[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Możesz spaćz mamusią w jej łóżku, bo jest takie duże, że łatwo się zmieścicie, a ona śpisama.Widzisz? Wszystko już z Emmą obmyśliłyśmy.Heather oparła się łokciami o stół i pochyliła głowę.- O Boże, sama nie wierzę w to, co słyszę - westchnęła.- Wyobrażamsobie, że długo musiałyście nadtym myśleć i zaplanowałyście wszystko w najdrobniejszych szczegółach,ale posłuchajcie proszę, co wam powiem.Stryjek Mack nie będzie waszymtatą.Jest waszym stryjkiem i nim pozostanie.Rozumiecie? Zapomnijcie otym pomyśle, bo i tak z niego nic nie wyjdzie, a wam będzie przykro.- Dlaczego tak mówisz, mamusiu? - oburzyła się Melissa.- Nawet nierozmawialiście o tym ze stryjkiem.To nieładnie, że nie chcesz, żeby spał wtwoim łóżku.Ono jest na dwie osoby.Dlaczego nawet o tym niepomyślałaś? Dlaczego nie porozmawiałaś najpierw ze stryjkiem, tylko odrazu powiedziałaś, że nie? -Dziewczynka mówiła coraz głośniej.- Melisso, uspokój się i ścisz głos.W tym domu nikt na nikogo niekrzyczy, moja panno, nawet kiedy jest zdenerwowany.- Przepraszam - mruknęła mała i wbiła wzrok w talerz.- Ale Melissa ma rację, mamusiu - natychmiast z pomocą pospieszyła jejsiostra.- Nawet o tym ze stryjkiem nie porozmawiałaś.- W porządku, a więc zrobię to teraz - zgodziła się Heather i uniosła ręcew geście pojednania.Spojrzała na Macka.- Jak słyszałeś, Mack,dziewczynki zadecydowały, że zostaniesz ich wspaniałym tatusiem.Jednak,jak już nam to wcześniej wyjaśniłeś, nie zamierzasz nigdzie zapuszczaćkorzeni, bo jesteś wiecznym wędrownikiem.A więc to zupełnie jasne, żeRS80nie możesz być tatusiem, bo nie zostaniesz w Tucson na stałe.Czyż nie? -Przerwała na chwilę.- Mack? Czy ty mnie słuchasz? Przecież musimy toomówić.Czy mógłbyś łaskawie powiedzieć swoje zdanie, żebyśmywreszcie skończyli z tą bzdurą?- To wcale nie jest bzdura! - Melissa znowu podniosła głos.-Przepraszam, że krzyczę, ale to nie jest żadna bzdura.- Mack.- Heather spojrzała na niego wymownie.- Odezwij się wreszcie.A ten z przerażeniem stwierdził, że nie może zebrać myśli, bypowiedzieć coś sensownego.W głowie miał chaos, rozszalała wyobrazniapodsuwała mu przed oczy wciąż nowe obrazy.Widział siebie w ogromnym łóżku z Heather przytuloną do niego.Ichgłowy zgodnie spoczywały na jednej poduszce.Widział dwie uśmiechnięte dziewczynki z zaspanymi oczami ipotarganymi włosami, które nagle zjawiają się obok ich łóżka, a już zachwilę wskakują na nie, domagając się porannej porcji pieszczot ipocałunków.Widział, jak jedzą razem śniadanie, potem obiad i kolację, siedząc przywysłużonym stole w kuchni, a dom rozbrzmiewa radosnym śmiechem igwarem rozmów.Widział rodzinę.Prawdziwą, szczęśliwą rodzinę.A on był ojcem imężem.Na zawsze. Lepiej mnie posłuchaj, chłopcze.Nie oszukuj się, że możesz miećkorzenie, rodzinę, kobietę, którą będziesz kochał do śmierci.To nie dla nas.Jesteś taki jak ja.My musimy być wolni i wciąż w ruchu.Przeżyjesz życiesam, rozumiesz chłopcze? Sam.sam.sam."Mack ścisnął palcami skronie, jakby chciał stłumić słowa ojcadzwięczące mu w uszach.W końcu oparł dłonie o stół.Heather, Melissa iEmma nie spuszczały z niego wzroku.Czekały w napięciu.- Wasza mama ma rację - powiedział w końcu lekko ochrypłym głosem.-Ja.po prostu nie mogę, nie potrafię przebywać dłużej w jednym miejscu.Mówiłem wam o tym, pamiętacie? Nie byłbym dobrym ojcem.Nie nadajęsię do tej roli.Myślę, że mógłbym być całkiem przyzwoitym stryjem, ale.-Wzruszył ramionami.- Ale to wszystko, na co mnie stać.Być waszymstryjkiem Maćkiem.- I na zawsze samotnikiem, dodał w myślach.- To tyle.A więc zamykamy ten temat, zgoda?Co się z nim dzieje? - pomyślała Heather, bacznie mu się przypatrując.RS81Trzęsie się, nie może znalezć słów, cała krew odpłynęła mu z twarzy, a jegogłos przybrał dziwne, obce brzmienie.- Chyba tak.- Melissa pociągnęła nosem.- Stryjku Maćku, to by mogło być twoje marzenie - powiedziała Emmadrżącym głosem.- %7łeby być naszym tatusiem.Wiesz przecież, że jeszczenie masz ??Kenia i.- Emmo, kochanie, daj już spokój - łagodnie napomniała ją Heather.-Musisz pogodzić się z faktami i cieszyć się, że stryjek jeszcze przez pewienczas będzie z nami.Są w życiu rzeczy, których nie da się zmienić.Wiesz otym, Melissa też.- Wiem, ale.ale - westchnęła dziewczynka.- Nie - przerwała jej Heather.- Koniec dyskusji.Kończmy jeść, bo deserczeka.- Nie jestem głodna - mruknęła Emma.- Ja też nie i nie chcę żadnego głupiego deseru - nachmurzyła sięMelissa.- Melisso, jesteś niegrzeczna - upomniała ją łagodnie Heather.-Zaprosiłyśmy stryjka Macka na domową kolację.Nie zepsujcie tegowieczoru dąsami.Chcemy, żeby stryjek wspominał tę kolację zprzyjemnością, prawda, dziewczynki?Odpowiedziała jej cisza.- Tak, chyba tak, - Melissa po chwili wzięła widelec.- A deser wcale niejest głupi.- To już lepiej - pochwaliła córkę Heather.- Emmo? A twój widelec?Emma westchnęła głęboko i powróciła do jedzenia.Zapadła cisza.Heather z trudem przełykała resztę kolacji.Unikała wzroku Macka. To mogłoby być twoje marzenie, stryjku.%7łeby być naszym tatusiem".W głowie Heather wciąż brzmiały słowa Emmy.Za wszelką cenę chciała je zapomnieć, wymazać z pamięci.Gdyby Mackbył ojcem blizniaczek, to byłby też jej mężem.na zawsze.Och, co zagłupie myśli.Powinna słuchać tego, co powiedziała dziewczynkom, izaakceptować rzeczywistość taką, jaka jest i jakiej nie da się zmienić.Wiedziała o tym aż nadto dobrze.Za każdym razem miłość, którą uważała za wieczną, przynosiła jej tylkoból i łzy.Zaczęło się już w dzieciństwie, kiedy opuściła ją matka.Potemumarła ukochana babcia, co pociągnęło za sobą niekończącą się serięRS82pożegnań i przenoszenia się z jednego domu dziecka do drugiego.Miała się na baczności, kiedy poznała Franka Marshalla, ale co z tego?Znowu znalazła się w próżni, znowu musiała ratować swoje pęknięte serce.Westchnęła i z trudem dokończyła kolację.Raz tylko los się do niej uśmiechnął, kiedy urodziła swoje ślicznedziewczynki.Miłość, którą się wzajemnie obdarzały, była wieczna, i za tonieustannie dziękowała losowi.Blizniaczki były wszystkim, co posiadała.Bez reszty zawładnęły jejmatczynym sercem.Ale co z kobiecym sercem? Nie znało prawdziwej, wiecznej miłości.Miłość kojarzyła się Heather z opuszczeniem, porzuceniem, płaczem dopoduszki i rozpaczliwym wysiłkiem, żeby serce nie rozleciało się na drobnekawałeczki.Tak właśnie było, i podobnie jak Melissa i Emma, musiałazaakceptować ten fakt, pogodzić się z czymś, czego nie sposób zmienić.Rzuciła szybkie spojrzenie na Macka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Możesz spaćz mamusią w jej łóżku, bo jest takie duże, że łatwo się zmieścicie, a ona śpisama.Widzisz? Wszystko już z Emmą obmyśliłyśmy.Heather oparła się łokciami o stół i pochyliła głowę.- O Boże, sama nie wierzę w to, co słyszę - westchnęła.- Wyobrażamsobie, że długo musiałyście nadtym myśleć i zaplanowałyście wszystko w najdrobniejszych szczegółach,ale posłuchajcie proszę, co wam powiem.Stryjek Mack nie będzie waszymtatą.Jest waszym stryjkiem i nim pozostanie.Rozumiecie? Zapomnijcie otym pomyśle, bo i tak z niego nic nie wyjdzie, a wam będzie przykro.- Dlaczego tak mówisz, mamusiu? - oburzyła się Melissa.- Nawet nierozmawialiście o tym ze stryjkiem.To nieładnie, że nie chcesz, żeby spał wtwoim łóżku.Ono jest na dwie osoby.Dlaczego nawet o tym niepomyślałaś? Dlaczego nie porozmawiałaś najpierw ze stryjkiem, tylko odrazu powiedziałaś, że nie? -Dziewczynka mówiła coraz głośniej.- Melisso, uspokój się i ścisz głos.W tym domu nikt na nikogo niekrzyczy, moja panno, nawet kiedy jest zdenerwowany.- Przepraszam - mruknęła mała i wbiła wzrok w talerz.- Ale Melissa ma rację, mamusiu - natychmiast z pomocą pospieszyła jejsiostra.- Nawet o tym ze stryjkiem nie porozmawiałaś.- W porządku, a więc zrobię to teraz - zgodziła się Heather i uniosła ręcew geście pojednania.Spojrzała na Macka.- Jak słyszałeś, Mack,dziewczynki zadecydowały, że zostaniesz ich wspaniałym tatusiem.Jednak,jak już nam to wcześniej wyjaśniłeś, nie zamierzasz nigdzie zapuszczaćkorzeni, bo jesteś wiecznym wędrownikiem.A więc to zupełnie jasne, żeRS80nie możesz być tatusiem, bo nie zostaniesz w Tucson na stałe.Czyż nie? -Przerwała na chwilę.- Mack? Czy ty mnie słuchasz? Przecież musimy toomówić.Czy mógłbyś łaskawie powiedzieć swoje zdanie, żebyśmywreszcie skończyli z tą bzdurą?- To wcale nie jest bzdura! - Melissa znowu podniosła głos.-Przepraszam, że krzyczę, ale to nie jest żadna bzdura.- Mack.- Heather spojrzała na niego wymownie.- Odezwij się wreszcie.A ten z przerażeniem stwierdził, że nie może zebrać myśli, bypowiedzieć coś sensownego.W głowie miał chaos, rozszalała wyobrazniapodsuwała mu przed oczy wciąż nowe obrazy.Widział siebie w ogromnym łóżku z Heather przytuloną do niego.Ichgłowy zgodnie spoczywały na jednej poduszce.Widział dwie uśmiechnięte dziewczynki z zaspanymi oczami ipotarganymi włosami, które nagle zjawiają się obok ich łóżka, a już zachwilę wskakują na nie, domagając się porannej porcji pieszczot ipocałunków.Widział, jak jedzą razem śniadanie, potem obiad i kolację, siedząc przywysłużonym stole w kuchni, a dom rozbrzmiewa radosnym śmiechem igwarem rozmów.Widział rodzinę.Prawdziwą, szczęśliwą rodzinę.A on był ojcem imężem.Na zawsze. Lepiej mnie posłuchaj, chłopcze.Nie oszukuj się, że możesz miećkorzenie, rodzinę, kobietę, którą będziesz kochał do śmierci.To nie dla nas.Jesteś taki jak ja.My musimy być wolni i wciąż w ruchu.Przeżyjesz życiesam, rozumiesz chłopcze? Sam.sam.sam."Mack ścisnął palcami skronie, jakby chciał stłumić słowa ojcadzwięczące mu w uszach.W końcu oparł dłonie o stół.Heather, Melissa iEmma nie spuszczały z niego wzroku.Czekały w napięciu.- Wasza mama ma rację - powiedział w końcu lekko ochrypłym głosem.-Ja.po prostu nie mogę, nie potrafię przebywać dłużej w jednym miejscu.Mówiłem wam o tym, pamiętacie? Nie byłbym dobrym ojcem.Nie nadajęsię do tej roli.Myślę, że mógłbym być całkiem przyzwoitym stryjem, ale.-Wzruszył ramionami.- Ale to wszystko, na co mnie stać.Być waszymstryjkiem Maćkiem.- I na zawsze samotnikiem, dodał w myślach.- To tyle.A więc zamykamy ten temat, zgoda?Co się z nim dzieje? - pomyślała Heather, bacznie mu się przypatrując.RS81Trzęsie się, nie może znalezć słów, cała krew odpłynęła mu z twarzy, a jegogłos przybrał dziwne, obce brzmienie.- Chyba tak.- Melissa pociągnęła nosem.- Stryjku Maćku, to by mogło być twoje marzenie - powiedziała Emmadrżącym głosem.- %7łeby być naszym tatusiem.Wiesz przecież, że jeszczenie masz ??Kenia i.- Emmo, kochanie, daj już spokój - łagodnie napomniała ją Heather.-Musisz pogodzić się z faktami i cieszyć się, że stryjek jeszcze przez pewienczas będzie z nami.Są w życiu rzeczy, których nie da się zmienić.Wiesz otym, Melissa też.- Wiem, ale.ale - westchnęła dziewczynka.- Nie - przerwała jej Heather.- Koniec dyskusji.Kończmy jeść, bo deserczeka.- Nie jestem głodna - mruknęła Emma.- Ja też nie i nie chcę żadnego głupiego deseru - nachmurzyła sięMelissa.- Melisso, jesteś niegrzeczna - upomniała ją łagodnie Heather.-Zaprosiłyśmy stryjka Macka na domową kolację.Nie zepsujcie tegowieczoru dąsami.Chcemy, żeby stryjek wspominał tę kolację zprzyjemnością, prawda, dziewczynki?Odpowiedziała jej cisza.- Tak, chyba tak, - Melissa po chwili wzięła widelec.- A deser wcale niejest głupi.- To już lepiej - pochwaliła córkę Heather.- Emmo? A twój widelec?Emma westchnęła głęboko i powróciła do jedzenia.Zapadła cisza.Heather z trudem przełykała resztę kolacji.Unikała wzroku Macka. To mogłoby być twoje marzenie, stryjku.%7łeby być naszym tatusiem".W głowie Heather wciąż brzmiały słowa Emmy.Za wszelką cenę chciała je zapomnieć, wymazać z pamięci.Gdyby Mackbył ojcem blizniaczek, to byłby też jej mężem.na zawsze.Och, co zagłupie myśli.Powinna słuchać tego, co powiedziała dziewczynkom, izaakceptować rzeczywistość taką, jaka jest i jakiej nie da się zmienić.Wiedziała o tym aż nadto dobrze.Za każdym razem miłość, którą uważała za wieczną, przynosiła jej tylkoból i łzy.Zaczęło się już w dzieciństwie, kiedy opuściła ją matka.Potemumarła ukochana babcia, co pociągnęło za sobą niekończącą się serięRS82pożegnań i przenoszenia się z jednego domu dziecka do drugiego.Miała się na baczności, kiedy poznała Franka Marshalla, ale co z tego?Znowu znalazła się w próżni, znowu musiała ratować swoje pęknięte serce.Westchnęła i z trudem dokończyła kolację.Raz tylko los się do niej uśmiechnął, kiedy urodziła swoje ślicznedziewczynki.Miłość, którą się wzajemnie obdarzały, była wieczna, i za tonieustannie dziękowała losowi.Blizniaczki były wszystkim, co posiadała.Bez reszty zawładnęły jejmatczynym sercem.Ale co z kobiecym sercem? Nie znało prawdziwej, wiecznej miłości.Miłość kojarzyła się Heather z opuszczeniem, porzuceniem, płaczem dopoduszki i rozpaczliwym wysiłkiem, żeby serce nie rozleciało się na drobnekawałeczki.Tak właśnie było, i podobnie jak Melissa i Emma, musiałazaakceptować ten fakt, pogodzić się z czymś, czego nie sposób zmienić.Rzuciła szybkie spojrzenie na Macka [ Pobierz całość w formacie PDF ]