[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wiesz co, ja po prostu spytam twojego białego kolesia odparłColes, patrząc gdzieś za plecy Dereka. Właśnie tu idzie.Quinn zawrócił, bo wywieszka na drzwiach męskiej toaletyoznajmiała, że zamknięto ją z powodów technicznych.Ruszyłkorytarzem z powrotem, ale zatrzymał się na moment przy leciutkouchylonych drzwiach.W oświetlonym świecą pokoju kelnerka, któraparę minut temu próbowała wtrynić im drinki, robiła orala młodemu,rozpartemu w fotelu mężczyznie.Jej głowa kryła się między jegoudami, jej kolana grzęzły w grubym, pomarańczowym dywanie, a nastoliku obok stała taca z butelką kiepskiego szampana i dwomakieliszkami.Strange miał rację, przewał.Obok kieliszków na blaciestała płonąca świeca, wyrzezbiona w kształt czarnej pary splecionej wseksualnym akcie.Quinn ruszył dalej.Wyszedł z korytarza na salę i idąc wzdłuż kontuaru, zauważył, żeStrange stał w ciemnym kącie sali przed stołem, za którym siedziałColes.A z Shermanem Colesem stał wielki facet i uciskał jedną dłoniąknykcie drugiej.Quinn skręcił w ich kierunku.Wiedział, że Strange polecił mu, żeby się nie wtrącał, i myślał o tym,kiedy szedł, a zaraz potem stał obok Dereka i pomyślał: Ale już tujestem, i nic na to nie poradzę.Podszedł więc bliżej do stolika,spojrzał na Colesa z góry i przybrał swoją policyjną pozę.W ten sposób69niegdyś zaznaczał, że to on tu rządzi, kiedy podchodził do oknakierowcy samochodu, który zatrzymał na ulicy. O, przyszło twoje wsparcie rzucił Coles. Jak myślisz,Richard? Ten zestaw pieprz z solą , co tu stoi, to gliny? Mnie się raczej wydaje, że kanary odparł Richard. E, wydwaj, te kurtki to co, wasze mundury, czy jak?Po raz pierwszy Strange uświadomił sobie, że także Quinn miał nasobie czarną skórzaną kurtkę.Kolejny temat do żartów dla tych cieci,ale miał to gdzieś.Skoro już Quinn popełnił błąd i podszedł do nich,Strange musiał się skupić na tym, jak obaj mogliby się stąd wydostać.Potem jednak przypomniał sobie, jak wybuchowy temperament miałQuinn. Może jednak powinniśmy tu zostać pomyślał. Coś mi się widzi, że to nie gliny stwierdził Coles. Ten biały łepek jest za niski na gliniarza przytaknął Richard. Akurat pomyślał Quinn. Już prędzej łowcy nagród mruknął Richard.Mówiłniebezpiecznie cicho, aż trudno było go usłyszeć przez bas i wah-wahgitary, płynące z głośników klubu. W sumie też mi się tak wydawało Coles spojrzał naStrange'a. Co, dziadku, w tym pracujesz? Jesteś łowcą nagród? Jak już powiedziałem, wydawało mi się, że jest pan kimś innym Derek wciąż jeszcze mówił dość przyjaznie. Pomyliłem się. I po co kłamać? naciskał Coles. Bo się boi? podsunął Richard. Mnie tam wygląda na niecospękanego.Białasek za to ma taką minę, jakby zaraz miał zasadzićkloca w gacie.Co, blady, nie jest tak? Nie jest jak? zapytał Quinn. Upaskudzisz sobie gacie czy zmyjesz się stąd, zanim dojdzie dokompromitacji? Co powiedziałeś? A co, jąkam się? Richard patrzył twardo, jego oczybłyszczały. Chodzmy już rzucił Strange. No popatrz pan, biały gość po prostu boi się czarnego luda Richard uśmiechnął się do Quinna. Ten biały gość? W życiu odparł Terry. Ohoho, teraz wielki mały człowiek zapoda nam, jaki to ma wsobie ogień.Co, mam rację, cipo?Strange pociągnął Quinna za rękaw.Ten nie ruszył się z miejsca,mierząc Richarda wzrokiem.Richard parsknął śmiechem.70 Wychodzimy stwierdził Derek. No co jest? Coles wysunął przed siebie ręce, trzymającnadgarstki przy sobie, jakby czekał na kajdanki. Nie zabierzeciemnie ze sobą? Może następnym razem żartobliwie odparł Quinn. Dozobaczenia kiedy indziej, co?Coles zerwał wyimaginowany łańcuch skuwający jego ręce i uniósłkieliszek w kpiarskim toaście.Upił łyk i odstawił balon na stół. Kiedy wasz boss czy kto tam jeszcze spyta was, dlaczegowróciliście z pustymi rękami, powiedzcie im, że wpadliście naShermana Colesa i jego małego braciszka oznajmił. %7łe to oni wasprzeruchali.Strange przytaknął.Blask jego oczu przygasł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
. Wiesz co, ja po prostu spytam twojego białego kolesia odparłColes, patrząc gdzieś za plecy Dereka. Właśnie tu idzie.Quinn zawrócił, bo wywieszka na drzwiach męskiej toaletyoznajmiała, że zamknięto ją z powodów technicznych.Ruszyłkorytarzem z powrotem, ale zatrzymał się na moment przy leciutkouchylonych drzwiach.W oświetlonym świecą pokoju kelnerka, któraparę minut temu próbowała wtrynić im drinki, robiła orala młodemu,rozpartemu w fotelu mężczyznie.Jej głowa kryła się między jegoudami, jej kolana grzęzły w grubym, pomarańczowym dywanie, a nastoliku obok stała taca z butelką kiepskiego szampana i dwomakieliszkami.Strange miał rację, przewał.Obok kieliszków na blaciestała płonąca świeca, wyrzezbiona w kształt czarnej pary splecionej wseksualnym akcie.Quinn ruszył dalej.Wyszedł z korytarza na salę i idąc wzdłuż kontuaru, zauważył, żeStrange stał w ciemnym kącie sali przed stołem, za którym siedziałColes.A z Shermanem Colesem stał wielki facet i uciskał jedną dłoniąknykcie drugiej.Quinn skręcił w ich kierunku.Wiedział, że Strange polecił mu, żeby się nie wtrącał, i myślał o tym,kiedy szedł, a zaraz potem stał obok Dereka i pomyślał: Ale już tujestem, i nic na to nie poradzę.Podszedł więc bliżej do stolika,spojrzał na Colesa z góry i przybrał swoją policyjną pozę.W ten sposób69niegdyś zaznaczał, że to on tu rządzi, kiedy podchodził do oknakierowcy samochodu, który zatrzymał na ulicy. O, przyszło twoje wsparcie rzucił Coles. Jak myślisz,Richard? Ten zestaw pieprz z solą , co tu stoi, to gliny? Mnie się raczej wydaje, że kanary odparł Richard. E, wydwaj, te kurtki to co, wasze mundury, czy jak?Po raz pierwszy Strange uświadomił sobie, że także Quinn miał nasobie czarną skórzaną kurtkę.Kolejny temat do żartów dla tych cieci,ale miał to gdzieś.Skoro już Quinn popełnił błąd i podszedł do nich,Strange musiał się skupić na tym, jak obaj mogliby się stąd wydostać.Potem jednak przypomniał sobie, jak wybuchowy temperament miałQuinn. Może jednak powinniśmy tu zostać pomyślał. Coś mi się widzi, że to nie gliny stwierdził Coles. Ten biały łepek jest za niski na gliniarza przytaknął Richard. Akurat pomyślał Quinn. Już prędzej łowcy nagród mruknął Richard.Mówiłniebezpiecznie cicho, aż trudno było go usłyszeć przez bas i wah-wahgitary, płynące z głośników klubu. W sumie też mi się tak wydawało Coles spojrzał naStrange'a. Co, dziadku, w tym pracujesz? Jesteś łowcą nagród? Jak już powiedziałem, wydawało mi się, że jest pan kimś innym Derek wciąż jeszcze mówił dość przyjaznie. Pomyliłem się. I po co kłamać? naciskał Coles. Bo się boi? podsunął Richard. Mnie tam wygląda na niecospękanego.Białasek za to ma taką minę, jakby zaraz miał zasadzićkloca w gacie.Co, blady, nie jest tak? Nie jest jak? zapytał Quinn. Upaskudzisz sobie gacie czy zmyjesz się stąd, zanim dojdzie dokompromitacji? Co powiedziałeś? A co, jąkam się? Richard patrzył twardo, jego oczybłyszczały. Chodzmy już rzucił Strange. No popatrz pan, biały gość po prostu boi się czarnego luda Richard uśmiechnął się do Quinna. Ten biały gość? W życiu odparł Terry. Ohoho, teraz wielki mały człowiek zapoda nam, jaki to ma wsobie ogień.Co, mam rację, cipo?Strange pociągnął Quinna za rękaw.Ten nie ruszył się z miejsca,mierząc Richarda wzrokiem.Richard parsknął śmiechem.70 Wychodzimy stwierdził Derek. No co jest? Coles wysunął przed siebie ręce, trzymającnadgarstki przy sobie, jakby czekał na kajdanki. Nie zabierzeciemnie ze sobą? Może następnym razem żartobliwie odparł Quinn. Dozobaczenia kiedy indziej, co?Coles zerwał wyimaginowany łańcuch skuwający jego ręce i uniósłkieliszek w kpiarskim toaście.Upił łyk i odstawił balon na stół. Kiedy wasz boss czy kto tam jeszcze spyta was, dlaczegowróciliście z pustymi rękami, powiedzcie im, że wpadliście naShermana Colesa i jego małego braciszka oznajmił. %7łe to oni wasprzeruchali.Strange przytaknął.Blask jego oczu przygasł [ Pobierz całość w formacie PDF ]