[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pod dom podjechali mężczyzni na koniach.Pan Hallwestchnął, na poły z rezygnacją, na poły z ulgą.Interesy.Opróżnił swojąszklaneczkę. Tak więc, Fanny, ubieraj się na niebiesko.Do twarzy ci w tym kolo-rze.Jakąkolwiek podejmiesz decyzję, masz moje wsparcie.Również finan-sowe. Dziękuję, papo.Pani Hall okryła ramiona córki chustą. Słyszałam o listach, Fanny. Wrócę do Anglii pod koniec miesiąca. Mieliśmy wielkie szczęście, że nas odwiedziliście.Szkoda tylko, iżtak krótko potrwa wasza wizyta powiedziała smutno. Boleśnie od-czuję rozstanie z dziećmi i z tobą.Pani Hall ani razu nie powiedziała córce, co myśli na temat jej męża.Zawsze nazywała go drogim Horacym".Popijając w ciemności sherry nawerandzie indyjskiej rezydencji, rozmyślała o dniu, w którym Fanny wy-szła za mąż.Pamiętała wyniosłe i sztywne zachowanie pana młodego nawetw tak radosnych chwilach.Poczuła się wtedy nieswojo.Jej obawy wzmo-gły się, kiedy Horacy nie pozwolił Fanny przyjechać do Londynu, by mogłapożegnać się z wyruszającą w podróż do Indii najbliższą rodziną.Pani HallLRTz bólem serca obserwowała zmiany w zachowaniu swojej ukochanej córki.Przypomniała sobie dzień, w którym żegnała ona rodzinę, stojąc w bramieplebanii, była wtedy w zaawansowanej ciąży.Machała im i uśmiechała sięze łzami w oczach, mówiąc, by się o nią nie martwili.Fanny zawsze miaław sobie jakąś.czystość.Dziwne słowo, ale pasowało do niej.%7ływa inteli-gencja, pewność istnienia Boga, a przede wszystkim prostota i dobroć.Niezatraciła tych cech, wciąż z niej promieniowały.Jednak coś się zmieniło.Emanowało z niej rozgoryczenie. Fanny. Mam plan, mamo. Zmarszczyła brwi, szybko dopiła sherry i od-stawiła szklankę na stolik. Jego realizacja będzie wymagała umiejętno-ści i odwagi. Jej głos brzmiał niemal żartobliwie. Wierzysz w Boga?Pani Hall spojrzała zaskoczona na córkę.Doświadczenie nauczyło ją, byw trudnych sytuacjach mówić dużo i z humorem.Rozwiązania przychodzi-ły same. Powiem szczerze, kochanie, że bardzo polubiłam hinduizm.Jegowyznawcy czczą wielu bogów, obchodzą mnóstwo świąt, są kolorowi i ra-dośni.A mimo to mają barbarzyński zwyczaj palenia wdów.Nie do przyję-cia.Och, bardzo też lubię Buddę.Taki pełen wewnętrznego spokoju, do-brze odżywiony bóg.Buddyści wierzą, że w poprzednich wcieleniach mo-głaś być motylem albo słoniem.Wydaje mi się, że na świecie istnieje wie-le wspaniałych religii.Powinniśmy wszyscy być szczęśliwi i żyć w zgo-dzie.Ale ja mam bardzo słabe wykształcenie, niewiele wiem o tych spra-wach.Powinnaś porozmawiać z ojcem.Chodzimy oczywiście do angiel-skiego kościoła, ale ja zbytnio jestem zajęta tym światem, by się martwić onastępny.Och, przepraszam, Fanny.Drogi Horacy jest przecież duchow-nym.Nie wspominasz już o Bogu tak często jak w dzieciństwie.Spodzie-wam się, że odnalazłaś swoją drogę do Niego.Byłoby co najmniej dziwne,gdyby żona pastora nie wierzyła w Boga! Gdybyś miała jakiekolwiek wąt-pliwości, powinnaś porozmawiać z uroczymi kwakrami, których poznałaśw podróży.Są znacznie milsi od nadętego misjonarza.LRT Droga mamo roześmiała się Fanny. Jesteś z nas wszystkichnajmądrzejsza! Zabrała tacę z pustymi szklankami. Jeśli mam pozo-stać panią Harbottom, muszę wprowadzić kilka zmian.Ci mili ludzie, októrych wspomniałaś, mówią, że Bóg jest miłością.Jestem pewna, iż miwybaczy.Pani Hall znała córkę na tyle dobrze, by jej nie wypytywać.Wiedziała,że Fanny podjęła jakąś decyzję. Jestem pewna, że Bóg zrozumie.O ile, oczywiście, nie planujeszmorderstwa.Wróciły do domu, do bawiących się dzieci i skłóconych młodszychsióstr Fanny, które pozornie poróżniła gra w karty, a tak naprawdę zauro-czenie tym samym młodzieńcem.Fanny przyszła w nocy do pokoju matki, wyrywając ją ze snu. Coś się stało, kochanie? Usiądz przy mnie, jak za dawnych czasów. Chcę ci coś powiedzieć, mamo.Powiem to tylko jeden raz w życiu.Wszystkiego się wyprę, nawet przed papą i Rose.Tylko w ten sposób zdo-łam to zrobić, ale komuś muszę jednak powiedzieć.Pani Hall czekała.Siedziała nieruchomo, bała się nawet oddychać. Postanowiłam zostać kwakierką, mamo.Będę też wygłaszać kazania,pozwalają na to kobietom.Twierdzą, że mam talent. Bez wątpienia masz talent, Fanny.Ponadto emanuje z ciebie dobro,trudno go nie dostrzec.Fanny westchnęła. Tylko że.Ja już nie wierzę w Boga, mamo.Jeśli istnieje, to Jegosłudzy działają na Jego szkodę.Wielu z nich.Być może kiedyś uwierzę,może nie.To ogromnie trudna sytuacja dla żony pastora.PostanowiłamLRTwykorzystać to, czego nauczyłam się od Horacego.A nauczyłam się, zprzykrością muszę stwierdzić, że Kościół pełen jest hipokrytów. PaniHall nie okazała oburzenia ani zdziwienia. Kwakrowie się mną zaopie-kują.Oczywiście nie mam na myśli dosłownej opieki.Po prostu zaczną ak-tywnie działać na terenie Wentwater. Horacy nie będzie zadowolony. Drogi Horacy bardzo szanuje tytuły szlacheckie, a moja.mentorkajest księżną.W duszy Horacego stoczy się walka między religią a snobi-zmem! Zapewne będzie wściekły.Jednak ja uzyskam wsparcie, któregorozpaczliwie potrzebuję. Och, drogie dziecko. Nie, mamo, nie mogłaś mi pomóc.Nie tym razem.Do moich obo-wiązków jako żony pastora należało pomaganie kobietom w rozwiązywa-niu ich problemów.Nigdy nie pomyślałabym o udzieleniu którejś z nichrady, jaką sama dostałam od księżnej Brayfield. Pani Hall ponownie zachowała swoje emocje dla siebie.Była zaskoczona, słysząc, kto zostałsprzymierzeńcem jej córki.Wszyscy znali księżną Brayfield. Nie prze-stałam wierzyć w dobro.Nie wierzę już tylko w chrześcijańskiego Boga,pana z białą brodą, z którym rozmawiałam w dzieciństwie.Księżna powie-działa: W takim razie po prostu pomagaj ludziom.Nikt nie zauważy róż-nicy.Nikt się nie domyśli". Ja na pewno nie.Osoba o twoim wielkim sercu zawsze przyniesieludziom radość, niezależnie od tego, w co będzie ubrana. Roześmiałysię.W ich śmiechu pobrzmiewała melancholia.Zadumały się przez chwilęnad prawami świata, do których trzeba się było dostosować.LRT25Pan Alabaster siedział na posłaniu.Od rana nie wychodził, ponieważżona pilnowała go jak oka w głowie.Przez cały dzień nie pił.Schowałaprzed nim rum.Czuł się bardzo zle, drżał na całym ciele.Pod czujnymokiem i gradem podejrzliwych pytań przyznał wreszcie, że spotkał się z wi-cehrabią. Co mu powiedziałeś? Tylko tyle, że wybieramy się do kościoła.A co jeszcze miałem po-wiedzieć? Pod wpływem spojrzenia żony zniżył głos do szeptu. Za-płacił mi cztery razy więcej, Vennie! Cztery razy.%7łona nie chciała słuchać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Pod dom podjechali mężczyzni na koniach.Pan Hallwestchnął, na poły z rezygnacją, na poły z ulgą.Interesy.Opróżnił swojąszklaneczkę. Tak więc, Fanny, ubieraj się na niebiesko.Do twarzy ci w tym kolo-rze.Jakąkolwiek podejmiesz decyzję, masz moje wsparcie.Również finan-sowe. Dziękuję, papo.Pani Hall okryła ramiona córki chustą. Słyszałam o listach, Fanny. Wrócę do Anglii pod koniec miesiąca. Mieliśmy wielkie szczęście, że nas odwiedziliście.Szkoda tylko, iżtak krótko potrwa wasza wizyta powiedziała smutno. Boleśnie od-czuję rozstanie z dziećmi i z tobą.Pani Hall ani razu nie powiedziała córce, co myśli na temat jej męża.Zawsze nazywała go drogim Horacym".Popijając w ciemności sherry nawerandzie indyjskiej rezydencji, rozmyślała o dniu, w którym Fanny wy-szła za mąż.Pamiętała wyniosłe i sztywne zachowanie pana młodego nawetw tak radosnych chwilach.Poczuła się wtedy nieswojo.Jej obawy wzmo-gły się, kiedy Horacy nie pozwolił Fanny przyjechać do Londynu, by mogłapożegnać się z wyruszającą w podróż do Indii najbliższą rodziną.Pani HallLRTz bólem serca obserwowała zmiany w zachowaniu swojej ukochanej córki.Przypomniała sobie dzień, w którym żegnała ona rodzinę, stojąc w bramieplebanii, była wtedy w zaawansowanej ciąży.Machała im i uśmiechała sięze łzami w oczach, mówiąc, by się o nią nie martwili.Fanny zawsze miaław sobie jakąś.czystość.Dziwne słowo, ale pasowało do niej.%7ływa inteli-gencja, pewność istnienia Boga, a przede wszystkim prostota i dobroć.Niezatraciła tych cech, wciąż z niej promieniowały.Jednak coś się zmieniło.Emanowało z niej rozgoryczenie. Fanny. Mam plan, mamo. Zmarszczyła brwi, szybko dopiła sherry i od-stawiła szklankę na stolik. Jego realizacja będzie wymagała umiejętno-ści i odwagi. Jej głos brzmiał niemal żartobliwie. Wierzysz w Boga?Pani Hall spojrzała zaskoczona na córkę.Doświadczenie nauczyło ją, byw trudnych sytuacjach mówić dużo i z humorem.Rozwiązania przychodzi-ły same. Powiem szczerze, kochanie, że bardzo polubiłam hinduizm.Jegowyznawcy czczą wielu bogów, obchodzą mnóstwo świąt, są kolorowi i ra-dośni.A mimo to mają barbarzyński zwyczaj palenia wdów.Nie do przyję-cia.Och, bardzo też lubię Buddę.Taki pełen wewnętrznego spokoju, do-brze odżywiony bóg.Buddyści wierzą, że w poprzednich wcieleniach mo-głaś być motylem albo słoniem.Wydaje mi się, że na świecie istnieje wie-le wspaniałych religii.Powinniśmy wszyscy być szczęśliwi i żyć w zgo-dzie.Ale ja mam bardzo słabe wykształcenie, niewiele wiem o tych spra-wach.Powinnaś porozmawiać z ojcem.Chodzimy oczywiście do angiel-skiego kościoła, ale ja zbytnio jestem zajęta tym światem, by się martwić onastępny.Och, przepraszam, Fanny.Drogi Horacy jest przecież duchow-nym.Nie wspominasz już o Bogu tak często jak w dzieciństwie.Spodzie-wam się, że odnalazłaś swoją drogę do Niego.Byłoby co najmniej dziwne,gdyby żona pastora nie wierzyła w Boga! Gdybyś miała jakiekolwiek wąt-pliwości, powinnaś porozmawiać z uroczymi kwakrami, których poznałaśw podróży.Są znacznie milsi od nadętego misjonarza.LRT Droga mamo roześmiała się Fanny. Jesteś z nas wszystkichnajmądrzejsza! Zabrała tacę z pustymi szklankami. Jeśli mam pozo-stać panią Harbottom, muszę wprowadzić kilka zmian.Ci mili ludzie, októrych wspomniałaś, mówią, że Bóg jest miłością.Jestem pewna, iż miwybaczy.Pani Hall znała córkę na tyle dobrze, by jej nie wypytywać.Wiedziała,że Fanny podjęła jakąś decyzję. Jestem pewna, że Bóg zrozumie.O ile, oczywiście, nie planujeszmorderstwa.Wróciły do domu, do bawiących się dzieci i skłóconych młodszychsióstr Fanny, które pozornie poróżniła gra w karty, a tak naprawdę zauro-czenie tym samym młodzieńcem.Fanny przyszła w nocy do pokoju matki, wyrywając ją ze snu. Coś się stało, kochanie? Usiądz przy mnie, jak za dawnych czasów. Chcę ci coś powiedzieć, mamo.Powiem to tylko jeden raz w życiu.Wszystkiego się wyprę, nawet przed papą i Rose.Tylko w ten sposób zdo-łam to zrobić, ale komuś muszę jednak powiedzieć.Pani Hall czekała.Siedziała nieruchomo, bała się nawet oddychać. Postanowiłam zostać kwakierką, mamo.Będę też wygłaszać kazania,pozwalają na to kobietom.Twierdzą, że mam talent. Bez wątpienia masz talent, Fanny.Ponadto emanuje z ciebie dobro,trudno go nie dostrzec.Fanny westchnęła. Tylko że.Ja już nie wierzę w Boga, mamo.Jeśli istnieje, to Jegosłudzy działają na Jego szkodę.Wielu z nich.Być może kiedyś uwierzę,może nie.To ogromnie trudna sytuacja dla żony pastora.PostanowiłamLRTwykorzystać to, czego nauczyłam się od Horacego.A nauczyłam się, zprzykrością muszę stwierdzić, że Kościół pełen jest hipokrytów. PaniHall nie okazała oburzenia ani zdziwienia. Kwakrowie się mną zaopie-kują.Oczywiście nie mam na myśli dosłownej opieki.Po prostu zaczną ak-tywnie działać na terenie Wentwater. Horacy nie będzie zadowolony. Drogi Horacy bardzo szanuje tytuły szlacheckie, a moja.mentorkajest księżną.W duszy Horacego stoczy się walka między religią a snobi-zmem! Zapewne będzie wściekły.Jednak ja uzyskam wsparcie, któregorozpaczliwie potrzebuję. Och, drogie dziecko. Nie, mamo, nie mogłaś mi pomóc.Nie tym razem.Do moich obo-wiązków jako żony pastora należało pomaganie kobietom w rozwiązywa-niu ich problemów.Nigdy nie pomyślałabym o udzieleniu którejś z nichrady, jaką sama dostałam od księżnej Brayfield. Pani Hall ponownie zachowała swoje emocje dla siebie.Była zaskoczona, słysząc, kto zostałsprzymierzeńcem jej córki.Wszyscy znali księżną Brayfield. Nie prze-stałam wierzyć w dobro.Nie wierzę już tylko w chrześcijańskiego Boga,pana z białą brodą, z którym rozmawiałam w dzieciństwie.Księżna powie-działa: W takim razie po prostu pomagaj ludziom.Nikt nie zauważy róż-nicy.Nikt się nie domyśli". Ja na pewno nie.Osoba o twoim wielkim sercu zawsze przyniesieludziom radość, niezależnie od tego, w co będzie ubrana. Roześmiałysię.W ich śmiechu pobrzmiewała melancholia.Zadumały się przez chwilęnad prawami świata, do których trzeba się było dostosować.LRT25Pan Alabaster siedział na posłaniu.Od rana nie wychodził, ponieważżona pilnowała go jak oka w głowie.Przez cały dzień nie pił.Schowałaprzed nim rum.Czuł się bardzo zle, drżał na całym ciele.Pod czujnymokiem i gradem podejrzliwych pytań przyznał wreszcie, że spotkał się z wi-cehrabią. Co mu powiedziałeś? Tylko tyle, że wybieramy się do kościoła.A co jeszcze miałem po-wiedzieć? Pod wpływem spojrzenia żony zniżył głos do szeptu. Za-płacił mi cztery razy więcej, Vennie! Cztery razy.%7łona nie chciała słuchać [ Pobierz całość w formacie PDF ]