[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jaki celmiałby w.- Nie odrywał wzroku od Roarke a.Jego oczy otwierały się coraz szerzej.Nagle zbladł,wyciągnął drżącą dłoń i chwycił się krzesła.Trzymając się oparcia, obszedł je i ciężko usiadł.- OJezu.Słodki Jezu Chryste.- Zacisnął palce na szklance i dopił resztkę whisky.- Jesteś pewny?Roarke, jesteś najzupełniej pewny?- Tak.- Roarke podszedł do barku, wziął butelkę i napełnił szklankę Micka.- Zabił dwojeludzi, którzy dla mnie pracowali.Jeden z nich był moim przyjacielem.Wiedział, że w ten sposóbmnie zdekoncentruje i odciągnie uwagę policji, a także, oczywiście.mojej żony od aukcji.- Nie, nie, Roarke, mylisz się, to właśnie ja tu po to jestem.Mam cię zajmować, być bliskociebie.To ja miałem się tu kręcić i ustalić ostateczny plan skoku.Zamierzałem zaproponować ciubicie jakiegoś interesu i tym sposobem zająć twoje myśli.Przygotowałem też coś dla twojej gliny,na wypadek gdyby nie miała zbyt wielu zajęć.Postanowiłem was oboje wodzić za nos.Chciałem sięwmieszać w wasze życie osobiste.No wiesz, uwodzić ją.Mieszkając w twoim domu, wiedziałbym okażdej zmianie zabezpieczeń.Poza tym mógłbym pilnować chłopaka Magdy, tak na wszelki wypadek.Wprawdzie Liza cały czas ma go na oku, ale.- No właśnie, zastanawiałem się nad Lizą.Moja glina sama znalazła sobie zajęcie, prawdaMick? Ja także.Gdyby udało im się zabić dziś Summerseta, jak myślisz, czy aukcja nadal by mnieinteresowała?- Nie mam pojęcia.Nie wiedziałem.- Mick skurczył się pod spojrzeniem Roarke a, ale patrzyłmu w oczy.- Przysięgam moje życie.Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił.To wielka sprawa,cholernie ekscytująca, czułem, że choć raz będę lepszy od ciebie.Wiesz, Roarke, ty zawsze byłeśinny niż my wszyscy.Dostawałeś więcej.Ja też chciałem.Okradłbym cię i cieszyłbym się z tego.Dokońca życia bym się z tego śmiał i wszystkim się chwalił.Ale co to, to nie.Nigdy nie zgodziłbym sięna udział w morderstwie.- Właśnie z tym nie mogłem się pogodzić.Nie pasowało mi.- Naples kazał zlikwidować Britt i Joego? Jesteś pewien?- Na sto procent.- I próbował z Summersetem.- Mick kiwał głową.Teraz rozumiem.- Wziął głęboki oddech.- Mamy u ciebie dwóch ludzi.Jednego w ochronie i jednego w hotelu.Honroe i Billick.Wszystko jestzaplanowane na jutro.Zaczniemy o drugiej nad ranem.Dokładnie o tej porze, na skrzyżowaniu przywschodnim rogu hotelu zderzą się autobus i samochód.Autobus przewróci się i wtoczy do sklepujubilerskiego.Najęli najlepszego kierowcę.Pamiętasz Kilchera?Pamiętam.- To jego syn.Jest jeszcze lepszy od ojca.Wybuchnie mały pożar i potworne zamieszanie.Gliny, ochrona, przyjadą wszyscy.nawet straż pożarna.Zajmą się wypadkiem i przechodniami.Wtym samym momencie przed wejściem do hotelu zatrzyma się nasz wóz dostawczy.Będzie nassześciu i będziemy uzbrojeni w strzykawki ze środkiem uspokajającym.Użyjemy ich w razieostateczności.Ja zajmę się systemem zabezpieczeń.Zablokuję alarm na dwanaście minut.Więcej się nie dało, pracowałem nad tym całe sześćmiesięcy.Twój system prawdziwe cacko.Gdyby nie pracowali dla ciebie nasi ludzie nigdy by mi sięnie udało.- Mała pociecha.- Chyba tak.Jestem jedyną osobą, która była w stanie dobrać się do twoich zabezpieczeń.Każdy członek ekipy zabiera tylko wyznaczone przedmioty.Wszyscy muszą się uwinąć w dziesięćminut.Na dotarcie na miejsce i powrót do wozu pozostaje dwie minuty.Ten, kto nie zdąży, zostaje wśrodku.- Mick wstał i odstawił szklankę.- Pokażę ci sprzęt i dyskietki, sam zobacz, jak to miałowyglądać.- Zawahał się.- Powinienem był się tego spodziewać.Jak mogłem popełnić taki błąd izwiązać się kimś takim jak Naples? Nie mam żadnego wytłumaczenia.Przysięgam, że zrobięwszystko, żeby ci to jakoś wynagrodzić.To jak będzie, oddasz mnie w ręce glin?Roarke przez chwilę patrzył mu w oczy.Dostrzegł w nich dramat.- Nie.Eve wpadła do domu jak burza.Wbiegła na schody, kiedy w holu pojawił się Summerset.- Gdzie oni są? - zapytała ostro.- Roarke jest w gabinecie.Pani porucznik.- Pózniej.Niech to jasna cholera! - Pokonując po dwa schody naraz, wyjęła z kabury broń.Przebiegła korytarz i nie pukając weszła do prywatnego pokoju Roarke a.Nie siedział przed komputerem, jak się spodziewała, ale oparty o blat biurka, studiowałwykresy i dane pojawiające się na ściennym ekranie.Jego nigdzie niezarejestrowany sprzęt szumiałcichutko.- Gdzie Connelly?Roarke nie odrywał wzroku od ekranu.Doszedł do wniosku, że mogło im się to udać. Sukinsyny.- Tu go nie ma.- Muszę go znalezć.Ten bydlak w tym siedzi.- Tak, wiem.Powiedział to z takim spokojem, że nie od razu do niej dotarło.- Wiesz? Od jak dawna? - Podeszła do męża i zasłoniła mu ekran.- Roarke, co to za gra?- To nie gra.Dopiero teraz wszystko zrozumiała.Jego głos może i był spokojny, ale nie oczy.- Kiedy się domyśliłeś?- Zacząłem coś podejrzewać, kiedy zorientowaliśmy się że chodzi o przedmioty z aukcji.Mówiłem ci, że znam tylko kilka osób zdolnych wykonać taki skok.On jest jedną z nich.- Ale nie przyszło ci do głowy, żeby mi o tym powiedzieć.- Nic nie mówiłem, bo nie miałem pewności.Teraz ją mam.- A skąd?- Po prostu go zapytałem - powiedział Roarke [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl