[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Polskiemiasteczka są takie urokliwe.Stare kamienice, ulice wykładane kostką,sklep, w którym jest wszystko: warzywa, mleko, płyn do płukaniatkanin i gwoździe.Ludzie się znają i można kupować na tak zwanąkrechę.Znaleźliśmy się na targu, pod Sanokiem.Stragany, przekupki,świeże owoce i warzywa.Wszystko mieniło się kolorami, soczyste idojrzale.Ani śladu zwiędłej sałaty, pakowanej w folię.Wzięliśmyłubiankę malin, jabłka i gruszki.Potem usiedliśmy na białym murku.Jajadłam, a Nieznajomy patrzył na chmury.- Wiesz, odkąd cię poznałam, miewam sny - zaczęłam.- Wcześniej nie miałaś?- Nie, zupełna pustka.Spałam tylko, żeby się wyspać.- Co ci się teraz śni?- Wszystko.Pięknie śnię.Moje sny są intensywne, barwne, pełneekspresji.Podobają mi się.- Cieszę się.Pochłonęłam ostatnią malinę i wytarłam ręce o spodnie.Nieprzejmowałam się, czy je pobrudzę.Zadarłam głowę i też popatrzyłamna przesuwające się po niebie obłoki.Nawet gdyby chciało się jezłapać, i tak by uciekały.- Czasami wydaje mi się, że rzeczywistość jest iluzją.- W każdym razie jest taka, jak ją postrzegamy.Każdy widzi ją naswój sposób.Słyszałem kiedyś opowieść o tym, jak jakiś Indianinnapotkał białego człowieka.Każdy z nich wrócił potem do swoich iopowiada, co się stało.Biały mówi: „Spotkałem Indianina.Podchodzędo niego, a on wskazuje na mnie palcem, grożąc, że mnie zabije.Więcpokazuję mu dwa palce, przestrzegając, że wydłubię mu oczy.Na to onskłada dłonie w trójkąt i prosi mnie o przebaczenie, a ja robię falistyruch dłonią i mówię, że ma się stąd zabierać".W tym czasie Indianinprzychodzi do swojej wioski i mówi: „Spotkałem bladą twarz, więcwskazuję na niego palcem, pytając: «Ktoś ty?».Odpowiada mi, żekozica.Pytam go, czy górska, a on na to: «Nie, rzeczna»".- Zabawna opowiastka.- Ale jakże mądra.Trzeba rozumieć, że każdy człowiek inaczejpostrzega rzeczywistość.- Czy to źle? - spytałam.- Nie wiem.Po prostu każdy ma swój obraz świata, subiektywnyobraz.- Rzeczywistość to wehikuł czasu, przemieszczający pionki poczarno-białej szachownicy świata.- Ho, ho! - Nieznajomy szturchnął mnie w bok i zaczęliśmy się śmiać.- Czasami mam takie filozoficzne wzloty.A z tobą dobrze mi sięrozmawia - powiedziałam i spojrzałam na niego w tym samymmomencie, w którym on obrócił głowę w moją stronę.Serce znówszybciej mi zabiło.Wystarczyłoby się nachylić, żeby go pocałować.Zabrakło mi odwagi.Chcąc pokryć zmieszanie, zadałam mu pytanie,starając się, by zabrzmiało jak czysto hipo-tetyczny przykład: - Czyli ja mogę postrzegać naszą znajomość jakoromans, a ty jako kumplowski układ?- W sumie tak - zaczął rzeczowo.A potem dodał: - Cieszę się, że wtwoim życiu zmieniło się coś na lepsze.Bo my.- mówił coraz wolniej-.jesteśmy tu przecież tylko na chwilę.- To znaczy?Chyba jednak przestraszy! się moich wcześniejszych słów.- Nasza znajomość nie jest czysto platoniczna.Nie zaprzeczaj,podobamy się sobie.Kiedy któreś z nas zapragnie czegoś więcej,wtedy to rozważniejsze powinno zakończyć znajomość.Nie możemysobie dawać niczego poza przyjaźnią, nie możemy liczyć na nic więcej.- Tak, wiem.- Pokiwałam głową, ale zaraz potem usłyszałam własnesłowa: - Tylko że to do mnie nie dociera.Chciałabym cię mieć przysobie zawsze i na wyłączność.Chcę z tobą rozmawiać, uśmiechać siędo ciebie.Co mam zrobić, żeby cię zatrzymać?Nic nie odpowiedział, tylko potrząsnął głową.- Może powinnam zadzwonić do Boga i złożyć reklamację? Zaśmiałsię.- Ja też lubię z tobą przebywać - zaczął.- Jesteś wyjątkowa, jedyna wswoim rodzaju.- Ja? - spytałam z niedowierzaniem.Jakże dawno nie myślałam tak osobie!- Ty.- Pogładził mój policzek.-Tylko że oboje mamy rodziny.Słońce ostro świeciło, dlatego zamknęłam oczy.Nieznajomy musnąłmoją twarz koniczyną.Uśmiechnęłam się.Moje ciało zalała falagorąca.Nie otwierałam oczu, by przedłużyć ten stan błogości.Zpobliskiej kawiarenki dobiegała nastrojowa muzyka.Było minaprawdę dobrze.Od dawna nie czułam się taka szczęśliwa.Wpewnym momencie Nieznajomy wziął mnie za rękę i zaczął całowaćwnętrze dłoni.Podnieciła mnie ta niewinna pieszczota.Żaden facetnigdy nie całował wnętrza mojej dłoni.- Będę rozpoczynała zdanie, a ty będziesz je kończył, tak jak czujesz.- Dobrze.- Obrócił się na bok, cały czas trzymając moją rękę wswoich dłoniach.„Czy tak zachowują się znajomi? Czy ten mężczyznanie daje mi nadziei na coś więcej niż tylko przyjaźń? Jak różniemężczyźni i kobiety postrzegają świat!".- Zycie jest.-.kruche, ulotne, często pogmatwane, szczęśliwe, pełneniespodzianek.Jedno.Wyjątkowe, bo niepowtarzalne.- Czasami wystarczy chwila.-.by dwoje ludzi zrobiło głupstwo.Usiadłam i podciągnęłam kolanapod brodę.- Ludzie, którzy siebie pożądają, kierują się instynktem.Tak niewielewystarczy, by zdradzić.Spotykasz na swojej drodze osobę, którejpożądasz, i bach, lądujesz z nią w łóżku.- Spojrzałam mu głęboko woczy.Zaśmiał się.- Bez przesady, nie jesteśmy zwierzakami - powiedział.-Ale maszrację, pożądanie to wielka siła.Wzajemne przyciąganie bywaogromne.Czasami wystarczy jedno spojrzenie, a ciała są na „tak".Jedna chwila zawieszenia między niebem a piekłem, jedna decyzja,jeden dotyk.Pragnienie silniejsze od wszystkiego, pragnienie, bydziałać natychmiast, by posiąść tu i teraz, do utraty tchu, by stopić się zdrugą osobą, by twoje ciało stało się jego ciałem.Objęcia, pieszczoty,nieziemska rozkosz.A potem to dryfowanie w nieznane, odkrywanienowych lądów.Zrobiło mi się gorąco od tych słów, musiałam się od niego odsunąć.- Ilu miałaś partnerów? - zapytał.- Czterech, pięciu.- Dużo, jak na kobietę.- A jak na mężczyznę?- W sam raz.Parsknęliśmy oboje.-A ty?-Moja żona jest moją pierwszą i jedyną partnerką.Bo wiesz, chodzi ozasady, a jak się kogoś kocha.- Czyli twoim zdaniem jestem rozwiązła? - weszłam mu w słowo.- Jatylko poszukiwałam miłości, wierząc, że w końcu ją znajdę.Błądziłampo omacku, byłam ślepa, a kiedy indziej chciałam być po prostuszczęśliwa.- Co ty wiesz o szczęściu? -A ty?- Tyle, co nic - odparł.- Jak ze zdrowiem: docenia się je po stracie.- Wtedy się widzi, że było przed tym „źle", które jest teraz.- Ale kiedy ono było, to się o nim nie wiedziało.- Albo nie chciało się wiedzieć.Traktowało się je jako cośoczywistego, coś, co się nam należy - dodał.- A ono nie trwa wiecznie.Uświadamiam to sobie, kiedy patrzę natęczę, jestem na wakacjach, dotykam twojej dłoni.Po powrocie do pokoju spojrzałam na telefon.Osiem nieodebranychpołączeń.Wszystkie od Wiktora.Serce podeszło mi do gardła.Dowiedział się o wszystkim? Domyśli! się, że nie wyjechałam zGośką? Muszę do niego jak najszybciej oddzwonić.Trzęsącymi siędłońmi wybrałam numer.- Wiktor?- Natalia, wszystko w porządku?- W porządku.- Starałam się, by mój głos brzmiał zwyczajnie.- Dlaczego nie odbierałaś? Martwiłem się.- Przepraszam, byłyśmy z Gosią na zabiegach.- Ach tak.- Chwila ciszy.- Mogłaś po prostu dać znać, żedojechałaś.Rzeczywiście, powinnam.Zachowałam się nieodpowiedzialnie.Mam przecież męża i dziecko.- Jak Julka? - spytałam.- W porządku.Chwilę rozmawialiśmy o bieżących rachunkach i o tym, że trzebazmienić kablówkę.Potem rozłączyliśmy się.Usiadłam bez ruchu,wpatrując się w aparat.„Kłamstwo tak łatwo mi przyszło.Jakim jestemczłowiekiem, skoro tak perfidnie oszukuję swoją rodzinę?" -pomyślałam ze smutkiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl