[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za pretekst posłużyła chęć poradzenia się w sprawie nowych zasłon.Na wielkim stole z kartoteką służąca podała chińską herbatę.Kontrast między ciężkim meblem a kruchączerwoną porcelaną wywołał uśmiech Celii. Cóż, to przecież kantorek stwierdziłam na wpół usprawiedliwiając się. Gdybym wprowadzaławieśniaków do saloniku, połamaliby delikatne krzesła i nanieśli błota na dywan. Doprawdy nie wiem, jak sobie dajesz radę rzekła Celia, patrząc na stertę ksiąg rachunkowych nabiurku. Sądzę, że trudno w ogóle dojść, skąd pieniądze wpływają i na co są wydawane! I takie to nudne! Zgadzam się, że to niełatwa sprawa zdobyłam się na kłamstewko. Szczęśliwa jednak jestem,że robiąc rachunki, odciążam trochę Harry'ego.Celio, chciałam z tobą porozmawiać sam na sam, dlategoprosiłam, żebyś tu przyszła.Aksamitnobrązowe oczy Celii natychmiast się zatroskały. Czy coś się stało, Beatrice? Nie chodzi o mnie odrzekłam stanowczo. Chciałabym porozmawiać o tobie.Moja droga,jesteśmy w domu od czterech miesięcy, a od prawie dwóch dzielisz z Harrym wspólną sypialnię.Zastanawiamsię po prostu, czy zauważyłaś jakieś oznaki, że spodziewasz się dziecka?Twarzyczka Celii oblała się szkarłatnym rumieńcem.Pochyliła się i ukryła twarz w dłoniach. Nie odezwała się bardzo cicho. %7ładnych oznak, Beatrice.Nie rozumiem tego. Jesteś całkiem zdrowa? spytałam, udając zaniepokojenie. Tak sądziłam odparła nieszczęsnym głosem. Ale chyba nie jestem w stanie począć dziecka.Harry nic nie mówi, ale ja wiem, że myśli o swoim następcy.Mama radziła, żeby jeść dużo soli.Tak teżzrobiłam, lecz bez rezultatu.A co gorsza, Beatrice, przecież tylko ty i ja wiemy, że to nie ja powiłam Julię.Cały rok jestem mężatką i nie poczęłam dziecka.Zmarszczyłam czoło i spojrzałam serdecznie. Moja droga, może potrzebujesz porady lekarskiej? Doktora Johna MacAndrew albo jakiegośspecjalisty z Londynu?RLT Skądże! krzyknęła Celia. Każdy lekarz z pewnością zada pytanie o pierwsze dziecko, a ja niebędę mogła odpowiedzieć, że go nie poczęłam, skoro mam Julię, a Harry wierzy, że to jego córka! Och, Celio! Tego się obawiałam.Cóż zatem zamierzasz? Nie wiem, co mogłabym zrobić stwierdziła Celia.Sięgnęła po koronkową chusteczkę do kieszenijedwabnej narzutki.Wytarła mokre policzki i próbowała się uśmiechnąć, lecz dolna warga drżała jej jak udziecka. Modlę się i modlę powiedziała cichutko. Moje modlitwy nie zostały jednak wysłuchane.Zgrozą napawa mnie myśl, że z mojego powodu Wideacre przejdzie w ręce waszych kuzynów.Gdybymwiedziała, że zawiodę Harry'ego jako żona, nigdy bym go nie poślubiła.Oszczędziłabym mu rozczarowania skończyła szlochając.Przycisnęła chusteczkę do ust. Tak niewiele wiem o tych rzeczach, Beatrice przyznała. I nie mogę spytać mojej mamy.Jeden rok to niezbyt długo, prawda? Może dotychczas po prostunie miałam szczęścia? Nie odrzekłam, bezlitośnie niszcząc nadzieję Celii. Jestem przekonana, że większość kobietwykazuje największą płodność w pierwszym roku małżeństwa.Skoro do tej pory nie poczęłaś, uważam zanieprawdopodobne, żeby kiedykolwiek to się stało.Przerwałam, aby dać jej chwilę na otarcie oczu.Spuściła głowę, słysząc wyrok, który na nią wydałam.Wtedy zapaliłam promyk nadziei. A gdybym ja znów poczęła dziecko, wyjechałybyśmy i dałabym ci niemowlę? zastanawiałam sięgłośno.Podniosła oczy pełne łez i pozwoliła sobie na bezbarwny uśmiech. Beatrice, ty doprawdy umiesz wszystkich zaszokować! Wiem odparłam zniecierpliwiona. Ja myślę tylko o tobie, o tobie i Harrym.Gdybym miała sięzaręczyć czy też nawet wyjść za mąż, byłabym przygotowana na to, aby rozwiązać ten straszny problem.Zradością oddałabym wam moje dziecko. Nie potrząsnęła zdecydowanie głową. Nie, do tego nigdy nie dojdzie.Nie uda się.Nie możnaby czegoś takiego przeprowadzić. Chodzi tylko o szczegóły utrzymywałam, dalej zniecierpliwiona. Daję słowo, że da się tozrobić.Ja mogłabym to zrobić.Czyż nie sprawiłoby ci ulgi przywiezienie następnego dziecka do domu, doWideacre, do Harry'ego? Chłopca, dziedzica?Spojrzała z powątpiewaniem, wyczułam jednak również zaufanie i nadzieję. Mówisz poważnie, Beatrice? Jestem jak najdalsza od żartów, jeśli wchodzi w grę tak dramatyczny kryzys waszego życia imałżeństwa starałam się przejaskrawić sytuację. Widzę twoje nieszczęście, widzę niepokój Harry'ego,widzę, że Wideacre zostanie zabrana naszej linii rodu i oddana dalekim kuzynom.Mówię całkowicie poważnie.Celia podniosła się z krzesła i stanęła za moimi plecami.Objęła mnie za szyję i pochyliła się, abyprzytulić mokry policzek do mojej twarzy. Jakaś ty dobra odezwała się z emfazą. Jaka szlachetna, kochająca, życzliwa. Naprawdę? spytałam. A więc zgadzasz się?RLT Nie stwierdziła spokojnie ze smutkiem. Nie zrobimy tego.Obróciłam się na krześle, aby na nią popatrzeć.Miała smutną twarz. Nie mogłabym, Beatrice odrzekła po prostu. Zapomniałaś, że aby wprowadzić w życie tenoszukańczy projekt, musiałabym skłamać Harry'emu.Sprowadziłabym do jego domu dziecko innegomężczyzny, co oznaczałoby zdradę, podłą zdradę z mojej strony.Nie mogłabym tego zrobić, Beatrice. Już to zrobiłaś stwierdziłam szorstko.Skrzywiła się jak uderzona w policzek. Wiem, że zle postąpiłam przyznała otwarcie. Bałam się małżeństwa i zarazem troszczyłam sięo ciebie, popełniłam więc straszny grzech przeciwko własnemu mężowi, którego teraz kocham nade wszystko.Nie powinnam była tego robić i czasem przychodzi mi do głowy myśl, że za karę nie tylko muszę żyć zeświadomością grzechu, lecz także cierpieć z powodu bezpłodności.Staram się odpokutować za to, kochającJulię jak własną córkę, i pragnę do końca życia nie oszukiwać już Harry'ego.Wiem jednak, że tego niepowinnam robić, nie poddać się tej pokusie.Westchnęła ciężko i znów otarła policzki mokrym skrawkiem koronki. Jesteś taka dobra, taka szlachetna, Beatrice, proponując mi to wszystko odezwała się zwdzięcznością. Zawsze myślisz o mnie, nigdy zaś o sobie.Tym razem jednak twoja szlachetność niedoprowadziłaby do wielkodusznego daru, lecz do potwornego grzechu.Próbowałam kiwnąć głową i uśmiechnąć się współczująco, lecz mięśnie twarzy odmówiłyposłuszeństwa.Poczułam narastającą falę paniki i strachu oraz przypływ nudności.Przerażała mnie ciąża,której nie mogłam się pozbyć; przerażało dziecko, którego nie mogłam oddać po urodzeniu; przerażałaczekająca mnie hańba, kiedy będę musiała wszystko wyznać.Co zrobi mama, co zrobi Harry.Zostanęodesłana z domu w hańbie.Ulokują mnie w jakimś miasteczku targowym z fałszywą obrączką na palcu, a zWideacre będzie mnie łączyła tylko comiesięczna pensja.Rano będę się budziła słysząc stukot furmanek ipowozów.Zpiew ptaków zostanie daleko, w Wideacre.Słońce przyspieszające dojrzewanie zbiorów zajrzyprzez brudne okna, lecz całkiem inaczej będę czuła jego blask [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Za pretekst posłużyła chęć poradzenia się w sprawie nowych zasłon.Na wielkim stole z kartoteką służąca podała chińską herbatę.Kontrast między ciężkim meblem a kruchączerwoną porcelaną wywołał uśmiech Celii. Cóż, to przecież kantorek stwierdziłam na wpół usprawiedliwiając się. Gdybym wprowadzaławieśniaków do saloniku, połamaliby delikatne krzesła i nanieśli błota na dywan. Doprawdy nie wiem, jak sobie dajesz radę rzekła Celia, patrząc na stertę ksiąg rachunkowych nabiurku. Sądzę, że trudno w ogóle dojść, skąd pieniądze wpływają i na co są wydawane! I takie to nudne! Zgadzam się, że to niełatwa sprawa zdobyłam się na kłamstewko. Szczęśliwa jednak jestem,że robiąc rachunki, odciążam trochę Harry'ego.Celio, chciałam z tobą porozmawiać sam na sam, dlategoprosiłam, żebyś tu przyszła.Aksamitnobrązowe oczy Celii natychmiast się zatroskały. Czy coś się stało, Beatrice? Nie chodzi o mnie odrzekłam stanowczo. Chciałabym porozmawiać o tobie.Moja droga,jesteśmy w domu od czterech miesięcy, a od prawie dwóch dzielisz z Harrym wspólną sypialnię.Zastanawiamsię po prostu, czy zauważyłaś jakieś oznaki, że spodziewasz się dziecka?Twarzyczka Celii oblała się szkarłatnym rumieńcem.Pochyliła się i ukryła twarz w dłoniach. Nie odezwała się bardzo cicho. %7ładnych oznak, Beatrice.Nie rozumiem tego. Jesteś całkiem zdrowa? spytałam, udając zaniepokojenie. Tak sądziłam odparła nieszczęsnym głosem. Ale chyba nie jestem w stanie począć dziecka.Harry nic nie mówi, ale ja wiem, że myśli o swoim następcy.Mama radziła, żeby jeść dużo soli.Tak teżzrobiłam, lecz bez rezultatu.A co gorsza, Beatrice, przecież tylko ty i ja wiemy, że to nie ja powiłam Julię.Cały rok jestem mężatką i nie poczęłam dziecka.Zmarszczyłam czoło i spojrzałam serdecznie. Moja droga, może potrzebujesz porady lekarskiej? Doktora Johna MacAndrew albo jakiegośspecjalisty z Londynu?RLT Skądże! krzyknęła Celia. Każdy lekarz z pewnością zada pytanie o pierwsze dziecko, a ja niebędę mogła odpowiedzieć, że go nie poczęłam, skoro mam Julię, a Harry wierzy, że to jego córka! Och, Celio! Tego się obawiałam.Cóż zatem zamierzasz? Nie wiem, co mogłabym zrobić stwierdziła Celia.Sięgnęła po koronkową chusteczkę do kieszenijedwabnej narzutki.Wytarła mokre policzki i próbowała się uśmiechnąć, lecz dolna warga drżała jej jak udziecka. Modlę się i modlę powiedziała cichutko. Moje modlitwy nie zostały jednak wysłuchane.Zgrozą napawa mnie myśl, że z mojego powodu Wideacre przejdzie w ręce waszych kuzynów.Gdybymwiedziała, że zawiodę Harry'ego jako żona, nigdy bym go nie poślubiła.Oszczędziłabym mu rozczarowania skończyła szlochając.Przycisnęła chusteczkę do ust. Tak niewiele wiem o tych rzeczach, Beatrice przyznała. I nie mogę spytać mojej mamy.Jeden rok to niezbyt długo, prawda? Może dotychczas po prostunie miałam szczęścia? Nie odrzekłam, bezlitośnie niszcząc nadzieję Celii. Jestem przekonana, że większość kobietwykazuje największą płodność w pierwszym roku małżeństwa.Skoro do tej pory nie poczęłaś, uważam zanieprawdopodobne, żeby kiedykolwiek to się stało.Przerwałam, aby dać jej chwilę na otarcie oczu.Spuściła głowę, słysząc wyrok, który na nią wydałam.Wtedy zapaliłam promyk nadziei. A gdybym ja znów poczęła dziecko, wyjechałybyśmy i dałabym ci niemowlę? zastanawiałam sięgłośno.Podniosła oczy pełne łez i pozwoliła sobie na bezbarwny uśmiech. Beatrice, ty doprawdy umiesz wszystkich zaszokować! Wiem odparłam zniecierpliwiona. Ja myślę tylko o tobie, o tobie i Harrym.Gdybym miała sięzaręczyć czy też nawet wyjść za mąż, byłabym przygotowana na to, aby rozwiązać ten straszny problem.Zradością oddałabym wam moje dziecko. Nie potrząsnęła zdecydowanie głową. Nie, do tego nigdy nie dojdzie.Nie uda się.Nie możnaby czegoś takiego przeprowadzić. Chodzi tylko o szczegóły utrzymywałam, dalej zniecierpliwiona. Daję słowo, że da się tozrobić.Ja mogłabym to zrobić.Czyż nie sprawiłoby ci ulgi przywiezienie następnego dziecka do domu, doWideacre, do Harry'ego? Chłopca, dziedzica?Spojrzała z powątpiewaniem, wyczułam jednak również zaufanie i nadzieję. Mówisz poważnie, Beatrice? Jestem jak najdalsza od żartów, jeśli wchodzi w grę tak dramatyczny kryzys waszego życia imałżeństwa starałam się przejaskrawić sytuację. Widzę twoje nieszczęście, widzę niepokój Harry'ego,widzę, że Wideacre zostanie zabrana naszej linii rodu i oddana dalekim kuzynom.Mówię całkowicie poważnie.Celia podniosła się z krzesła i stanęła za moimi plecami.Objęła mnie za szyję i pochyliła się, abyprzytulić mokry policzek do mojej twarzy. Jakaś ty dobra odezwała się z emfazą. Jaka szlachetna, kochająca, życzliwa. Naprawdę? spytałam. A więc zgadzasz się?RLT Nie stwierdziła spokojnie ze smutkiem. Nie zrobimy tego.Obróciłam się na krześle, aby na nią popatrzeć.Miała smutną twarz. Nie mogłabym, Beatrice odrzekła po prostu. Zapomniałaś, że aby wprowadzić w życie tenoszukańczy projekt, musiałabym skłamać Harry'emu.Sprowadziłabym do jego domu dziecko innegomężczyzny, co oznaczałoby zdradę, podłą zdradę z mojej strony.Nie mogłabym tego zrobić, Beatrice. Już to zrobiłaś stwierdziłam szorstko.Skrzywiła się jak uderzona w policzek. Wiem, że zle postąpiłam przyznała otwarcie. Bałam się małżeństwa i zarazem troszczyłam sięo ciebie, popełniłam więc straszny grzech przeciwko własnemu mężowi, którego teraz kocham nade wszystko.Nie powinnam była tego robić i czasem przychodzi mi do głowy myśl, że za karę nie tylko muszę żyć zeświadomością grzechu, lecz także cierpieć z powodu bezpłodności.Staram się odpokutować za to, kochającJulię jak własną córkę, i pragnę do końca życia nie oszukiwać już Harry'ego.Wiem jednak, że tego niepowinnam robić, nie poddać się tej pokusie.Westchnęła ciężko i znów otarła policzki mokrym skrawkiem koronki. Jesteś taka dobra, taka szlachetna, Beatrice, proponując mi to wszystko odezwała się zwdzięcznością. Zawsze myślisz o mnie, nigdy zaś o sobie.Tym razem jednak twoja szlachetność niedoprowadziłaby do wielkodusznego daru, lecz do potwornego grzechu.Próbowałam kiwnąć głową i uśmiechnąć się współczująco, lecz mięśnie twarzy odmówiłyposłuszeństwa.Poczułam narastającą falę paniki i strachu oraz przypływ nudności.Przerażała mnie ciąża,której nie mogłam się pozbyć; przerażało dziecko, którego nie mogłam oddać po urodzeniu; przerażałaczekająca mnie hańba, kiedy będę musiała wszystko wyznać.Co zrobi mama, co zrobi Harry.Zostanęodesłana z domu w hańbie.Ulokują mnie w jakimś miasteczku targowym z fałszywą obrączką na palcu, a zWideacre będzie mnie łączyła tylko comiesięczna pensja.Rano będę się budziła słysząc stukot furmanek ipowozów.Zpiew ptaków zostanie daleko, w Wideacre.Słońce przyspieszające dojrzewanie zbiorów zajrzyprzez brudne okna, lecz całkiem inaczej będę czuła jego blask [ Pobierz całość w formacie PDF ]