[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyciągnął mały prostokąt z wewnętrznej kieszeni marynarki i podsunął mi go.Było to zdjęcie jakiejśbrunetki ze spiczastym podbródkiem i płomiennymi oczami.- Zna ją pani? - spytał.- Proszę się dobrze zastanowić, zanim pani odpowie.Patrzyłam na zdjęcie dość długo, żeby go usatysfakcjonować.- Nie mam stuprocentowej pewności, że nie widziałam jej na ulicy, ale nie znam jej.A co?- Została zamordowana w Daytona Beach w zeszły piątek.- Nie byłam w Daytona.- Była wampirzycą z tamtejszego gniazda.Zastępczyni Ike'a.Miała pani ostatnio jakiś kontakt zIkiem?- Po pierwsze, gniazda podobno są nielegalne.Po drugie, nigdy nie miałam kontaktu z Ikiem, nie znamgo i nie pogniewam się, jeśli nigdy nie poznam.- W ogóle się z panią nie skontaktował?- A dlaczego miałby to zrobić? Wampiry nie wręczają powitalnych koszy z prezentami.- Panowie - powiedziała Sandy - siedzimy tu już prawie dwie godziny.Moja klientka była z wamiwięcej niż szczera.To oczywiste, że nie ma powodu być zamieszana w śmierć którejkolwiek z tychkobiet.- A może udowodnić, gdzie była od wtorkowego wieczoru? - spytał Saber.- Może.Co więcej, nadajnik GPS rejestruje jej ruchy już od miesięcy.March odchrząknął. - Nadajnik GPS powinien to robić, pani mecenas, ale nadajnik pani Marinelli przestał wysyłać sygnałw poniedziałek wieczorem.- Co? - Zamrugałam, patrząc na Marcha, i dotknęłam prawego ramienia.- To trzy dni temu! Mielimnie zawiadamiać, jeśli zniknę im z radarów na dłużej niż godzinę.- Widocznie jest jakaś usterka w systemie - powiedział March.Sandy zwróciła się do mnie.- Nic dziwnego, że bolało panią ramię.Kamienny musiał uszkodzić nadajnik.- Niby jak? - oburzył się Saber.- Bo trochę panią poszturchał?Zagapiłam się na niego; być może March i Sandy też, bo w pokoju zapanowała cisza.- Wie pan - rzekłam spokojnie - mogłabym wnieść zarzut o pobicie, gdybym znała prawdziwenazwisko Kamiennego.To, że szybko zdrowieję, nie znaczy, że nie można mi zrobić krzywdy.-Pogapiłam się w okulary Sabera jeszcze dłuższą chwilę i dodałam: - Jeśli mnie pan ukłuje, będękrwawić.- Ukłułem panią dzisiaj nieraz, pani Marinelli.Zamierza pani wykrwawić mnie?- Raczej nie.Niech pan słucha uważnie, panie Saber.Ja.Nie.Gryzę.Ludzi.- Dlaczego nie?- Bo nigdy nie wiadomo, gdzie się szlajali.Ostentacyjnie odwróciłam wzrok od Sabera i spojrzałam naSandy.- Może pani zrezygnować z reprezentowania mnie, ale ja mam dość.Panie March - przeniosłamspojrzenie na niego - zdaje się, że teraz pozostaje panu oskarżyć mnie albo puścić. - Nie mam podstaw, żeby panią oskarżyć.- Westchnął i zanurzył rękę w kieszeni marynarki.- Proszę.AOW przysłała to kurierem.Podał mi niewielki dysk zapieczętowany w plastikowej torebce.Nowy nadajnik Agencji OchronyWampirów.- Dziękuję.%7łeby okazać dobrą wolę, podam panu kilka faktów.- Pochyliłam się do przodu ipostukałam w jego blok.- Może zechce to pan zapisać, bo najwyrazniej pański wyrywny ekspert odnadnaturalnych przestępstw nie wprowadził pana w temat.Po pierwsze, oprócz różnych innychinformacji na mój temat AOW ma gipsowy odlew moich kłów.Proszę zadzwonić do Dave'a Coreya zbiura w Jacksonville, żeby uzyskać do niego dostęp.Nie będzie pasował do śladu na ciele ofiary, bomoje zęby są szerzej rozstawione.March zanotował, nie przerywając kontaktu wzrokowego.- Słucham dalej.- Po drugie, Yolette była martwa, zanim powstały te nakłucia.Wampiry to drapieżniki, niepadlinożercy.Nie strzelają do ludzi, żeby potem skręcić im kark, a na końcu ich gryzć.- Nie strzelają? - powtórzył March, mrużąc oczy.Dostrzegłam swoją wpadkę - podałam więcejinformacji,niż sądzili, że mam - i szybko zatuszowałam swój głupi błąd.- Jeśli Neil miał rację.Powiedział mi, że wyczuł dziurę po kuli z tyłu jej głowy.- Dokładnie tak powiedział? Dziurę po kuli?- Tak mi się wydaje.Zresztą, nieważne, jak zginęła.Rzecz w tym, że była martwa, zanim powstałyślady zębów.Krew nie płynęła.Trudno było ją potraktować jak pożywienie.- Dlaczego? - spytał March.- Wampiry mogą wysysać rany, zgadza się? - Ale nie żywią się w ten sposób.Krew to życie.Krew martwego człowieka jest równie martwa.Tougryzienie to ścierna.Kiwnął głową.- Jeszcze coś?- Na formularzu raportu z incydentu jest rubryka  opis obrażeń".Janie i Mick wiedzieli, że boli mnieramię, najpierw od ściskania i potrząsania, a potem od szarpnięcia w Scarlett.Nie wiem, czy przez tonadajnik przestał działać, ale Janie nalegała, żebym zgłosiła uszkodzenie ciała, a teraz biurowycieczkowe chce, żebym podpisała rezygnację z roszczeń.Wbrew temu, co sądzą niektórzy -spojrzałam ze złością na Sabera - uszkodzenie ciała wampira ma konsekwencje.Nawet jeślikrótkotrwałe.Odsunęłam krzesło i wstałam.- Będę tu jutro o ósmej, żeby porozmawiać z waszą portrecistką, ale jeśli macie jeszcze jakieś pytania,proszę się skontaktować z moją adwokat.Teraz muszę iść wszczepić sobie ten nadajnik i zbierać siędo pracy.Przyznaję.Wypłynęłam z pokoju i z budynku, jak to mówią w powieściach z okresu regencji, jak naskrzydłach.Nawet paskudna, deszczowa pogoda nie przyćmiła mojego triumfu, choć kazała mi sięzatrzymać i łagodnie nakłonić mój parasol, żeby raczył się otworzyć.Sandy, opatulona trenczem, dogoniła mnie przed drzwiami biura szeryfa.- Właściwie niezle się pani spisała, ale proszę nie przeciągać struny z Saberem.- Zasłużył sobie.- Z całą pewnością, ale jest policjantem stanowego, jeśli nie federalnego stopnia i jest zupełnienieprzewidywalny.Podzwonię do kolegów w Daytona i spytam, co o nim wiedzą.- Wskazała moje ramię.- Może pani dziś załatwić sprawę z tym nadajnikiem?- Jeśli jakiś lekarz z ostrego dyżuru wciśnie mnie między pacjentów, to nawet teraz.Jeśli nie, todopiero po pracy.- Dobrze.I Francesco, proszę się nie martwić.Nie mają nic, żeby panią w to wrobić.Dlaczego to mi zabrzmiało jak słynne  ostatnie słowa"?Pojechałam jedynką na południe za granatową beemką Sandy i zjechałam na teren szpitala Flaglera.Tam wreszcie coś poszło po mojej myśli, bo - mimo deszczu - oddział ratunkowy był niemal pusty, adoktor, który wszczepiał mi pierwszy nadajnik, miał akurat dyżur.Procedura musiała byćudokumentowana zdjęciami i pisemnym raportem, więc pielęgniarka pstrykała cyfrowe fotki, kiedystary nadajnik był usuwany, a nowy wszczepiany pod moją skórę.Kilka szwów, szybki test aparatu, ijuż mnie nie było.O siódmej piętnaście deszcz przestał padać, ale od zatoki dął silny wiatr.W takie dni żałowałam, żenasz budynek nie ma tylnego wejścia dla mieszkańców.Ale że nie ma, zaparkowałam na swoimmiejscu, popędziłam naokoło budynku na Cathedral Place i wbiegłam po schodach.Maggie nie było jeszcze w domu i nie odbierała komórki.Zostawiłam jej wiadomość, jak poszłoprzesłuchanie z Marchem, i drugą Dave'owi z AOW na temat nowego nadajnika.Kiedy już miałam zgłowy telefony, odświeżyłam makijaż i postanowiłam wypić jeszcze jedną małą butelkę krwi, żebyrana po wszczepieniu implantu szybciej się zagoiła.Dziś zdecydowałam się na minorkański kostium, uzupełniony peleryną z kapturem, z wodoodpornychmikrowłó-kien.Peleryna nie była z epoki, ale była ciepła, a ja miałam zły dzień [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl