[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A już myślałam, że się wyleczyły.– Ale to nie ma absolutnie sensu, bo to nie Jon tylko ja powinnam zostać zaatakowana najpierw.– Myślę, że wyczuli, jak jesteś niebezpieczna.W szczególności dla nich– powiedział.– Ja? – Moje brwi zmarszczyły się i wiedziałam, że mina na mojejtwarzy jest jedną z tych niedowierzających.– Każdy pojedynczy tropicieljest tak samo potężny.Po prostu posiadamy różne umiejętności.– Wierzymy, że twoje umiejętności mogą wyrządzić demonomnajwięcej szkody.– Rodan wskazał gestem na T.– Dlatego masz terazdodatkowe wsparcie.Ścisnęłam poręcze swojego krzesła.– Jakie umiejętności?– Twoja władza nad żywiołami – odpowiedział.– Ale.to nie ma sensu.– Wykonałam gest, jakbym wskazywała nainnych tropicieli.– Ich umiejętności są równie skuteczne.– Tak, mają zdolności do poradzenia sobie z wieloma istotami –powiedział Rodan.– Jon powinien być zdolny do zabicia sześciu demonów,ale nie był.Nikt nie stawił czoła tylu istotom, co on.Jednak to ty byłaś tą, która przeżyła.Strona 52 z 241– Jon prawdopodobnie je osłabił – powiedziałam, chociaż niewidziałam żadnych oznak walki, ani szczątek innych demonów.– Pogódź się z tym, księżniczko – powiedział T, nisko i prymitywnieprzeciągając samogłoski.– Przez jakiś czas będę zaszczycał cię swojąobecnością.Gdy jestem wściekła, potrafię być prawdziwą mądralą, ale zanimzdołałam zrobić T jakikolwiek przytyk, odezwał się Rodan.– Twoją misją jest znalezienie legowiska demonów i dlatego chcę, żebyTorin z tobą pracował.Po minie Rodana i unoszącym się wokół niego powietrzu wiedziałam,że zostałam skazana na tego faceta.Brałam udział w bitwie, której niemogłam wygrać.Na razie.– Co według ciebie próbują osiągnąć te demony? – powiedziałam,myśląc o zadaniu.Wyraz jego twarzy był trudny do rozszyfrowania.– Nie mamy pewności, ponieważ nie wiemy, jakiego rodzaju mistrzdemonów uciekł przez bramę.– Nie ma jakichś akt czy czegoś, co trzyma każdy ze stróżów bramy? –spytałam.– Nie powinniśmy mieć kopii tych akt?– Powinniśmy.– Rodan wolno skinął głową.– Ale nie mamy.– Niczego? – Wiedziałam, że w moich oczach błysnęło niedowierzanie.– Jak to możliwe?– Stróże przez wieki strzegli demonicznych bram – powiedział Rodan.– W niektórych przypadkach albo akta nie były adekwatne doprzetrzymywanych istot, albo zostały utracone, zanim zostały skopiowanedo naszych archiwów.To jeden z tych przypadków.To kontrolowanie demonów zaczynało iść jak po maśle.Doprawdy.– Jaki jest nasz kolejny krok?Zielone oczy Rodana pociemniały.– Mamy nowy "problem," który może być albo i nie być z tympowiązany.Gdy chwyciłam poręcze i pochyliłam się do przodu na krześle,poczułam gładkość drzewa driad.– Co się stało?– Rodzina ludzkiego oficera śledczego została zamordowana przezdemona.Oficer zaginął, a w dodatku był łącznikiem.– Ludzkim łącznikiem kontaktującym się z nadnaturalnymi? –Przeszedł mnie chłód i natychmiast pomyślałam o Adamie Boydzie.JednakStrona 53 z 241Adam nie miał rodziny, więc odetchnęłam z ulgą.Poczułam ogromną troskę i ból względem zaginionego łącznika i zamordowanych członków jegorodziny.– Skąd wiemy, że oficer został zabrany, a nie zjedzony alborozszarpany na strzępy?– Nie wiemy.Musimy się tego dowiedzieć – powiedział Rodan.–Ponieważ oficer był jednym z naszych łączników, potrzebuję ciebie i Oliwii.Jesteście najlepszymi ludźmi, jakich mamy.To była prawda – byłyśmy najlepsze.Nie mamił mnie tylko słodkimisłówkami.– Zajmiemy się z tym z Oliwią.– I Torinem – dodał Rodan.– Zrobisz z niego również część swojejdziennej firmy.– Na Boginię, proszę, przestań mi to robić, Rodan.– Rzuciłam okiem nakamienną twarz faceta siedzącego obok mnie, zanim ponownie wróciłamspojrzeniem do swojego mentora.– Sama noc jest wystarczająco zła.Oliwiai ja mamy stuprocentową skuteczność w rozwiązywaniu spraw.Bezingerencji innych nadnaturalnych.– Trzydzieści minut temu wizjoner zamroził i rzucił czar na miejscezbrodni.– Rodan najwyraźniej nie miał zamiaru ustąpić, gdyż zignorowałmój komentarz.Gdy w sprawę była uwikłana działalność nadnaturalnych,zamrożenie i obłożenie czarem miejsca przestępstwa było standardowąprocedurą.– Jedź tam, jak tylko wzejdzie słońce i się przeobrazisz.Dał mi adres, który był blisko 109 i Madison.– To niedaleko Frawley Circle, gdzie ostatniej nocy walczyłam zdemonami.– Poczułam, jak moje ciało się napięło.– Nie ma mowy, aby tedemony uciekły po tym, co zrobiły nadnaturalnym.– I co zrobiły Jonowi.–Zacisnęłam zęby, dodając.– Zrobimy wszystko, co trzeba, żeby zniszczyćkażdego zbiegłego demona.Strona 54 z 241ROZDZIAŁ 7Oliwia, T i ja, niemal w tym samym czasie przyjechaliśmy do dzielnicyUpper East Side, gdzie została zamordowana rodzina oficera NYPD.Zaparkowaliśmy w pewnej odległości od domu ze względu na to, że niemogliśmy dostać się bliżej z powodu sporej liczby samochodów służbspecjalnych.Na scenę zbrodni przyjechały co najmniej cztery policyjne radiowozy,trzy ambulansy, wóz strażacki i dwa nieoznakowane pojazdy.Za policyjnąbarykadą i taśmą odgradzającą miejsce zbrodni, stali sąsiedzi, w większościpoubierani w szlafroki.Wszystko i wszyscy tkwili w bezruchu.Zamrożeni.Wizjoner posiadał moc kontrolowania powietrza i zawartych w nimmaleńkich cząsteczek wody, dzięki czemu obserwator, który znalazł się wpobliżu jego magii "zamarzał" razem z otoczeniem.Wizjoner mógł również wykorzystać urok powietrza do nałożenia czaru na całą ulicę.Oczywiście czar nie obejmował nadnaturalnych i kilku zwykłych ludzi,jak Oliwia.Skrzywiłam się, gdy dziwny odór dotarł do mnie z domu, w kierunkuktórego szła nasza trójka.Swąd spalonego ciała z dodatkiem mdłej wonipalonego cukru.Widywałam już wcześniej martwe ciała.Wiele.Ale z każdym krokiemjaki robiłam, moje plecy i ramiona tężały.Musiałam przygryźć dolną wargę,żeby powstrzymać silny odruch wymiotny.Tam było coś więcej niż trupy.Coś innego.Coś.złego?Zadrżałam.Idąc, próbowałam przypominać sobie, że nie istniał wielkipodział na dobro i zło.Tylko mrok i światło i wszystkie cienie pomiędzynimi – ale to były tylko twierdzenia mojego umysłu drowa.Ludzka częśćmnie zdecydowanie chciała krzyczeć i uciec z tego miejsca.Taśma otaczająca miejsce zbrodni była tak samo nieruchoma jakludzie.Doszliśmy do frontowych drzwi domu, po przejściu przez oficerówNYPD, ludzi z jednostki federalnej straży pożarnej, sanitariuszy i wszystkich innych osób rozsianych po miejscu zbrodni, włączając w to fotografa irysownika.Nasza wizjonerka zajmie się nimi później, zacierając ichwspomnienia o nadnaturalnej części przestępstwa.Strona 55 z 241Szarpnięcie mojego serca nie było boleśniejsze od wywrócenia się dolnej części mojego żołądka, gdy przed domem zobaczyłam cztery workina zwłoki, z których dwa były małe.W chwili, w której weszłam do domu, smród uderzył mnie jeszczebardziej – razem z przyprawiającym o mdłości, obślizgłym poczuciemczegoś złego; czegoś nienaturalnego i straszniejszego, niż mogłam to opisaćsłowami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.A już myślałam, że się wyleczyły.– Ale to nie ma absolutnie sensu, bo to nie Jon tylko ja powinnam zostać zaatakowana najpierw.– Myślę, że wyczuli, jak jesteś niebezpieczna.W szczególności dla nich– powiedział.– Ja? – Moje brwi zmarszczyły się i wiedziałam, że mina na mojejtwarzy jest jedną z tych niedowierzających.– Każdy pojedynczy tropicieljest tak samo potężny.Po prostu posiadamy różne umiejętności.– Wierzymy, że twoje umiejętności mogą wyrządzić demonomnajwięcej szkody.– Rodan wskazał gestem na T.– Dlatego masz terazdodatkowe wsparcie.Ścisnęłam poręcze swojego krzesła.– Jakie umiejętności?– Twoja władza nad żywiołami – odpowiedział.– Ale.to nie ma sensu.– Wykonałam gest, jakbym wskazywała nainnych tropicieli.– Ich umiejętności są równie skuteczne.– Tak, mają zdolności do poradzenia sobie z wieloma istotami –powiedział Rodan.– Jon powinien być zdolny do zabicia sześciu demonów,ale nie był.Nikt nie stawił czoła tylu istotom, co on.Jednak to ty byłaś tą, która przeżyła.Strona 52 z 241– Jon prawdopodobnie je osłabił – powiedziałam, chociaż niewidziałam żadnych oznak walki, ani szczątek innych demonów.– Pogódź się z tym, księżniczko – powiedział T, nisko i prymitywnieprzeciągając samogłoski.– Przez jakiś czas będę zaszczycał cię swojąobecnością.Gdy jestem wściekła, potrafię być prawdziwą mądralą, ale zanimzdołałam zrobić T jakikolwiek przytyk, odezwał się Rodan.– Twoją misją jest znalezienie legowiska demonów i dlatego chcę, żebyTorin z tobą pracował.Po minie Rodana i unoszącym się wokół niego powietrzu wiedziałam,że zostałam skazana na tego faceta.Brałam udział w bitwie, której niemogłam wygrać.Na razie.– Co według ciebie próbują osiągnąć te demony? – powiedziałam,myśląc o zadaniu.Wyraz jego twarzy był trudny do rozszyfrowania.– Nie mamy pewności, ponieważ nie wiemy, jakiego rodzaju mistrzdemonów uciekł przez bramę.– Nie ma jakichś akt czy czegoś, co trzyma każdy ze stróżów bramy? –spytałam.– Nie powinniśmy mieć kopii tych akt?– Powinniśmy.– Rodan wolno skinął głową.– Ale nie mamy.– Niczego? – Wiedziałam, że w moich oczach błysnęło niedowierzanie.– Jak to możliwe?– Stróże przez wieki strzegli demonicznych bram – powiedział Rodan.– W niektórych przypadkach albo akta nie były adekwatne doprzetrzymywanych istot, albo zostały utracone, zanim zostały skopiowanedo naszych archiwów.To jeden z tych przypadków.To kontrolowanie demonów zaczynało iść jak po maśle.Doprawdy.– Jaki jest nasz kolejny krok?Zielone oczy Rodana pociemniały.– Mamy nowy "problem," który może być albo i nie być z tympowiązany.Gdy chwyciłam poręcze i pochyliłam się do przodu na krześle,poczułam gładkość drzewa driad.– Co się stało?– Rodzina ludzkiego oficera śledczego została zamordowana przezdemona.Oficer zaginął, a w dodatku był łącznikiem.– Ludzkim łącznikiem kontaktującym się z nadnaturalnymi? –Przeszedł mnie chłód i natychmiast pomyślałam o Adamie Boydzie.JednakStrona 53 z 241Adam nie miał rodziny, więc odetchnęłam z ulgą.Poczułam ogromną troskę i ból względem zaginionego łącznika i zamordowanych członków jegorodziny.– Skąd wiemy, że oficer został zabrany, a nie zjedzony alborozszarpany na strzępy?– Nie wiemy.Musimy się tego dowiedzieć – powiedział Rodan.–Ponieważ oficer był jednym z naszych łączników, potrzebuję ciebie i Oliwii.Jesteście najlepszymi ludźmi, jakich mamy.To była prawda – byłyśmy najlepsze.Nie mamił mnie tylko słodkimisłówkami.– Zajmiemy się z tym z Oliwią.– I Torinem – dodał Rodan.– Zrobisz z niego również część swojejdziennej firmy.– Na Boginię, proszę, przestań mi to robić, Rodan.– Rzuciłam okiem nakamienną twarz faceta siedzącego obok mnie, zanim ponownie wróciłamspojrzeniem do swojego mentora.– Sama noc jest wystarczająco zła.Oliwiai ja mamy stuprocentową skuteczność w rozwiązywaniu spraw.Bezingerencji innych nadnaturalnych.– Trzydzieści minut temu wizjoner zamroził i rzucił czar na miejscezbrodni.– Rodan najwyraźniej nie miał zamiaru ustąpić, gdyż zignorowałmój komentarz.Gdy w sprawę była uwikłana działalność nadnaturalnych,zamrożenie i obłożenie czarem miejsca przestępstwa było standardowąprocedurą.– Jedź tam, jak tylko wzejdzie słońce i się przeobrazisz.Dał mi adres, który był blisko 109 i Madison.– To niedaleko Frawley Circle, gdzie ostatniej nocy walczyłam zdemonami.– Poczułam, jak moje ciało się napięło.– Nie ma mowy, aby tedemony uciekły po tym, co zrobiły nadnaturalnym.– I co zrobiły Jonowi.–Zacisnęłam zęby, dodając.– Zrobimy wszystko, co trzeba, żeby zniszczyćkażdego zbiegłego demona.Strona 54 z 241ROZDZIAŁ 7Oliwia, T i ja, niemal w tym samym czasie przyjechaliśmy do dzielnicyUpper East Side, gdzie została zamordowana rodzina oficera NYPD.Zaparkowaliśmy w pewnej odległości od domu ze względu na to, że niemogliśmy dostać się bliżej z powodu sporej liczby samochodów służbspecjalnych.Na scenę zbrodni przyjechały co najmniej cztery policyjne radiowozy,trzy ambulansy, wóz strażacki i dwa nieoznakowane pojazdy.Za policyjnąbarykadą i taśmą odgradzającą miejsce zbrodni, stali sąsiedzi, w większościpoubierani w szlafroki.Wszystko i wszyscy tkwili w bezruchu.Zamrożeni.Wizjoner posiadał moc kontrolowania powietrza i zawartych w nimmaleńkich cząsteczek wody, dzięki czemu obserwator, który znalazł się wpobliżu jego magii "zamarzał" razem z otoczeniem.Wizjoner mógł również wykorzystać urok powietrza do nałożenia czaru na całą ulicę.Oczywiście czar nie obejmował nadnaturalnych i kilku zwykłych ludzi,jak Oliwia.Skrzywiłam się, gdy dziwny odór dotarł do mnie z domu, w kierunkuktórego szła nasza trójka.Swąd spalonego ciała z dodatkiem mdłej wonipalonego cukru.Widywałam już wcześniej martwe ciała.Wiele.Ale z każdym krokiemjaki robiłam, moje plecy i ramiona tężały.Musiałam przygryźć dolną wargę,żeby powstrzymać silny odruch wymiotny.Tam było coś więcej niż trupy.Coś innego.Coś.złego?Zadrżałam.Idąc, próbowałam przypominać sobie, że nie istniał wielkipodział na dobro i zło.Tylko mrok i światło i wszystkie cienie pomiędzynimi – ale to były tylko twierdzenia mojego umysłu drowa.Ludzka częśćmnie zdecydowanie chciała krzyczeć i uciec z tego miejsca.Taśma otaczająca miejsce zbrodni była tak samo nieruchoma jakludzie.Doszliśmy do frontowych drzwi domu, po przejściu przez oficerówNYPD, ludzi z jednostki federalnej straży pożarnej, sanitariuszy i wszystkich innych osób rozsianych po miejscu zbrodni, włączając w to fotografa irysownika.Nasza wizjonerka zajmie się nimi później, zacierając ichwspomnienia o nadnaturalnej części przestępstwa.Strona 55 z 241Szarpnięcie mojego serca nie było boleśniejsze od wywrócenia się dolnej części mojego żołądka, gdy przed domem zobaczyłam cztery workina zwłoki, z których dwa były małe.W chwili, w której weszłam do domu, smród uderzył mnie jeszczebardziej – razem z przyprawiającym o mdłości, obślizgłym poczuciemczegoś złego; czegoś nienaturalnego i straszniejszego, niż mogłam to opisaćsłowami [ Pobierz całość w formacie PDF ]