[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chyba że masz jakiś powód, aby twierdzić, że jączymś mocno uraziłaś.Pete, dajmy temu spokój.- Zawsze miałeś nad sobą cień kruka? - spytała Pete.-To z jej powodu?Jack skinął głową.- Tak.Tym właśnie jestem - Kruczym Magiem.Nie potrafię tego zmienić.Do tego nie zgłaszasz się na ochotnika.- Jeśli jesteś pewien, że wszystko jest w porządku.Pete zachowała dla siebie podejrzenia dotyczące Tre-adwella i jego krzyków, Morrigan i jej armii czarnych, widmowych kruków.Wstała i pozbierała kilka książek, żebymieć czym zająć ręce.Nie chciała opowiadać Jackowi swoich snów o zakapturzonym mężczyznie, ptasim sercu i bezlitosnym spojrzeniu Morrigan.O tym, że kiedy zamknęłaoczy, wciąż ją widziała.Jack na pewno zmartwiłby się jeszcze bardziej, a przecież starała się go chronić.- A co z tobą? - spytała.- Co z czarnym kształtem, który otaczał twoją duszę w twoim koszmarze? Tylko nie mówmi, że to było coś zwyczajnego.Czułam, że to było coś zepsutego i przeżartego złem.Jack podszedł do Pete i położył jej ręce na ramionach,po czym złapał ją za przedramiona.- Pete, poproszę cię teraz o coś i chcę, żebyś to zrobiła,bez gadania i zadawania pytań.Zrozumiałaś?- Być może - odparła Pete, próbując się wyswobodzić.W odpowiedzi Jack przytrzymał ją jeszcze mocniej.- Auć!- 383 -W porządku! - krzyknęła.- Puszczaj mnie, zanim dam ciw pysk, Winter.- Dla własnego dobra, zrób to, o co proszę.- Dobrze.- Wpatrywała się w niego, aż Jack cofnął ręce.- Zapomnij o tym, co widziałaś w koszmarach - poleciłJack.- Wymaż to ze swojej pamięci i ze swoich snów.- Próbowałam.- Ja mówię poważnie, Petunio.- Ja też.Jack nie wyglądał na całkowicie usatysfakcjonowanego,ale to musiało mu wystarczyć.Cholerny Jack, któremu wydaje się, że może mi rozkazywać, pomyślała Pete.- OK.Przekonajmy się, czy znajdziemy czynny o tej porze gabinet tatuażu, zgoda?* * *- Poprosimy te dwa - powiedziała Pete, otwierając ciężki tom Parnella: Czary, Znaki i Symbole Wyższej Ochrony.Wykonujący tatuaże mężczyzna kichnął, kiedy nachylił się, by przyjrzeć się dwóm splecionym egipskim wężomi oku sokoła, które widniały u góry strony w księdze.- Pewnie - powiedział.- Egipskie hieroglify to dość popularny wzór.Gdzie chcecie je mieć?Pete odwróciła się do Jacka, który siedział ze skwaszo-ną miną na płóciennym krześle przy stoliku pełnym paczekz igłami i pojemników z tuszami.Jack wzruszył ramionami, zdejmując czarny trykot.- Tam, gdzie znajdziesz wolne miejsce, kolego.Wcześniej Pete nie widziała wytatuowanych ramion Jacka.Obok celtyckiego węzła i pióra kruka ujrzała czarną- 384opaskę z napisem: NIE PRZEJMUJ SI PIERDOAAMI.Olbrzymi celtycki krzyż, owinięty dębową girlandą, figurował na plecach Jacka, a na brzuchu szczerząca się czaszkaz wężem w zębach.- Może na obojczykach? - spytał mężczyzna.Nad drzwiami gabinetu wisiał szyld z napisem: Hal Nut-ter, Sztuka Tatuażu".Sam Hal Nutter był raczej krągły i blady, jak niewielkie księżyce, obracające się wokół centralnieumieszczonego ciała niebieskiego, opakowane w poplamiony T-shirt z napisem Journey toure 1978".- Niech będzie - zgodził się Jack.- Jeden jasny, jeden ciemny - przypomniała Halowi Pe-te.- Dla Thota i Horusa.Jack wymamrotał jakieś przekleństwo pod nosem i Pe-te kopnęła go w kostkę.- Już się robi - powiedział Hal, przyglądając im się sceptycznie.Jack westchnął ze zniecierpliwieniem.- Kolego, czeka mnie ostra popijawa w pubie.Możemysię zabrać do roboty?Hal Nutter szybko wykonał podstawowe tatuaże - ciemne oko z jasną obwódką.Pete dotknęła ich obydwu po tym,jak Nutter wytarł resztki tuszu.- Jeden symbolizuje świat żywych, drugi świat umarłych- stwierdziła.- Ty znajdujesz się pośrodku.Są to drzwi -jak sam powiedziałeś - tylko teraz mają zamek i klucz.Jack wziął jej dłonie i położył sobie delikatnie na torsie.- Skarbie, to jedyny sposób, żeby ten idiotyczny planmógł się powieść.- Hm.muszę jeszcze nałożyć trochę kremu.- odezwał się Hal Nutter.Pete spojrzała na niego.- Daj nam jedną cholerną minutę, dobra?385 -Nutter wycofał się posłusznie.Pete znowu zwróciła się do Jacka.Teraz, kiedy była tutaj, tak blisko niego, jej plan wydawał się niedorzeczny.Jack emanował mocą, niczym sypiący iskrami transformator.Jak mogła liczyć na to, że się przez nią przebije?- W porządku, skarbie - wyszeptał jej do ucha Jack.- Jestem przy tobie.Pete przypomniała sobie, kiedy zobaczyła go po raz pierwszy - na scenie w Fiver's.Potem na podłodze squatu.Przypomniała sobie także cień w łazience i Jacka, który z szeroko otwartymi oczami podróżował między światami.Wróć do mnie, pomyślała.Pete po raz kolejny odniosła wrażenie, że stoi nad przepaścistą i wietrzną otchłanią.Jej ręce zaczęły płonąć i Jackpowiedział:- Jasna cholera!Zostań ze mną, Jack.Zobacz, co płynie na powierzchni jako żywa istota, a co dryfuje po oceanie smutku jakocień.Zostań.Pete uznała, że niczego bardziej nie pragnie.Mieć tęświadomość, że gdy zapuka do jego drzwi, on jej otworzy.Albo zadzwoni do niego, kiedy będzie miała potrzebę pogadać.Wiedzieć, że jeśli Jack wyjdzie z domu, to do niegowróci - może nie od razu, ale na pewno.Zostań.- Pete - odezwał się po dłuższej chwili Jack.- Zrobione.- Przeciągnął się i obejrzał tatuaże w podręcznym lusterku.- Nie najgorzej, Nutter.- Mhm - odezwał się Nutter z drugiego końca gabinetu.Wyglądał tak, jakby chciał się wtopić w ścianę.- Tak.Maszrację, stary.To będzie sto dwadzieścia funtów plus VAT.- 386 -- Ty płaczesz? - spytał Pete Jack, przyglądając się jejtwarzy, kiedy zakładał koszulkę.- Ani trochę - odparła zgodnie z prawdą Pete.Czułasię wspaniale.Wibracje mocy wciąż dawały o sobie znać,przenikając Czerń i jej kości.- To dobrze - powiedział Jack.- Nie ma się czym martwić.Tusz został naładowany.Wątpię, żeby tatuaże wytrzymały coś więcej niż tylko potężnego kaca, ale spisałaś sięna medal jak na kogoś bez przygotowania.- Jack włożyłkurtkę, a Pete wypisała czek dla Hala Nuttera.- Masz ochotę na piwo? - spytał Jack.Pete wzięła goza rękę.Chciał się wyrwać, ale w końcu objął ją ramieniem.- Wszystko w porządku?- Tak - odparła Pete, zastanawiając się, czy rzeczywiście Jack został z nią.Tym razem jej się udało.- I tak, piwo to świetny pomysł.Jack przywołał taksówkę i Pete pozwoliła się zawiezćprzez spłukane deszczem ulice, ciesząc się, że Jack jestprzy niej i nie musi go tropić, próbując schwytać na wpółmaterialną zjawę, która przecieka jej przez palce.- 387CZTERDZIEZCI OSIEMwa i pół tygodnia pózniej taksówkarz - Pete byłaniemal pewna, że tym razem był to człowiek - wysaDdził ją niechętnie pod domem Jacka, podejrzliwie wyglądając przez okno.- Panienko, jest pani pewna, że młody kawaler się ciebie spodziewa?Zdyszana Pete wyciągnęła z bagażnika dwie torby i walizkę.- Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Chyba że masz jakiś powód, aby twierdzić, że jączymś mocno uraziłaś.Pete, dajmy temu spokój.- Zawsze miałeś nad sobą cień kruka? - spytała Pete.-To z jej powodu?Jack skinął głową.- Tak.Tym właśnie jestem - Kruczym Magiem.Nie potrafię tego zmienić.Do tego nie zgłaszasz się na ochotnika.- Jeśli jesteś pewien, że wszystko jest w porządku.Pete zachowała dla siebie podejrzenia dotyczące Tre-adwella i jego krzyków, Morrigan i jej armii czarnych, widmowych kruków.Wstała i pozbierała kilka książek, żebymieć czym zająć ręce.Nie chciała opowiadać Jackowi swoich snów o zakapturzonym mężczyznie, ptasim sercu i bezlitosnym spojrzeniu Morrigan.O tym, że kiedy zamknęłaoczy, wciąż ją widziała.Jack na pewno zmartwiłby się jeszcze bardziej, a przecież starała się go chronić.- A co z tobą? - spytała.- Co z czarnym kształtem, który otaczał twoją duszę w twoim koszmarze? Tylko nie mówmi, że to było coś zwyczajnego.Czułam, że to było coś zepsutego i przeżartego złem.Jack podszedł do Pete i położył jej ręce na ramionach,po czym złapał ją za przedramiona.- Pete, poproszę cię teraz o coś i chcę, żebyś to zrobiła,bez gadania i zadawania pytań.Zrozumiałaś?- Być może - odparła Pete, próbując się wyswobodzić.W odpowiedzi Jack przytrzymał ją jeszcze mocniej.- Auć!- 383 -W porządku! - krzyknęła.- Puszczaj mnie, zanim dam ciw pysk, Winter.- Dla własnego dobra, zrób to, o co proszę.- Dobrze.- Wpatrywała się w niego, aż Jack cofnął ręce.- Zapomnij o tym, co widziałaś w koszmarach - poleciłJack.- Wymaż to ze swojej pamięci i ze swoich snów.- Próbowałam.- Ja mówię poważnie, Petunio.- Ja też.Jack nie wyglądał na całkowicie usatysfakcjonowanego,ale to musiało mu wystarczyć.Cholerny Jack, któremu wydaje się, że może mi rozkazywać, pomyślała Pete.- OK.Przekonajmy się, czy znajdziemy czynny o tej porze gabinet tatuażu, zgoda?* * *- Poprosimy te dwa - powiedziała Pete, otwierając ciężki tom Parnella: Czary, Znaki i Symbole Wyższej Ochrony.Wykonujący tatuaże mężczyzna kichnął, kiedy nachylił się, by przyjrzeć się dwóm splecionym egipskim wężomi oku sokoła, które widniały u góry strony w księdze.- Pewnie - powiedział.- Egipskie hieroglify to dość popularny wzór.Gdzie chcecie je mieć?Pete odwróciła się do Jacka, który siedział ze skwaszo-ną miną na płóciennym krześle przy stoliku pełnym paczekz igłami i pojemników z tuszami.Jack wzruszył ramionami, zdejmując czarny trykot.- Tam, gdzie znajdziesz wolne miejsce, kolego.Wcześniej Pete nie widziała wytatuowanych ramion Jacka.Obok celtyckiego węzła i pióra kruka ujrzała czarną- 384opaskę z napisem: NIE PRZEJMUJ SI PIERDOAAMI.Olbrzymi celtycki krzyż, owinięty dębową girlandą, figurował na plecach Jacka, a na brzuchu szczerząca się czaszkaz wężem w zębach.- Może na obojczykach? - spytał mężczyzna.Nad drzwiami gabinetu wisiał szyld z napisem: Hal Nut-ter, Sztuka Tatuażu".Sam Hal Nutter był raczej krągły i blady, jak niewielkie księżyce, obracające się wokół centralnieumieszczonego ciała niebieskiego, opakowane w poplamiony T-shirt z napisem Journey toure 1978".- Niech będzie - zgodził się Jack.- Jeden jasny, jeden ciemny - przypomniała Halowi Pe-te.- Dla Thota i Horusa.Jack wymamrotał jakieś przekleństwo pod nosem i Pe-te kopnęła go w kostkę.- Już się robi - powiedział Hal, przyglądając im się sceptycznie.Jack westchnął ze zniecierpliwieniem.- Kolego, czeka mnie ostra popijawa w pubie.Możemysię zabrać do roboty?Hal Nutter szybko wykonał podstawowe tatuaże - ciemne oko z jasną obwódką.Pete dotknęła ich obydwu po tym,jak Nutter wytarł resztki tuszu.- Jeden symbolizuje świat żywych, drugi świat umarłych- stwierdziła.- Ty znajdujesz się pośrodku.Są to drzwi -jak sam powiedziałeś - tylko teraz mają zamek i klucz.Jack wziął jej dłonie i położył sobie delikatnie na torsie.- Skarbie, to jedyny sposób, żeby ten idiotyczny planmógł się powieść.- Hm.muszę jeszcze nałożyć trochę kremu.- odezwał się Hal Nutter.Pete spojrzała na niego.- Daj nam jedną cholerną minutę, dobra?385 -Nutter wycofał się posłusznie.Pete znowu zwróciła się do Jacka.Teraz, kiedy była tutaj, tak blisko niego, jej plan wydawał się niedorzeczny.Jack emanował mocą, niczym sypiący iskrami transformator.Jak mogła liczyć na to, że się przez nią przebije?- W porządku, skarbie - wyszeptał jej do ucha Jack.- Jestem przy tobie.Pete przypomniała sobie, kiedy zobaczyła go po raz pierwszy - na scenie w Fiver's.Potem na podłodze squatu.Przypomniała sobie także cień w łazience i Jacka, który z szeroko otwartymi oczami podróżował między światami.Wróć do mnie, pomyślała.Pete po raz kolejny odniosła wrażenie, że stoi nad przepaścistą i wietrzną otchłanią.Jej ręce zaczęły płonąć i Jackpowiedział:- Jasna cholera!Zostań ze mną, Jack.Zobacz, co płynie na powierzchni jako żywa istota, a co dryfuje po oceanie smutku jakocień.Zostań.Pete uznała, że niczego bardziej nie pragnie.Mieć tęświadomość, że gdy zapuka do jego drzwi, on jej otworzy.Albo zadzwoni do niego, kiedy będzie miała potrzebę pogadać.Wiedzieć, że jeśli Jack wyjdzie z domu, to do niegowróci - może nie od razu, ale na pewno.Zostań.- Pete - odezwał się po dłuższej chwili Jack.- Zrobione.- Przeciągnął się i obejrzał tatuaże w podręcznym lusterku.- Nie najgorzej, Nutter.- Mhm - odezwał się Nutter z drugiego końca gabinetu.Wyglądał tak, jakby chciał się wtopić w ścianę.- Tak.Maszrację, stary.To będzie sto dwadzieścia funtów plus VAT.- 386 -- Ty płaczesz? - spytał Pete Jack, przyglądając się jejtwarzy, kiedy zakładał koszulkę.- Ani trochę - odparła zgodnie z prawdą Pete.Czułasię wspaniale.Wibracje mocy wciąż dawały o sobie znać,przenikając Czerń i jej kości.- To dobrze - powiedział Jack.- Nie ma się czym martwić.Tusz został naładowany.Wątpię, żeby tatuaże wytrzymały coś więcej niż tylko potężnego kaca, ale spisałaś sięna medal jak na kogoś bez przygotowania.- Jack włożyłkurtkę, a Pete wypisała czek dla Hala Nuttera.- Masz ochotę na piwo? - spytał Jack.Pete wzięła goza rękę.Chciał się wyrwać, ale w końcu objął ją ramieniem.- Wszystko w porządku?- Tak - odparła Pete, zastanawiając się, czy rzeczywiście Jack został z nią.Tym razem jej się udało.- I tak, piwo to świetny pomysł.Jack przywołał taksówkę i Pete pozwoliła się zawiezćprzez spłukane deszczem ulice, ciesząc się, że Jack jestprzy niej i nie musi go tropić, próbując schwytać na wpółmaterialną zjawę, która przecieka jej przez palce.- 387CZTERDZIEZCI OSIEMwa i pół tygodnia pózniej taksówkarz - Pete byłaniemal pewna, że tym razem był to człowiek - wysaDdził ją niechętnie pod domem Jacka, podejrzliwie wyglądając przez okno.- Panienko, jest pani pewna, że młody kawaler się ciebie spodziewa?Zdyszana Pete wyciągnęła z bagażnika dwie torby i walizkę.- Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]