[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spotkanie miało się odbyć w klinice Henry Glassmana, niewielkiej prywatnej klinice w New Jersey.Chcieli, aby pozostał tam przez trzy dni.Po zapoznaniu się z przybliżonymi kosztami pobytu i testów, Halleck ucieszył się, że jego ubezpieczenie pokryje wszystkie wydatki na leczenie.- Przyślij mi kartkę z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia - powiedział Halleck i odłożył słuchawkę.Termin testów wyznaczono na 12 maja, za tydzień.W tym czasie w dalszym ciągu obserwował erozję swego ciała i robił, co mógł, aby zapanować nad paniką, która z wolna zżerała resztki jego optymizmu.- Tatusiu, tracisz zbyt wiele na wadze - powiedziała z niepokojem Linda przy kolacji, pewnego wieczoru.Halleck uśmiechnął się pod nosem.Ładował broń, pochłaniając trzy porcje siekanej wieprzowiny z sosem jabłkowym.Zjadł również dwie porcje tłuczo-70nych ziemniaków.Z sosem.- Jeżeli to dieta, to myślę, że już najwyższy czas, abyś ją przerwał.- Czy wyglądam, jakbym był na diecie? - spytał Halleck, pokazując swój talerz widelcem ociekającym od sosu.Mówił raczej łagodnym tonem, ale oblicze Lindy zaczęło się zmieniać i w chwilę potem uciekła od stołu, płacząc i kryjąc twarz w chusteczkę.Halleck spojrzał posępnym wzrokiem na swoją żonę, która odpowiedziała mu w ten sam sposób.Tak oto kończy się ten świat - pomyślał głupkowato Halleck - nie hukiem, ale chudnięciem.- Porozmawiam z nią - stwierdza i ruszył schodami na górę.- Jeśli pójdziesz tam w takim stanie, to przerazisz ją na śmierć - stwierdziła Heidi i znów poczuł ukłucie przejmującej, zimnej nienawiści.186, 183, 181, 180.Zupełnie jakby ktoś.na przykład stary Cygan z gnijącym nosem, używał wobec niego jakiejś szalonej, nadnaturalnej gumki kreślarskiej i ścierał go, funt po funcie.Kiedy ostatnio ważył 180 funtów? W college'u? Nie.prawdopodobnie jeszcze w liceum.Którejś bezsennej nocy pomiędzy 5 a 12 maja zaczął nagle rozmyślać o wyjaśnieniach działania czarów voodoo, o których niegdyś czytał.Te zaklęcia działają, gdyż ofiara jest o tym w pełni przekonana.Bez żadnych nadnaturalnych czynników - zwyczajna siła sugestii.Być może - pomyślał - Houston miał rację.Chudnę, bo wmówiłem sobie, ze stary Cygan chciał, aby tak się stało.Tylko ze teraz nie potrafię tego powstrzymać.Mógłbym zarobić miliony dolarów, pisząc ripostę na książkę Normana Yincenta Peale'a.Nazwałbym to Siła Negatywnego Myślenia.Ale jego umysł dawał mu do zrozumienia, że pomysł o starej sile sugestii był gówno wart.To nie było to.Ten stary Cygan powiedział tylko jedno słowo: "Chudszy".Nie powiedział: "Mocą, którą posiadam, przeklinam cię i nakazuję, abyś tracił tygodniowo od sześciu do dziewięciu funtów, aż umrzesz".Nie powiedział: "Emeduerikefake, wkrótce będzieszpotrzebował nowego paska albo przyjdzie ci zgłaszać sprzeciw w sądzie w dżokejskich spodniach".Do diaska, Billy, przecież nawet nie pamiętałeś, co on71powiedział, aż do czasu kiedy zacząłeś tracić na wadze.Może właśnie wtedy uświadomiłem sobie, co on powiedział - odparł w duchu Halleck.A/<?.Zażarta dyskusja trwała dalej.Ale jeśli faktycznie to był efekt psychologiczny, jeśli to była siła sugestii, nadal pozostawała nie rozwiązana kwestia, jak powinien się z tym rozprawić.Jak miał z tym walczyć? Czy był jakiś sposób, aby znów zacząć myśleć o sobie jako o grubasie? A może powinien pójść do hipnotyzera - niech to szlag!, do psychiatry! - i wyjaśnić ten problem.Może za pomocą hipnozy uda się zaszczepić głęboką sugestię, tak że klątwa starego Cygana przestanie działać.To mogło poskutkować.Albo i nie.Dwa dni przed zgłoszeniem się do kliniki Glassmana Billy stanął na wadze i z przerażeniem spojrzał na tarczę - dziś 179.1 kiedy tak stał ze spuszczoną głową, patrząc na wskaźnik wagi, całkiem naturalnie, jak często się zdarza, kiedy nasza świadomość jest zdominowana przez podświadomość, która usiłowała do niej dotrzeć przez wiele dni, a nawet tygodni - przyszło mu do głowy, że człowiekiem, z którym powinien porozmawiać na temat swoich szaleńczych lęków, był sędzia Cary Rossington.Kiedy się upił, Rossington lubił łapać kobiety za cycki, ale ogólnie, przynajmniej do pewnego stopnia, był dość sympatycznym i wyrozumiałym facetem.Jak był trzeźwy, ma się rozumieć.Poza tym raczej potrafił trzymać język za zębami.Halleck przypuszczał, iż było całkiem możliwe, że podczas którejś z popijaw (a jak amen w pacierzu mogłeś być pewny, że gdzieś tam w mieście wieczorem ludzie sączyli manhattany, wyławiali z martini zielone oliwki i, kto wie, być może również chwytali za cycki cudze żony) sędzia okaże się niedyskretny wobec paranoiczno-schizofrenicznych rojeń Halle-cka, dotyczących Cyganów i przekleństw, ale podejrzewał, iż pomyśli dwa razy, zanim puści parę z ust na temat całego zdarzenia.Prze-72słuchanie było przeprowadzone zgodnie z literą prawa - nie było w tym nic nielegalnego - idealny przykład postępowania sądowego; nie przekupiono ani jednego świadka, żaden z dowodów nie zniknął w tajemniczych okolicznościach.Mimo to sprawa śmierdziała, a od takich Cary Rossington starał się zwykle trzymać z daleka.Zawsze istniała możliwość - słaba, bo słaba, ale zawsze, że zostanie podjęta kwestia, dlaczego sędzia Rossington nie zrezygnował z prowadzenia tej sprawy.Albo to, że funkcjonariusz śledczy nie zadał sobie trudu, aby zbadać poziom alkoholu we krwi Hallecka, po tym jak sprawdził tożsamość kierowcy i ofiary.Albo to, że Rossington nie zwrócił uwagi na tak poważne zaniedbania w postępowaniu.Było jeszcze wiele innych rzeczy, które powinien zrobić, a jednak je zbagatelizował.Nie, Halleck wierzył, że jest bezpieczny, przez jakiś czas, dopóki sprawa Cyganki nie ucichnie.Ze strony Cary'ego Rossmgtona nic mu nie groziło, przez pięć, może nawet siedem lat.Halleck martwił się o teraźniejszość.O bieżący rok.W takim tempie jeszcze przed końcem lata będzie wyglądał jak uciekinier z obozu koncentracyjnego.Ubrał się szybko, zszedł na dół i wyjął z szafy wiatrówkę.- Dokąd idziesz? - spytała Heidi, wychodząc z kuchni.- Wychodzę - odparł Halleck.- Niedługo wrócę.Leda Rossington otworzyła drzwi i spojrzała na Hallecka jakoś dziwnie, jakby go nie znała.Górne światło w holu padało na jej wychudłe, acz arystokratyczne kości policzkowe i czarne włosy sczesane mocno do tyłu, w których widać już było pierwsze ślady siwizny (Nie - pomyślał Halleck - nie siwizny, srebrna Leda nigdy nie będzie miała typowej, plebejskiej siwizny), oraz zieloną jak trawa prostą sukienkę od Diora, na pewno kosztowną, wartą około 1500 dolarów.Jej spojrzenie zaniepokoiło go.Czy aż tak bardzo straciłem na wadze, że mnie nie poznała ? -pomyślał, ale pomimo paranoicznego73podejścia do swego obecnego wyglądu, trudno było mu w to uwierzyć.Jego twarz bardzo wychudła, wokół ust pojawiły się nowe zmarszczki, a pod oczami sińce - efekt braku snu, ale poza tym jego oblicze nadal przypominało starego, dobrego Billy'ego Hallecka.Ozdobna lampa na drugim końcu dziedzińca Rossingtonów (kopia lampy ulicznej z 1880 r., kute żelazo, kolekcja Horchow, 687 dolarów plus opłata pocztowa) nie sięgała swym blaskiem aż tak daleko;panował półmrok, a on przecież miał na sobie wiatrówkę.Na pewno nie dostrzegła, jak bardzo schudł.a może?- Leda? To ja.Bili.Bili Halleck.- Oczywiście, że tak.Cześć, Billy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl