[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie zdążył powiedzieć nicwięcej, bo Fredrika zaczęła dawać znaki ze swego miejsca.Alex zdusił westchnienie. Tak?  powiedział spokojnie. Kobieta z psem  odpowiedziała z równym spokojem Fredrika. Tak?  powtórzył Alex.Fredrika wciągnęła głęboko powietrze. Jeśli zakładamy, że dziewczynkę zabrał ojciec, to w jaki sposób w ten scenariuszwpasowuje się kobieta z psem?Alex uśmiechnął się nieco sztywno. Jeśli zabrał ją ojciec, to kobieta z psem pojawiła się tam chyba przez przypadek? Posłał Fredrice badawcze spojrzenie i rzekł zdecydowanie:  Fredriko, mamy w pamięcikobietę z Flemingsbergu, ale w tej chwili dajemy priorytet innym informacjom.Mamy kutemu swoje powody. Rozejrzał się znowu po zebranych i odchrząknął. Chętnie pojadę ztobą do domu Sary  powiedział i skinął w stronę Fredriki.Fredrika uniosła brwi.Peder też od razu zareagował, prostując się na krześle. W żadnym razie nie kwestionuję twoich kompetencji  rzekł Alex pospiesznie  alemoże byłoby sensownie podzielić się z kimś odpowiedzialnością za te przesłuchania? Nowychłopak Sary może okazać się prawdziwym draniem, więc będzie lepiej, jeśli pojedziemy tamwe dwoje.Peder patrzył z zachwytem na Alexa.Alex myślał przez chwilę, że Peder poklepie gopo plecach.Wiedział, jak trudne i żmudne będzie to śledztwo, jeśli dojdzie do tarć międzyczłonkami zespołu.Z miejsca Fredriki nie padły żadne słowa.Nie było to konieczne  jej zacięta twarzdawała dobitnie do zrozumienia, co myśli. Ellen przerwała obrady mocnym pukaniem do drzwi. Chciałam tylko przekazać, że do centrali zaczęły już napływać informacje powiedziała krótko. Zwietnie  odparł Alex. Zwietnie.Jeśli dziecko się nie znajdzie, będzie musiał rozważyć sprowadzenie z komendygłównej pomocy do analizy informacji telefonicznych.Zakończył zebranie. Pomimo tych wszystkich okropności  powiedział Alex, wychodząc  muszęprzyznać, że mam dobre przeczucia co do tego śledztwa.Dziewczynka się znajdzie, to tylkokwestia czasu. Kiedy paczka była gotowa, On zapakował ją w nierzucającą się w oczy papierową torbę izostawił Jelenę samą w mieszkaniu. Wrócę pózniej  powiedział tylko.Jelena uśmiechnęła się sama do siebie.Nie mogła sobie znalezć miejsca i chodziła tami z powrotem pomiędzy kuchnią a salonem, nie zbliżając się do łazienki.Telewizor był włączony.Komunikat o zniknięciu dziewczynki z pociągu podano wkilku krótkich zdaniach.Jelena prawie się zdenerwowała.Poczekajcie tylko, pomyślała.Wkrótce się zorientujecie, że to nie byle jaka zdawkowawiadomość.Nerwowo przeciągnęła palcami po włosach.Jemu by się nie podobało, że tak robi,wziąłby to za dowód, że nie wierzy w Jego umiejętności planowania i realizacji projektu.Alemimo wszystko stawka jest bardzo wysoka, tyle rzeczy musi się udać.Jelena wyszła do kuchni, żeby zrobić sobie kanapkę.Gdy miała otworzyć lodówkę,zobaczyła je na podłodze, pod samym stołem.Krew uderzyła jej do głowy, puls przyspieszył.Gdy schyliła się i podniosła z podłogi dziecięce majtki, serce zaczęło jej walić tak mocno, żemyślała, iż eksploduje w klatce piersiowej. O nie, o nie  szeptała w panice. Jak mogłam do tego dopuścić?Mózg zadziałał jak automatyczny pilot i zrobił to, co należało.Musi się natychmiastpozbyć tych majtek.Jego instrukcje były aż nazbyt wyrazne.Wszystkie rzeczy miały znalezćsię w paczce.Wszystkie.Ze strachu zbierało jej się na płacz, gdy zwijała majtki w kulkę iwkładała je do starej reklamówki.Oby nie zatrzymał się po drodze, żeby jeszcze razsprawdzić, czy wszystko, co trzeba, znajduje się w paczce.Działała z prędkością błyskawicy,wybiegając z mieszkania i pędząc do śmietnika na parterze budynku.Drzwi jak zwyklezacinały się i ciężko chodziły.Jelena otworzyła jeden z pojemników na śmieci i wyrzuciławorek.Serce jej galopowało, gdy biegła z powrotem do mieszkania, przeskakując po dwastopnie. Drzwi do mieszkania zatrzasnęły się za nią z hukiem.Przez chwilę mocowała się zzamkiem.Musiała kilka razy odetchnąć głęboko, by przyspieszone bicie serca nie przerodziłosię w atak paniki.Potem podreptała do łazienki i kilka razy przełknęła ślinę, zanim otworzyładrzwi.Kiedy zapaliła światło, poczuła bezgraniczną ulgę.Przynajmniej w łazience wszystko wyglądało tak jak trzeba.Dziewczynka leżała nadalnaga tam, gdzie ją zostawili, w wannie. Peder przeglądał w roztargnieniu swój notes.Ledwo mógł odczytać, co napisał.Powachlował się nim chwilę, bo w pokoju było duszno, i pozwolił myślom płynąćswobodnie.%7łycie rzeczywiście potrafiło sprawiać człowiekowi różne niespodzianki,najbardziej przykre i nieoczekiwane.Dzisiaj doświadczyła tego matka Lilian Sebastiansson.Ale Peder zgadzał się z oceną Alexa  tę sprawę będzie stosunkowo łatwo rozwiązać.Z rozmyślań wyrwał go dzwonek telefonu.Uśmiechnął się, zobaczywszy, że to jegobrat.Jimmy dzwonił co najmniej raz dziennie. Słuchasz mnie?  spytał poirytowany po wymianie kilku zdań o niczym. Słucham, słucham  rzucił pospiesznie Peder.Usłyszał po drugiej stronie cichy śmiech, niemal zduszony chichot dziecka. Oszukujesz, Pederku, oszukujesz.Wcale nie słuchasz.Peder mimowolnie się uśmiechnął.No tak, rzeczywiście nie słuchał.Nie słuchał takuważnie jak zwykle, gdy rozmawiał z bratem. Wpadniesz niedługo, Pederku? Wkrótce  przyrzekł Peder. Zobaczymy się w weekend. A to jeszcze długo? Nie, wcale nie, tylko kilka dni.Zakończyli rozmowę w ten sam sposób co zwykle: buziakami, uściskami i obietnicą,że jak się spotkają, zjedzą razem tort marcepanowy.Jimmy sprawiał wrażenie zadowolonego.Następnego dnia mieli go odwiedzić rodzice. To równie dobrze mogłeś być ty, Peder  mówiła ich matka niezliczoną ilość razy.Kiedy był mały, mówiąc do niego, zwykle obejmowała swymi ciepłymi dłońmi jego twarz.To równie dobrze mogłeś być ty.Równie dobrze ty mogłeś tego dnia spaść z huśtawki.Peder nadal miał w pamięci bardzo wyrazne obrazy z dnia, kiedy jego brat spadł zwielkiej huśtawki, którą ojciec umocował na jednej z brzóz w ogrodzie.Pamiętał krewspływającą po kamieniu, na który spadł Jimmy, trawnik, który intensywnie pachniał świeżo skoszoną trawą, i samego Jimmy ego, który leżał na ziemi i wyglądał, jakby spał.Pamiętałteż, jak podbiegł do brata i próbował podtrzymywać mu głowę, która tak bardzo krwawiła. Nie możesz umrzeć!  krzyczał, mając w pamięci królika, którego z takim smutkiempochowali parę miesięcy wcześniej. Nie możesz umrzeć!Jego prośby zostały w pewnym stopniu wysłuchane, bo Jimmy z nimi został.Alenigdy już nie był taki jak kiedyś i mimo że jego ciało rozwijało się tak szybko jak Pedera, nazawsze pozostał dzieckiem.Peder znowu przeglądał swój notes [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl