[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.107RSMaggie Cannon była pierwszą od ponad dwóch lat osobą, któramu uwierzyła.Zaufała.I zaproponowała pomoc.Nie mógł sobiepozwolić na to, by odrzucić jej ofertę.- Byłbym wdzięczny - odparł szczerze.- Ale tylko, jeśli jesteśpewna, że.- Zaczekał, aż skinęła głową.Starał się nie okazywaćpodniecenia i uczucia ulgi.- Mogę ci wyjaśnić, jak zdobyć informacjew bibliotece.Będziesz zapewne musiała zapytać tam o parę rzeczy -dowiedzieć się, na przykład, gdzie jest odpowiedni sprzęt - aleprzygotuję cię na tyle, że nikt się nie zorientuje, czego szukasz.Wiedząc, od czego zacząć, poradzisz sobie.Skinęła ponownie głową.- A to, co się dziś zdarzyło.- kontynuował, dobierając staranniesłowa - nie powinno się powtórzyć.Przynajmniej dopóki.nieskończymy z tą sprawą.Maggie milczała, ale spojrzała mu w oczy, być może szukającodpowiedzi na oczywiste pytanie, którego nie zdążyła zadać.A Drewnie próbował niczego wyjaśniać.Jeśli nawet nie rozumiała, dlaczegonic nie mogło między nimi zajść, on pojmował to aż za dobrze.Dopóki nie zdemaskuje swoich ukrytych wrogów, nie będzie w jegożyciu miejsca na żadne emocje, prócz pragnienia i determinacji, byodzyskać dobre imię.Maggie Cannon budziła w nim pożądanie, alenie była typem kobiety, którą można wykorzystać, a potem porzucić.Tak postępowali ludzie pokroju Rafy Daltona.Drew Evansdo nich nie należał.Maggie Cannon była jedyną od dwóch lat osobą,która potraktowała go jak prawdziwego mężczyznę.Nie zamierzał jejzawieść.108RSKiedy się obudził, do sypialni wpadały promienie słońca, a dombył pusty.Wyczuwał to, nawet leżąc w łóżku.Nie słyszał żadnychrozmów, muzyki z radia, ani odgłosów zabawy Laurie.Może obie były na zewnątrz.Albo Maggie zdążyła już wyjść,żeby rozejrzeć się po okolicy, jak obiecała.Zastanawiał się, czyzabrałaby ze sobą dziecko? Leżał spokojnie jeszcze przez kilka minut,poruszając lekko ramieniem, by sprawdzić, w jakim jest stanie.Byłomoże mniej opuchnięte, ale nadal, przy każdym ruchu bolało jakdiabli.Zastanawiał się, czy nie ma uszkodzonych nerwów.Tak czyinaczej, niewiele mógł na to poradzić.Musiał czekać, aż rana sięwygoi i odzyska siły.Ale wylegiwanie się przez całe rano nieprzynosiło żadnego pożytku.Podzwignął się z wysiłkiem.Potemodczekał chwilę, aż ustąpi ból.Poprzedniego dnia stracił zbyt wiele energii.Gdy wstał zmateraca, czuł w drżących nogach każdą chwilę, którą spędził pozałóżkiem.Znów oparł się ręką o ścianę, zastanawiając się, jakzamierzał uciec.Zemdlałby zapewne u podnóża pierwszego zbocza,na które próbowałby się wspiąć i stanowiłby łatwą zdobycz dlanieustraszonego szeryfa Daltona i jego chłopców.Oczywiście, poprzedniej nocy uciekał nie tylko przed szeryfem.Trzymając się ściany, zaczął powolną wędrówkę przez pokój.Cieszyłsię, że Maggie tego nie widzi, że nie musi udawać przed nią, w jakiejjest świetnej formie i patrzeć na jej lichą nocną koszulę.Uśmiechnął się z przekąsem na to wspomnienie.Taki strójwskazywał, że w życiu Maggie nie było chwilowo mężczyzny.Chyba109RSże postępowała jak jego matka, która chowała do sekretarzykawytworną bieliznę, otrzymaną w prezencie od męża.Kiedy zmarła,dwa lata po śmierci ojca, Drew sprzedawał dom i znalazł w jejszufladzie stertę nocnych koszul z nie oderwanymi jeszcze metkami.Dotykając jedwabistego materiału, wyobrażał sobie, jak jegomama szorstkimi, spracowanymi rękami starannie pakuje koszule wbibułę i odkłada je do szuflady.Zamierzała włożyć je kiedyś".Powtarzała to zawsze w Boże Narodzenie, rozpakowując prezenty,które ojciec podrzucał parę dni wcześniej pod choinkę.Kiedyś założętę koszulę, mówiła, promieniejąc radością.Jest zbyt ładna, żeby nosićją na co dzień. Kiedyś" nigdy nie nadeszło.Dlaczego, u diabła, akurat teraz to sobie przypomniałem? -zastanawiał się, wchodząc do łazienki.Wziął gorący prysznic,wyszorował zęby nową szczoteczką, którą dostał od Maggie, przyjrzałsię twarzy w lustrze.Z dwutygodniowym zarostem wydał się sobie obcy.Miałpodkrążone oczy i ziemistą cerę, jakby leczył kaca.Był zdziwiony, żeminionej nocy Maggie pozwoliła mu się pocałować.Przesunął palcami po brodzie, myśląc, że poczułby się o wielelepiej, gdyby ją zgolił.Stracił jakoś przekonanie, że to dobrykamuflaż.Czuł się jak żywy trup, ale nie musiał przecież takwyglądać.Otworzył apteczkę i znalazł tam elektryczną maszynkę dogolenia.Jakby na niego czekała.Zważył ją w ręce.Była duża, ciężka istaroświecka.Musnął kciukiem przełącznik.Pomyślał, że pewnie nie110RSdziała.Jeśli maszynka leżała tam od śmierci Tommy'ego Cannona.Nacisnął mocniej i łazienkę wypełniło głośne brzęczenie.Wyłączył maszynkę i stał tak przez chwilę, trzymając ją w ręce.Uznał, że zachowuje się głupio.Może tak, a może nie, stwierdził wduchu.Policja przypuszczała, że nadal ukrywa się w lesie.Może wrozesłanych za nim listach gończych wzięto to pod uwagę.Może odkilku dni Martin Holcomb ma już na portrecie brodę.Maggie niemiała telewizora, nie mógł więc tego sprawdzić.Poza tym kilkudniowy zarost nie powstrzymałby kogoś takiegojak Rafa Dalton od strzelania do niego.Bez brody miał trochę bardziejcywilizowany wygląd.I nie wzbudzał podejrzeń.Prawie skończył się golić, gdy - mimo głośnego brzęczeniamaszynki - usłyszał trzaśniecie drzwiami.Wyłączył golarkę inasłuchiwał.Do jego uszu docierał głos Maggie i jej córki, takżeodgłosy otwieranych i zamykanych szuflad, ale nic poza tym.Po chwili włączył ponownie maszynkę i ogolił się do końca,przystrzygając sobie nawet baczki.Odłożywszy golarkę na miejsceprzesunął palcami po gładkiej skórze i spojrzał w lustro.Tym razem przynajmniej siebie rozpoznawał.I wyglądał mniejzłowrogo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.107RSMaggie Cannon była pierwszą od ponad dwóch lat osobą, któramu uwierzyła.Zaufała.I zaproponowała pomoc.Nie mógł sobiepozwolić na to, by odrzucić jej ofertę.- Byłbym wdzięczny - odparł szczerze.- Ale tylko, jeśli jesteśpewna, że.- Zaczekał, aż skinęła głową.Starał się nie okazywaćpodniecenia i uczucia ulgi.- Mogę ci wyjaśnić, jak zdobyć informacjew bibliotece.Będziesz zapewne musiała zapytać tam o parę rzeczy -dowiedzieć się, na przykład, gdzie jest odpowiedni sprzęt - aleprzygotuję cię na tyle, że nikt się nie zorientuje, czego szukasz.Wiedząc, od czego zacząć, poradzisz sobie.Skinęła ponownie głową.- A to, co się dziś zdarzyło.- kontynuował, dobierając staranniesłowa - nie powinno się powtórzyć.Przynajmniej dopóki.nieskończymy z tą sprawą.Maggie milczała, ale spojrzała mu w oczy, być może szukającodpowiedzi na oczywiste pytanie, którego nie zdążyła zadać.A Drewnie próbował niczego wyjaśniać.Jeśli nawet nie rozumiała, dlaczegonic nie mogło między nimi zajść, on pojmował to aż za dobrze.Dopóki nie zdemaskuje swoich ukrytych wrogów, nie będzie w jegożyciu miejsca na żadne emocje, prócz pragnienia i determinacji, byodzyskać dobre imię.Maggie Cannon budziła w nim pożądanie, alenie była typem kobiety, którą można wykorzystać, a potem porzucić.Tak postępowali ludzie pokroju Rafy Daltona.Drew Evansdo nich nie należał.Maggie Cannon była jedyną od dwóch lat osobą,która potraktowała go jak prawdziwego mężczyznę.Nie zamierzał jejzawieść.108RSKiedy się obudził, do sypialni wpadały promienie słońca, a dombył pusty.Wyczuwał to, nawet leżąc w łóżku.Nie słyszał żadnychrozmów, muzyki z radia, ani odgłosów zabawy Laurie.Może obie były na zewnątrz.Albo Maggie zdążyła już wyjść,żeby rozejrzeć się po okolicy, jak obiecała.Zastanawiał się, czyzabrałaby ze sobą dziecko? Leżał spokojnie jeszcze przez kilka minut,poruszając lekko ramieniem, by sprawdzić, w jakim jest stanie.Byłomoże mniej opuchnięte, ale nadal, przy każdym ruchu bolało jakdiabli.Zastanawiał się, czy nie ma uszkodzonych nerwów.Tak czyinaczej, niewiele mógł na to poradzić.Musiał czekać, aż rana sięwygoi i odzyska siły.Ale wylegiwanie się przez całe rano nieprzynosiło żadnego pożytku.Podzwignął się z wysiłkiem.Potemodczekał chwilę, aż ustąpi ból.Poprzedniego dnia stracił zbyt wiele energii.Gdy wstał zmateraca, czuł w drżących nogach każdą chwilę, którą spędził pozałóżkiem.Znów oparł się ręką o ścianę, zastanawiając się, jakzamierzał uciec.Zemdlałby zapewne u podnóża pierwszego zbocza,na które próbowałby się wspiąć i stanowiłby łatwą zdobycz dlanieustraszonego szeryfa Daltona i jego chłopców.Oczywiście, poprzedniej nocy uciekał nie tylko przed szeryfem.Trzymając się ściany, zaczął powolną wędrówkę przez pokój.Cieszyłsię, że Maggie tego nie widzi, że nie musi udawać przed nią, w jakiejjest świetnej formie i patrzeć na jej lichą nocną koszulę.Uśmiechnął się z przekąsem na to wspomnienie.Taki strójwskazywał, że w życiu Maggie nie było chwilowo mężczyzny.Chyba109RSże postępowała jak jego matka, która chowała do sekretarzykawytworną bieliznę, otrzymaną w prezencie od męża.Kiedy zmarła,dwa lata po śmierci ojca, Drew sprzedawał dom i znalazł w jejszufladzie stertę nocnych koszul z nie oderwanymi jeszcze metkami.Dotykając jedwabistego materiału, wyobrażał sobie, jak jegomama szorstkimi, spracowanymi rękami starannie pakuje koszule wbibułę i odkłada je do szuflady.Zamierzała włożyć je kiedyś".Powtarzała to zawsze w Boże Narodzenie, rozpakowując prezenty,które ojciec podrzucał parę dni wcześniej pod choinkę.Kiedyś założętę koszulę, mówiła, promieniejąc radością.Jest zbyt ładna, żeby nosićją na co dzień. Kiedyś" nigdy nie nadeszło.Dlaczego, u diabła, akurat teraz to sobie przypomniałem? -zastanawiał się, wchodząc do łazienki.Wziął gorący prysznic,wyszorował zęby nową szczoteczką, którą dostał od Maggie, przyjrzałsię twarzy w lustrze.Z dwutygodniowym zarostem wydał się sobie obcy.Miałpodkrążone oczy i ziemistą cerę, jakby leczył kaca.Był zdziwiony, żeminionej nocy Maggie pozwoliła mu się pocałować.Przesunął palcami po brodzie, myśląc, że poczułby się o wielelepiej, gdyby ją zgolił.Stracił jakoś przekonanie, że to dobrykamuflaż.Czuł się jak żywy trup, ale nie musiał przecież takwyglądać.Otworzył apteczkę i znalazł tam elektryczną maszynkę dogolenia.Jakby na niego czekała.Zważył ją w ręce.Była duża, ciężka istaroświecka.Musnął kciukiem przełącznik.Pomyślał, że pewnie nie110RSdziała.Jeśli maszynka leżała tam od śmierci Tommy'ego Cannona.Nacisnął mocniej i łazienkę wypełniło głośne brzęczenie.Wyłączył maszynkę i stał tak przez chwilę, trzymając ją w ręce.Uznał, że zachowuje się głupio.Może tak, a może nie, stwierdził wduchu.Policja przypuszczała, że nadal ukrywa się w lesie.Może wrozesłanych za nim listach gończych wzięto to pod uwagę.Może odkilku dni Martin Holcomb ma już na portrecie brodę.Maggie niemiała telewizora, nie mógł więc tego sprawdzić.Poza tym kilkudniowy zarost nie powstrzymałby kogoś takiegojak Rafa Dalton od strzelania do niego.Bez brody miał trochę bardziejcywilizowany wygląd.I nie wzbudzał podejrzeń.Prawie skończył się golić, gdy - mimo głośnego brzęczeniamaszynki - usłyszał trzaśniecie drzwiami.Wyłączył golarkę inasłuchiwał.Do jego uszu docierał głos Maggie i jej córki, takżeodgłosy otwieranych i zamykanych szuflad, ale nic poza tym.Po chwili włączył ponownie maszynkę i ogolił się do końca,przystrzygając sobie nawet baczki.Odłożywszy golarkę na miejsceprzesunął palcami po gładkiej skórze i spojrzał w lustro.Tym razem przynajmniej siebie rozpoznawał.I wyglądał mniejzłowrogo [ Pobierz całość w formacie PDF ]