X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem w ciągucałego dnia oblizywał się, kichał i nie miał apetytu.W miarę tego jak Maciek rósł, białe cętki na sierści stopniowo zanikały, aż znikły zupełnie.Jeleń stał się jednolicie płowobrunatny, ciemniej zabarwiony na grzbiecie i z boków.Równocześnie stawał się coraz bardziej wojowniczy.Podchodził nieraz do którejśdziewczynki z tyłu i uderzał głową w plecy.Zaczęliśmy w końcu żywić obawy, by nie pokaleczył dzieci, i oddaliśmy go u schyłku lata nadalsze wychowanie do ZOO.84Wybrałem się dziś po obiedzie do puszczy po to, by odnalezć wiąz polny, który widziałemkiedyś na bagniskach wśród olch, świerków i jesionów.Powinien on sypać nasiona.Nazbieram ich i zetnę parę gałązek z odrośli na pniu drzewa.Gdy wkroczyłem na mokradła, znalazłem się w kłopotliwej sytuacji.Wkoło woda igrzęzawisko porośnięte kępami żółtych kosaćców, łanami pokrzyw i trzciną.Dobrnąłemjednak do kępy, na której rósł wiąz polny.Był to okaz niezwykle osobliwy.Miał zgruzłowaciały pień, bardzo gruby u dołu, a zwężającysię jak szydło ku górze i cały obrośnięty kępkami odrośli.Ogólna wysokość drzewa nieprzekraczała 10 m.Pień, gałęzie, a nawet drobne gałązki pokrywały piękne listwy korkowe.Kępa, na której rósł, była obsypana białymi płatkami jego nasion.Zciąłem kilka gałązek, nazbierałem trochę nasion i ruszyłem w powrotną drogę.Postanowiłem skrócić ją sobie, przedzierając się w prostej linii przez łan trzciny w podszyciuskarlałego boru bagiennego, ciągnącego się na skos od kępy.Wkrótce otoczyło mnie morze trzciny.Tkwiły w niej z rzadka rozsiane, cienkie, karłowatesosny bagienne z przypłaszczonymi czubami koron.Pomiędzy nimi bieliły się tu i ówdziepnie brzózek, tkwiły rozczapierzone, obrośnięte porostami nędzne świerczki.Powierzchnię bagna pokrywał z wierzchu kożuch białawych mchów torfowych.Chociażmiałem na nogach długie buty, trudno było posuwać się przez szachownicę kępek i dolinek,gdzie na każdym kroku groziło skąpanie się po kolana w grząskiej, błotnistej mazi.Droga dłużyła się niepomiernie.Gdy zacząłem uprzytamniać sobie, że?�35;zapada zmrok, poczułem się trochę nieswojo.Komary brzęczały natrętnie koło uszu, z bagnazaczęły unosić się opary.Przeszedłem już szmat drogi, a kresu wędrówki nie było widać.Nagle usłyszałem szelest wtrzcinach.Przystanąłem i zacząłem nadsłuchiwać.Szum stawał się coraz wyrazniejszy, jakbyszedł wprost na mnie.Na pewno dzik pruje swym cielskiem zwarty łan trzciny!Wytężam wzrok, słucham uważnie i czekam.Tak, to dzik przedziera się przez gąszcz trzciny!Teraz rozróżniam wyraznie falującą wstążkę jej wyniosłych kit.Jeszcze chwila oczekiwania i łan trzciny rozwiera się.W chaszczach ukazuje się trójkątny łebdużego odyńca.Ze zjeżoną na karku szczeciną wygląda groznie! Ma siwe bokobrody, szablasto zakrzywione do góry kły i niewielkie sterczące uszy.Koniec ryja drga mu nerwowo,a małe świdrujące ślepia zezują na boki.Zatrzymał się, fuknął i drepcze nogami w błocie.Po chwili rusza dalej, przerzucając wkrótkich susach z kępy na kępę potężne cielsko.Gdy mijał miejsce, w którym stałemwciśnięty pomiędzy pnie dwu karłowatych sosen, poczułem nieprzyjemny odór.Nie zwietrzył mnie! Przez dłuższą jeszcze chwilę słyszałem szeleszczący szum po trzcinach.No, taką sztukę niełatwo zobaczyć nawet w puszczy!Tkwiłem w miejscu, dopóki szum nie zacichł.Dopiero potem ruszyłem w dalszą drogę.Zciemniło się na dobre.Teraz jeszcze trudniej było brnąć po bagnie.Czasami pociągałochłodem i wtedy zrywał się lekki wietrzyk, przelatywał po czubach kit trzciny, falował nimi.Zaszeleścił całym łanem i pędził dalej w las.Gdy przystawałem odpoczywając, w trzcinachbyło słychać cichutkie szmery.To ćmy trzepotały się po nich albo mysz badylarkaprzeskakiwała z badyla na badyl.Dobrnąłem do ściany wysokiego boru i ruszyłem razno dalej, mając teraz twardy grunt podnogami.Po upływie pół godziny usłyszałem parsknięcie konia i dostrzegłem w ciemnościach błyskświatełka od zapalonego przez woznicę papierosa.Byłem na miejscu!30Z U BRZYCAStrażnik żubrów energicznym ruchem ręki nakazywał milczenie.� Dochodziliśmy do kępystarych świerków, w której powinna przebywać Zubrzyca.Należało sprawdzić, co się z niądzieje przed ocieleniem, gdyż od trzech już dni nie zjawiała się przy paśniku.Mieliśmy do przebycia niewielki grabowy gąszczyk, by stanąć pod okapem olbrzymiegowywrotu1), skąd moglibyśmy spokojnie obserwować kępę świerków.W razie potrzebymożna by wdrapać się na szczyt kilkumetrowej, prostopadłej ściany korzeni wywrotu istamtąd oglądać najbliższą okolicę.W tym punkcie dzieliłaby nas od miejsca domniemanegoprzebywania Zubrzycy odległość wynosząca niewiele więcej ponad pięćdziesiąt kroków [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treÅ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

     Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyÅ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treÅ›ci marketingowych. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.