[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rząd białych flag (Nel kupiła je, robiąc debet na koncie należącym do targu) wyznaczałteren targu.Z kolorem flag, przypadkowo, ze względu na zalecenia Sanepidu, wpółgrałystroje sprzedawców produktów spożywczych, którzy mieli białe fartuchy i czapki.Wyglądalischludnie i profesjonalnie.Na straganie Sashy, który pysznił się niczym szafir w otoczeniu diamentów, piętrzyłysię błękitne flakony, słoiki, pudełeczka udekorowane pączkami róż.Za ladą obok Sashy sie-działa Kerry Ann w krótkim białym mundurku.Wyglądała jak niepokojące połączenieskromniutkiej pielęgniarki i seksbomby.W rozmowie telefonicznej Sasha powiedziała Nel,że mimo iż Kerry Ann jest strasznie łasa na pieniądze, potrafi być też bardzo przydatna.To królestwo szafiru, niczym ametyst, uzupełniały produkty Lavender.Górną część iboki stoiska udekorowała pęczkami lawendy.Na półkach stały pachnące świece i butelki zwodą lawendową, poprzetykane kolorowymi, bawełnianymi mieszkami i poduszecz-kamiwypełnionymi lawendą.Podobnie jak sąsiednie stoisko z miodem Viv, stragan dawał przed-smak lata: był optymistyczny, zmysłowy i obiecujący.Tuż obok wyrosło stoisko, jakiego dotąd na żadnym targu rolnym nie widziano.Nel ba-ła się, że tego pomysłu nie przeforsuje.Bo nie dość, że urzędników rady miejskiej trudnobyło przekonać do tego, żeby w ogóle dopuścili do sprzedaży nawet wysokiej jakości rze-miosło, na domiar złego były to kapelusze! Na korzyść właścicielki straganu przemawiało to,że mieszkała na farmie, a jej mąż był rolnikiem, co teraz podkreśliła, wkładając kilka jajekdo odwróconego do góry dnem słomkowego kapelusza, jednak jej wyroby bardziej pasowałydo Ascot niż do małego wiejskiego targu.Kapelusze były wspaniałe: eleganckie, twarzowe i bezwstydnie ekscentryczne.Wśródnich leżały nakrycia głowy przystrojone kwiatami i wielkie niczym koła od wozu, były teżciasno przylegające czepki upstrzone piórami i filuterne zwoje siatki, które pełniły funkcjewoalki, oraz zwykłe słomkowe letnie kapelusze.Viv paradowała już w jednym z nich iostentacyjnie popisywała się swoją urodą oraz pięknem nowego nabytku.Nel zdążyła od-wiedzić stoisko z tymi cudeńkami i gdy dowiedziała się, ile kosztują, natychmiast sprzedaławłaścicielce parcelę.- Jeśli sprzedasz choć jeden kapelusz, to i tak będziesz do przodu, no, kup parcelę, ko-chana!Modystka, która przeprowadziła się tutaj z Londynu, żeby poślubić swojego chłopaka,rolnika, roześmiała się i wyjęła książeczkę czekową.- Mogę kupić więcej, jeśli chcesz.- Obawiam się, że to jest niedozwolone - wyjaśniła Nel.- Chociaż teraz żałuję - dodała -że nie ustanowiliśmy górnej granicy, powiedzmy, na pięciu parcelach.Jest mi strasznie trud-no znalezć odpowiednią liczbę chętnych.Nel przeszła do bardziej konserwatywnej części targu.Catherine zdążyła już niezle za-robić na sprzedaży hamburgerów, podobnie zresztą jak Geoff, lodziarz, którego Nel nie po-znała osobiście, ale którego zaprosiła do udziału w targu przez telefon, wychodząc z za-łożenia, że na imprezie nie może zabraknąć lodów, więc równie dobrze mogły to być jegolody.Rano miała okazję je skosztować i postanowiła, że jak tylko uda mu się dostosowaćsprzęt do wymaganych norm, przyzna mu status stałego uczestnika.Ewan, wyplatacz przenośnych płotów, rozstawił całą masę wiklinowych wigwamów.Na czubku każdego z nich powiewał biały atłasowy proporzec, uszyty przez jego żonę, przezco stanowisko wyglądało jak miejsce potyczek średniowiecznych rycerzy w miniaturze.Wi-gwamy mogły ponoć służyć jako zabawki dla dzieci albo jako podpórki do uprawy fasolityczkowej, zależnie od upodobań klienta.Od strony rzeki zorganizowano pokaz maszyn parowych.Organy, z pieczołowicie od-restaurowanym mechanizmem, z dudniącymi bębnami i dzwięczącymi cymbałkami, doda-wały kolorytu i tchnęły życie w całą ekspozycję, zdominowaną przez robocze walce i ma-szyny drogowe.Wszystkie syczały i wypuszczały małe obłoczki pary, niczym łagodne dino-zaury na pierwotnych bagnach.Za nimi królowała oflagowana, przystrojona kwiatami Lady Elizabeth", równie wspa-niała i dostojna jak królewski okręt.Słońce odbijało się w wodach rzeki, a wcześniejszydeszcz sprawił, że wydawało się świecić ze zdwojoną mocą.Przy tabliczce informującej orejsach zaczęła się już tworzyć kolejka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Rząd białych flag (Nel kupiła je, robiąc debet na koncie należącym do targu) wyznaczałteren targu.Z kolorem flag, przypadkowo, ze względu na zalecenia Sanepidu, wpółgrałystroje sprzedawców produktów spożywczych, którzy mieli białe fartuchy i czapki.Wyglądalischludnie i profesjonalnie.Na straganie Sashy, który pysznił się niczym szafir w otoczeniu diamentów, piętrzyłysię błękitne flakony, słoiki, pudełeczka udekorowane pączkami róż.Za ladą obok Sashy sie-działa Kerry Ann w krótkim białym mundurku.Wyglądała jak niepokojące połączenieskromniutkiej pielęgniarki i seksbomby.W rozmowie telefonicznej Sasha powiedziała Nel,że mimo iż Kerry Ann jest strasznie łasa na pieniądze, potrafi być też bardzo przydatna.To królestwo szafiru, niczym ametyst, uzupełniały produkty Lavender.Górną część iboki stoiska udekorowała pęczkami lawendy.Na półkach stały pachnące świece i butelki zwodą lawendową, poprzetykane kolorowymi, bawełnianymi mieszkami i poduszecz-kamiwypełnionymi lawendą.Podobnie jak sąsiednie stoisko z miodem Viv, stragan dawał przed-smak lata: był optymistyczny, zmysłowy i obiecujący.Tuż obok wyrosło stoisko, jakiego dotąd na żadnym targu rolnym nie widziano.Nel ba-ła się, że tego pomysłu nie przeforsuje.Bo nie dość, że urzędników rady miejskiej trudnobyło przekonać do tego, żeby w ogóle dopuścili do sprzedaży nawet wysokiej jakości rze-miosło, na domiar złego były to kapelusze! Na korzyść właścicielki straganu przemawiało to,że mieszkała na farmie, a jej mąż był rolnikiem, co teraz podkreśliła, wkładając kilka jajekdo odwróconego do góry dnem słomkowego kapelusza, jednak jej wyroby bardziej pasowałydo Ascot niż do małego wiejskiego targu.Kapelusze były wspaniałe: eleganckie, twarzowe i bezwstydnie ekscentryczne.Wśródnich leżały nakrycia głowy przystrojone kwiatami i wielkie niczym koła od wozu, były teżciasno przylegające czepki upstrzone piórami i filuterne zwoje siatki, które pełniły funkcjewoalki, oraz zwykłe słomkowe letnie kapelusze.Viv paradowała już w jednym z nich iostentacyjnie popisywała się swoją urodą oraz pięknem nowego nabytku.Nel zdążyła od-wiedzić stoisko z tymi cudeńkami i gdy dowiedziała się, ile kosztują, natychmiast sprzedaławłaścicielce parcelę.- Jeśli sprzedasz choć jeden kapelusz, to i tak będziesz do przodu, no, kup parcelę, ko-chana!Modystka, która przeprowadziła się tutaj z Londynu, żeby poślubić swojego chłopaka,rolnika, roześmiała się i wyjęła książeczkę czekową.- Mogę kupić więcej, jeśli chcesz.- Obawiam się, że to jest niedozwolone - wyjaśniła Nel.- Chociaż teraz żałuję - dodała -że nie ustanowiliśmy górnej granicy, powiedzmy, na pięciu parcelach.Jest mi strasznie trud-no znalezć odpowiednią liczbę chętnych.Nel przeszła do bardziej konserwatywnej części targu.Catherine zdążyła już niezle za-robić na sprzedaży hamburgerów, podobnie zresztą jak Geoff, lodziarz, którego Nel nie po-znała osobiście, ale którego zaprosiła do udziału w targu przez telefon, wychodząc z za-łożenia, że na imprezie nie może zabraknąć lodów, więc równie dobrze mogły to być jegolody.Rano miała okazję je skosztować i postanowiła, że jak tylko uda mu się dostosowaćsprzęt do wymaganych norm, przyzna mu status stałego uczestnika.Ewan, wyplatacz przenośnych płotów, rozstawił całą masę wiklinowych wigwamów.Na czubku każdego z nich powiewał biały atłasowy proporzec, uszyty przez jego żonę, przezco stanowisko wyglądało jak miejsce potyczek średniowiecznych rycerzy w miniaturze.Wi-gwamy mogły ponoć służyć jako zabawki dla dzieci albo jako podpórki do uprawy fasolityczkowej, zależnie od upodobań klienta.Od strony rzeki zorganizowano pokaz maszyn parowych.Organy, z pieczołowicie od-restaurowanym mechanizmem, z dudniącymi bębnami i dzwięczącymi cymbałkami, doda-wały kolorytu i tchnęły życie w całą ekspozycję, zdominowaną przez robocze walce i ma-szyny drogowe.Wszystkie syczały i wypuszczały małe obłoczki pary, niczym łagodne dino-zaury na pierwotnych bagnach.Za nimi królowała oflagowana, przystrojona kwiatami Lady Elizabeth", równie wspa-niała i dostojna jak królewski okręt.Słońce odbijało się w wodach rzeki, a wcześniejszydeszcz sprawił, że wydawało się świecić ze zdwojoną mocą.Przy tabliczce informującej orejsach zaczęła się już tworzyć kolejka [ Pobierz całość w formacie PDF ]