[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawdopodobnie jedyny krawat w pro-mieniu kilometra.Następny był hummer, za którego kierownicą sie-dział biały blondyn.Ostrzyżony najeża, z włosami cieniowanymi wyso-ko do góry.Prawdopodobnie pierwszy facet ostrzyżony na jeża, któryznalazł się w podrasowanym hummerze H2.Rządowe agencje.Kom-pletny brak wyczucia.A potem Reacher zerknął w lewo i zaczął śledzić numery domów.Nie bardzo wiedział, czego się spodziewać.Generalnie jakiejś luki w za-budowie.Czegoś, co będzie się różniło od tego, co jest po lewej i po pra-wej stronie.Czegoś zabitego deskami i zamkniętego, czegoś spalonego,zrównanego z ziemią albo w ogóle niezabudowanej działki.Z zaparko-wanym w cieniu sąsiednich domów wielkim starym samochodem.Byćmoże buickiem roadmasterem.Ale pod adresem, który dała im Emily, stał taki sam dom jak inne.Nieróżniący się od tych, które stały obok, niezabity deskami przez bank,niespalony i niezrównany z ziemią.Zwyczajny dom na zwyczajnejdziałce.Na podjeździe stał samochód, ale nie był to buick roadmaster,tylko dwudrzwiowe coupe, importowane, w spłowiałym od słońca czer-wonym kolorze, dość stare i jeszcze mniejsze niż biały kompakt wy-najęty przez żandarmerię.Za małe, by mogły w nim spać dwie osoby.Zdecydowanie.Sam dom był parterowy z dobudowanym poddaszem.Od frontu miał jedno okno po lewej stronie, jedno po prawej i jednonowe okienko wyżej, dokładnie nad frontowymi niebieskimi drzwiami.A przez niebieskie frontowe drzwi wyszła dziewczynka.Mogła mieć czternaście lat.Albo piętnaście.Miała blond włosy.I była wysoka.51– Nie zatrzymuj się – syknęła Turner, ale Reacher i tak przyhamo-wał.Nie mógł się powstrzymać.Dziewczynka ominęła zaparkowane co-upe i skręciła na chodnik.Była ubrana w żółty podkoszulek, niebieskądżinsową kurtkę i workowate czarne spodnie.Na nogach żółte te-nisówki, bez skarpetek i bez sznurowadeł.Smukła, długonoga i kancia-sta, same łokcie i kolana, z włosami koloru letniej słomy, z prze-działkiem pośrodku, sięgającymi do połowy pleców.Jej twarz, jak zwy-kle u nastolatków, nie była do końca uformowana, ale miała niebieskieoczy i wystające kości policzkowe, a usta wykrzywiał lekko kpiącyuśmieszek, jakby jej życie obfitowało w drobne przykrości, które najle-piej znosić z cierpliwością i pogodą ducha.Ruszyła na zachód, oddalając się od nich.– Patrz prosto przed siebie, Reacher – poleciła Turner.– Dodaj gazu, miń ją i nie zatrzymuj się.Dojedź do końca ulicy, na-tychmiast.To rozkaz.Jeśli to ona, potwierdzimy to później i zajmiemysię tym.Reacher przyspieszył, od prędkości pieszego do truchtu, i minęlidziewczynkę dokładnie w tym samym momencie, w którym mijałabiałe autko żandarmerii.Przechodząc obok niego, w żaden sposób niezareagowała.Najwyraźniej nie wiedziała, że stoi tam z jej powodu.Naj-wyraźniej nic jej nie powiedziano.Bo jak by to miało wyglądać? Cześć,panienko, przyjechaliśmy aresztować twojego ojca.Z którym swojądrogą nigdy się nie spotkałaś.To znaczy, jeśli w ogóle się pojawi.Poin-formowany całkiem niedawno o twoim istnieniu.Wbijając oczy w lusterko, patrzył, jak jej sylwetka staje się corazmniejsza.Przystanął przed skrzyżowaniem, skręcił w lewo, spojrzał nanią jeszcze raz, a potem odjechał i zniknęła mu z oczu.• • •Nikt nie ruszył za nimi w pogoń.Zatrzymali się sto metrów dalej,ale na ulicy za nimi nikt się nie pojawił.Co teoretycznie mogło sprawić,że Reacher poczuł się zawiedziony.Nie żeby naprawdę tak było.W tymmomencie dwaj nieposzkodowani faceci z samochodu z wgniecionymidrzwiami znajdowali się na najdalszym z tylnych palników, na kuchen-ce ukrytej dziesięć kilometrów pod ziemią.– Powiedzieli mi, że mieszka w samochodzie – mruknął.– Może jej mama ma nową pracę.Albo nowego chłopaka.– Zauważyłaś jakieś miejsca, z których można by prowadzić obser-wację?– Nic nie rzuciło mi się w oczy.– Może powinniśmy dołączyć do reszty i zaparkować na ulicy?Dopóki nie wysiądziemy z samochodu, nic nam nie grozi.– Mam lepszy pomysł – odparła Turner.Zerknęła na mapę, a potem zaczęła wyglądać przez okna range ro-vera, obracając się i wykręcając szyję, szukając wzniesień i miejsc, zktórych można by prowadzić obserwację.Takich miejsc nie brakowało na południu, gdzie wznosiły się w opa-rach smogu Hollywood Hills, ale były zbyt daleko, a poza tym nie wi-dzieliby domu od frontu.W końcu wskazała na północny zachód, gdzieautostrada numer sto trzydzieści cztery spotykała się ze stojedynką.Jed-na z estakad wielopoziomowego skrzyżowania biegła wysoko, szero-kim łukiem, który wydawał się obejmować całą dzielnicę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Prawdopodobnie jedyny krawat w pro-mieniu kilometra.Następny był hummer, za którego kierownicą sie-dział biały blondyn.Ostrzyżony najeża, z włosami cieniowanymi wyso-ko do góry.Prawdopodobnie pierwszy facet ostrzyżony na jeża, któryznalazł się w podrasowanym hummerze H2.Rządowe agencje.Kom-pletny brak wyczucia.A potem Reacher zerknął w lewo i zaczął śledzić numery domów.Nie bardzo wiedział, czego się spodziewać.Generalnie jakiejś luki w za-budowie.Czegoś, co będzie się różniło od tego, co jest po lewej i po pra-wej stronie.Czegoś zabitego deskami i zamkniętego, czegoś spalonego,zrównanego z ziemią albo w ogóle niezabudowanej działki.Z zaparko-wanym w cieniu sąsiednich domów wielkim starym samochodem.Byćmoże buickiem roadmasterem.Ale pod adresem, który dała im Emily, stał taki sam dom jak inne.Nieróżniący się od tych, które stały obok, niezabity deskami przez bank,niespalony i niezrównany z ziemią.Zwyczajny dom na zwyczajnejdziałce.Na podjeździe stał samochód, ale nie był to buick roadmaster,tylko dwudrzwiowe coupe, importowane, w spłowiałym od słońca czer-wonym kolorze, dość stare i jeszcze mniejsze niż biały kompakt wy-najęty przez żandarmerię.Za małe, by mogły w nim spać dwie osoby.Zdecydowanie.Sam dom był parterowy z dobudowanym poddaszem.Od frontu miał jedno okno po lewej stronie, jedno po prawej i jednonowe okienko wyżej, dokładnie nad frontowymi niebieskimi drzwiami.A przez niebieskie frontowe drzwi wyszła dziewczynka.Mogła mieć czternaście lat.Albo piętnaście.Miała blond włosy.I była wysoka.51– Nie zatrzymuj się – syknęła Turner, ale Reacher i tak przyhamo-wał.Nie mógł się powstrzymać.Dziewczynka ominęła zaparkowane co-upe i skręciła na chodnik.Była ubrana w żółty podkoszulek, niebieskądżinsową kurtkę i workowate czarne spodnie.Na nogach żółte te-nisówki, bez skarpetek i bez sznurowadeł.Smukła, długonoga i kancia-sta, same łokcie i kolana, z włosami koloru letniej słomy, z prze-działkiem pośrodku, sięgającymi do połowy pleców.Jej twarz, jak zwy-kle u nastolatków, nie była do końca uformowana, ale miała niebieskieoczy i wystające kości policzkowe, a usta wykrzywiał lekko kpiącyuśmieszek, jakby jej życie obfitowało w drobne przykrości, które najle-piej znosić z cierpliwością i pogodą ducha.Ruszyła na zachód, oddalając się od nich.– Patrz prosto przed siebie, Reacher – poleciła Turner.– Dodaj gazu, miń ją i nie zatrzymuj się.Dojedź do końca ulicy, na-tychmiast.To rozkaz.Jeśli to ona, potwierdzimy to później i zajmiemysię tym.Reacher przyspieszył, od prędkości pieszego do truchtu, i minęlidziewczynkę dokładnie w tym samym momencie, w którym mijałabiałe autko żandarmerii.Przechodząc obok niego, w żaden sposób niezareagowała.Najwyraźniej nie wiedziała, że stoi tam z jej powodu.Naj-wyraźniej nic jej nie powiedziano.Bo jak by to miało wyglądać? Cześć,panienko, przyjechaliśmy aresztować twojego ojca.Z którym swojądrogą nigdy się nie spotkałaś.To znaczy, jeśli w ogóle się pojawi.Poin-formowany całkiem niedawno o twoim istnieniu.Wbijając oczy w lusterko, patrzył, jak jej sylwetka staje się corazmniejsza.Przystanął przed skrzyżowaniem, skręcił w lewo, spojrzał nanią jeszcze raz, a potem odjechał i zniknęła mu z oczu.• • •Nikt nie ruszył za nimi w pogoń.Zatrzymali się sto metrów dalej,ale na ulicy za nimi nikt się nie pojawił.Co teoretycznie mogło sprawić,że Reacher poczuł się zawiedziony.Nie żeby naprawdę tak było.W tymmomencie dwaj nieposzkodowani faceci z samochodu z wgniecionymidrzwiami znajdowali się na najdalszym z tylnych palników, na kuchen-ce ukrytej dziesięć kilometrów pod ziemią.– Powiedzieli mi, że mieszka w samochodzie – mruknął.– Może jej mama ma nową pracę.Albo nowego chłopaka.– Zauważyłaś jakieś miejsca, z których można by prowadzić obser-wację?– Nic nie rzuciło mi się w oczy.– Może powinniśmy dołączyć do reszty i zaparkować na ulicy?Dopóki nie wysiądziemy z samochodu, nic nam nie grozi.– Mam lepszy pomysł – odparła Turner.Zerknęła na mapę, a potem zaczęła wyglądać przez okna range ro-vera, obracając się i wykręcając szyję, szukając wzniesień i miejsc, zktórych można by prowadzić obserwację.Takich miejsc nie brakowało na południu, gdzie wznosiły się w opa-rach smogu Hollywood Hills, ale były zbyt daleko, a poza tym nie wi-dzieliby domu od frontu.W końcu wskazała na północny zachód, gdzieautostrada numer sto trzydzieści cztery spotykała się ze stojedynką.Jed-na z estakad wielopoziomowego skrzyżowania biegła wysoko, szero-kim łukiem, który wydawał się obejmować całą dzielnicę [ Pobierz całość w formacie PDF ]