[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednem słowem była oryginalną, to jej przyznawali wszyscy.Wstrzemięzliwośćw mowie, a dar pilnego przysłuchiwania się rozmowom innych osób, jednały jejwielkie współczucie i pochwały.Wiadomo, że sławę rozumu zyskuje się najłatwiej, gdy się cudzy podziwia iodczuwa, jak dziś mówią.Ten dar odczuwania miała pani Laura w wysokimstopniu, umiała milczeć; a i to jest wielką, cnotą.W początkach niewiele osób przychodzących, przyjmowała pani Laura z ranacodziennie, wieczory spędzała w teatrze lub na koncertach, ubrana czarno, zoczyma spuszczonemi.Pózniej namówiono ją koniecznie, uproszono, ażebydzień w tygodniu dla swych wybranych naznaczyła.Po długiem wahaniu obrałasobie sobotę.Zbierano się tu około dziewiątej, czasem ktoś zagrał lub zaśpiewał,rozmawiano, następowała wieczerza bardzo wytworna i goście się okołopółnocy rozchodzili.Gospodyni, pomimo powolności swej, chętnego milczenia i sztywnej powagi,była dla wszystkich niezmiernie grzeczną i uprzejmą.Po większej częścitowarzystwo jej składało się z osób już nie młodych i urodzeniem, majątkiem,znaczeniem zajmujących wybitne w społeczeństwie stanowisko.Surową byłaszczególniej co do mężczyzn, dwuznaczna żadna postać i ten proletaryatsalonowy (jeżeli się tak wyrazić godzi) co nie ma nic za sobą oprócz białychrękawiczek i lakierowanych bucików nie postał nigdy na jej progu.Wwyborze artystów, z których mało który mógł się tu dostać niesłychanie byłatrudną.Wyrzucano jej tę zbytnią surowość, lecz panie, co ją bliżej znały, tłómaczyły towdowieństwem, zniechęceniem do życia, i słuszną ostrożnością, której kobietaszanująca się nadto mieć nie może.Na starych kawalerach czyniła wrażenie nadzwyczajne, wszyscy oniprzyznawali jej, że gdyby tylko chciała, u nóg by swych miała każdego aletego ona właśnie nie chciała.Może nawet nadto często powtarzała, że rachunek jej ze światem był skończonyi zamknięty!Ciekawość ludzka która lubi szperać po najciemniejszych kątach, w pierwszychlatach dobijała się wszelkiemi możliwemi środkami do wnętrza tej zamkniętej wsobie zagadki.Pisano do Galicyi, nikt tam nie znał osoby tego nazwiska, pytanow poznańskiem i tam sobie nikt nie mógł jej przypomnieć.Panna hrabianka Anna, nie mająca nic do czynienia, gdyż lata jej już się odżycia nic spodziewać nie dozwalały, zajmująca się z tego powodu sprawamiludzkiemi, bo swoich nie miała uwzięła się była dośledzić koniecznieprzeszłości pani Laury.Mając po temu wszelkie środki, wprawę, przebiegłość,śmiałość, stosunki hrabianka rozbiła się pierwszy raz w życiu o nieprzebiteciemności.Wiedziała ona, że pani Laura ma z sobą przywiezioną służącę, osobę już niemłodą, ospowatą, otyłą i chodzącą, do kościoła tak pilnie jak pani.Postarała sięzbliżyć do niej, poświęcając nawet osobiste względy, zaprzyjazniła się z nią niemal w zakrystyi, zapraszała ją do siebie, wyciągała z niej najzręczniej w świeciewnętrzności i okazało się, że nic z nich dobyć nie mogła.Panna służąca, mająca nazwisko niemieckie, imię Gertrudy, mówiąca łamanymjęzykiem po polsku i cokolwiek po francuzku, opowiadała wprawdzie oodbytych z panią podróżach ale więcej o niczem.Mówiła, że zostałaprzyjętą, gdy już pani Laura wdową była i dziecięcia nie miała, ubolewała nadjej żałobą, dawała do zrozumienia, iż była bardzo bogatą, wychwalała jejdobroczynność, rozczulała się nad przymiotami serca i duszy, ale więcej, nie.Hrabianka Anna, któraby żeńskiego detektywa urząd i obowiązki mogła byłapełnić, tak zręczną była we wnioskowaniu z najmniejszych poszlak wkradłasię raz do sypialni pani Laury i z tamtąd nawet nic nie wyniosła.Ona jedna, może zrażona niepowodzeniem, szeptała poprawiając złote okulary,że bądz co bądz, ten tylko ukrywa się ze swoją przeszłością, który w niej cośby rad zapomnieć i zasłonić.Gromiono ją za tę złośliwość.Hrabianka była zawsze z Laurą jak najlepiej i niespuszczała jej z oka.Ona to odkryła pózniej, że piękna wdowa, która nigdy niezrzucała rękawiczek, ręce miała nieładne.Zakrzyczano ją i za to.Pózniej przednajbliższemi sercu przyjaciółkami wyznawała, że i milczenie pięknej Laury,zdawało się jej okrywać pewne umysłowe ubóstwo.Zgromiono ją jakozazdrośnicę zmilczała.Ostatnie to przypuszczenie tem było mniej usprawiedliwione, że nadzwyczajnytakt w postępowaniu, przeciwnie, dowodził wielkiej trafności, rozumu, a książkinajulubieńsze wskazywały poważny ducha kierunek. Leżą one na stoliku, to prawda! mówiła hrabianka alem nigdy niesłyszała aby o nich mówiła i dała poznać, że je choć przerzuciła.Inne przyjaciółki przypisywały to skromności.Z wyjątkiem hrabianki Anny, której złośliwość wszystkim była znaną, resztatowarzystwa z uwielbieniem mówiła o pani Laurze, ze współczuciem jakienależy nieszczęściu niezasłużonemu, bo że była bardzo nieszczęśliwą o tem niktnie powątpiewał.Smak jej w ubraniu, w wyborze mód, czynił ją wyroczniąilekroć o toaletę chodziło.%7łona pana radzcy Dziemby, która pilno się zawsze starała o to, ażeby żadensalon nie był dla niej zamknięty, kobieta z wielką umiejętnością życia, umiejącawnijść wszędzie i znalezć się jak położenie wymagało; po wielu zabiegach,trudach, zawodach nawet, postawiła na swojem i dostała się do salonu paniLaury.Nie przypadał on jej do smaku, bo była z natury wesołą, gadatliwą,niespokojnego ducha, lecz wyjątkowo w Sobotę raz przemódz się mogła ispędzała tam wieczory.Pozwolono jej nawet wprowadzić z sobą pannę Emmę,która dwa czy trzy razy spędziwszy tam po kilka godzin, pózniej nie zbyt jużwielka okazywała ochotę odwiedzania pani Laury.Wieczory sobotnie były nadzwyczaj miłe ale zarazem jakoś nie zabawne:uwielbiano na nich gospodynię, ta się uśmiechała i dziwiła mówiono pocichu, poważnie, oględnie i rozchodzono się z ochotą, do ziewania, do czegosię nikt nie przyznawał.Ci co tam nie bywali zazdrościli a ci co wracali ztamtąd, nudy swoje wżywych malowali kolorach, wcale się do nich nie przyznając.Radzca we cztery oczy rozmówiwszy się z żoną o salonie pani Laury, nieznajdował koniecznem się w nim prezentować [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Jednem słowem była oryginalną, to jej przyznawali wszyscy.Wstrzemięzliwośćw mowie, a dar pilnego przysłuchiwania się rozmowom innych osób, jednały jejwielkie współczucie i pochwały.Wiadomo, że sławę rozumu zyskuje się najłatwiej, gdy się cudzy podziwia iodczuwa, jak dziś mówią.Ten dar odczuwania miała pani Laura w wysokimstopniu, umiała milczeć; a i to jest wielką, cnotą.W początkach niewiele osób przychodzących, przyjmowała pani Laura z ranacodziennie, wieczory spędzała w teatrze lub na koncertach, ubrana czarno, zoczyma spuszczonemi.Pózniej namówiono ją koniecznie, uproszono, ażebydzień w tygodniu dla swych wybranych naznaczyła.Po długiem wahaniu obrałasobie sobotę.Zbierano się tu około dziewiątej, czasem ktoś zagrał lub zaśpiewał,rozmawiano, następowała wieczerza bardzo wytworna i goście się okołopółnocy rozchodzili.Gospodyni, pomimo powolności swej, chętnego milczenia i sztywnej powagi,była dla wszystkich niezmiernie grzeczną i uprzejmą.Po większej częścitowarzystwo jej składało się z osób już nie młodych i urodzeniem, majątkiem,znaczeniem zajmujących wybitne w społeczeństwie stanowisko.Surową byłaszczególniej co do mężczyzn, dwuznaczna żadna postać i ten proletaryatsalonowy (jeżeli się tak wyrazić godzi) co nie ma nic za sobą oprócz białychrękawiczek i lakierowanych bucików nie postał nigdy na jej progu.Wwyborze artystów, z których mało który mógł się tu dostać niesłychanie byłatrudną.Wyrzucano jej tę zbytnią surowość, lecz panie, co ją bliżej znały, tłómaczyły towdowieństwem, zniechęceniem do życia, i słuszną ostrożnością, której kobietaszanująca się nadto mieć nie może.Na starych kawalerach czyniła wrażenie nadzwyczajne, wszyscy oniprzyznawali jej, że gdyby tylko chciała, u nóg by swych miała każdego aletego ona właśnie nie chciała.Może nawet nadto często powtarzała, że rachunek jej ze światem był skończonyi zamknięty!Ciekawość ludzka która lubi szperać po najciemniejszych kątach, w pierwszychlatach dobijała się wszelkiemi możliwemi środkami do wnętrza tej zamkniętej wsobie zagadki.Pisano do Galicyi, nikt tam nie znał osoby tego nazwiska, pytanow poznańskiem i tam sobie nikt nie mógł jej przypomnieć.Panna hrabianka Anna, nie mająca nic do czynienia, gdyż lata jej już się odżycia nic spodziewać nie dozwalały, zajmująca się z tego powodu sprawamiludzkiemi, bo swoich nie miała uwzięła się była dośledzić koniecznieprzeszłości pani Laury.Mając po temu wszelkie środki, wprawę, przebiegłość,śmiałość, stosunki hrabianka rozbiła się pierwszy raz w życiu o nieprzebiteciemności.Wiedziała ona, że pani Laura ma z sobą przywiezioną służącę, osobę już niemłodą, ospowatą, otyłą i chodzącą, do kościoła tak pilnie jak pani.Postarała sięzbliżyć do niej, poświęcając nawet osobiste względy, zaprzyjazniła się z nią niemal w zakrystyi, zapraszała ją do siebie, wyciągała z niej najzręczniej w świeciewnętrzności i okazało się, że nic z nich dobyć nie mogła.Panna służąca, mająca nazwisko niemieckie, imię Gertrudy, mówiąca łamanymjęzykiem po polsku i cokolwiek po francuzku, opowiadała wprawdzie oodbytych z panią podróżach ale więcej o niczem.Mówiła, że zostałaprzyjętą, gdy już pani Laura wdową była i dziecięcia nie miała, ubolewała nadjej żałobą, dawała do zrozumienia, iż była bardzo bogatą, wychwalała jejdobroczynność, rozczulała się nad przymiotami serca i duszy, ale więcej, nie.Hrabianka Anna, któraby żeńskiego detektywa urząd i obowiązki mogła byłapełnić, tak zręczną była we wnioskowaniu z najmniejszych poszlak wkradłasię raz do sypialni pani Laury i z tamtąd nawet nic nie wyniosła.Ona jedna, może zrażona niepowodzeniem, szeptała poprawiając złote okulary,że bądz co bądz, ten tylko ukrywa się ze swoją przeszłością, który w niej cośby rad zapomnieć i zasłonić.Gromiono ją za tę złośliwość.Hrabianka była zawsze z Laurą jak najlepiej i niespuszczała jej z oka.Ona to odkryła pózniej, że piękna wdowa, która nigdy niezrzucała rękawiczek, ręce miała nieładne.Zakrzyczano ją i za to.Pózniej przednajbliższemi sercu przyjaciółkami wyznawała, że i milczenie pięknej Laury,zdawało się jej okrywać pewne umysłowe ubóstwo.Zgromiono ją jakozazdrośnicę zmilczała.Ostatnie to przypuszczenie tem było mniej usprawiedliwione, że nadzwyczajnytakt w postępowaniu, przeciwnie, dowodził wielkiej trafności, rozumu, a książkinajulubieńsze wskazywały poważny ducha kierunek. Leżą one na stoliku, to prawda! mówiła hrabianka alem nigdy niesłyszała aby o nich mówiła i dała poznać, że je choć przerzuciła.Inne przyjaciółki przypisywały to skromności.Z wyjątkiem hrabianki Anny, której złośliwość wszystkim była znaną, resztatowarzystwa z uwielbieniem mówiła o pani Laurze, ze współczuciem jakienależy nieszczęściu niezasłużonemu, bo że była bardzo nieszczęśliwą o tem niktnie powątpiewał.Smak jej w ubraniu, w wyborze mód, czynił ją wyroczniąilekroć o toaletę chodziło.%7łona pana radzcy Dziemby, która pilno się zawsze starała o to, ażeby żadensalon nie był dla niej zamknięty, kobieta z wielką umiejętnością życia, umiejącawnijść wszędzie i znalezć się jak położenie wymagało; po wielu zabiegach,trudach, zawodach nawet, postawiła na swojem i dostała się do salonu paniLaury.Nie przypadał on jej do smaku, bo była z natury wesołą, gadatliwą,niespokojnego ducha, lecz wyjątkowo w Sobotę raz przemódz się mogła ispędzała tam wieczory.Pozwolono jej nawet wprowadzić z sobą pannę Emmę,która dwa czy trzy razy spędziwszy tam po kilka godzin, pózniej nie zbyt jużwielka okazywała ochotę odwiedzania pani Laury.Wieczory sobotnie były nadzwyczaj miłe ale zarazem jakoś nie zabawne:uwielbiano na nich gospodynię, ta się uśmiechała i dziwiła mówiono pocichu, poważnie, oględnie i rozchodzono się z ochotą, do ziewania, do czegosię nikt nie przyznawał.Ci co tam nie bywali zazdrościli a ci co wracali ztamtąd, nudy swoje wżywych malowali kolorach, wcale się do nich nie przyznając.Radzca we cztery oczy rozmówiwszy się z żoną o salonie pani Laury, nieznajdował koniecznem się w nim prezentować [ Pobierz całość w formacie PDF ]