[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po rozpalonym niebie przeleciał jastrząb.Ramionawiatraków obracały się ospale.Ryke'a piekły dłonie, bolały zesztywniałe plecy, a twarz iramiona płonęły żywym ogniem.Bał się dotykać głowy, żeby się nie oparzyć.Sorren zrównała się z nim krokiem.I ona miała spieczoną twarz. Jazda w siodle nie przygotowuje należycie do orki powiedziała ponuro. Wtedypracują zupełnie inne mięśnie. Po południu znowu wrócimy do roboty? Ryke próbował ukryć w głosie zmęczenie, cojednak nie całkiem mu się udało.Jego pytanie dosłyszała Simmela. Nie. Zachichotała. Gdybyśmy dłużej pracowali, nie starczyłoby nam sił na majdan.Dziś szło nam dobrze.Jeszcze trzy takie dni i będzie można siać.W samą porę. W samą porę?Odwróciła się do niego. Podczas pełni księżyca wytłumaczyła formalnym tonem. Obsiewamy pola w jegoblasku.Ryke przypomniał sobie zasłyszane niegdyś historie o zmarłych, którzy wstają z ziemi.Kiedyś nawet o tym mówił Jaret.Bajki tak wyraził się stary kamerdyner.Są po to, żebystraszyć dzieci.Może i racja. Poświata księżyca wzmacnia ziarno i przyspiesza kiełkowanie dodała Simmela. Tozwyczaj znany w całym Galbareth.Na północy tak się nie robi? Nie odparł Ryke. Bardzo dziwne. Wcale nie znasz północy.To surowe ziemie, trudne do uprawy.Zatrzymali się przy studni, gdzie ugasili pragnienie i zanurzyli twarze w wiadrze.Chłodnawoda była ukojeniem dla ciała.Ryke pił tak długo, aż mu brzuch nabrzmiał.Zastanawiał się,czy Errel nadal odchwaszcza pole pszenicy. W Galbareth kobiety wyplatają słomiane kapelusze, którymi robotnicy chronią głowy wpolu odezwał się Dorian. Słońce tu mniej dokucza, ale jest z nami kobieta pamiętającajeszcze swe dawne rzemiosło.Może zgodzi się wypleść wam dwa kapelusze.Jeden dzień wsłońcu nic dla mnie nie znaczy. Wyciągnął smagłą, muskularną rękę. Jasna skóraprzypieka się łatwiej niż brązowa. Patrzył na Sorren i Ryke'a. Jakoś wytrzymam rzekł Ryke.Sorren westchnęła. Dobra myśl.Nosiłam taki kapelusz siedem lat temu, gdy po raz pierwszy pomagałamprzy żniwach w Galbareth. Dotknęła ostrożnie czubka głowy. Do jesiennych zbiorów moje biedne włosy całkiemwypłowieją.Ryke powiesił czerpak na kołku. Czy w tej dolinie pije się tylko wodę? spytał.Lamath uśmiechnął się wesoło. Ciężko się przyzwyczaić, co? Wan twierdzi, że sfermentowane napoje zaćmiewajązmysły.Po ośmiu latach już za nimi nie tęsknię. Nie wiedziałam, że mieszkasz tu tak długo Sorren popatrzyła na Ryke'a. Tyle samoczasu spędziłam z Norres na południu.Lamath pokiwał z dumą głową. Wydaje się, że to kupa czasu, ale wcale tak nie jest.Chociaż na początku bywały dni,kiedy mógłbym zabić, żeby tylko poczuć smak wina.Udali się do chaty o niebieskich okiennicach.Lamath i Simmela szli przed nimi, trzymając się pod rękę, głowa przy głowie.Powietrzew izbie było duszne, nieruchome.Errel siedział na krześle.Nalał wody do glinianej miednicyi moczył stopy.Miał sparzoną twarz i zdzbła pszenicy wplątane w długie włosy.Zauważyłspojrzenie Ryke'a i zaśmiał się lekko. Słońce na południu nie jest takie, do jakiego się przyzwyczailiśmy, prawda? Mogłaś nasostrzec, Sorren. Mnie też nikt nie ostrzegał odpowiedziała. Trzy lata nie pracowałam w polu.Właściwie, to zapomniałam, jak to wygląda. W Galbareth stale panują upały powiedział Errel Krzywiąc się, poruszył stopami wmiednicy. A wydaje nam się, że chłopi są słabi.Sorren położyła się na podłodze. Chyba zostanę tu do obiadu oznajmiła. Na poddaszu będzie gorąco jak w piecu.Ryke podał jej zdjętą z łóżka poduszkę. Dzięki. Podłożyła ją sobie pod głowę.Z tak bliskiej odległości widział każdy szczegół na jej gładkiej skórze, delikatnej mimozaczerwienienia.nawet maleńkie zmarszczki w kącikach oczu, teraz podkreślone brudem. To nie Tornor, ale i tu nie jest aż tak zle, co? zapytała z uśmiechem.Wzruszył ramionami.Od razu ból przeszył górną partię pleców.Gdy zjawiła się Norres, stanęła w progu z rękami na biodrach.Ryke odpoczywał na łóżku,Errel siedział na krześle, a Sorren leżała na wznak na podłodze. Co się z wami dzieje? zapytała.Nosiła czarny pilśniowy kapelusz z szerokim rondem.Sorren uniosła głowę. Czuć od ciebie kozami. I co w tym dziwnego? Wygląda tu jak po bitwie.Pochorowaliście się? Boli nas to i owo odpowiedział Errel.Norres przyglądała im się z drżącymi wargami. Jesteście cali czerwoni.Poczekajcie chwilę. Wyszła z chaty. Ja się stąd nigdzie nie ruszam zadeklarowała Sorren.Norres wróciła z glinianym garnkiem.Przyklękła obok Sorren, włożyła palce do naczyniai po chwili wcierała jej w twarz i ręce białą maść. Cóż to takiego? zapytała Sorren, podnosząc się do pozycji siedzącej.Wysmarowanamaścią, wyglądała jak w masce. Napar z łopianu z pszczelim woskiem. Po chwili Norres podeszła z garnkiem doRyke'a.Jej ręce i ubranie przesiąknięte były wonią kóz.Wygrzebał palcem odrobinę maści.Była chłodna i przyjemnie pachniała. Dobra na pęcherze i oparzenia powiedziała Norres.Errel naniósł na twarz białe pasy. Skąd ją masz? Wan trzyma w kredensie pełno takich specyfików.Po prostu ją wzięłam. Popatrzyłaposępnie na gołe stopy Errela. Jutro, zanim wyjdziesz w pole, wsyp do butów trochęproszku z cykuty. Wolałbym już iść boso w pole. W takim razie idz boso.Na wieczór obłóż sobie stopy cykutą.Poproś o nią Wana.Zabrała garnek. Idę się wykąpać oświadczyła i wyszła.Maść powoli ochładzała skórę na policzkach Ryke'a.Słońce opadało ku górom, a w izbie wydłużały się cienie. A więc Wan zna się na leczeniu równie dobrze, co na walce rzekł Errel. Zna starejęzyki, ich historię.Jak się nazywał, zanim przybrał imię Wana?Sorren przyglądała się dłoniom. Nie wiem.Nie wierzył jej.Na pewno wiedziała. Opuszcza czasem dolinę?Sorren potrząsnęła głową na pytanie Errela. Chayatha powiedziała, że pochodzi z nadmorskiej Kendry i jest jego siostrą.Mógłbybyć uczonym z tego miasta dodał. A jakie to ma znaczenie? spytała. %7ładne odparł Errel. Pytam z ciekawości.Przy obiedzie Maranth wzięła na bok Sorren i Norres, mówiąc: A teraz opowiecie mi wszystko, coście widziały w podróży [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Po rozpalonym niebie przeleciał jastrząb.Ramionawiatraków obracały się ospale.Ryke'a piekły dłonie, bolały zesztywniałe plecy, a twarz iramiona płonęły żywym ogniem.Bał się dotykać głowy, żeby się nie oparzyć.Sorren zrównała się z nim krokiem.I ona miała spieczoną twarz. Jazda w siodle nie przygotowuje należycie do orki powiedziała ponuro. Wtedypracują zupełnie inne mięśnie. Po południu znowu wrócimy do roboty? Ryke próbował ukryć w głosie zmęczenie, cojednak nie całkiem mu się udało.Jego pytanie dosłyszała Simmela. Nie. Zachichotała. Gdybyśmy dłużej pracowali, nie starczyłoby nam sił na majdan.Dziś szło nam dobrze.Jeszcze trzy takie dni i będzie można siać.W samą porę. W samą porę?Odwróciła się do niego. Podczas pełni księżyca wytłumaczyła formalnym tonem. Obsiewamy pola w jegoblasku.Ryke przypomniał sobie zasłyszane niegdyś historie o zmarłych, którzy wstają z ziemi.Kiedyś nawet o tym mówił Jaret.Bajki tak wyraził się stary kamerdyner.Są po to, żebystraszyć dzieci.Może i racja. Poświata księżyca wzmacnia ziarno i przyspiesza kiełkowanie dodała Simmela. Tozwyczaj znany w całym Galbareth.Na północy tak się nie robi? Nie odparł Ryke. Bardzo dziwne. Wcale nie znasz północy.To surowe ziemie, trudne do uprawy.Zatrzymali się przy studni, gdzie ugasili pragnienie i zanurzyli twarze w wiadrze.Chłodnawoda była ukojeniem dla ciała.Ryke pił tak długo, aż mu brzuch nabrzmiał.Zastanawiał się,czy Errel nadal odchwaszcza pole pszenicy. W Galbareth kobiety wyplatają słomiane kapelusze, którymi robotnicy chronią głowy wpolu odezwał się Dorian. Słońce tu mniej dokucza, ale jest z nami kobieta pamiętającajeszcze swe dawne rzemiosło.Może zgodzi się wypleść wam dwa kapelusze.Jeden dzień wsłońcu nic dla mnie nie znaczy. Wyciągnął smagłą, muskularną rękę. Jasna skóraprzypieka się łatwiej niż brązowa. Patrzył na Sorren i Ryke'a. Jakoś wytrzymam rzekł Ryke.Sorren westchnęła. Dobra myśl.Nosiłam taki kapelusz siedem lat temu, gdy po raz pierwszy pomagałamprzy żniwach w Galbareth. Dotknęła ostrożnie czubka głowy. Do jesiennych zbiorów moje biedne włosy całkiemwypłowieją.Ryke powiesił czerpak na kołku. Czy w tej dolinie pije się tylko wodę? spytał.Lamath uśmiechnął się wesoło. Ciężko się przyzwyczaić, co? Wan twierdzi, że sfermentowane napoje zaćmiewajązmysły.Po ośmiu latach już za nimi nie tęsknię. Nie wiedziałam, że mieszkasz tu tak długo Sorren popatrzyła na Ryke'a. Tyle samoczasu spędziłam z Norres na południu.Lamath pokiwał z dumą głową. Wydaje się, że to kupa czasu, ale wcale tak nie jest.Chociaż na początku bywały dni,kiedy mógłbym zabić, żeby tylko poczuć smak wina.Udali się do chaty o niebieskich okiennicach.Lamath i Simmela szli przed nimi, trzymając się pod rękę, głowa przy głowie.Powietrzew izbie było duszne, nieruchome.Errel siedział na krześle.Nalał wody do glinianej miednicyi moczył stopy.Miał sparzoną twarz i zdzbła pszenicy wplątane w długie włosy.Zauważyłspojrzenie Ryke'a i zaśmiał się lekko. Słońce na południu nie jest takie, do jakiego się przyzwyczailiśmy, prawda? Mogłaś nasostrzec, Sorren. Mnie też nikt nie ostrzegał odpowiedziała. Trzy lata nie pracowałam w polu.Właściwie, to zapomniałam, jak to wygląda. W Galbareth stale panują upały powiedział Errel Krzywiąc się, poruszył stopami wmiednicy. A wydaje nam się, że chłopi są słabi.Sorren położyła się na podłodze. Chyba zostanę tu do obiadu oznajmiła. Na poddaszu będzie gorąco jak w piecu.Ryke podał jej zdjętą z łóżka poduszkę. Dzięki. Podłożyła ją sobie pod głowę.Z tak bliskiej odległości widział każdy szczegół na jej gładkiej skórze, delikatnej mimozaczerwienienia.nawet maleńkie zmarszczki w kącikach oczu, teraz podkreślone brudem. To nie Tornor, ale i tu nie jest aż tak zle, co? zapytała z uśmiechem.Wzruszył ramionami.Od razu ból przeszył górną partię pleców.Gdy zjawiła się Norres, stanęła w progu z rękami na biodrach.Ryke odpoczywał na łóżku,Errel siedział na krześle, a Sorren leżała na wznak na podłodze. Co się z wami dzieje? zapytała.Nosiła czarny pilśniowy kapelusz z szerokim rondem.Sorren uniosła głowę. Czuć od ciebie kozami. I co w tym dziwnego? Wygląda tu jak po bitwie.Pochorowaliście się? Boli nas to i owo odpowiedział Errel.Norres przyglądała im się z drżącymi wargami. Jesteście cali czerwoni.Poczekajcie chwilę. Wyszła z chaty. Ja się stąd nigdzie nie ruszam zadeklarowała Sorren.Norres wróciła z glinianym garnkiem.Przyklękła obok Sorren, włożyła palce do naczyniai po chwili wcierała jej w twarz i ręce białą maść. Cóż to takiego? zapytała Sorren, podnosząc się do pozycji siedzącej.Wysmarowanamaścią, wyglądała jak w masce. Napar z łopianu z pszczelim woskiem. Po chwili Norres podeszła z garnkiem doRyke'a.Jej ręce i ubranie przesiąknięte były wonią kóz.Wygrzebał palcem odrobinę maści.Była chłodna i przyjemnie pachniała. Dobra na pęcherze i oparzenia powiedziała Norres.Errel naniósł na twarz białe pasy. Skąd ją masz? Wan trzyma w kredensie pełno takich specyfików.Po prostu ją wzięłam. Popatrzyłaposępnie na gołe stopy Errela. Jutro, zanim wyjdziesz w pole, wsyp do butów trochęproszku z cykuty. Wolałbym już iść boso w pole. W takim razie idz boso.Na wieczór obłóż sobie stopy cykutą.Poproś o nią Wana.Zabrała garnek. Idę się wykąpać oświadczyła i wyszła.Maść powoli ochładzała skórę na policzkach Ryke'a.Słońce opadało ku górom, a w izbie wydłużały się cienie. A więc Wan zna się na leczeniu równie dobrze, co na walce rzekł Errel. Zna starejęzyki, ich historię.Jak się nazywał, zanim przybrał imię Wana?Sorren przyglądała się dłoniom. Nie wiem.Nie wierzył jej.Na pewno wiedziała. Opuszcza czasem dolinę?Sorren potrząsnęła głową na pytanie Errela. Chayatha powiedziała, że pochodzi z nadmorskiej Kendry i jest jego siostrą.Mógłbybyć uczonym z tego miasta dodał. A jakie to ma znaczenie? spytała. %7ładne odparł Errel. Pytam z ciekawości.Przy obiedzie Maranth wzięła na bok Sorren i Norres, mówiąc: A teraz opowiecie mi wszystko, coście widziały w podróży [ Pobierz całość w formacie PDF ]