skonczywszy te wyczerpujaca przemowe, Lord James odwrocil sie i wyszedl z celi.Czekajacy obok straznik zatrzasnal za nim drzwi.Wiezniowie stali przez chwile w milczeniu, a potem odezwal sie Sliski Tom: - Ta wiedzma.spojrzala na mnie tak, ze przeszly mnie dreszcze.-Czulem sie jak wtedy, gdy mama zlapala mnie z geba pelna slodyczy, ktore dala braciszkowi.- mruknal inny.W koncu wszyscy usiedli, kazdy ponownie na swoim miejscu.-O co w tym wszystkim chodzilo? - spytal Roo Erika.-Wiesz dokladnie tyle samo, co ja - wzruszyl ramionami mlody kowal.-Czytala w naszych myslach - odezwal sie nowy, ktory zdazyl juz przyjac swa wczesniejsza pozycje.-Co takiego? - zachnelo sie kilku wiezniow.Nowy nie otworzyl nawet oczu, choc na jego wargach pojawil sie nikly usmieszek.- Szukala kilku wyjatkowych ludzi.- Nagle otworzyl powieki i powiodl wzrokiem po twarzach wspolwiezniow.- I wiecie co? Mysle, ze chyba paru znalazla.Zatrzymawszy spojrzenie na Eriku, powtorzyl: - Tak.mysle, ze ich znalazla.Poludniowy posilek byl niewyszukany, ale sycacy.Straznicy przyniesli lace pelna kromek chleba, krag twardego sera i kociol zupy jarzynowej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Teraz jednak dreczylo go pytanie: czy w istocie wszystko skonczy sie tak prosto? Kiedy wykopia mu skrzynke spod stop i na jego szyi zacisnie sie petla, dlawiac tetniace w nim zycie, czy wszystko ogarnie ostateczny mrok? A moze naprawde, jak utrzymuja kaplani, ocknie sie w Sali Umarlych i dolaczy do dlugiego szeregu tych, ktorzy czekaja na osad Lims-Kragmy? Uznani za sprawiedliwych zostana przeniesieni stamtad do lepszego swiata, niegodnych zas odesle sie ponownie, by raz jeszcze podjeli nauke i dowiedzieli sie tego, co umknelo im w poprzednim zyciu.Powiadano lez, ze na pewnym etapie egzystencji ci, ktorzy zyli w harmonii ze swiatem, wiodac zycie czyste i nieskalane zlem, zostana wyjatkowo nagrodzeni i przeniesieni na wyzszy poziom istnienia.W koncu mlodzieniec dal sobie spokoj z tymi rozwazaniami, gdyz nie dalo sie ich ostatecznie w zaden sposob rozstrzygnac.Pomyslal, ze wszystkiego dowie sie wkrotce, jezeli istotnie skaza go na smierc.Tak czy owak, pomyslal tez, wzruszajac ramionami, przezycie moze byc interesujace, a nawet jesli nie.to i tak nie bedzie mialo to znaczenia.I z ta przewrotnie uspokajajaca mysla zamknal oczy.Mocne, obite zelazem drzwi w drugim krancu lochu otworzyly sie nagle z trzaskiem i okucia lupnely o sciane.Straznicy z obnazonymi mieczami wprowadzili do celi kolejnego wieznia.Dwaj ubezpieczali go z przodu i z tylu - kazdy trzymal drewniany drag przykuty lancuchem do jarzma, jakie wiezniowi zalozono na szyje.Konstrukcja ta nie pozwalala prowadzonemu dosiegnac zadnego z dozorcow.Wszyscy patrzyli, jak cala procesja wolno wchodzi do celi.Wiezien nie wygladal na takiego, ktorego trzeba traktowac ze szczegolnymi honorami.Byl to mlody czlowiek, nieco starszy od Roo i Erika, choc to akurat nie bylo takie oczywiste, poniewaz byl czlonkiem rasy nie znanej Ravensburczykom.Nalezal do tych zoltoskorych przybyszy z Kesh, ktorzy zamieszkuja kraine zwana Isalani.Paru z nich odwiedzilo swego czasu Ravensburg, wciaz jednak stanowili dla mieszkancow prowincji niemala atrakcje.Nieznajomy byl odziany w zwykla, dosc luzna szale, a na plecach mial zawieszone puste teraz plocienne biesagi.Byl bez obuwia i mial gola glowe, a gesta, czarna czupryna, krotko obcieta nad uszami, opadala az na plecy.Czarne, nieco skosne oczy Isalanczyka przygladaly sie wszystkiemu z obojetnym, jakby sennym wyrazem.Kiedy procesja dotarla do drzwi w dzielacej cele kracie, pierwszy ze straznikow kazal wiezniom cofnac sie pod przeciwlegla sciane, i otworzyl zamek dopiero wtedy, gdy polecenie zostalo wykonane.Dwaj pomocnicy, manewrujac ostroznie, wprowadzili wieznia za krate, po czym jeden ze straznikow z wprawa, jaka mozna nabyc tylko po dluzszej praktyce, odpial lancuchy, a pozostali wyciagneli dragi.Nastepnie wiezniowi zdjeto jarzmo i dwaj straznicy, dzialajac zdumiewajaco zgodnie, kopniakami wrzucili go do celi i zatrzasneli za nim drzwi.Wiezien potknal sie i niemal upadl, odzyskal jednak rownowage i stanal nieruchomo.Pozostali przygladali sie wszystkiemu z niemalym zainteresowaniem.-Po co to wszystko? - spytal jeden z "tubylcow".Mezczyzna wzruszyl ramionami.- Rozbroilem kilku straznikow, kiedy chcieli mnie aresztowac.Nie bardzo im sie to spodobalo.-Rozbroiles straznikow? - zdumial sie inny z wiezniow.- Jakzes tego dokonal?Mlody czlowiek usiadl na wolnej lawie.- No.odebralem im bron.Uwazasz, ze jest jakis inny sposob?Jeden z wiezniow spytal nowego o imie, ale rozmowa jakos sie nie kleila, poniewaz nieznajomy zamknal oczy, choc nadal siedzial prosto.Zaraz potem skrzyzowal przed soba nogi, tak ze stopa kazdej z nich opierala sie o udo drugiej, i polozyl otwarte ku gorze dlonie na kolanach.-Pozostali wiezniowie przygladali mu sie jeszcze przez kilka minut, polem kazdy wrocil do swojego glownego zajecia - to znaczy do jalowego oczekiwania na to, co przyniesie los.Po godzinie drzwi znow otworzyly sie z trzaskiem i do izby wkroczyl oddzial zolnierzy.Za nimi pojawil sie maz, ktorego Erik widzial wczesniej - byl to Lord James.Zaraz potem w celi zrobil sie szum, bo do pomieszczenia weszla nieznajoma kobieta, za ktora wkroczyli jeszcze dwaj zolnierze.Dama byla dosc wiekowa, a przynajmniej na taka wygladala wedlug Erika.Bez watpienia byla starsza od jego matki.Miala zaskakujaco biale wlosy i jasne brwi.W twarzy nieznajomej bylo cos milego, i Erik pomyslal, ze w mlodosci musiala byc piekna kobieta.Jej oczy lsnily niezwyklym blekitem, w polmroku celi prawic fioletem, i rzucaly dumne, choc nieuchwytnie smutne spojrzenia.Nieznajoma nosila sie z godnoscia, jak ktos przywykly do okazywanych mu wzgledow.Erik zastanawial sie, jaka moze byc przyczyna wizyty niecodziennego wszak w lochach goscia - czyzby zal i wspolczucie dla tych, ktorzy dzis maja zostac osadzeni? Kobieta zatrzymala sie przed kratami i w celi zapadla grobowa cisza.Nie wiedziec czemu, Erik poczul, ze powinien wstac i dotknac dlonia czola.Tak zwykle okazywalo sie szacunek szlachetnej damie.Roo postapil jak jego towarzysz, a po chwili wszyscy w celi stali.Nieznajoma nie zwracala uwagi na wszechobecny brud i smrod, tylko dotknela dlonia krat i przez dluga chwile wpatrywala sie w twarze wiezniow.W koncu spojrzala na Erika, ktory poczul nagly lek.Przypomnial sobie matke i Rosalyn.a mysl o tej ostatniej przypomniala mu rowniez Stefana.i poczul wstyd.Nie mogac juz patrzec nieznajomej w oczy, opuscil wzrok ku posadzce.Kobieta mierzyla wzrokiem kazdego z wiezniow, nie baczac na to, ze jej wytworna szata brudzi sie rdza z kraty.Erik podniosl wzrok i przekonal sie, ze jedynie nowy wiezien mogl wytrzymac spojrzenie nieznajomej, a nawet sie do niej usmiechnal.Dla pozostalych ciezar jej wzroku okazal sie nieznosny.i twardzi jak kamien wiezniowie jeden po drugim wybuchali placzem.W koncu kobieta nie wytrzymala i powiedziala tylko: - Dosc.Lord James kiwnal glowa i gestem nakazal dwu zolnierzom, by wyprowadzili nieznajoma z lochu.Potem zwrocil sie do wiezniow: - Wszyscy staniecie dzis przed sadem.Krolewska sprawiedliwosc jest szybka i sprawna.ci, ktorych sad uzna za winnych przypisywanych im zbrodni, wroca ponownie do tej celi i jutro zawisna na stryku.Dostana tez ostatni posilek oraz czas na pojednanie sie z bogami.Na tych, ktorzy zapragna wziac udzial w modlitwach, czekaja kaplani dwunastu obrzadkow, ci zas.co nie zechca rozmawiac z mnichami, moga spedzic reszte danego im czasu na rozpamietywaniu wlasnych grzechow.Jesli ktorys ma prawnika, ten bedzie mogl przemowic za nim do Ksiecia Nicholasa, jesli nie, bedzie musial bronic sie sam, albo zostanie skazany na podstawie dowodow.Od wyroku nie ma odwolania, postarajcie sie wiec mowic przekonujaco.Jedynym czlowiekiem, ktory moze odwolac wyrok Ksiecia, jest Krol.a ten ma teraz na glowic inne sprawy.Skonczywszy te wyczerpujaca przemowe, Lord James odwrocil sie i wyszedl z celi.Czekajacy obok straznik zatrzasnal za nim drzwi.Wiezniowie stali przez chwile w milczeniu, a potem odezwal sie Sliski Tom: - Ta wiedzma.spojrzala na mnie tak, ze przeszly mnie dreszcze.-Czulem sie jak wtedy, gdy mama zlapala mnie z geba pelna slodyczy, ktore dala braciszkowi.- mruknal inny.W koncu wszyscy usiedli, kazdy ponownie na swoim miejscu.-O co w tym wszystkim chodzilo? - spytal Roo Erika.-Wiesz dokladnie tyle samo, co ja - wzruszyl ramionami mlody kowal.-Czytala w naszych myslach - odezwal sie nowy, ktory zdazyl juz przyjac swa wczesniejsza pozycje.-Co takiego? - zachnelo sie kilku wiezniow.Nowy nie otworzyl nawet oczu, choc na jego wargach pojawil sie nikly usmieszek.- Szukala kilku wyjatkowych ludzi.- Nagle otworzyl powieki i powiodl wzrokiem po twarzach wspolwiezniow.- I wiecie co? Mysle, ze chyba paru znalazla.Zatrzymawszy spojrzenie na Eriku, powtorzyl: - Tak.mysle, ze ich znalazla.Poludniowy posilek byl niewyszukany, ale sycacy.Straznicy przyniesli lace pelna kromek chleba, krag twardego sera i kociol zupy jarzynowej [ Pobierz całość w formacie PDF ]