[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O cmentarzunie myślałem, to znaczy bałem się cmentarzy jeszcze wtedy, umieranie byłodla mnie bardzo odległą rzeczą, nie dotyczyło takiego gnojka jak ja, niechodziłem na cmentarze, nie miałem takiej potrzeby i nie sądziłem, że ojcumogłoby kiedykolwiek wpaść do głowy, żeby mnie tam zabrać, a na robaki tojuż z pewnością.Ojciec zaczął wyrywać kępy trawy wraz z ziemią, a mniekazał kierować snop światła latarki w wyrwane miejsce.Zabraliśmy ze sobąmetalową puszkę.Na te robaki, ma się rozumieć.Słabo szło.Kilka robakówwykopaliśmy, ale były zdaniem ojca kiepskie, zbyt chude.Potem powiedział,że nic tu po nas, i poszliśmy dalej, na boisko.Ale tam nie było lepiej i ojciecnarzekał, że nie mamy ze sobą gnojówki.Ponoć na wylaną gnojówkę lepiej bywychodziły.Wylana gnojówka i snop światła z latarki, to ponoć lubiąnajbardziej.Lecz skąd zdobyć gnojówkę w mieście? Na wsi, wiadomo,zwierzęta, to gnojówka jest, nie ma z nią problemu, ale w środku Aodzi?I kiedy na boisku też zle poszło, ojciec powiedział, że pójdziemy na cmentarz.Pamiętam, że bardzo się wystraszyłem i on ten strach zobaczył w moichoczach, ale momentalnie zareagował, mówiąc, żebym się nie obawiał, bo niepójdziemy wykopywać trupów, tylko robaki, a zresztą nie wysyłam gosamego, tylko pójdziemy razem.Wie pan, cmentarz o bladym świcie, dorosłymężczyzna i mały chłopiec idą wykopywać robaki& Ja myślałem, że ojciecchciał zaraz na ten cmentarz, ale już świtać zaczęło i powiedział, że dziś już jestza pózno, że jutro wczesnym rankiem, też koło czwartej, pójdziemy tam, ależebym o niczym ani matce, ani siostrze nie mówił, bo wtedy będzie drakai nigdzie nie da się wyjść.Ojciec kazał mi wyrzucić na ziemię te kilka robaków,które udało nam się wykopać.Kiedy wróciliśmy do mieszkania, matka byłajuż na nogach i spytała, gdzie byliśmy.Ojciec odpowiedział jej zgodniez prawdą, że na robakach.Wtedy skrzywiła usta w wielkim obrzydzeniui zapytała, gdzie je mamy.Tym razem ja odpowiedziałem, że wyrzuciliśmy je,bo były za małe i za mało ich było.Pamiętam też, że spojrzała na mnie jak naidiotę i ponownie się skrzywiła.A potem zaczęła gadać, że nie życzy sobiew domu żadnego robactwa, żeby nam nawet do głowy nie przyszło tegoprzynosić, że mieszkanie jest dla ludzi, a nie dla robaków, a kiedyw mieszkaniu pojawia się robactwo, to trzeba je tępić.Muchy się zabija.Pluskwy się spryskuje, trutkę na mrówki wystawia i tak dalej.Gdy dawałanam ten wykład, zapytałem ojca, czy muchy, pluskwy i mrówki nadają się nahaczyk, czy można na nie łowić.Wtedy matka zamilkła, a ojciec odparł, żena mrówki i pluskwy nie da rady, ponieważ są za małe, żeby nabić je nahaczyk, z muchami już lepiej, choć w naszym przypadku to raczejwykluczone, bo na muchę łapie się pstrąga, a pstrąg jest rybą rzeczną i to żyjew bardzo czystych górskich wodach, więc w Aodzi nie ma pstrągów, aniw okolicy Aodzi.Trzeba byłoby pojechać gdzieś na południe, a to caławycieczka i się nie opłaca.Matka dała spokój i wróciła do sypialni.Wczesnyranek jeszcze był, więc i ja wróciłem do mojego pokoju, to znaczy do naszegopokoju, bo myśmy z siostrą mieszkali w jednym.Nawet nie zauważyła, żewchodzę do łóżka, i pojęcia nie miała, kiedy znowu się obudziłem, że gdzieśprawie w nocy z ojcem grasowaliśmy.Trzymałem wszystko w tajemnicy.Tego dnia spoglądałem na ojca i wysyłałem mu sygnały.Wydaje mi się, żenawet się uśmiechnął kilka razy.Tajemnica była w nas, one o niej niewiedziały i nie miały prawa wiedzieć.Wie pan, ja myślę, że tajemnica,wspólna tajemnica, to jest to, co cementuje związek ojca i syna.To byłprzełomowy czas dla mnie, bo następnego ranka, bardzo wczesnego rankatych tajemnic się namnożyło i właśnie wtedy poczułem, może pierwszyi może ostatni raz w życiu, że ten ojciec był mój, że jest wspaniałym, chociażmrukowatym i dziwnym człowiekiem.Ale mój, wie pan, tylko mój i nikogoinnego.Nie siostry, nie matki, nie czyjś tam, ale mój, na wyłączność.Bo jakjest tajemnica, to i jest wyłączność.Ojciec na wyłączność, tego właśniesynowie potrzebują.Dlatego uznałem właśnie w tym czasie, że jest moimprawdziwym ojcem, że jednak mnie nie przygarnęli, że nie jestemleworęczną, jąkającą się znajdą.Bo od pewnego czasu się o to podejrzewałem,gdy patrzyłem, jak bardzo różnię się od siostry, nie tylko urodą, ale wszystkiminnym.Siostra była podobna do matki.Z urody i charakteru.Tak zwanamocna kobieta.A ja z urody nie przypominałem ani matki, ani ojca.Z charakterem to już sam nie wiem, jak było& W każdym razie czułem sięobco.Nie czułem, że należę do nich, albo przynajmniej do jednego z nich, aleto się momentalnie zmieniło, właśnie z chwilą powierzenia mi tej tajemnicy.Gdy tamtej soboty wstałem, zjadłem śniadanie, nawet nie chciało mi sięoglądać telewizji, tylko ubrałem buty i poszedłem do chłopaków.Siedzieli natrzepaku, jak zwykle.Pochwaliłem się tym, że ojciec zrobił dla mnie wędkęi że za kilka dni pójdziemy razem na ryby.Zazdrościli.Mówię panu, to byłowspaniałe uczucie.Ono się nie powtarzało w moim życiu zbyt często.Toznaczy zazdrość się pojawiała, ale to ja zazdrościłem innym, nawetnajbliższym, na przykład siostrze.Ale żeby ktoś inny mnie zazdrościł? Nowłaśnie, ten trzepak, ten moment to była jedna z tych chwil w życiu, któremógłbym teraz zliczyć na palcach jednej ręki.Przeżywałem to wyjście nacmentarz bardzo.Do tego stopnia, że nie mogłem zasnąć.Czekałem, czekałem,aż ojciec nad ranem wejdzie do naszego pokoju i powie ubieraj się, idziemy.I się nie doczekałem, ojciec zaspał, nie obudził mnie.Potem ja zasnąłem.Matka zerwała mnie z łóżka koło południa.Myślała, że jestem chory.Wsadziłami w tyłek termometr.Zdrowy byłem oczywiście, choć cały dzień chodziłempo mieszkaniu, jakbym obuchem w głowę dostał.Ojciec obiecał, że pójdziemyna robaki, że mi obiecuje, za tydzień albo za dwa.Pan wie, że teraz nie możnakupić w aptece normalnego termometru rtęciowego? Ta Unia tylko zabrania.Tyle lat były w obiegu, a teraz okazuje się, że są niebezpieczne, dlatego jewycofali.Z góry ustalają, co jest dobre, a co złe.Co bezpieczne, a co bezpiecznenie jest.Nikt o zdrowych zmysłach przecież rtęci nie je.Prawda? Zabroniąnam jeszcze wielu rzeczy, zobaczy pan.A potem się to wszystko rozwali, boileż można ludziom dorosłym zabraniać.Pan jest za Unią? Tak? Ja nie.Byliśmy biedni, a teraz jesteśmy jeszcze bardziej biedni.Drogi się za unijnepieniądze budują, ale powoli i do tego ciągle kradną.Tyle że te pieniądzeprzyjdzie kiedyś oddać.A z czego? Złota nie ma, ropy nie ma.Kopalniepozamykane.Zakłady w Aodzi pozamykane.Wszystko kiedyś zamkną.A na koniec powiedzą nam, żeby oddawać kasę.I jeszcze dodadzą, żeprzynajmniej w tym czasie dorobiliśmy się nie tylko gigantycznych długów,ale też krystalicznie czystego powietrza.Po tej Unii zostaną nam tylko długi,powietrze, masa samobójców i jeszcze większy bajzel w kraju [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.O cmentarzunie myślałem, to znaczy bałem się cmentarzy jeszcze wtedy, umieranie byłodla mnie bardzo odległą rzeczą, nie dotyczyło takiego gnojka jak ja, niechodziłem na cmentarze, nie miałem takiej potrzeby i nie sądziłem, że ojcumogłoby kiedykolwiek wpaść do głowy, żeby mnie tam zabrać, a na robaki tojuż z pewnością.Ojciec zaczął wyrywać kępy trawy wraz z ziemią, a mniekazał kierować snop światła latarki w wyrwane miejsce.Zabraliśmy ze sobąmetalową puszkę.Na te robaki, ma się rozumieć.Słabo szło.Kilka robakówwykopaliśmy, ale były zdaniem ojca kiepskie, zbyt chude.Potem powiedział,że nic tu po nas, i poszliśmy dalej, na boisko.Ale tam nie było lepiej i ojciecnarzekał, że nie mamy ze sobą gnojówki.Ponoć na wylaną gnojówkę lepiej bywychodziły.Wylana gnojówka i snop światła z latarki, to ponoć lubiąnajbardziej.Lecz skąd zdobyć gnojówkę w mieście? Na wsi, wiadomo,zwierzęta, to gnojówka jest, nie ma z nią problemu, ale w środku Aodzi?I kiedy na boisku też zle poszło, ojciec powiedział, że pójdziemy na cmentarz.Pamiętam, że bardzo się wystraszyłem i on ten strach zobaczył w moichoczach, ale momentalnie zareagował, mówiąc, żebym się nie obawiał, bo niepójdziemy wykopywać trupów, tylko robaki, a zresztą nie wysyłam gosamego, tylko pójdziemy razem.Wie pan, cmentarz o bladym świcie, dorosłymężczyzna i mały chłopiec idą wykopywać robaki& Ja myślałem, że ojciecchciał zaraz na ten cmentarz, ale już świtać zaczęło i powiedział, że dziś już jestza pózno, że jutro wczesnym rankiem, też koło czwartej, pójdziemy tam, ależebym o niczym ani matce, ani siostrze nie mówił, bo wtedy będzie drakai nigdzie nie da się wyjść.Ojciec kazał mi wyrzucić na ziemię te kilka robaków,które udało nam się wykopać.Kiedy wróciliśmy do mieszkania, matka byłajuż na nogach i spytała, gdzie byliśmy.Ojciec odpowiedział jej zgodniez prawdą, że na robakach.Wtedy skrzywiła usta w wielkim obrzydzeniui zapytała, gdzie je mamy.Tym razem ja odpowiedziałem, że wyrzuciliśmy je,bo były za małe i za mało ich było.Pamiętam też, że spojrzała na mnie jak naidiotę i ponownie się skrzywiła.A potem zaczęła gadać, że nie życzy sobiew domu żadnego robactwa, żeby nam nawet do głowy nie przyszło tegoprzynosić, że mieszkanie jest dla ludzi, a nie dla robaków, a kiedyw mieszkaniu pojawia się robactwo, to trzeba je tępić.Muchy się zabija.Pluskwy się spryskuje, trutkę na mrówki wystawia i tak dalej.Gdy dawałanam ten wykład, zapytałem ojca, czy muchy, pluskwy i mrówki nadają się nahaczyk, czy można na nie łowić.Wtedy matka zamilkła, a ojciec odparł, żena mrówki i pluskwy nie da rady, ponieważ są za małe, żeby nabić je nahaczyk, z muchami już lepiej, choć w naszym przypadku to raczejwykluczone, bo na muchę łapie się pstrąga, a pstrąg jest rybą rzeczną i to żyjew bardzo czystych górskich wodach, więc w Aodzi nie ma pstrągów, aniw okolicy Aodzi.Trzeba byłoby pojechać gdzieś na południe, a to caławycieczka i się nie opłaca.Matka dała spokój i wróciła do sypialni.Wczesnyranek jeszcze był, więc i ja wróciłem do mojego pokoju, to znaczy do naszegopokoju, bo myśmy z siostrą mieszkali w jednym.Nawet nie zauważyła, żewchodzę do łóżka, i pojęcia nie miała, kiedy znowu się obudziłem, że gdzieśprawie w nocy z ojcem grasowaliśmy.Trzymałem wszystko w tajemnicy.Tego dnia spoglądałem na ojca i wysyłałem mu sygnały.Wydaje mi się, żenawet się uśmiechnął kilka razy.Tajemnica była w nas, one