[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przesunęła palcem po bliznie, którąsama zszyła nad Jaszczurczym Strumieniem.W końcu wzięła nożyczkii starannie wycięła brudne włosy łonowe razem z wszami.Jakby wyci-nała jego tajemnice.*Przez całą pierwszą noc, jaką spędziła u jego boku, walczyła z tym,co było jasne od początku.Niemal świtało, kiedy wreszcie przyznała tosama przed sobą.Nie mogła zabrać Changa do chińskiego szpitala.Niemogła.Nie mogła też wezwać lekarza.To było oczywiste.Zrobiły mu to Czarne Węże, a on wolał zaryzykować śmierć w norzeTan Waha niż dać się na nowo złapać, szukając pomocy lekarza.Czynawet pomocy przyjaciół.Najwyrazniej wiedział, że Węże mają oczywszędzie.- Mogłeś przyjść do mnie - szeptała raz po raz, wodząc palcem pojego ostrych kościach policzkowych.Musiała pomyśleć.yle to wyglądało.%7ładen dorosły nie pozwoli jej tu trzymać Changa.Wiedziała, co by powiedzieli.Krzywiliby się i upierab, że to niewła-ściwe dla młodej dziewczyny.Skandaliczne.Odesłaliby go dochińskiego szpitala, czyli dokładnie tam, gdzie czekają na niego CzarneWęże z nożami i żelazem do wypalania piętna.Nie.%7ładnych doro-słych.Była zdana na siebie.Ukryła twarz w dłoniach i próbowała cośwymyślić.Po jakimś czasie uniosła głowę i popatrzyła na niedzwiedziaśpiącego pod przeciwległą ścianą wilgotnej szopy.Nie była sama.Podeszła do niego i pociągnęła go za ramię.- Lew, obudz się - powiedziała.RLT35Theo jechał szybko.Był wściekły.Na tyle wściekły, że dziś rano zo-stawił opium w szufladzie.Bolało go całe ciało, każdym porem wy-dzielając pot tęsknoty za dymem pełnym snów, ale musiał mieć jasnyumysł.Ostry jak u szczura.Było jeszcze wcześnie, nad dachami unosi-ła się poranna mgła.Nie było wiatru, który by ją przegnał, więc wyglą-dało to tak, jakby dzień wstrzymywał oddech.Zaparkował morri-sacowleya przed czarną dębową bramą i splunął w pyski kamiennychlwów, które jej strzegły.Lwy pilnujące ogniska domowego.No cóż,nie w tym przypadku.Odzwierny skłonił się służalczo, dotykając ziemi nausznikami czapkipo ziemi.- Mój pan Feng Tu Hong nie oczekuje cię dzisiaj, szlachetny nauczy-cielu.- To nie twojego szlachetnego pana przyszedłem odwiedzić, Chen.Chcę widzieć jego syna o zaropiałym mózgu, Po Chu.Odzwierny nie tyle się uśmiechnął, co jego twarz, zwykle nieru-choma i poprawna, okazała lekkie poruszenie.- Poślę moją nic niewartą żonę, by powiedziała Ważnemu Synowi, żeprzyszedłeś i pragniesz.Theo nie czekał, tylko wszedł przez bramę i ruszył na dziedziniec.Tupot skrępowanych kobiecych stóp jeżył mu włoski na karku.- Po Chu, ty świńska kupo diabelskiego gówna, jeśli jeszcze raztkniesz Li Mei, osobiście wbiję ci nóż między oczy i przejadę nim dogardła!RLT- Ha! Mówisz jak tygrys, Tijo Wilbi, ale w nocy czołgasz się nabrzuchu jak glizda, żeby jeść mak.Wiem od ludzi z sampanów.Trzę-siesz się jak dziwka, kiedy leży na plecach z nogami w powietrzu.Je-steś mocny w gębie, ale pełzasz jak robak.- Co robię na rzece, to nie twój interes.Ale ciesz się, że resztki dymumarzeń z zeszłej nocy powstrzymały mnie od wezwania z nieba wiel-kiego boga wojny, Kuan Ti, żeby wbił swą włócznię prosto w twojepuste serce za to, jak z nią postąpiłeś.- Kurwa tego potrzebowała.- Uważaj, Po Chu.Li Mei nie jest kurwą.Jest twoją szlachetną sio-strą.- %7ładna moja siostra nie sypia zfanqui.Trzeba jej było to przy-pomnieć.- Trzeba było ją walić pięścią w twarz?- Tak, na bogów, potrzebowała tego.- Dlatego że przyszła pogodzić się z ojcem?- Nie.Dlatego że myślała, że mój czcigodny ojciec jest głupcem i dajej to, czego chce, bez targów.- Targów? Jakich targów?- Ai-yal Dyrektor szkoły nie zna swojej kurwy tak dobrze, jak myśli!- Ciesz się tym oddechem, Po Chu, ponieważ będzie to twój ostatni,jeśli jeszcze raz nazwiesz moją ukochaną kurwą.Mów, co za targi?- Błagała.Ach, Tijo Wilbi, jak ona błagała.Płynęły jej łzy wielkiejak u krokodyla.- Błagała? O co?- %7łeby nasz szlachetny ojciec zwolnił cię z układu z tym Masonem omózgu małpy.Oczywiście wielki Feng Tu Hong w swej wielkiej mą-drości nie dał się nabrać na sztuczki tej ulicznicy.- Ostrzegałem cię, ty śmieciu.- Ale zaproponował jej interes.Zwolni cię z układu, jeśli.- Jeśli?- Jeśli uderzy przed nim czołem dziewięć razy i wróci do jego domujako posłuszna córka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Przesunęła palcem po bliznie, którąsama zszyła nad Jaszczurczym Strumieniem.W końcu wzięła nożyczkii starannie wycięła brudne włosy łonowe razem z wszami.Jakby wyci-nała jego tajemnice.*Przez całą pierwszą noc, jaką spędziła u jego boku, walczyła z tym,co było jasne od początku.Niemal świtało, kiedy wreszcie przyznała tosama przed sobą.Nie mogła zabrać Changa do chińskiego szpitala.Niemogła.Nie mogła też wezwać lekarza.To było oczywiste.Zrobiły mu to Czarne Węże, a on wolał zaryzykować śmierć w norzeTan Waha niż dać się na nowo złapać, szukając pomocy lekarza.Czynawet pomocy przyjaciół.Najwyrazniej wiedział, że Węże mają oczywszędzie.- Mogłeś przyjść do mnie - szeptała raz po raz, wodząc palcem pojego ostrych kościach policzkowych.Musiała pomyśleć.yle to wyglądało.%7ładen dorosły nie pozwoli jej tu trzymać Changa.Wiedziała, co by powiedzieli.Krzywiliby się i upierab, że to niewła-ściwe dla młodej dziewczyny.Skandaliczne.Odesłaliby go dochińskiego szpitala, czyli dokładnie tam, gdzie czekają na niego CzarneWęże z nożami i żelazem do wypalania piętna.Nie.%7ładnych doro-słych.Była zdana na siebie.Ukryła twarz w dłoniach i próbowała cośwymyślić.Po jakimś czasie uniosła głowę i popatrzyła na niedzwiedziaśpiącego pod przeciwległą ścianą wilgotnej szopy.Nie była sama.Podeszła do niego i pociągnęła go za ramię.- Lew, obudz się - powiedziała.RLT35Theo jechał szybko.Był wściekły.Na tyle wściekły, że dziś rano zo-stawił opium w szufladzie.Bolało go całe ciało, każdym porem wy-dzielając pot tęsknoty za dymem pełnym snów, ale musiał mieć jasnyumysł.Ostry jak u szczura.Było jeszcze wcześnie, nad dachami unosi-ła się poranna mgła.Nie było wiatru, który by ją przegnał, więc wyglą-dało to tak, jakby dzień wstrzymywał oddech.Zaparkował morri-sacowleya przed czarną dębową bramą i splunął w pyski kamiennychlwów, które jej strzegły.Lwy pilnujące ogniska domowego.No cóż,nie w tym przypadku.Odzwierny skłonił się służalczo, dotykając ziemi nausznikami czapkipo ziemi.- Mój pan Feng Tu Hong nie oczekuje cię dzisiaj, szlachetny nauczy-cielu.- To nie twojego szlachetnego pana przyszedłem odwiedzić, Chen.Chcę widzieć jego syna o zaropiałym mózgu, Po Chu.Odzwierny nie tyle się uśmiechnął, co jego twarz, zwykle nieru-choma i poprawna, okazała lekkie poruszenie.- Poślę moją nic niewartą żonę, by powiedziała Ważnemu Synowi, żeprzyszedłeś i pragniesz.Theo nie czekał, tylko wszedł przez bramę i ruszył na dziedziniec.Tupot skrępowanych kobiecych stóp jeżył mu włoski na karku.- Po Chu, ty świńska kupo diabelskiego gówna, jeśli jeszcze raztkniesz Li Mei, osobiście wbiję ci nóż między oczy i przejadę nim dogardła!RLT- Ha! Mówisz jak tygrys, Tijo Wilbi, ale w nocy czołgasz się nabrzuchu jak glizda, żeby jeść mak.Wiem od ludzi z sampanów.Trzę-siesz się jak dziwka, kiedy leży na plecach z nogami w powietrzu.Je-steś mocny w gębie, ale pełzasz jak robak.- Co robię na rzece, to nie twój interes.Ale ciesz się, że resztki dymumarzeń z zeszłej nocy powstrzymały mnie od wezwania z nieba wiel-kiego boga wojny, Kuan Ti, żeby wbił swą włócznię prosto w twojepuste serce za to, jak z nią postąpiłeś.- Kurwa tego potrzebowała.- Uważaj, Po Chu.Li Mei nie jest kurwą.Jest twoją szlachetną sio-strą.- %7ładna moja siostra nie sypia zfanqui.Trzeba jej było to przy-pomnieć.- Trzeba było ją walić pięścią w twarz?- Tak, na bogów, potrzebowała tego.- Dlatego że przyszła pogodzić się z ojcem?- Nie.Dlatego że myślała, że mój czcigodny ojciec jest głupcem i dajej to, czego chce, bez targów.- Targów? Jakich targów?- Ai-yal Dyrektor szkoły nie zna swojej kurwy tak dobrze, jak myśli!- Ciesz się tym oddechem, Po Chu, ponieważ będzie to twój ostatni,jeśli jeszcze raz nazwiesz moją ukochaną kurwą.Mów, co za targi?- Błagała.Ach, Tijo Wilbi, jak ona błagała.Płynęły jej łzy wielkiejak u krokodyla.- Błagała? O co?- %7łeby nasz szlachetny ojciec zwolnił cię z układu z tym Masonem omózgu małpy.Oczywiście wielki Feng Tu Hong w swej wielkiej mą-drości nie dał się nabrać na sztuczki tej ulicznicy.- Ostrzegałem cię, ty śmieciu.- Ale zaproponował jej interes.Zwolni cię z układu, jeśli.- Jeśli?- Jeśli uderzy przed nim czołem dziewięć razy i wróci do jego domujako posłuszna córka [ Pobierz całość w formacie PDF ]