[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Atakowały ją?- Nie.Według tego, co mówiła, czuły respekt i były wręcz opiekuńcze.Ale ta kotka uwielbia przesiadywać na kolanach, a kocia mama jest ciągle wruchu.- A ty?- Kiedy pracuję, nie.Poppy pozwoliła kotce obwąchać ręce, a potem, nie mogąc siępohamować, wyciągnęła ją spod kurtki i przytuliła do siebie.- Cześć, maleńka! - powiedziała pieszczotliwie.Nie przestawała gładzić kotki, a ona tymczasem obwąchiwała jej dres.- Jesteś taką śliczną dziewczynką, cieplusią, maleńką dziewczynką! -Kotka położyła łapkę na ramieniu Poppy i obwąchiwała jej szyję, ucho, twarz.-Co czujesz? Wodę toaletową Ralpha Laurena? Podoba ci się?Kotka szturchnęła ją łepkiem w policzek i muskała noskiem miejsce zauchem.- Ma dobry gust - powiedział Griffin.Ta uwaga była taka miła i subtelna, że Poppy zaparło dech.Był blisko;taki delikatny i przystojny, niesamowicie przystojny z falującymi włosami w172R Skolorze miedzi, niebieskimi oczami i cieniem zarostu.Jak się domyślała, niegolił się od dwóch dni, od ostatniej kąpieli u niej.Patrząc teraz na niego, poczuła ucisk w krtani.Na długość oddechuwróciła wspomnieniem do ich pierwszego spotkania.Ona na wózku, on nanogach w pokoju zebrań w kościele na rynku.Wcześniej jeszcze rozmawiała znim przez telefon i już wtedy wydał jej się interesujący, lecz w bezpośrednimkontakcie jeszcze bardziej ją pociągał.Bardziej niż ktokolwiek, nawet przedwypadkiem.Czy to była chemia? Nie zaryzykowała, żeby sprawdzić, bo jeślirzeczywiście działała chemia, nie wiedziała, czy nie zawiedzie jej ciało.Bała sięporażki.Teraz też się jej obawiała.Coś jednak w niej zmiękło.Może z powodu tejkotki? Jak tu nie złagodnieć, kiedy gładzi się piękne, ślepe zwierzątko.Kotka zeskoczyła na podłogę.- Poczekaj! - zawołała Poppy i spojrzała na Griffina.- Złap ją!- Nie, nie.Nic jej nie będzie.- Nie zna tego miejsca.Zrobi sobie krzywdę.Kotka obejrzała się na nich, prężąc z gracją grzbiet.Unosząc dumniegłowę, wyprostowała się i usiadła przodem do półokrągłego biurka, na którymstała centralka.Lekko poruszyła nosem i nastroszyła wąsy.Podniosła się izaczęła obchodzić biurko.Ze zdumiewającym wyczuciem odległości zatrzymałasię przy najbliższej z nóg, obwąchała ją, otarła się o nią pyszczkiem, a potemszyją i bokiem.Z niewiarygodną dokładnością powtórzyła ten zabieg przypozostałych nogach.Kiedy biurko zostało zaznaczone, z iście królewską gracjąpodążyła ku ścianie.Poppy wstrzymała oddech, przekonana, że uderzy w nią łepkiem.Tymczasem ona przystanęła tuż przy ścianie i przeszła wzdłuż niej, jak tozapewne czyniła wiele razy.Otarła się o występ mura przy otwartym przejściusklepionym łukiem i krocząc z godnością, wyszła do holu.173R S- Szuka łazienki! - przestraszył się Griffin i nim Poppy zdążyła muwytłumaczyć, że pod tym względem koty są jak wielbłądy, rzucił się do drzwi,wsunął stopy w buty i wybiegł na dwór.Poppy wjechała do holu akurat w chwili, gdy koniuszek puszystego,bursztynowego ogona zniknął w kuchni.Tu od nowa powtórzyła się całaprocedura.Kotka badała teren.Obchodziła kuchnię, węszyła, ocierała się omeble.Potem wspięła się przednimi łapkami na szafkę.Poppy podjechała doniej, podniosła ją i ostrożnie postawiła na marmurowym blacie.Trzasnęły dwukrotnie drzwi wejściowe, stuknęły zrzucane w pośpiechubuty, rozległ się tupot w holu.- Przyniosłem piasek! - obwieścił Griffin, zaglądając do kuchni.Nawłosach miał płatki śniegu.Przyniósł plastikową kuwetę, a w niej dużą paczkępiasku.- Potrzebujemy jedzenia - powiedziała Poppy.Odkręciła lekko kran.Kotka weszła przednimi łapkami do zlewu ipodstawiła pyszczek pod strużkę wody.- Jedzenie - powtórzył Griffin.Postawił kuwetę na podłodze i ponowniewyszedł na dwór.Kiedy wrócił, kotka była zajęta obwąchiwanie kół wózka.Nie chcąc jejspłoszyć, Poppy wskazała Griffinowi miseczkę, którą wcześniej wyjęła zszuflady.Szybko nasypał do niej suchego pokarmu.- Mniam, mniam, pycha! - mruczał, jakby zachęcał dziecko do jedzenia.-Kurczak i wątróbka!Na moment podsunął miseczkę kotce pod nos, żeby przyciągnąć jejuwagę.Potem rozejrzał się po kuchni i postawił ją w bezpiecznym miejscu wkącie.Kotka w jednej chwili znalazła się przy misce.- Jak ona to robi? - Poppy nie mogła wyjść z podziwu.174R S- Węszy.Słyszy.Czuje.Jej wąsy są jak anteny.Ostrzegają ją, kiedy zbliżasię do przedmiotów, a szybki refleks pomaga jej omijać przeszkody.- Griffinrozejrzał się i napełnił kuwetę piaskiem.- A to gdzie? - Uniósł pytająco brwi.Ruchem podbródka wskazała mu pomieszczenie gospodarcze za kuchnią,gdzie stały pralka i suszarka.Właściwie była to wnęka z rozsuwanymidrzwiami, takimi samymi jak w pozostałych pomieszczeniach, które przyotwieraniu zachodziły na ścianę, nie utrudniając manewrów wózkiem.Kuwetamogła spokojnie się zmieścić w narożniku za drzwiami, w bezpiecznejodległości od przejścia.Znad miseczki z jedzeniem dochodziło chrupanie.Kiedy Griffin ustawiłkuwetę, Poppy nalała wody do drugiej miseczki i postawiła ją obok pokarmu.Kotka upiła łyczek i powróciła do miski z jedzeniem.Teraz jadła mniejłapczywie; nabierała kuleczki do pyszczka i żuła, odwracając na bok łepek, więcod czasu do czasu okruchy spadały na podłogę.Obwąchiwała je, szturchałałapką i porzucała.Poppy ani trochę nie miała jej za złe, że robi bałagan.Kiedy kotka najadła się do syta, usiadła i zajęła się toaletą.Najpierwumyła i wylizała pyszczek, a potem umyła nos zwilżoną łapką.Przy każdypociągnięciu łapka zataczała coraz szersze kręgi, sięgając oczu, a potem uszu.Jedno uszko odwinęło się na zewnątrz.Jak jedwab, zdążyła pomyśleć Poppy, iw tej samej chwili ucho zagięło się z powrotem.Kotka odwróciła głowę, jakby spoglądając za siebie.Griffin, który nadalkucał przy kuwecie, zacmokał i popukał palcami w podłogę.Kotka zbliżyła się.Zaznajomiona z jego zapachem, minęła go, ocierając się o udo, i weszła dokuwety.- No, teraz jestem zadowolony - oznajmił Griffin, prostując się izacierając ręce.- Tak? - zaśmiała się Poppy.- Ona chyba też.Jak ją nazwałeś?Zamyślił się.175R S- Zastanawiałem się nad tym, jadąc tutaj [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Atakowały ją?- Nie.Według tego, co mówiła, czuły respekt i były wręcz opiekuńcze.Ale ta kotka uwielbia przesiadywać na kolanach, a kocia mama jest ciągle wruchu.- A ty?- Kiedy pracuję, nie.Poppy pozwoliła kotce obwąchać ręce, a potem, nie mogąc siępohamować, wyciągnęła ją spod kurtki i przytuliła do siebie.- Cześć, maleńka! - powiedziała pieszczotliwie.Nie przestawała gładzić kotki, a ona tymczasem obwąchiwała jej dres.- Jesteś taką śliczną dziewczynką, cieplusią, maleńką dziewczynką! -Kotka położyła łapkę na ramieniu Poppy i obwąchiwała jej szyję, ucho, twarz.-Co czujesz? Wodę toaletową Ralpha Laurena? Podoba ci się?Kotka szturchnęła ją łepkiem w policzek i muskała noskiem miejsce zauchem.- Ma dobry gust - powiedział Griffin.Ta uwaga była taka miła i subtelna, że Poppy zaparło dech.Był blisko;taki delikatny i przystojny, niesamowicie przystojny z falującymi włosami w172R Skolorze miedzi, niebieskimi oczami i cieniem zarostu.Jak się domyślała, niegolił się od dwóch dni, od ostatniej kąpieli u niej.Patrząc teraz na niego, poczuła ucisk w krtani.Na długość oddechuwróciła wspomnieniem do ich pierwszego spotkania.Ona na wózku, on nanogach w pokoju zebrań w kościele na rynku.Wcześniej jeszcze rozmawiała znim przez telefon i już wtedy wydał jej się interesujący, lecz w bezpośrednimkontakcie jeszcze bardziej ją pociągał.Bardziej niż ktokolwiek, nawet przedwypadkiem.Czy to była chemia? Nie zaryzykowała, żeby sprawdzić, bo jeślirzeczywiście działała chemia, nie wiedziała, czy nie zawiedzie jej ciało.Bała sięporażki.Teraz też się jej obawiała.Coś jednak w niej zmiękło.Może z powodu tejkotki? Jak tu nie złagodnieć, kiedy gładzi się piękne, ślepe zwierzątko.Kotka zeskoczyła na podłogę.- Poczekaj! - zawołała Poppy i spojrzała na Griffina.- Złap ją!- Nie, nie.Nic jej nie będzie.- Nie zna tego miejsca.Zrobi sobie krzywdę.Kotka obejrzała się na nich, prężąc z gracją grzbiet.Unosząc dumniegłowę, wyprostowała się i usiadła przodem do półokrągłego biurka, na którymstała centralka.Lekko poruszyła nosem i nastroszyła wąsy.Podniosła się izaczęła obchodzić biurko.Ze zdumiewającym wyczuciem odległości zatrzymałasię przy najbliższej z nóg, obwąchała ją, otarła się o nią pyszczkiem, a potemszyją i bokiem.Z niewiarygodną dokładnością powtórzyła ten zabieg przypozostałych nogach.Kiedy biurko zostało zaznaczone, z iście królewską gracjąpodążyła ku ścianie.Poppy wstrzymała oddech, przekonana, że uderzy w nią łepkiem.Tymczasem ona przystanęła tuż przy ścianie i przeszła wzdłuż niej, jak tozapewne czyniła wiele razy.Otarła się o występ mura przy otwartym przejściusklepionym łukiem i krocząc z godnością, wyszła do holu.173R S- Szuka łazienki! - przestraszył się Griffin i nim Poppy zdążyła muwytłumaczyć, że pod tym względem koty są jak wielbłądy, rzucił się do drzwi,wsunął stopy w buty i wybiegł na dwór.Poppy wjechała do holu akurat w chwili, gdy koniuszek puszystego,bursztynowego ogona zniknął w kuchni.Tu od nowa powtórzyła się całaprocedura.Kotka badała teren.Obchodziła kuchnię, węszyła, ocierała się omeble.Potem wspięła się przednimi łapkami na szafkę.Poppy podjechała doniej, podniosła ją i ostrożnie postawiła na marmurowym blacie.Trzasnęły dwukrotnie drzwi wejściowe, stuknęły zrzucane w pośpiechubuty, rozległ się tupot w holu.- Przyniosłem piasek! - obwieścił Griffin, zaglądając do kuchni.Nawłosach miał płatki śniegu.Przyniósł plastikową kuwetę, a w niej dużą paczkępiasku.- Potrzebujemy jedzenia - powiedziała Poppy.Odkręciła lekko kran.Kotka weszła przednimi łapkami do zlewu ipodstawiła pyszczek pod strużkę wody.- Jedzenie - powtórzył Griffin.Postawił kuwetę na podłodze i ponowniewyszedł na dwór.Kiedy wrócił, kotka była zajęta obwąchiwanie kół wózka.Nie chcąc jejspłoszyć, Poppy wskazała Griffinowi miseczkę, którą wcześniej wyjęła zszuflady.Szybko nasypał do niej suchego pokarmu.- Mniam, mniam, pycha! - mruczał, jakby zachęcał dziecko do jedzenia.-Kurczak i wątróbka!Na moment podsunął miseczkę kotce pod nos, żeby przyciągnąć jejuwagę.Potem rozejrzał się po kuchni i postawił ją w bezpiecznym miejscu wkącie.Kotka w jednej chwili znalazła się przy misce.- Jak ona to robi? - Poppy nie mogła wyjść z podziwu.174R S- Węszy.Słyszy.Czuje.Jej wąsy są jak anteny.Ostrzegają ją, kiedy zbliżasię do przedmiotów, a szybki refleks pomaga jej omijać przeszkody.- Griffinrozejrzał się i napełnił kuwetę piaskiem.- A to gdzie? - Uniósł pytająco brwi.Ruchem podbródka wskazała mu pomieszczenie gospodarcze za kuchnią,gdzie stały pralka i suszarka.Właściwie była to wnęka z rozsuwanymidrzwiami, takimi samymi jak w pozostałych pomieszczeniach, które przyotwieraniu zachodziły na ścianę, nie utrudniając manewrów wózkiem.Kuwetamogła spokojnie się zmieścić w narożniku za drzwiami, w bezpiecznejodległości od przejścia.Znad miseczki z jedzeniem dochodziło chrupanie.Kiedy Griffin ustawiłkuwetę, Poppy nalała wody do drugiej miseczki i postawiła ją obok pokarmu.Kotka upiła łyczek i powróciła do miski z jedzeniem.Teraz jadła mniejłapczywie; nabierała kuleczki do pyszczka i żuła, odwracając na bok łepek, więcod czasu do czasu okruchy spadały na podłogę.Obwąchiwała je, szturchałałapką i porzucała.Poppy ani trochę nie miała jej za złe, że robi bałagan.Kiedy kotka najadła się do syta, usiadła i zajęła się toaletą.Najpierwumyła i wylizała pyszczek, a potem umyła nos zwilżoną łapką.Przy każdypociągnięciu łapka zataczała coraz szersze kręgi, sięgając oczu, a potem uszu.Jedno uszko odwinęło się na zewnątrz.Jak jedwab, zdążyła pomyśleć Poppy, iw tej samej chwili ucho zagięło się z powrotem.Kotka odwróciła głowę, jakby spoglądając za siebie.Griffin, który nadalkucał przy kuwecie, zacmokał i popukał palcami w podłogę.Kotka zbliżyła się.Zaznajomiona z jego zapachem, minęła go, ocierając się o udo, i weszła dokuwety.- No, teraz jestem zadowolony - oznajmił Griffin, prostując się izacierając ręce.- Tak? - zaśmiała się Poppy.- Ona chyba też.Jak ją nazwałeś?Zamyślił się.175R S- Zastanawiałem się nad tym, jadąc tutaj [ Pobierz całość w formacie PDF ]