[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nic nie mówiąc, usiadł na łóżku.W izbic zapanowała ciemność, bo Laren zgasiła olejną lampkę Słyszał szelest jej ubrań.Rozbierała się.- Twoja dzisiejsza opowieść była dziwna.Myślę, że kryje się za nią coś więcej.Czy nie mamracji?- Nie.to była zwyczajna opowieść.- Wiedziała, że Mernk łamie sobie głowę, kim oni są: ona iTaby.Postanowiła przeszkodzić mu w tych rozmyślaniach.- Letta powiedziała, że wcale nie ma ci zazłe tego, że jestem twoją nałożnicą.Przypuszczam nawet, że zadowolona jest, że ćwiczysz ze mną,ale nie sądzę, żebyś musiał zdobywać doświadczenie, chociaż może wczorajsze ćwiczenia przydałyci się.Może tak.nie jestem pewna.- Usłyszała, jak mruknął coś ze złością, i pomyślała, żeskutecznie przerwała tok jego rozmyślań.Mówiła dalej nieco kpiącym tonem: - Czułam się jaktarcza, do której kierujesz strzałę z łuku.Nie chybiłeś, ale strzał nie był najlepszy.Tak czy inaczej,Letta jest zadowolona, że korzystasz z mojego ciała, zanim ją poślubisz.- Ona jest bardziej dziecinna niż Taby - powiedział zły na siebie, że daje się wciągnąć w takąrozmowę.To, co będzie robił z Lettą, jest wyłącznie jego sprawą.Nawiasem mówiąc, kobietyzachowują się jak dzieci.Odwrócił się na plecy i wpatrzył W ciemność.Starał się zignorować jejuszczypliwe słowa, ale okazało się to niemożliwe.Po dłuższej chwili powiedział: - Nie podoba misię twoje porównanie: ty jako cel, ja jako strzała.Co miałaś na myśli, mówiąc, że strzał nie byłdobry? Czyżbym potrzebował więcej praktyki?- Zapytałam Sarlę, jak to jest pomiędzy kobietą i mężczyzną.Zapewniła mnie, że to wcale nieboli, nawet za pierwszym razem, jeśli mężczyzna jest delikatny i doświadczony.Powiedziała, żeprzez pewien czas sprawia to kobiecie przyjemność, potem zamilkła i nic więcej nie dodała.Takwięc.może tobie potrzebna jest praktyka, Merriku.Coraz bardziej zły był na nią, ale jeszcze bardziej na siebie.- Czy nadal cię boli?- Tak.- Nie będę z tobą ćwiczył, dopóki całkiem nie wyzdrowiejesz i nie poprosisz mnie o to.A terazskończ już z tymi złośliwościami.Tak, to są właściwie obelgi, chociaż ubierasz je w ładne słówka.- Mówiłam ci już, Merriku, że wszystko zakończy się na tej jednej nocy.Szkoda, że nie dowiemsię, czy takie zbliżenie może być przyjemne, ale nie pozwolę sobie na to, by zainteresować się tobąjako mężczyzną.- To dlaczego patrzyłaś na mnie błyszczącymi oczami jak dziecko na zakazany owoc? Moje ciałozareagowało na to, bo to już tak jest, że mężczyzna reaguje, kiedy patrzy na niego kobieta, nawet takajak ty: Nic na to nie mogę poradzić, ale to nie znaczy, że chcę cię znów wziąć.Bogowie wiedzą, żenie.- Przerwał.Uświadomił sobie, że mówi bez sensu.Okłamywał i ją, i siebie.Pomyślał, że jeślinie zamilknie, to pogrąży się jeszcze bardziej.Laren nic nie powiedziała.Zupełnie nic, chociaż czekał i czekał.Usłyszał wreszcie jej równyoddech i zorientował się, że zasnęła.Miał ochotę ją udusić.Na bogów! Jemu potrzeba więcejpraktyki! Dawno nauczył się, jak zadowolić kobietę.Zadbał o to jego ojciec, no i ta cudownaGunnvor, która wzięła sprawy w swoje ręce.Dosłownie.To w końcu nie moja wina.pomyślał, żetak bardzo jej zapragnąłem, że musiałem ją wziąć, chociaż należało jeszcze poczekać.Na pewno niemoja.N astępnego dnia od rana padał ulewny deszcz.Wymuszona bezczynność zle wpłynęła na nastrojemieszkańców Malverne.Mężczyzni pokrzykiwali na siebie, wybuchały bójki, dzieci hałasowały ibiły się z nie mniejszym zapałem niż dorośli.Nawet zwierzęta były niespokojne.Jednego z ludziThoragassona koziołek boleśnie ubódł w kolano.Wreszcie Cleve zasugerował Merrikowi, bynamówił Laren do kontynuowania opowieści.- Dobrze byłoby, żeby ona ich czymś zajęła.Ostudzi to trochę ich zapały i nie pourywają sobiewzajemnie głów.- Na kozła to zapewne nie podziała - powiedział, ale zgodził się.Po chwili w izbie zapadłagłęboka cisza i Laren zaczęła:-.Rolf wędrował coraz głębiej w las.Panował półmrok.Gęste korony drzew zatrzymywałypromienie słońca.Szedł na spotkanie z dziką bestią, która zapewne go zabije, ale nie pojawił siężaden grozny zwierz.Spotykał rysie, zające, bażanty zrywały się do lotu, pierzchały płochliwe lisy.Trzeciego dnia wędrówki wyszedł na skraj leśnej polany [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Nic nie mówiąc, usiadł na łóżku.W izbic zapanowała ciemność, bo Laren zgasiła olejną lampkę Słyszał szelest jej ubrań.Rozbierała się.- Twoja dzisiejsza opowieść była dziwna.Myślę, że kryje się za nią coś więcej.Czy nie mamracji?- Nie.to była zwyczajna opowieść.- Wiedziała, że Mernk łamie sobie głowę, kim oni są: ona iTaby.Postanowiła przeszkodzić mu w tych rozmyślaniach.- Letta powiedziała, że wcale nie ma ci zazłe tego, że jestem twoją nałożnicą.Przypuszczam nawet, że zadowolona jest, że ćwiczysz ze mną,ale nie sądzę, żebyś musiał zdobywać doświadczenie, chociaż może wczorajsze ćwiczenia przydałyci się.Może tak.nie jestem pewna.- Usłyszała, jak mruknął coś ze złością, i pomyślała, żeskutecznie przerwała tok jego rozmyślań.Mówiła dalej nieco kpiącym tonem: - Czułam się jaktarcza, do której kierujesz strzałę z łuku.Nie chybiłeś, ale strzał nie był najlepszy.Tak czy inaczej,Letta jest zadowolona, że korzystasz z mojego ciała, zanim ją poślubisz.- Ona jest bardziej dziecinna niż Taby - powiedział zły na siebie, że daje się wciągnąć w takąrozmowę.To, co będzie robił z Lettą, jest wyłącznie jego sprawą.Nawiasem mówiąc, kobietyzachowują się jak dzieci.Odwrócił się na plecy i wpatrzył W ciemność.Starał się zignorować jejuszczypliwe słowa, ale okazało się to niemożliwe.Po dłuższej chwili powiedział: - Nie podoba misię twoje porównanie: ty jako cel, ja jako strzała.Co miałaś na myśli, mówiąc, że strzał nie byłdobry? Czyżbym potrzebował więcej praktyki?- Zapytałam Sarlę, jak to jest pomiędzy kobietą i mężczyzną.Zapewniła mnie, że to wcale nieboli, nawet za pierwszym razem, jeśli mężczyzna jest delikatny i doświadczony.Powiedziała, żeprzez pewien czas sprawia to kobiecie przyjemność, potem zamilkła i nic więcej nie dodała.Takwięc.może tobie potrzebna jest praktyka, Merriku.Coraz bardziej zły był na nią, ale jeszcze bardziej na siebie.- Czy nadal cię boli?- Tak.- Nie będę z tobą ćwiczył, dopóki całkiem nie wyzdrowiejesz i nie poprosisz mnie o to.A terazskończ już z tymi złośliwościami.Tak, to są właściwie obelgi, chociaż ubierasz je w ładne słówka.- Mówiłam ci już, Merriku, że wszystko zakończy się na tej jednej nocy.Szkoda, że nie dowiemsię, czy takie zbliżenie może być przyjemne, ale nie pozwolę sobie na to, by zainteresować się tobąjako mężczyzną.- To dlaczego patrzyłaś na mnie błyszczącymi oczami jak dziecko na zakazany owoc? Moje ciałozareagowało na to, bo to już tak jest, że mężczyzna reaguje, kiedy patrzy na niego kobieta, nawet takajak ty: Nic na to nie mogę poradzić, ale to nie znaczy, że chcę cię znów wziąć.Bogowie wiedzą, żenie.- Przerwał.Uświadomił sobie, że mówi bez sensu.Okłamywał i ją, i siebie.Pomyślał, że jeślinie zamilknie, to pogrąży się jeszcze bardziej.Laren nic nie powiedziała.Zupełnie nic, chociaż czekał i czekał.Usłyszał wreszcie jej równyoddech i zorientował się, że zasnęła.Miał ochotę ją udusić.Na bogów! Jemu potrzeba więcejpraktyki! Dawno nauczył się, jak zadowolić kobietę.Zadbał o to jego ojciec, no i ta cudownaGunnvor, która wzięła sprawy w swoje ręce.Dosłownie.To w końcu nie moja wina.pomyślał, żetak bardzo jej zapragnąłem, że musiałem ją wziąć, chociaż należało jeszcze poczekać.Na pewno niemoja.N astępnego dnia od rana padał ulewny deszcz.Wymuszona bezczynność zle wpłynęła na nastrojemieszkańców Malverne.Mężczyzni pokrzykiwali na siebie, wybuchały bójki, dzieci hałasowały ibiły się z nie mniejszym zapałem niż dorośli.Nawet zwierzęta były niespokojne.Jednego z ludziThoragassona koziołek boleśnie ubódł w kolano.Wreszcie Cleve zasugerował Merrikowi, bynamówił Laren do kontynuowania opowieści.- Dobrze byłoby, żeby ona ich czymś zajęła.Ostudzi to trochę ich zapały i nie pourywają sobiewzajemnie głów.- Na kozła to zapewne nie podziała - powiedział, ale zgodził się.Po chwili w izbie zapadłagłęboka cisza i Laren zaczęła:-.Rolf wędrował coraz głębiej w las.Panował półmrok.Gęste korony drzew zatrzymywałypromienie słońca.Szedł na spotkanie z dziką bestią, która zapewne go zabije, ale nie pojawił siężaden grozny zwierz.Spotykał rysie, zające, bażanty zrywały się do lotu, pierzchały płochliwe lisy.Trzeciego dnia wędrówki wyszedł na skraj leśnej polany [ Pobierz całość w formacie PDF ]