o niej niewiedziały i nie miały prawa wiedzieć.Wie pan, ja myślę, że tajemnica,wspólna tajemnica, to jest to, co cementuje związek ojca i syna.To byłprzełomowy czas dla mnie, bo następnego ranka, bardzo wczesnego rankatych tajemnic się namnożyło i właśnie wtedy poczułem, może pierwszyi może ostatni raz w życiu, że ten ojciec był mój, że jest wspaniałym, chociażmrukowatym i dziwnym człowiekiem.Ale mój, wie pan, tylko mój i nikogoinnego.Nie siostry, nie matki, nie czyjś tam, ale mój, na wyłączność.Bo jakjest tajemnica, to i jest wyłączność.Ojciec na wyłączność, tego właśniesynowie potrzebują.Dlatego uznałem właśnie w tym czasie, że jest moimprawdziwym ojcem, że jednak mnie nie przygarnęli, że nie jestemleworęczną, jąkającą się znajdą.Bo od pewnego czasu się o to podejrzewałem,gdy patrzyłem, jak bardzo różnię się od siostry, nie tylko urodą, ale wszystkiminnym.Siostra była podobna do matki.Z urody i charakteru.Tak zwanamocna kobieta.A ja z urody nie przypominałem ani matki, ani ojca.Z charakterem to już sam nie wiem, jak było& W każdym razie czułem sięobco.Nie czułem, że należę do nich, albo przynajmniej do jednego z nich, aleto się momentalnie zmieniło, właśnie z chwilą powierzenia mi tej tajemnicy.Gdy tamtej soboty wstałem, zjadłem śniadanie, nawet nie chciało mi sięoglądać telewizji, tylko ubrałem buty i poszedłem do chłopaków.Siedzieli natrzepaku, jak zwykle.Pochwaliłem się tym, że ojciec zrobił dla mnie wędkęi że za kilka dni pójdziemy razem na ryby.Zazdrościli.Mówię panu, to byłowspaniałe uczucie.Ono się nie powtarzało w moim życiu zbyt często.Toznaczy zazdrość się pojawiała, ale to ja zazdrościłem innym, nawetnajbliższym, na przykład siostrze.Ale żeby ktoś inny mnie zazdrościł? Nowłaśnie, ten trzepak, ten moment to była jedna z tych chwil w życiu, któremógłbym teraz zliczyć na palcach jednej ręki.Przeżywałem to wyjście nacmentarz bardzo.Do tego stopnia, że nie mogłem zasnąć.Czekałem, czekałem,aż ojciec nad ranem wejdzie do naszego pokoju i powie ubieraj się, idziemy.I się nie doczekałem, ojciec zaspał, nie obudził mnie.Potem ja zasnąłem.Matka zerwała mnie z łóżka koło południa.Myślała, że jestem chory.Wsadziłami w tyłek termometr.Zdrowy byłem oczywiście, choć cały dzień chodziłempo mieszkaniu, jakbym obuchem w głowę dostał.Ojciec obiecał, że pójdziemyna robaki, że mi obiecuje, za tydzień albo za dwa.Pan wie, że teraz nie możnakupić w aptece normalnego termometru rtęciowego? Ta Unia tylko zabrania.Tyle lat były w obiegu, a teraz okazuje się, że są niebezpieczne, dlatego jewycofali.Z góry ustalają, co jest dobre, a co złe.Co bezpieczne, a co bezpiecznenie jest.Nikt o zdrowych zmysłach przecież rtęci nie je.Prawda? Zabroniąnam jeszcze wielu rzeczy, zobaczy pan.A potem się to wszystko rozwali, boileż można ludziom dorosłym zabraniać.Pan jest za Unią? Tak? Ja nie.Byliśmy biedni, a teraz jesteśmy jeszcze bardziej biedni.Drogi się za unijnepieniądze budują, ale powoli i do tego ciągle kradną.Tyle że te pieniądzeprzyjdzie kiedyś oddać.A z czego? Złota nie ma, ropy nie ma.Kopalniepozamykane.Zakłady w Aodzi pozamykane.Wszystko kiedyś zamkną.A na koniec powiedzą nam, żeby oddawać kasę.I jeszcze dodadzą, żeprzynajmniej w tym czasie dorobiliśmy się nie tylko gigantycznych długów,ale też krystalicznie czystego powietrza.Po tej Unii zostaną nam tylko długi,powietrze, masa samobójców i jeszcze większy bajzel w kraju [ Pobierz całość w formacie PDF ]