[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tron, zapomniałeś już, że wyrzuciłmnie z domu?- Nie, ale skoro chcesz pomóc Paulowi.- Ojciec nie uznał mnie jeszcze formalnie za swoje dziecko - powiedziała.Tron zarumienił się lekko.- Nic o tym nie wiedziałem.- Myślałam, że ostatnie spotkanie z nim będzie wyglądało inaczej, ale on stwierdził, żemnie nie chce pod swoim dachem, bo zbyt lekko się prowadzę.Tron skinął głową w zamyśleniu.- W pewnym sensie ma rację.Sama wiesz, jacy są ludzie we wsi.Będą cię oceniać.-Wstał i nalał sobie wódki, po czym wrócił do stołu.- Kobiety, które zrywają małżeńskie więzy,zostają napiętnowane do końca życia.To większy wstyd niż urodzić bękarta.Nie będzie cilekko w przyszłości, Kari.Szkoda, że o tym nie myślałaś, zanim.Kari zerwała się z miejsca.- Pójdę na górę i się położę.Wiem, że chcesz dla mnie dobrze, ale ja nigdy nie wrócę doHansa.Trudno, będę żyć jako wyrzutek.Nie czekając na jego odpowiedz, wyszła z pokoju i pobiegła na górę do swojej sypialni.Była rozczarowana i smutna, ale przecież już dawno powinna się domyślić, że nie może spo-dziewać się po Johannesie żadnych środków.L RTZobaczyła go oczyma duszy i aż się wzdrygnęła.Ojciec nigdy się o nią nie troszczył tak,jak o Amalie czy Trona, pomyślała i zatrzasnęła za sobą drzwi.Zerknęła na łóżeczko, w którym spał Victor.Mały był dzisiaj bardzo niegrzeczny.Po-czuła, że wzbiera w niej rozpacz.Czy z synkiem jest coś nie tak? I czy wszystko się przeciwniej sprzysięgło?Kari otworzyła oczy, bo nagle usłyszała podniesione głosy.To chyba Louise z kimś siękłóci.Wyskoczyła z łóżka.Co teściowa robi tu póznym wieczorem? - zastanawiała się Kari, wkładając szlafrok.Miała już chwytać za klamkę, gdy drzwi sypialni otworzyły się z impetem, a w progu rzeczy-wiście stanęła jej teściowa.Jej oczy ciskały gromy, twarz poczerwieniała z tłumionej złości.- Czy coś się stało? - zapytała Kari cicho, nie chcąc obudzić Victora.Louise bez słowa wyciągnęła ją z pokoju.- Przychodzę po dziecko.Chłopiec nie powinien wychowywać się u ciebie.Nie godzę sięna to!- Ależ.- zaczęła Kari przerażona.- Tron nie chciał mnie nawet wpuścić na górę.Coś podobnego jeszcze mnie nie spotkało!Co to za rodzina?- Zejdzmy do salonu - zaproponowała Kari.- Victor śpi, będzie płakał, jeśli go obudzi-my.Obie zeszły na dół.Louise wciąż była podenerwowana.- Chcę, żeby Victor mieszkał u nas.Jesteś latawicą, Kari, nie powinnaś wychowywaćmojego wnuka.Kari z trudem łapała powietrze.Poczerwieniała, z trudem nad sobą panowała.Louisepochyliła się nad nią.- Wiem, że Victor nie jest synem Hansa.Oczy Kari rozszerzyły się z przerażenia.- Co ty mówisz?- Ole już dawno mi o tym powiedział.Ale postanowiłam milczeć, bo widziałam, jakbardzo Hans kocha chłopca.- Ole? To niemożliwe - powiedziała Kari cicho, mimo że miała ochotę krzyczeć na całygłos.L RT- A owszem.Pamiętam jego słowa, jakby to było wczoraj.Był oszczędny w słowach, alezrozumiałam prawdę.Myśli wirowały w głowie Kari.To niemożliwe, Ole nie zdradziłby nikomu prawdy oVictorze.Ale Mikkel, owszem, uzmysłowiła sobie ze zgrozą.- A teraz mnie posłuchaj! - zarządziła teściowa.Kari podniosła wzrok i spojrzała w surową twarz Louise.- Victor pojedzie teraz ze mną do domu i będzie się u nas wychowywał.Jeśli mi sięsprzeciwisz, to powiem Hansowi, że mały nie jest jego dzieckiem.Tak właśnie zrobię, Kari.Wybór należy do ciebie.- Nic z tego, Louise.- Kari zerwała się z miejsca.Teściowa zatrzymała ją, chwytając za ramię.- Nie możesz odrzucić mojej propozycji.Victor będzie miał bezpieczne dzieciństwo,pójdzie do szkoły i dostanie spadek po ojcu.Będzie dziedzicem.To dobry układ: Hans kochamałego, a ja chcę, żeby mój syn był szczęśliwy.- Nigdy nie oddam ci mojego synka! - Propozycja Louise przeraziła ją, Victor znaczyłdla niej wszystko.Teściowa uśmiechnęła się z pogardą.- Przecież ty nie masz grosza przy duszy, dziewczyno! Rozumiem, że kochasz swojedziecko, ale czy chcesz, by żyło w nędzy, tak jak ty? Chcesz, by dzieci w szkole, gdy już na-dejdzie ten czas, wyśmiewały się z niego? Nie masz innego wyboru.Nie możesz wychowywaćgo w biedzie.- Nie jestem biedna.Rozejrzyj się, Louise.Victor może tu mieszkać.- Ha! Ha! Furulia to nie twój dwór.Wszystko tu należy do Trona.A on i Tannel dorobiąsię z czasem gromadki własnych dzieci.Wtedy nie będzie tu już dla ciebie miejsca [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Tron, zapomniałeś już, że wyrzuciłmnie z domu?- Nie, ale skoro chcesz pomóc Paulowi.- Ojciec nie uznał mnie jeszcze formalnie za swoje dziecko - powiedziała.Tron zarumienił się lekko.- Nic o tym nie wiedziałem.- Myślałam, że ostatnie spotkanie z nim będzie wyglądało inaczej, ale on stwierdził, żemnie nie chce pod swoim dachem, bo zbyt lekko się prowadzę.Tron skinął głową w zamyśleniu.- W pewnym sensie ma rację.Sama wiesz, jacy są ludzie we wsi.Będą cię oceniać.-Wstał i nalał sobie wódki, po czym wrócił do stołu.- Kobiety, które zrywają małżeńskie więzy,zostają napiętnowane do końca życia.To większy wstyd niż urodzić bękarta.Nie będzie cilekko w przyszłości, Kari.Szkoda, że o tym nie myślałaś, zanim.Kari zerwała się z miejsca.- Pójdę na górę i się położę.Wiem, że chcesz dla mnie dobrze, ale ja nigdy nie wrócę doHansa.Trudno, będę żyć jako wyrzutek.Nie czekając na jego odpowiedz, wyszła z pokoju i pobiegła na górę do swojej sypialni.Była rozczarowana i smutna, ale przecież już dawno powinna się domyślić, że nie może spo-dziewać się po Johannesie żadnych środków.L RTZobaczyła go oczyma duszy i aż się wzdrygnęła.Ojciec nigdy się o nią nie troszczył tak,jak o Amalie czy Trona, pomyślała i zatrzasnęła za sobą drzwi.Zerknęła na łóżeczko, w którym spał Victor.Mały był dzisiaj bardzo niegrzeczny.Po-czuła, że wzbiera w niej rozpacz.Czy z synkiem jest coś nie tak? I czy wszystko się przeciwniej sprzysięgło?Kari otworzyła oczy, bo nagle usłyszała podniesione głosy.To chyba Louise z kimś siękłóci.Wyskoczyła z łóżka.Co teściowa robi tu póznym wieczorem? - zastanawiała się Kari, wkładając szlafrok.Miała już chwytać za klamkę, gdy drzwi sypialni otworzyły się z impetem, a w progu rzeczy-wiście stanęła jej teściowa.Jej oczy ciskały gromy, twarz poczerwieniała z tłumionej złości.- Czy coś się stało? - zapytała Kari cicho, nie chcąc obudzić Victora.Louise bez słowa wyciągnęła ją z pokoju.- Przychodzę po dziecko.Chłopiec nie powinien wychowywać się u ciebie.Nie godzę sięna to!- Ależ.- zaczęła Kari przerażona.- Tron nie chciał mnie nawet wpuścić na górę.Coś podobnego jeszcze mnie nie spotkało!Co to za rodzina?- Zejdzmy do salonu - zaproponowała Kari.- Victor śpi, będzie płakał, jeśli go obudzi-my.Obie zeszły na dół.Louise wciąż była podenerwowana.- Chcę, żeby Victor mieszkał u nas.Jesteś latawicą, Kari, nie powinnaś wychowywaćmojego wnuka.Kari z trudem łapała powietrze.Poczerwieniała, z trudem nad sobą panowała.Louisepochyliła się nad nią.- Wiem, że Victor nie jest synem Hansa.Oczy Kari rozszerzyły się z przerażenia.- Co ty mówisz?- Ole już dawno mi o tym powiedział.Ale postanowiłam milczeć, bo widziałam, jakbardzo Hans kocha chłopca.- Ole? To niemożliwe - powiedziała Kari cicho, mimo że miała ochotę krzyczeć na całygłos.L RT- A owszem.Pamiętam jego słowa, jakby to było wczoraj.Był oszczędny w słowach, alezrozumiałam prawdę.Myśli wirowały w głowie Kari.To niemożliwe, Ole nie zdradziłby nikomu prawdy oVictorze.Ale Mikkel, owszem, uzmysłowiła sobie ze zgrozą.- A teraz mnie posłuchaj! - zarządziła teściowa.Kari podniosła wzrok i spojrzała w surową twarz Louise.- Victor pojedzie teraz ze mną do domu i będzie się u nas wychowywał.Jeśli mi sięsprzeciwisz, to powiem Hansowi, że mały nie jest jego dzieckiem.Tak właśnie zrobię, Kari.Wybór należy do ciebie.- Nic z tego, Louise.- Kari zerwała się z miejsca.Teściowa zatrzymała ją, chwytając za ramię.- Nie możesz odrzucić mojej propozycji.Victor będzie miał bezpieczne dzieciństwo,pójdzie do szkoły i dostanie spadek po ojcu.Będzie dziedzicem.To dobry układ: Hans kochamałego, a ja chcę, żeby mój syn był szczęśliwy.- Nigdy nie oddam ci mojego synka! - Propozycja Louise przeraziła ją, Victor znaczyłdla niej wszystko.Teściowa uśmiechnęła się z pogardą.- Przecież ty nie masz grosza przy duszy, dziewczyno! Rozumiem, że kochasz swojedziecko, ale czy chcesz, by żyło w nędzy, tak jak ty? Chcesz, by dzieci w szkole, gdy już na-dejdzie ten czas, wyśmiewały się z niego? Nie masz innego wyboru.Nie możesz wychowywaćgo w biedzie.- Nie jestem biedna.Rozejrzyj się, Louise.Victor może tu mieszkać.- Ha! Ha! Furulia to nie twój dwór.Wszystko tu należy do Trona.A on i Tannel dorobiąsię z czasem gromadki własnych dzieci.Wtedy nie będzie tu już dla ciebie miejsca [ Pobierz całość w formacie PDF ]