[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mama leżała na kosztownych koronkowych poduszkach na pretensjonalnym, nowomodnym biało-złotym łóżku.Zrodek nasenny utrwalił na jej twarzy uśmiech.Pewnie śniło jej się coś miłego.Potężna dawkapodana kochającymi rękami synowej przeniosła mamę z koszmaru prawdy o nas do pałacu przyjemnychhalucynacji, gdzie już nigdy nic jej nie zaniepokoi.Uklękłam przy łóżku i przytuliłam czoło do jej dłoni.Kilka łez popłynęło na haftowaną pościel. Odeszła  Celia także nie miała wątpliwości. Tak  potwierdziłam cicho. Jakże spokojnie to się odbyło, Celio.Powinnam być szczęśliwa, żemama odeszła w spokoju. Pobiegłam po ciebie i Johna, chociaż wiedziałam, że już jest za pózno  przyznała Celia opanowa-nym głosem. Wtedy wyglądała tak samo.Musiała umrzeć wkrótce po tym, jak podałam jej lekarstwo.RLT  John mówił, że serce może nie wytrzymać  powstałam i odruchowo wygładziłam kołdrę.Pode-szłam do okna, aby je otworzyć i zaciągnąć zasłony. Wiele bym jednak dała, aby to on przy niej siedział. Nie wiń go, Beatrice  odparła Celia z nagłą czułością. Przebył długą męczącą podróż.Nie mógłprzewidzieć, że twoja mama tak nagle zachoruje.Dość długo go nie było, a my widząc przecież mamę na codzień, niczego nie zauważyliśmy.Nie wiń go. Nie. Odwróciłam się od okna i spojrzałam na pogrążony w półmroku pokój. Nie.Nie można tunikogo winić.Wszyscy wiedzieliśmy, że mama ma słabe serce.Nie winię Johna.Wokół nas Wideacre jak każdego dnia budziła się do życia, lecz panowała dziwna cisza.Służącypracowali w pośpiechu, przekazując sobie szeptem przerażającą nowinę.Zamknęłyśmy drzwi sypialni mamy izeszłyśmy do salonu. Poproszę o kawę dla ciebie  delikatnie odezwała się Celia i pociągnęła za dzwonek.Siedząc w salonie, słyszałam ciężki chód Harry'ego prowadzącego Johna tam i z powrotem wbibliotece, aby przyspieszyć trzezwienie.Potem odgłosy krztuszenia się, kiedy zmusił Johna do wypicia wody zgorczycą.Odrażający dzwięk wymiotowania.Ayk czystej whisky.Celia skrzywiła się.Usiadłyśmy przy oknie,aby tego nie słuchać.Tam przynajmniej śpiewały ptaki.Był piękny bezwietrzny poranek.Pachniały róże.W ciepłym powietrzu unosiła się mgiełka niczymzapowiedz jakiegoś odrodzenia.Młode liście na bukach, srebrzyste od rosy, błyszczały w lesie, a w dolinachprzerywających zieloną linię nizinnego horyzontu mgła tworzyła blady, delikatny woal.Bezcenna ziemia.Ziemia warta każdej ceny.Ujęłam filiżankę kawy w dłonie ze świadomością, że działam w imię słusznejsprawy.Wypiłam duszkiem parzący płyn.Drzwi salonu otwarły się i wszedł Harry.Blady, przybity, lecz mimo wszystko wyglądał lepiej, niż sięspodziewałam, a już bynajmniej nie jak ktoś winny.Bez słowa wyciągnął ramiona, a Celia rzuciła mu się wobjęcia. John wreszcie doszedł do siebie  odezwał się do mnie ponad głową Celii. Mógł wybrać innąporę na pijaństwo, ale teraz jest już trzezwy.Celia uwolniła się z uścisku i nalała Harry'emu kawy.Harry upadł na swoje krzesło przy kominku,gdzie tliły się resztki drew. Widziałem ją  stwierdził krótko. Ma bardzo spokojny wyraz twarzy. Bo taką miała śmierć  zapewniła Celia. Nie mówiła nic.Po prostu uśmiechnęła się i zasnęła. Ty z nią byłaś?  spytał zdumiony. Sądziłem, że siedziała przy niej Beatrice. Nie  odparła Celia, a ja spuściłam powieki, by ukryć błysk zadowolenia w oczach.Wszystkoprzebiegało wręcz fantastycznie. Beatrice obudziła mnie, a sama się położyła.Ja byłam z twoją mamą, kiedyzmarła.Podniosłam wzrok i spostrzegłam, że w drzwiach stoi John.Narzucił szlafrok na poplamioną koszulę.Twarz i włosy miał mokre od otrzezwiających zabiegów Harry'ego.Wyglądał na człowieka przytomnego.Spięłam się niczym zając czujący w pobliżu wilka. Czy nie zażyła czasem zbyt dużej dawki?  spytał.Język mu się trochę plątał, a głowa chwiała się jak u pięściarza, który przyjął zbyt wiele ciosów.RLT  Według twoich zaleceń  odrzekłam. Celia zrobiła tak, jak kazałeś. Celia?  Oczy Johna zwęziły się pod wpływem jaskrawego blasku słońca.Podniósł rękę do czoła,aby się przed nim osłonić. Myślałem, że to ty czuwałaś w nocy. Kładz się do łóżka, człowieku  odezwał się Harry chłodno. Wciąż jesteś zamroczony.Zostawiłeś Beatrice i mnie, żebyśmy zajęli się mamą, potem Celia nas zastąpiła.Sam niewiele pomogłeś.Potykając się, John podszedł do krzesła przy drzwiach.Zaczął się wpatrywać w podłogę. Cztery krople  powiedział wreszcie. Cztery krople co cztery godziny.To nie za duża dawka. Nie wiem w ogóle, o czym mówisz  mój głos ciął powietrze jak ostry kamień rysującypowierzchnię lodu. Wręczyłeś mi fiolkę i kazałeś dać mamie.Celia tak właśnie zrobiła, a potem mamazmarła.Czyżbyś twierdził, że się pomyliłeś?John rzucił mi spod zmrużonych powiek spojrzenie świadczące, że intensywnie szuka czegoś wpamięci. Ja się nie mylę w dawkowaniu lekarstw  powiedział głucho, szukając ratunku w tym stwierdzeniu. Kto tu mówi o błędzie  odparł niecierpliwie Harry. Idz lepiej do łóżka.Mama umarła.Mógłbyśokazać trochę szacunku. Przepraszam  niezbyt zręcznie odezwał się John.Z trudem wstał.Zrezygnowany Harry chwycił go pod ramię i skinieniem głowy polecił mi, abym mupomogła. Nie ważcie się mnie tknąć, wy dwoje!  krzyknął John i o własnych siłach dobrnął do drzwi.Niestety wkrótce stracił równowagę.Kolana ugięły się pod nim i byłby upadł, ale Harry zdążył gopodtrzymać.Z niechęcią chwyciłam Johna pod ramię z drugiej strony.I tak powlekliśmy go po schodach doskrzydła zachodniego, do jego sypialni.Już chciałam wychodzić, kiedy John z niespodziewaną siłą schwycił mnie za nadgarstek. Powiedziałem: cztery krople, prawda, Beatrice?  wyszeptał.Oczy patrzyły nad wyraz przytomnie.Zrozumiał. Wiem także, o czym ona mówiła i co widziała, co znalazła, kiedy przyszła po książkę.Beatrice iHarry.Powiedziałem ci: cztery krople, a ty przekazałaś Celii: całą fiolkę, tak?Czułam, jak delikatne kości mojej ręki zaczynają trzeszczeć, lecz nie uczyniłam najmniejszego ruchu.Przygotowywałam się do tej sceny od świtu.Mógł złamać mi rękę, lecz nie mógł mnie pokonać.Z bólemzdobyłam się na kłamstwo wobec jedynego mężczyzny, którego naprawdę kochałam, jednak cóż.Moje oczy,zimne jak zielone kryształki lodu, wytrzymały jego spojrzenie.Wzbierała we mnie energia.Walczyłam oWideacre! Przeciwko mojej prawdzie John mógł postawić zaledwie rojenia pijaka. Byłeś pijany  odezwałam się zjadliwie. Tak pijany, że nie umiałeś zalecić odpowiedniegolekarstwa.Zawartość twojej torby walała się po całej podłodze biblioteki.Celia zobaczyła to dziś rano.Widziała to też służba.Nie wiedziałeś, co robisz.Zaufałam ci, bo wierzyłam, że jesteś wspaniałym lekarzem,świetnym specjalistą.A ty, kompletnie pijany, nawet nie zostałeś, by czuwać przy mamie.Jeśli zażyła zbytdużą dawkę laudanum, to twoja wina.Ty dałeś mi lekarstwo do rąk i poleciłeś podanie go chorej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl