[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Agnieszka sie-działa naprzeciwko.Trochę go to peszyło, więc udał, że jestbardzo głodny. I jak, Paweł? Co załatwiłeś? Dotarłeś do tych arty-kułów?  spytała Marta. Tak, mam wszystko.Trochę tego jest  uśmiechnąłsię, wskazując stosik wystający z plecaka. Właściwie spo-kojnie mogę się zbierać.Po szesnastej mam pociąg z Garbar,gdyby Radek mógł mnie podrzucić, to załapię się na deser zażartował. Podrzucić cię mogę  mruknął Radek  ale po kie-go grzyba tak się śpieszyć? Na kolację będą zapiekanki.313 No nie, Paweł, nie wariuj! Oczywiście zostajesz nanoc!  orzekła Marta stanowczym tonem.Agnieszka drgnęła i zaczęła nerwowo ugniatać ziem- niaki na talerzu. Aga, masz coś przeciwko temu, żeby spać na kanapceJasia?  rzuciła Marta, zauważywszy jej zdenerwowanie,i nie czekając na odpowiedz, kontynuowała:  Długość manormalną, tyle że jest jednoosobowa.Ja z Jaśkiem pójdę nawersalkę.Chłopaki zostaną w tym pokoju.Radek na kana-pie, a ty  spojrzała na Pawła  jako stary karimatowiec,pójdziesz tu  wskazała na podłogę. Kto jest przeciw?Nie widzę, nie słyszę.Ustawa przyjęta przez aklamację. To może ja pojadę tym o dwudziestej trzeciej  za-proponowała nieśmiało Agnieszka. Zwariowała! Nocnym pociągiem chce jechać! Miałaśzostać do niedzieli  oburzyła się Marta. Jeszcze niezdążyłaś opowiedzieć, jak było w tym Szczecinie. Mrzeżynie  sprostowała odruchowo. W Szcze-cinie miałam tylko przesiadkę.W tamtą stronę. A dlaczego jechałaś przez Szczecin? Nie ma krótszejdrogi?  zwrócił się Paweł do Agnieszki po raz pierwszy,odkąd wrócił z miasta. Biuro podróży zapewnia transport ze Szczecina.Przyjeżdża specjalny busik. Agnieszka rozluzniła sięnieco i znowu zaczęła jeść. A nie byłoby prościej z Kołobrzegu?  zdziwił sięRadek. Mrzeżyno, o ile mi wiadomo, jest pod Kołobrze-giem, a nie pod Szczecinem. Z Lublina łatwiej dojechać do Szczecina  wyjaśni-ła. Jest bezpośredni pociąg.I jeśli biuro podróży da znać,na niego właśnie wyjeżdża busik.Z powrotem zabrałam sięz poznaniakami.Mieli pociąg z Koszalina o wpół do piątej.Tylko dzięki temu mogłam być u was tak wcześnie. A właściwie co ty robisz w tym Lublinie? Gdzie pra-314cujesz?  Paweł przełamawszy pierwsze lody, poczuł się natyle odważny, że zadał drugie pytanie. Przepraszam, kto herbatę, kto ziółka, a może ktośma ochotę na kawę?  przerwała znienacka Marta i Pawełmiał wrażenie, że zrobiła to specjalnie. Jasiu, jedz szyb-ciej, bo deser czeka.Kto skończył, niech mi pomoże zanieśćszklanki na dwór, nie będziemy się tu kisić, skoro jest po-goda  dyrygowała dalej. Przecież sama jeszcze nie skończyłaś  zwrócił jejuwagę mąż. Nie poganiaj nas, bo dostaniemy wrzodów. A bo takie piękne słońce!  usprawiedliwiała się. Miałaś pogodę nad morzem? Generalnie tak, chociaż były i chłodniejsze dni i cza-sem popadało.Nie widać, że się opaliłam?  A ja też byłem nad morzem! U cioci Joli!  pochwa-lił się Jasio.4Dominika siedziała na plaży, rozglądając się za Aukaszem.Wczoraj w pontonie gotowa była obiecać mu wszystko, byletylko z powrotem znalezć się na brzegu.Oczywiście znalaz-łszy się na lądzie, natychmiast zapomniała o obietnicach.Chłopak jednak nie dał się zbyć.Gdy tylko w czerwonymdomu pogasły wszystkie światła, Dominika usłyszała de-likatne skrobanie i pukanie w szybę.Z początku nie re-agowała, ale pukanie stawało się coraz bardziej natarczy-we i przestraszyła się, że wszystkich pobudzi.Ostrożniewstała, wzięła dla niepoznaki klucz od łazienki i wyszłana zewnątrz.Z dwojga złego wolała pójść z Aukaszem, niżpozwolić mu na wejście do domu wuja.Kiedy wróciła, ode-tchnęła z ulgą: wszystko było pogrążone we śnie, a z pokojuwujostwa dochodziło gromkie chrapanie.A dziś nie pojawił się ani na plaży, ani pod jej domem.315A przecież mówił& Ze złością rzuciła garść piasku do mo-rza i złożyła koc.Przeszła plażą aż do schodów, ale MorskiNiedzwiedz jakby się zapadł w głębinę.Zawahała się, czyiść dalej, czy może wrócić górą.Uniknęłaby męczącej wspi-naczki na klif.Z drugiej strony, pokonywanie chyba ze stuschodów też nie należało do przyjemności. A, siądę tu sobie  postanowiła. W końcu toostatnie chwile swobody.Po południu ma przyjechać mat-ka, a potem zostaną tylko grzeczne spacery we dwie&Rozłożyła koc i wystawiła twarz do słońca.Leżała wsłu-chana w szum morza, gdy nagle gdzieś blisko zabrzmiałostry kobiecy śmiech przemieszany z męskim, basowym.Ten męski wydał jej się znajomy.Przysłoniła oczy ręką, usiłując zlokalizować zródłodzwięku.Nie myliła się.Po schodach zbiegał Morski Nie-dzwiedz, ale nie sam.Towarzyszyła mu kobieta o płomien-nie rudych włosach.Sposób, w jaki się do niej odnosił, niepozostawiał wątpliwości, co do charakteru ich wzajemnejrelacji. Aukasz!  zawołała Dominika, machając ręką.Nie zareagował.Spojrzał przez nią, jakby wcale nie ist-niała.Ale kobieta zareagowała natychmiast. Ktoś cię woła, znasz ją? Nie mam pojęcia, jakaś małolata, chodz  pocało-wał ją w kark. A skąd ona cię zna?  nie dawała za wygraną ru-dowłosa.  Oj, nie wiem  zniecierpliwił się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl