X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podobieństwo byłouderzające.Ale nocą w Saarbr�cken zobaczył zbyt wiele zdjęć, żeby nie zauważyć pomyłki.Pokręcił głową. Puśćcie ją  powiedział i wrócił do sali odpraw. Tak jest cały czas  oznajmił Sven Liebmann. To była już piąta.Ktoś dzwoni iinformuje, że poszukiwana siedzi sama w jakimś lokalu przy barze.Wysyłamy radiowóz.Kobieta nie ma dokumentów i zostaje tymczasowo aresztowana.Ludzie są zdezorientowani.Z jednej strony nie chcieliby molestować przypadkowych osób, z drugiej dobrze wiedzą, żeMarie-Louise Geissler w żadnym wypadku nie może nam się wymknąć.Marthaler zabrał się do przeglądania protokołów.Tak jak powiedział Liebmann,prawie wszyscy dzwoniący byli pewni swego.Trzeba więc było założyć, że każda informacjamoże być prawdziwa.Raz coś go uderzyło.Jakiś taksówkarz zadzwonił nocą i złożył następujące zeznania:W niedzielę po południu stał z grupą innych taksówkarzy na postoju przed Starą Operą, kiedypodszedł do nich mężczyzna i pokazał im zdjęcie poszukiwanej.Zapytał, czy któryś zkierowców ją widział.Marthaler zamyślił się.W niedzielę po południu jeszcze nie wiedzieli okolejnym morderstwie, nie mówiąc o rozesłaniu listu gończego.To wszystko wydarzyło siędzień pózniej.Więc to prawdopodobnie nieporozumienie.Albo taksówkarz pomylił się co dodnia, albo jego zeznanie zostało zle zapisane.Odłożył protokół i postanowił zająć się tąsprawą pózniej.Koło jedenastej jeszcze raz zaświtała nadzieja.Z Neu-Isenburg nadszedł meldunek, że policja dworcowa ujęła młodą kobietę bez dokumentów.Zawiezli ją na posterunek przyHugenottenallee.Pokazali jej zdjęcie poszukiwanej i zapytali, czy jest Marie-Louise Geissler.Kobieta skinęła głową.Jednak na wszystkie inne pytania odpowiadała w ten sam sposób.D�ring, który był w Sachsenhausen z inną grupą śledczą, pojechał do Neu-Isenburg.Kiedytam dotarł, sprawa była wyjaśniona.Dziewczyna uciekła nocą z domu opieki dlaupośledzonych psychicznie dzieci i młodzieży i błąkała się po okolicy.Kierownictwo ośrodkazgłosiło zaginięcie.Wkrótce dwóch pracowników odebrało dziewczynę.Przepytali kasjerów na Dworcu Głównym, konduktorów, portierów w hotelach i biurapodróży, bez rezultatu.Przejrzeli listy pasażerów wszystkich samolotów, które w ostatnichczterech dniach wystartowały z lotniska Rhein-Main.Sprawdzili nawet małe lądowisko wEgelsbach  bezowocnie.Marie-Louise nie zgłosiła się do misji dworcowej, nie pojawiła sięw żadnym z miejskich schronisk dla bezdomnych.Liebmann wpadł na pomysł, żeby popytaćw biurach pośredniczących w wynajmie pokojów, lecz i tam nie mieli szczęścia.Jeśli wierzyć dzwoniącym, faktycznie była wszędzie.Gdy zaczynali drążyć, nie byłojej nigdzie.Liebmann coraz częściej ziewał.Wszyscy, którzy odbierali telefony, pracowalijuż od ponad dwunastu godzin.Byli wyczerpani, a beznadziejność wysiłków dodatkowo ichdeprymowała.Mimo to Marthaler wiedział, że postępują właściwie.Nie mieli innego wyjścia,a wytrwałość musi się kiedyś opłacić.Około czternastej wreszcie się to stało.Zadzwoniła komórka Liebmanna.Ponieważ akuratrozmawiał z kimś innym, przekazał telefon Marthalerowi.To była Kerstin. Mam ją.Marthaler poczuł, jakby po jego skórze zaczęła maszerować armia mrówek.Spojrzałna Liebmanna i skinął głową.Młody policjant błyskawicznie zakończył rozmowę. Gdzie jesteś? W Peek and Cloppenburg  głos Kerstin Henschel brzmiał ochryple. Na poziomieminus jeden.Mam wkroczyć? Nie, to zbyt niebezpieczne.Może być uzbrojona.Zaczekaj na posiłki.Poślemy dwaradiowozy.Sven i ja natychmiast wyruszamy.Dom towarowy był na Zeil, słynnej frankfurckiej ulicy handlowej.Marthaler iLiebmann dotarli tam chwilę przed resztą policjantów.Zatrzymali się na tyłach budynku.Marthaler kazał dwóm mundurowym pilnować głównych drzwi.Dwaj kolejni mieli się zająćwejściem dla personelu i podjazdem dostawczym.Potem wybrał numer Kerstin.  Gdzie jest? Ciągle jeszcze na minus jeden.Idzie do ruchomych schodów.Pospieszcie się, niewiem, co zamierza.Jeśli wyjdzie z budynku, stracimy ją. Co ma na sobie? Kostium.Szary.Bardzo elegancki.Granatowe buty, granatową torebkę.Idę za nią.Kieruje się na wyższe piętra.Marthaler i Liebmann pokazali portierowi legitymacje i kazali się zaprowadzić naklatkę schodową.Kiedy dotarli na pierwsze piętro, zobaczyli, że Kerstin Henschel wjeżdżaschodami na wyższy poziom. Kurwa, gdzie ona jeszcze jedzie?!  denerwowała się Henschel. Nie widzę jej.Gdzie jesteście? Tuż za tobą.Spróbuj ją odszukać.Nie interweniuj! Poczekaj na nas.Weszli na ruchome schody, usiłowali przepchać się przez stojących ludzi.NagleMarthaler poczuł, jak Liebmann chwyta go za ramię.Pokazał głową na schody jadące w dół.Stała na nich Marie-Louise Geissler, zbliżyła się, wydawało się, że się do nich uśmiechnęła,powoli odjechała.Marthaler nie mógł oderwać od niej oczu.Jej widok był jak uderzenie.Była takpiękna, że w jednym momencie pojął, skąd tyle nieszczęścia.Przez chwilę odczuwał pokusę, żeby wyjąć broń, zatrzymać ją.Ale wtedy by jąostrzegł.Próbował biec pod prąd, przepychał się przez napływający z dołu tłum, alezrezygnował, zauważywszy, że wzbudza zaniepokojenie.Dotarłszy na górę, zobaczyli Kerstin biegającą nerwowo między niezliczonymiregałami i obrotowymi wieszakami.Liebmann zawołał ją.Zjechali na pierwsze piętro.Rozdzielili się. Wy szukacie tutaj, jedno po prawej, jedno po lewej.Ja jadę na dół.Przebiegł korytarze, przeczesał całą lewą część parteru, gdzie mieścił się dział zodzieżą damską.Był coraz bardziej zdenerwowany.Zaczął nawet odsuwać zasłony wprzebieralniach.Coraz więcej klientów zauważało, że coś nie jest w porządku.Zaraz będziemiał na karku ochronę.Obawa, że ją zgubili, rosła.Podbiegł do prawego wejścia.Przydzielony do pilnowania go policjant z prewencji rozmawiał z grupą zagranicznychturystów, którzy najwyrazniej zapytali go o drogę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl